logo
Niedziela, 09 lutego 2025 r.
imieniny:
Bernarda, Eryki, Rajmunda, Apolonii, Cyryla, Nikifora – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Paweł Porwit OCD
Powołanie - twoja ziemia obiecana
Głos Karmelu
 
fot. Aviv Ben Or | Unsplash (cc)


Po czym poznajemy człowieka, o którym można śmiało powiedzieć, że jest osobą „na swoim miejscu”? Otóż taki człowiek nosi w sobie pokój. Jest to pokój niezwykle głęboki, który pozwala nam odpoczywać w towarzystwie tej osoby. To coś więcej niż emanujące z człowieka poczucie satysfakcji z własnego działania, ze spełnionego obowiązku czy też z zaspokojenia oczekiwań otoczenia. To coś więcej niż poczucie samorealizacji.

 

Jest to pokój dojrzałego macierzyństwa czy ojcostwa. To pokój twórczo przeżywanej samotności celibatu i odwaga w przyjmowaniu każdego, kogo Bóg stawia na mojej drodze lub we wspólnocie. Tę odwagę i pokój można zobaczyć w oczach ludzi głęboko zakorzenionych w swoim powołaniu. Są zakorzenieni w swoim życiu tak mocno, jak drzewo zasadzone nad płynącą wodą. Dokładnie wiedzą, po co żyją, i znają smak sensu. Ich życie jest niezwykle spójne. Owi ludzie są błogosławieni.

 

Są szczęśliwi, bo każdy z nich znalazł swoją orbitę – swoje miejsce w kosmosie. Każdy z nich na tyle nauczył się czytać swoją historię, że potrafi się karmić dyskretną obecnością Boga idącego tuż obok i uczącego nas takiego spojrzenia, poprzez które możemy dostrzec otrzymywane dobro. Są to osoby dojrzałe, bo potrafią przyjmować to, co nieidealne, jako najlepszy pokarm, który daje wzrost. Odnajdują się w codzienności jak we własnym domu i nigdy jej nie opuszczają. Nigdy nie zdradzają tajemnicy, która zamieszkuje prozaiczne wydarzenia i która przechadza się pośród zwykłych dni. Potrafią czekać, słuchać i patrzeć.

 

Takie osoby są jednocześnie intensywnie zaangażowane w obecność. Wiedzą bowiem, że tu i teraz Bóg wprowadza je do ziemi obiecanej. Wiedzą, że kochać Boga nade wszystko oznacza kochać także swoje życie, swoje powołanie, swoją pracę i ludzi wokół. Każdy z nich znalazł swoje szczęście, które przechodzi przez sam środek Bożego planu. Każdy z nich uczy się być matką, ojcem, kapłanem, misjonarzem, lekarzem, nauczycielem i bronić tej prawdy, że serce człowieka jest zdolne do zakochania, do miłości bezinteresownej i ofiarnej, czyli do kontemplacji.

 

Ta prawda jest niezwykle pociągająca. Gdy zostanie autentycznie odkryta i przeżyta, daje siłę, aby patrzeć spojrzeniem precyzyjnym i wyostrzonym. Życie osób zaprzyjaźnionych z tą prawdą jest na nowo wydobyte ze spojrzenia Ojca, w którym można się przeglądać jak w zwierciadle. Tutaj bowiem tętni krystalicznie czyste źródło. Człowiek otrzymuje bystrą intuicję, która pozwala mu wiernie podążać za tym, co odkrywa. Może śledzić tę prawdę nie tylko umysłem, ale także sercem, i nie spuszcza z niej z oka.

 

Staje się wtedy wybrany, jak naród zmierzający do ziemi obietnic. Bez względu na to, gdzie rozbija swój namiot, zawsze pozostaje przy źródle, by orzeźwić swą twarz – twarz wędrowca wybranego. Zawsze jest wewnątrz namiotu spotkania. Człowiek wchodzi w przestrzeń wolności, którą poprzysiągł mu Pan, i staje się na tyle uczciwy w swoim życiu, że nie kupi już więcej żadnej iluzji szczęścia. Co więcej, ma ochotę, by stawiać sobie i innym inteligentne wymagania, szanując jednocześnie każde gliniane naczynie. Wiara pielęgnuje w nim synowskie uczucia, które gaszą w sercu infantylne pretensje i oskarżenia budzące się wobec trudnej rzeczywistości.

 

Ta krystaliczna prawda, tak gościnnie przyjęta, staje się pasją i siłą. Pozwala serdecznie przyjąć krzyż, który jest wpisany w każde powołanie. Ta prawda jeszcze bardziej popycha nas w kierunku poznania Boga i siebie samego. Zaczyna się więc wewnętrzna przygoda, która nie męczy ani nie nuży. Ostatecznie bowiem ta prawda pozwala odpocząć, tak jak odpoczywa się w cieniu drzewa.

 

Jest to prawda o twoim życiu, które jest święte, bo jest historią samego Boga i zawsze ma sens.

 

Paweł Porwit OCD
Głos Karmelu 1/2010

 
Zobacz także
Beata Szymczak-Zienczyk
Człowiek ma brać swój krzyż na ramiona, czyli swoje słabości, a nie cudze. Czasem, kiedy rozmawiam z np. pracodawcami, to mówią, że pewne sytuacje im „wiążą ręce”, bo są chrześcijanami i powinni być miłosierni. Trzeba być „ludzkim” pracodawcą, rozumieć, że nie każdy jest doskonały i nie na wszystkim się zna w danym fachu, ale nie oznacza to, by tolerować na przykład lenistwo, czy „robienie łaski”, że się pracuje.
 
ks. Jerzy Jastrzębski

Każde stygmaty są tajemnicą. W przypadku siostry Wandy Boniszewskiej charakterystyczne było to, że krwawienia przybierały na sile w pierwsze czwartki miesiąca, w Wielkim Poście oraz w tzw. suche dni – środę, piątek i sobotę – praktykowane w Kościele katolickim na początku każdej pory roku. Czyż to nie zadziwiające, że nawet stygmaty „wpisały się” w prawo Kościoła katolickiego?

 
Maria Kielar-Turska
Można przyjąć, że remedium na niekomfortową sytuację człowieka współczesnego może stać się posiadanie autorytetu. Powstaje jednak pytanie: czy łatwo znaleźć autorytet? Analiza faktów społecznych skłania do negatywnej odpowiedzi na to pytanie. Zapotrzebowaniu na autorytety nie odpowiada, mówiąc językiem marketingowym, ich podaż. Jakie są tego uwarunkowania, spróbuję wyjaśnić stawiając tezę o zmienności autorytetu w ontogenezie. 
 

___________________