logo
Sobota, 20 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Agnieszki, Amalii, Teodora, Bereniki, Marcela – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
o. Jerzy Gogola OCD
Poszukiwanie własnej drogi modlitwy
Zeszyty Karmelitańskie
 


Pielęgnowanie ducha odpowiedzialności za drugich

Nikt z nas nie żyje bez powiązania z innymi i w pewnym stopniu wszyscy jesteśmy nawzajem za siebie odpowiedzialni. W duchu odpowiedzialności trzeba dbać o danie dobrego przykładu, o budzenie w ludziach zaufania, o to, by być usłużnym.

Wyrabiając u siebie te postawy patrzymy na Chrystusa: On żył całkowicie dla innych. Naśladując Go również w tym, otwieramy sobie nową możliwość modlitwy. Warto przypomnieć, ze jednym z filarów modlitwy terezjańskiej jest praktyka miłości bliźniego. Bóg stworzył ludzi, żeby dążąc do Niego spotykali się, pomagali sobie, miłowali się nawzajem. I można powiedzieć, ze żadne ludzkie spotkanie nie jest przypadkowe i nie powinno być zmarnowane. Nie zmarnować życia, to znaczy zużyć je dla innych. Chyba największym wyrzutem dla człowieka jest uświadomienie sobie, że żył tylko dla siebie i był bezużyteczny.

Umiłowanie samotności i milczenia

Umiłowanie samotności pomaga oczyszczać intencję, a więc nie kierować się ludzką opinią, ale patrzeć na Chrystusa i ze względu na Niego pełnić wiernie, co do nas należy, nawet jeżeli w pewnych wypadkach narażamy się na ośmieszenie. Właśnie w takich momentach jest On szczególnie bliski.

Wewnętrzna samotność pozwala również wyciszyć się, a to z kolei jest konieczne, aby usłyszeć delikatny głos Boży. Wewnętrzna samotność i milczenie domagają się, by umieć zatrzymać dla siebie sekrety, kiedy miłość tego wymaga; domaga się pokory, a raczej walki z tym, co się pokorze sprzeciwia: nie chełpić się, nie sądzić, nie podejrzewać, nie narzekać, bo to tylko demoralizuje innych, a nam samym niewiele pomaga.

Chrystus narodził się w ciszy nocy i zmartwychwstał w ciszy nocy. Wewnętrzna samotność i milczenie nie są przeciwne życiu we wspólnocie..

Wątpliwość i pokusa jako okazja do modlitwy

Nie chodzi tu o szukanie wątpliwości i pokus, żeby móc się modlić, ale wykorzystanie ich, kiedy przyjdą. One stawiają nas blisko ziemi, w pokorze, i właśnie przez to pomagają w spotkaniu Boga. Ciekawy jest zwrot, jaki się dokonał w tym względzie po Soborze. Przedtem, jeżeli ktoś miał wątpliwości i pokusy, mówiono: nie myśl o tym, uciekaj od tego. Dla niektórych skrupulantów jeszcze dziś ten środek może być najlepszy. Dzisiaj wątpiącemu mówi się przeważnie: poradź się kogoś, przeczytaj tę czy tamtą książkę, spójrz jak święci radzili sobie w podobnych sytuacjach... Wątpliwość rodzi po prostu konieczność poszukiwania, a tu chodzi o poszukiwanie Boga.

Oczywiście nie wolno lekceważyć ryzyka, jakie staje przed wiarą, kiedy przychodzą wątpliwości; stąd zawsze w takich momentach potrzebna jest roztropność.

Również pokusa może przerodzić się w poszukiwanie Boga i modlitwę. Bóg dopuszcza na nas pokusy, chociażby przez fakt, ze stworzył nas takich, jacy jesteśmy, oraz wszystko, co nas otacza i przyciąga naszą uwagę. Mówiąc inaczej, poddaje nas czasami próbie. Dlatego chyba wolno powiedzieć, że jeżeli jesteśmy kuszeni, to znak, że Bóg oczekuje od nas dowodu wierności, zatem jest blisko. Zdolność dostrzegania Go również wtedy jest aktem wspaniałomyślności z naszej strony i może być źródłem bardzo intensywnego spotkania na modlitwie.

Czysta intencja i miłość

Trzeba się uczyć sztuki czynienia wszystkiego jedynie dla Boga. Jeżeli inni zauważą nasze dobre czyny, to nic złego; nie sądźmy od razu, że zasługa traci na wartości; jeżeli nie zauważą – też dobrze. Nic nie jest tak przeciwne duchowi modlitwy, jak postępowanie ze względu na opinię ludzką. To dobrze, ze inni są zadowoleni z naszej dobrej pracy czy postawy, i to też jest mobilizującym nas bodźcem. Gdyby jednak zabrakło ukierunkowania na Boga, wpadlibyśmy w służalstwo i demagogię.

Słuszne działanie to działanie z miłości. Im większa miłość, tym większej wartości przed Bogiem nabiera nawet najmniejsza rzecz. Miłość nadaje wartość naszym czynom. Kto ma więcej miłości w sobie, ten lepiej potrafi się modlić. Jeżeli miłość czasem wymaga ofiary, nie trzeba rozpaczać. To jasne, ze Bóg nie stworzył nas do cierpienia i ofiary, ale nasza natura jest taka, że jeżeli nie damy czasem tego, co nas kosztuje, nie będzie zdolna miłować, a nawet już posiadana miłość może przerodzić się w egoizm. Dlatego, jeśli zawiodą wszystkie ludzkie środki mające usunąć cierpienie, a mimo to nie da się go uniknąć, przyjmując je upodobnijmy się do Chrystusa niosącego krzyż. Przez to wzrośniemy w miłości.

Pozostaje mi na koniec zaprosić do praktykowania tych środków.

Jerzy Gogola OCD
 
Zobacz także
Katolik.pl
 
Katolik.pl
Wreszcie się rozpoczyna! Miesiąc modlitwy różańcowej, kontemplacji imienia Jezusa, a dla nas, zaangażowanych w dzieło misyjne, czas wytężonej posługi.  
 
Karol Wojtyna
„Na początku było Słowo” – to zdanie od jakiegoś czasu mocno do mnie dociera. Dlaczego? Myślę, że często nie zdaję sobie sprawy z mocy, jaką mi dają te słowa w byciu chrześcijaninem. Skoro Bóg stworzył wszystko przez Słowo, a my zostaliśmy stworzeni na Jego obraz i podobieństwo, to czy nie posiadamy w sobie właśnie tej mocy? 
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS