logo
Sobota, 20 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Agnieszki, Amalii, Teodora, Bereniki, Marcela – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Grażyna Starzak
Postawić Boga na pierwszym miejscu
Don Bosco
 
fot. Lasse Bergqvist | Unsplash (cc)


Jaki jest przepis na udane życie? Bardzo prosty. Wystarczy postawić Boga na pierwszym miejscu. To życiowe credo Wojciecha Modesta Amaro, najbardziej znanego na świecie polskiego kucharza.

 

Popularność zdobył jako juror i gospodarz telewizyjnych programów kulinarnych. Uwielbiali go i młodzi, i starsi. Wciąż ma spore grono fanów. Kilka lat temu, ku zaskoczeniu telewidzów i znajomych, Amaro przestał pokazywać się, jak wielu celebrytów, na tzw. ściankach. Wyznał, że gdy znalazł się na szczycie, poczuł pustkę i doszedł do wniosku, że musi zmienić swoje życie. Udało mu się, bo zrozumiał, że musi powrócić do Boga.

 

Pierwszy raz porzucił Boga

 

Wojciech Modest Amaro urodził się 48 lat temu w Sosnowcu. W religijnej rodzinie. Zaraz po I Komunii Świętej został ministrantem. Choć myślał o szkole gastronomicznej, to za namową rodziców ukończył technikum elektroniczne. Potem rozpoczął studia na politologii. Ale miłość do gotowania miał w sobie od zawsze. Jako młody chłopak wyjechał do Londynu. I tam na poważnie zajął się działalnością w branży gastronomicznej. Podstępem dostał się do znanej restauracji Cafe Montpeliano. Wpisał sobie w CV kwalifikacje, których… nie miał. Podczas rozmowy z szefem kuchni przyznał się jednak do kłamstwa. Tak bardzo zależało mu na pracy. A gdy dostał szansę, harował po kilkanaście godzin dziennie. Jego talent docenili znani za granicą szefowie kuchni.

 

U kilku z nich praktykował. Wyznaje, że w tym właśnie okresie pierwszy raz porzucił Boga. A dokładnie rzecz ujmując „przestał rozwijać swoją wiarę”. Pochłonęło go życie i – jak mówi – pogoń za zdobywaniem szczęścia swoimi metodami. W kościele bywał coraz rzadziej. Bardzo rzadko przystępował do sakramentu spowiedzi świętej. Jednak we własnym mniemaniu nadal był osobą wierzącą. Dopiero po latach zrozumiał coś, co jest trudne do zaakceptowania nawet przez praktykujących katolików. To mianowicie, że wiara rodzi się z poznawania Słowa Bożego, z otwarcia na to Słowo, życia według tego Słowa, z chęci rozwijania daru wiary wbrew logicznym, ludzkim, ziemskim sposobom rozumowania.

 

„On zaczął działać i przemieniać moje życie”

 

Po powrocie do Polski w 2003 r. Wojciech Modest Amaro był z Kościołem jeszcze bardziej na bakier. Jego zawodowy kalendarz był wypełniony po brzegi. Nie było w nim miejsca na praktykowanie wiary. Wraz z wyróżnieniami za „wybitny talent gastronomiczny” przyszły sukcesy – otworzył własną restaurację. Posypały się propozycje z telewizji. Dzięki programom, takim jak „Top Chef” i „Hell’s Kitchen. Piekielna kuchnia”, zyskał ogromną popularność. Nie miał jeszcze czterdziestki, gdy jego restauracja otrzymała prestiżowe wyróżnienie – tzw. gwiazdkę przyznawaną dla najlepszych restauracji przez liczący się w świecie przewodnik kulinarny Michelin.

W wywiadach Wojciech Amaro często przyznaje, że był to bardzo pracowity okres w jego życiu. Miał popularność, pieniądze. Wydawało się, że osiągnął wszystko, o czym marzył. Jednak czuł wewnętrzny niepokój, pustkę. A w pewnym momencie – jak twierdzi – w jego sercu pojawił się krzyk rozpaczy i pytanie: „Co dalej?”. Zastanawiał się wraz z żoną, co miałoby być tym następnym krokiem, celem, motywem działania, sensem życia? Nie umiał sam sobie odpowiedzieć na te pytania. I wtedy zrozumiał, że po odpowiedź musi zwrócić się do Boga. – Potem już On zaczął działać i przemieniać moje życie. Wtedy zrozumiałem, że Bóg to nie „Ten” z wysoka, niedostępny, tylko ktoś najbliższy. Zrozumiałem, że gdy stawia się Boga na pierwszym miejscu, wszystko inne trafia na właściwe tory – opowiada Wojciech Modest Amaro.

 

Odwaga postawienia Jezusa na pierwszym miejscu

 

Zapytany o to, jak w praktyce objawia się jego nawrócenie zaznacza, że po prostu zrozumiał, jak ważny jest szacunek do drugiego człowieka, czas poświęcony najbliższym, serdeczność, rozmowa. Przyznaje, że wcześniej nawet nie przypuszczał, że przepis na udane życie jest bardzo prosty. – Na pierwszym miejscu Bóg, a na drugim miejscu to, do czego jesteśmy powołani, czyli kapłaństwo albo małżeństwo i rodzina. Reszta wynika z tych dwóch najważniejszych punktów – dodaje. Podkreśla też, że odwaga postawienia Jezusa na pierwszym miejscu daje w konsekwencji ogromną moc w podejmowanych przez nas działaniach. – Jeśli tylko otworzymy swoje życie na Boga, łaska jest w stanie wszystkie te trudne sprawy poukładać – zaznacza.

 

Ludzie, którzy go znają, dostrzegają, że się zmienił. Ma inne spojrzenie, inny uśmiech, inny błysk w oku, inaczej podchodzi do wielu spraw. Uważa, że skoro – jak mówi – dostał nowe życie, powinien dawać świadectwo. Bo to – w jego opinii – najlepsza postawa. Dawanie świadectwa swoim życiem, nie tylko wytykanie innym błędów, krytykowanie ich, potępianie, wyszydzanie, hejt. Jak to robić? Odpowiada, że „wystarczy wnosić w każdą przestrzeń życia Boga i Jego naukę, dawać wzór, zarażać wiarą, rozpalać innych i wykorzystywać otrzymane talenty, dary, charyzmaty”. – Myślę, że jestem najlepszym przykładem na to, że można się zmienić, poukładać swoje życie, zrezygnować z wielu rzeczy dla Boga i być szczęśliwym, mieć pokój w sercu. Tak jak ja teraz – dodaje.

 

„Nowe Życie Polska”

 

On sam otrzymane przez Boga dary i talenty wykorzystuje m.in. w działalności charytatywnej. Z jego inicjatywy powstała Fundacja „Nowe Życie Polska”, dzięki której chce pomagać młodzieży. Głównie tej, która z powodu różnych sytuacji i zakrętów życiowych nie jest w stanie rozwinąć swojego talentu i zrealizować powołania. Wojciech Modest Amaro ma przyjaciół w różnym wieku. Są wśród nich także ludzie sporo od niego młodsi.Fanklub słynnego restauratora jest również w Krakowie.

 

Agata Krupa, tegoroczna licealistka, wyznaje, że razem z przyjaciółmi oglądają w internecie filmiki, w których wykłada swoje życiowe credo i potem dyskutują na ten temat. Okazuje się, że jego punkt widzenia na życie, rodzinę, wiarę podziela wielu licealistów. Sam Amaro przyznaje, że bardzo chętnie rozmawia z młodymi ludźmi i dochodzi do wniosku, że często są „polokowani” i rozgrzeszają się ze wszystkiego, co robią. Znajdują winnego u wszystkich, tylko nie u siebie. – Ja im wtedy mówię: „I tak staniesz kiedyś przed Bogiem, On wszystko wie”. Przed Bogiem staniemy w nagiej prawdzie, jacy byliśmy. To dotarcie do siebie i stanięcie w prawdzie to też podziękowanie za wszystkie złe wydarzenia.

 

My często wściekamy się, kiedy nam coś nie wyjdzie, bo chcemy wszystko po swojemu, tu i teraz, a czasem, kiedy coś nie wychodzi to dlatego, że Bóg ma dla nas coś lepszego – wyjaśnia swój punkt widzenia na sprawy wiary. Młodzi ludzie często pytają go, dlaczego zrezygnował z występów w popularnym programie telewizyjnym. Odpowiada, że ten akurat program „stał w sprzeczności z jego sumieniem”. Tym swoim fanom, którzy ubolewają, że zrezygnował z celebryckiego życia zwraca uwagę, że „nawet jedzenie może stać się bożkiem, bo życie bez Boga sprawia, że człowiek łatwo angażuje się w każde zło”. Przestrzega ich również przed idealizowaniem celebrytów. Z własnego doświadczenia wie, że szefom kuchni, którzy osiągnęli sukces i stali się rozpoznawalni, łatwo wejść w rolę „kapłańską” czy idola, który wszystko wie i wszystko umie. Tymczasem, przestrzega młodych, czym innym jest budowanie autorytetu ciężką pracą, a czym innym tworzenie, często nieprawdziwego, wizerunku człowieka sukcesu za pośrednictwem mediów.

 

Grażyna Starzak
Don Bosco nr 3/207, marzec 2020

 
Zobacz także
Ks. Roman Chyliński CSMA
Będąc w zakrystii kościoła i czekając na Mszę Świętą, ktoś zwrócił mi uwagę: "popatrz, to ks. Popiełuszko". Wychudła, skromna postać kapłana stała cicho oparta o blat kredensu. Nie miał w sobie nic takiego, co nieraz popularność czyni z człowiekiem. Wyciszony, czekał na najważniejszą chwilę swojego życia...
 
Stanisław Biel SJ

Niektórzy sądzą, że wyznanie grzechów przed kapłanem to zasadniczy element pojednania z Bogiem. Najczęściej traktowane jest przy tym jako przykry i bolesny obowiązek. Z chwilą opuszczenia kratek konfesjonału „mamy święty spokój do najbliższych świąt”. Tymczasem sakrament pojednania nie kończy się z chwilą opuszczenia konfesjonału. Można nawet zaryzykować twierdzenie, że dopiero wtedy się zaczyna.

 
Sławomir Kamiński SCJ
Jedna z ważniejszych spraw w naszej relacji z Bogiem to rozpoznanie w Nim obok Stwórcy i Pana także, a może przede wszystkim Ojca. Na tej drodze niezastąpiony jest Jezus Chrystus, Syn Boży, prawdziwy Bóg i prawdziwy człowiek. Potrzebny był akt wcielenia, abyśmy mogli odkrywać oblicze Ojca.
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS