Pokarm, który nie przemija ani nie podlega rozkładowi
Pracując nad niniejszym tekstem, uprzytomniłem sobie, że podczas kilkudziesięciu lat posługi duszpasterskiej prawie nie zauważałem tego wezwania Pana Jezusa, żebyśmy zabiegali „nie o ten pokarm, który niszczeje, ale o ten, który trwa na życie wieczne” (J 6,27). Postanowiłem więc zbadać, jak objaśniali te słowa ojcowie Kościoła. Okazało się, że natrafiłem na żyłę duchowego złota.
Święty Ireneusz z Lyonu – ten sam, który miał szczęście słuchać biskupa Polikarpa, kiedy ten opowiadał o swoich spotkaniach z apostołem Janem – podkreślał, że spożywanie Ciała i Krwi Chrystusa przygotowuje nasze ciała do chwalebnego zmartwychwstania: „Jakżeż można zaprzeczać zdolności przyjęcia przez ciało daru Bożego, jakim jest życie wieczne, skoro karmi się ono Krwią i Ciałem Chrystusa, i jest Jego częścią? (…) Nasze ciała, skoro były posilane, po złożeniu w ziemi wprawdzie się rozpadną, ale w swoim czasie powstaną, gdy Słowo Boże obdarzy je zmartwychwstaniem na chwałę Boga Ojca” (Adversus haereses, V 2,2–3).
Z kolei Orygenes – około 240 roku – do Eucharystii odnosił prośbę Modlitwy Pańskiej: „Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj”. I wyjaśniał, dlaczego Eucharystia jest takim Pokarmem, który nie niszczeje: Jest ona „Chlebem Prawdziwym”, który „żywi prawdziwego człowieka, stworzonego na obraz Boży; kto zaś nim się żywi, ten staje się podobny do Stwórcy” (O modlitwie, 27).
Przejmującym świadectwem wiary, że ten Pokarm uzdalnia uczniów Chrystusa do życia wiecznego, jest uchwala synodu kartagińskiego z 251 roku. Zebrani pod przewodnictwem św. Cypriana biskupi podjęli wówczas decyzję, że w obliczu nadchodzących prześladowań należy dopuścić do Komunii Świętej również odsuniętych od niej pokutników: „Po to właśnie jest Eucharystia, aby dla przyjmujących ją była ochroną. Dlatego też tych, których chcemy zabezpieczyć przed wrogiem, musimy uzbroić w moc, jaką daje nasycenie się pokarmem Pana. Jakże możemy ich nauczać i zachęcać, aby przelali krew za wyznanie Imienia, jeśli im przed walką odmówimy Krwi Chrystusa? W jaki sposób uzdolnimy ich do wypicia kielicha męczeństwa, jeśli ich przedtem prawem nie dopuścimy do wspólnoty, aby w Kościele pili z Kielicha Pana?” (św. Cyprian, List 57,2).
Żyjący sto lat później św. Cyryl, biskup Jerozolimy, wyjaśniał nowo ochrzczonym, że przystępując do Komunii Świętej, stają się „współcieleśni i współkrwiści” z Chrystusem – a wyrazów tych ówczesna greka nie znała, podobnie jak nie ma ich we współczesnym języku polskim: „Kiedy przyjmujesz Ciało i Krew Chrystusa, stajesz się współcielesny Jemu i współkrwisty. Stajemy się nosicielami Chrystusa, gdyż Jego Ciało i Krew są dane naszym członkom” (Katecheza 22,3).
Można by długo przytaczać świadectwa patrystyczne, podkreślające nieprzemijalność tego Pokarmu, jakim nas obdarzył Pan Jezus. Jednak przywołam jeszcze tylko dwa. Następujący fragment z wygłoszonych około 390 roku objaśnień Ewangelii Mateusza cytuję dlatego, że inspirował się nim autor znanej pieśni eucharystycznej: „Patrząc na Stół Pański, Aniołowie drżą ze strachu, nie ważą się spojrzeć bez lęku z powodu światłości stamtąd bijącej, a my się tym żywimy, jednoczymy się z tym, stajemy się jednym ciałem Chrystusa”. Czytając te słowa, trudno nie skojarzyć ich sobie z następującym wersetem pieśni eucharystycznej: „Aniołowie się lękają, / Gdy na Jego twarz patrzają.” Z kolei wygłoszone w połowie V wieku pouczenie Leona Wielkiego zasługuje na szczególne przypomnienie, dlatego że święty papież nie miał najmniejszej wątpliwości co do tego, że poprzez udział w Eucharystii uobecnia się dla nas cała Pascha Chrystusa Pana – nie tylko Jego zmartwychwstanie, ale również męka i śmierć oraz pogrzeb: „Przystępując do Stołu Pańskiego, przemieniamy się w Tego, którego spożywamy. Nosząc Go stale w sobie, w naszej duszy i ciele, z Nim wespół obumieramy, z Nim schodzimy do grobu i z Nim zmartwychwstajemy” (Mowa 63,7).
Jacek Salij OP