Takie potraktowanie wiary i związanej z nią pobożności w prosty sposób doprowadza ją do odkrycia niezmierzonych horyzontów Boga i własnego wnętrza. Co ciekawe, impulsywna, a zarazem wrażliwa Elżbieta cały czas pośród tej dyskretnej, ale dogłębnej pobożności pozostaje osobą naturalną, dobrze czującą się w towarzystwie, kochającą bezmiar przestrzeni Pirenejów, bezustanną grę na fortepianie oraz najmodniejsze ubieranie się. A jej sukces „pobożnego życia” tkwi w systematyczności i wierności konkretnym praktykom, słodyczy w ich wykonywaniu i ufności, że wszelkie braki wynikające z bezradności codziennego życia religijnego Bóg zrozumie i wypełni Sobą.
Odkrycie głębin własnego wnętrza
Spójrzmy teraz od innej strony na fakt daru pobożności. Dotychczas rozważyliśmy jego działanie od strony zewnętrznych gestów, które doprowadziły do lepszego przeżywania i ukonkretnienia wiary. W życiu Elżbiety po odkryciu najgłębszych pokładów ludzkiego wnętrza zamieszkałego przez Boga wcześniejsze praktyki pobożnościowe wcale nie zostają odrzucone. Wydawałoby się, że po dojściu do celu odegrały już swoją zasadniczą rolę i w zasadzie już się zdezaktualizowały. Na nasze szczęście – dla tych, którzy kochają sprawdzone metody i na nasze nieszczęście – dla tych, którzy szukają nowości, to, czym się posługiwała Elżbieta w swoim życiu wiary, pozostaje niezmienne.
Całe życie religijne doprowadza ją do odkrycia głębi ludzkiego ducha, a teraz ta głębia, którą odkryła, pozwala jej autentycznie i z niezwykłą swobodą praktykować pobożność albo inaczej – odkryta głębia wnętrza sprawia, że praktyki, które wcześniej doprowadziły Błogosławioną do kluczowych odkryć, stają się bardziej życiowe, a sama Elżbieta jeszcze bardziej naturalna w swej wierze, jako że poruszana w swym zewnętrznym zachowaniu od środka.
Wytrwałość i wierność do końca
Podsumowując, czym jest dar pobożności i jak przejawia się na co dzień? Z pewnością jest związany z wytrwałością i wiernością konkretnym sprawdzonym metodom pobożności w Kościele, chociaż te patrząc po ludzku, wydają się monotonne, staroświeckie i mało atrakcyjne. Napisze słynny teolog Garrigou-Lagrange w przedmowie do jednej z pozycji o bł. Elżbiecie: „Najbardziej elementarne prawdy wiary, choćby te zawarte w Ojcze Nasz, jawią się głębokimi, kiedy były długi czas medytowane, z miłością, kiedy zostały przeżyte, dźwigając krzyż, przez długie lata i w ten sposób, że stały się przedmiotem ciągłej kontemplacji. Wystarczyłoby duszy żyć dogłębnie jedną z tych prawd naszej wiary, aby być prowadzoną na szczyty świętości”.
Dar pobożności przy spojrzeniu od strony celu wędrówki ludzkiego życia czyni autentycznymi wszystkie przejawy religijności wypracowane przez wieki. A zatem pobożność wyrażająca się poprzez konkretne praktyki ułatwia odkrycie ludzkiego wnętrza – formatu naszego bycia i działania, a w kolejności to wnętrze nadaje swobodę i autentyzm w zewnętrznym przeżywaniu wiary i w ten sposób cała pula pobożności nie jest już tak ciężka, a życie w swym codziennym wydaniu bardzo się upraszcza.
Poza tym, po dotarciu do najgłębszych pokładów naszego wnętrza, postępujemy według kategorii tegoż wnętrza.
A skoro naszym wnętrzem jest Bóg, stąd też logika każe nam podpowiedzieć, że zaczynamy postępować po Bożemu. W ten sposób dar pobożności nabiera bardzo życiowego wymiaru: postępujemy po Bożemu, tak jak Bóg chce, czyli według formatu naszego wnętrza, którym jest sam Bóg.
„Pobożność zaś przydatna jest do wszystkiego, mając zapewnienie życia obecnego i tego, które ma nadejść” (1 Tm 4, 8).
o. Mariusz Wójtowicz OCD
Głos Karmelu nr 5(41)/2011
fot. Bert Kaufmann, Devotion
www.flickr.com