logo
Sobota, 20 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Agnieszki, Amalii, Teodora, Bereniki, Marcela – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Krzysztof Dyrek SJ
Poznawanie siebie
Pastores
 


Szekspir w Wieczorze Trzech Króli stwierdza, że najbardziej zniewala nas więzienie, o którym nie wiemy, że nas otacza. A Jean Lafrance, nieżyjący już popularny autor duchowy, komentując w książ­ce Ojcze, powiedz mi słowo zdanie z Psalmu 19 „Oczyść mnie z grzechów ukrytych” (por. Ps 19,13), stwierdza, że istnieje w nas grzech, kłamstwo, którego nie widzimy i nie jesteśmy świadomi. Żyjemy w nim, ma ono wpływ na nas, nie potrafimy go kontrolować i przezwyciężyć, bo przekracza to nasze siły i możliwości. Aby to kłamstwo poznać, potrzebne nam jest specjalne światło Boże. W wymiarze zaś ludzkim odkrycie go wymagałoby korzystania z pomocy psychoanalizy czy psychologii głębi.

Moje wieloletnie doświadczenie pracy, zarówno z formatorami jak i z osobami formowanymi, potwierdza, że bez łaski, bez szczególnego Bożego światła nie można nie tylko być przy Jezusie i być Jezusowym, ale także poznać siebie samego i tego wszystkiego, co jest w nas kłamstwem. Bóg swoją łaską nas nawraca, uzdrawia naszego ducha, nasze serce i wnętrze. Najgłębsze doświadczenie Bożej bliskości i nawrócenie zmienia cudownie tylko niewielu ludzi także w wymiarze osobowościowym. Myślę tu o poznaniu, które pozwala zobaczyć, zrozumieć i uporządkować ludzką niedojrzałość, zwłaszcza sferę tego, czego dany człowiek nie jest świadomy. W większości przypadków jest jednak inaczej.
 
Egzorcyzmy,  doświadczenia  charyzmatyczne,  rekolekcje ignacjańskie, modlitwy o uzdrowienie, choć są bardzo głębokim i przemieniającym nas i nasze życie doświadczeniem duchowym, to jednak nie zmieniają naszej psychiki. Nie uwalniają nas od niedojrzałości, uwarunkowań charakterologicznych, podświadomie nas motywujących ukrytych uwarunkowań osobowościowych czy zaburzeń emocjonalnych. Duchowość wówczas przeżywana jest na miarę możliwości naszej osobowości. Dlatego wiele doświadczeń duchowych jest też przez nas interpretowanych nie tyle w kluczu duchowym, prawdziwego rozeznawania, ile raczej przez pryzmat naszych niedojrzałości. One to przyczyniają się do tego, że wartości i ideały ewangeliczne dostosowujemy raczej do siebie, do naszych potrzeb i możliwości, niż siebie do nich, pozwalając im się przemienić. Słabnie tym samym moc naszego świadectwa, łatwiej ulegamy zafałszowaniu i żyjemy pozorami dobra. Takiemu właśnie złudzeniu ulegają czasem osoby, które doświadczyły głębokich spotkań z Jezusem. Prowadzi je to często do kwietyzmu w życiu duchowym, kiedy to człowiek oczekuje dalszych cudów i nadzwyczajnych łask ze strony Pana. Naiwnie wierzy lub pragnie, by Pan Bóg uczynił za niego to, co dzięki pracy nad sobą i korzystaniu z czyjejś pomocy mógłby sam uczynić. W zdecydowanej większości przypadków Pan Bóg zostawia człowiekowi trud i piękno dalszej pracy nad sobą, licząc na jego współpracę z Nim. Ma ona początek w poznaniu siebie i pragnieniu hojniejszego odpowiedzenia na otrzymane dary i współpracy z nimi.
 
Paul Hoover w Theory of Margins pisze, że ciągniemy za sobą duchy osobistej przeszłości przez niepościelone łóżko naszej pamięci. Mamy tendencję, by drzemać i pozostawać w niepościelonym łóżku przeszłości. To, czego my nie pamiętamy, pamięta o nas. Kto zaprzecza mocy przeszłości, żyje w nieświadomości, śpiąc faktycznie w niepościelonym łóżku pamięci. Ten zaś, kto uznaje jej istnienie, staje się pokorny i może doznać autentycznej przemiany. Bez świadomości tego, co nosi się w sobie, trudno być wolnym i dokonywać prawdziwych wyborów.
 
Wyniki badań, przeprowadzanych wśród osób formowanych u początku i w trakcie formacji, potwierdzają, że to niepościelone łóżko przeszłości ciągle im towarzyszy i „idzie” z nimi i za nimi, utrudniając formację, pracę nad sobą, nie pozwalając rosnąć i postępować w wolności. Z badań tych wynika, że wstępując na drogę powołania, 86% mężczyzn i 87% kobiet nie znało siebie samych i nie było świadomych swoich wewnętrznych konfliktów i niedojrzałości osobowych. Po czterech latach formacji sytuacja tych osób nie uległa zbyt wielkiej zmianie. Dalej bowiem 83% mężczyzn i 82% kobiet nie było świadomych swoich wewnętrznych problemów [2]. Znaczy to, że otrzymana formacja zakonna czy seminaryjna była ukierunkowana na coś innego i że problemy niedojrzałości osobowej nie były, prawie w ogóle, brane pod uwagę. Oznacza to również, że w pracy nad sobą osoby powołane zajmowały się innymi problemami, może ważnymi, ale niekoniecznie istotnymi w dynamice osobowości, i że zmiany, które w nich i ich życiu następowały, niekoniecznie były dogłębne i znaczące. Mogły to być zmiany tylko zewnętrzne i takie, które nie przyniosły radykalnych zmian motywacji i wewnętrznych nastawień. Znaczyłoby to także, że lata formacji były poświęcone na coś innego i że osoby za nią odpowiedzialne nie zwra­cały zbytniej uwagi w pracy z osobami formowanymi na poznanie siebie i nie pomagały im w rozwiązaniu ich osobistych problemów, które mogą być przeszkodą w realizacji powołania. A przecież problemy i niedojrzałości niezauważone i niepodjęte w czasie formacji trwają i same nie ulegają zmianie. Również formacja ciągła, rozumiana jako praca nad sobą, jest u osób, które nie mają odpowiedniego poznania i zrozumienia siebie, znacznie utrudniona i de facto nie w pełni możliwa.
 
Kolokwia wzrostu – konkretna pomoc
 
Trudno jest pracować nad czymś, czego nie znamy i nie widzimy. Trudno jest zrozumieć i zmienić coś, czego nie jesteśmy świadomi. Łaska Boża nie uczyni za nas tego, co możemy sami lub przy pomocy innych uczynić. Jezus nie wejdzie tam, gdzie Go nie wprowadzimy lub nie zaprosimy. Nie zaprosimy Go tam, gdzie sami nie jesteśmy obecni. Nie otworzymy się przed Nim w pełni, jeśli nie będziemy zdolni uczynić tego wobec osoby, która nam towarzyszy w drodze do Jezusa.
 
Nie każde poznanie prowadzi do pogłębionej pracy nad sobą, do otwarcia się na Jezusa i zjednoczenie z Nim. Poznanie połączone z trudem i bólem walki o to, by stawać się wolnym, bardziej kosztuje, ale też bardziej nas zmienia i motywuje, by trwać i nie zniechęcać się porażkami. Ono daje radość z bycia wolnym, Jezusowym i ze zmian, które w człowieku się dokonują. Poznanie omodlone, złożone w Eucharystii i sakramencie pokuty daje nie tylko dojrzałość w wymiarze ludzkim, ale czyni podobnym do Jezusa. Łaska i natura, zaufanie Jezusowi i ludzki trud łączą się ze sobą i czynią człowieka bardziej wolnym dla Niego i do Niego podobnym.
 
Kolokwia wzrostu są odpowiedzią na potrzebę głębszego poznania siebie nie tylko w wymiarze ludzkim, ale także duchowym. Dają  przez  to  możliwość  pogłębienia  własnego  nawrócenia i zjednoczenia z Jezusem. Jest to ścielenie łóżka niepościelonej przeszłości i pamięci poprzez poznanie tego, o czym nie wiem, czego nie znam, nie rozumiem i nie jestem świadomy. Jest to też konfrontowanie się z tym, czego pragnę i ku czemu zaprasza mnie Jezus. Poznaję prawdę o sobie, która czyni mnie wolnym, by móc żyć tak, jak pragnie tego ode mnie Jezus. Kolokwia te są nie tylko pomocą w poznawaniu siebie, ale także podstawą pogłębionej, dalszej pracy nad sobą.
 
Po latach pracy formacyjnej, pomagając ludziom rosnąć nie tylko w samym wymiarze ludzkim lub w samym tylko wymiarze duchowym, coraz bardziej przyznaję rację o. Luigiemu Rulli SJ, który podkreślał, że przemiana powinna dotyczyć zarówno procesu, jak i treści. Chodzi nie tylko o to, co i jak ktoś powinien zmienić, ale, co dużo ważniejsze, dlaczego, a więc dla jakich racji ma to czynić. Im motywacje zmiany są głębsze, bardziej osadzone w Ewangelii, tym zmiana jest bardziej dogłębna, prawdziwa i ewangeliczna. Zmiana procesu bez treści skutkuje różnymi szkodami. Najczęściej prowadzi do błędnego rozumienia i interpretowania takich podstawowych wartości, jak miłość, wolność, przebaczenie, pokora, posłuszeństwo, asertywność itd. Z perspektywy formacji kapłańskiej trzeba przyznać, że często prowadzi również do stawania się dojrzałym w wymiarze ludzkim i tylko ludzkim, ale niekoniecznie duchowym i ewangelicznym.
 
 
Zobacz także
Jakub Szymański
Tak jak kiedyś w Niebiosach, wystąpił Archanioł w duchowej walce przeciw sprzeniewierzonemu Lucyferowi – który chciał realizować własne, szkodliwe zamierzenia, odmienne od Bożego Planu – tak i w fizycznym świecie, na Ziemi, będzie miał św. Michał przeciwstawić się Antychrystowi u końca świata i naszych czasów...
 
Marcin Ciechanowski OSPPE

Bóg przymnaża wiary wcale nie na czerwonych dywanach i podczas zakrapianych biesiad czy charytatywnych koncertów – lecz w ciemnościach. Nie myli się św. Jan od Krzyża, kiedy pisze o ciemnych nocach. Im większa przychodzi łaska, tym większe następują trudności. Jedynie kryzys jest w stanie uwolnić człowieka od jego nieustępliwości, zatwardziałości i pychy. Jednak współczesny człowiek reaguje na kryzys histerycznie...

 
Ks. Hubert Kranz SDS
Od mojego pierwszego pobytu na Filipinach w 1995 zmieniło się wiele. Wówczas nie było tu jeszcze Salwatorianów, ale były nasze Siostry Salwatorianki. Swoją działalność na Filipinach rozpoczęły one przed 30 laty. Właśnie w 1995 roku gdy zakończyłem moje studia teologiczne, otrzymałem możliwość wyjazdu na Filipiny, aby konkretnie rozeznać i ugruntować swoje powołanie...
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS