logo
Piątek, 29 marca 2024 r.
imieniny:
Marka, Wiktoryny, Zenona, Bertolda, Eustachego, Józefa – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Marie-Dominique Philippe OP
Pragnę - rozważania o mądrości krzyża
Wydawnictwo W Drodze
 


Ostateczne światło skierowane na tajemnicę odkupieńczego Wcielenia konkretyzuje się w pewien sposób i zostaje nam dane w krzyku "Pragnę" i w ranie serca, słowem i gestem. Krzyk pragnienia wyraża to, że Jezus idzie "aż do końca" miłości (por. J 13,1), a rana serca ukazuje w sposób widzialny, namacalny owo pragnienie miłości, pragnienie miłowania Ojca i miłowania Maryi – a więc miłowania nas..

Wydawca: W drodze
Rok wydania: 2012
ISBN: 978-83-7033-796-4
Stron: 404
Rodzaj okładki: Miękka
 
 


 

"...Aby radość moja w was była"



Jan jest jedynym Ewangelistą, który bezpośrednio relacjonuje krzyk pragnienia Chrystusa i ranę serca, podkreślając, że jest ich ś w i a d k i e m[1]; jest on też tym ewangelistą, który odsłania przed nami radość Chrystusa. Święty Łukasz ukazuje nam oczywiście, jak Jezus rozradował się w Duchu Świętym (Łk 10,21-22)[2], ale św. Jan jako jedyny przekazuje słowa samego Jezusa odnoszące się do Jego radości.

Jaka jest więc ta radość Chrystusa, ta Boża radość, którą chce On wnieść w nasze serce, której pragnie dla nas "w całej pełni"[3] i co do której zapewnia nas, że nikt nam nie zdoła jej odebrać[4]?

Czym jest radość? Na poziomie wrażliwości i uczuć radość – a raczej przyjemność zmysłowa – istnieje wtedy, gdy dobro (zmysłowe), którego pragnęliśmy, jest już posiadanie[5]. W porządku duchowym (ludzkim) jest inaczej, gdyż ten, kto kocha miłością duchową (a nie tylko uczuciową), kocha drugiego człowieka dla niego samego, a nie dla radości, jaką mu on daje. Święty Tomasz podkreśla ten charakter właściwy radości duchowej (już na poziomie ludzkim)[6].

W każdym razie radość, niezależnie od tego, na jakim poziomie się znajduje (zmysłowym, ludzkim duchowym, nadprzyrodzonym), zawsze wymaga istnienia dwóch elementów: r o z w o j u naszego kapitału życiowego oraz ś w i a d o m o ś c i tego rozwoju[7]. Na poziomie ludzkim radość płynąca z przyjaźni jest zarazem najbardziej ludzka i najbardziej świadoma; nieobecność przyjaciela nas smuci, a jego obecność napełnia radością. Ta właśnie radość płynąca z przyjaźni najbardziej nam pomaga rozumieć charakter właściwy radości nadprzyrodzonej, "boskiej", gdyż miłość nadprzyrodzona [caritas] to przyjaźń z Bogiem (z trzema Osobami Boskimi) przez Chrystusa i w Chrystusie. Boża radość oznacza rozwój tej przyjaźni i pewne doświadczenie tej przyjaźni; im większa obecność, tym silniejsza radość.

Radykalnie jednak radość bierze się z faktu, że wiemy, iż jesteśmy kochani, i to kochani przez Kogoś większego od nas, i kochani przez Niego miłością całkowicie bezinteresowną. Oto źródło radości i każdy z nas powinien powiedzieć wraz z Janem Damasceńskim: "Przyjąłem w sobie źródło radości i na zawsze zostałem ubogacony jego zdrojami"[8].

Im bardziej zaś bezinteresowna jest miłość tego, kto nas kocha, tym większa jest radość. A Jezus nas kocha w pełni bezinteresownie - "Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem" (J 15,16); "On sam nas umiłował" (1 J 4,10.19) - w sposób jedyny i niepowtarzalny. Każdego z nas Jezus kocha jedyną miłością, w określony sposób, inaczej niż naszego sąsiada[9]. Radość chrześcijańska polega także na tym, by wiedzieć, iż Jezus czeka na naszą odpowiedź: "Daj Mi pić!" (J 4,7), "Pragnę"[10]. Wiedzieć, że Jezus na nas czeka, wiedzieć, że daje nam w s z y s t k o, i odpowiedzieć na ten dar, wiedząc, że nasza odpowiedź raduje Jego serce - oto chrześcijańska radość[11].

Chrześcijańska radość nie jest więc czymś biernym ani zaborczym, tak jak przyjemność zmysłowa na poziomie uczuć. Za św. Pawłem tradycja Kościoła uznaje, iż radość jest "owocem Ducha Świętego"[12]. Według św. Pawła owoców tych jest dwanaście, a św. Tomasz zestawia je z dwunastoma owocami drzewa życia, w zakończeniu Apokalipsy[13]. Owocami tymi są a k t y człowieka, a ściślej mówiąc, człowieka-chrześcijanina, które wypływają z człowieka w zależności od mocy Ducha Świętego, nadrzędnej wobec jego ludzkich zdolności "Jeśli zaś [działanie człowieka] pochodzi od wyższej mocy w człowieku, a mianowicie od Ducha Świętego, wówczas mówimy o owocach Ducha Świętego, jakby pewnego rodzaju Bożych nasionach, o których powiada Pismo Święte (1 J 3,9): "Ktokolwiek narodził się z Boga, grzechu nie czyni, bo nasienie jego w nim trwa""[14].

Pierwszym z owoców, które składa w nas Duch Święty, jest oczywiście miłość, "rozlana (...) w sercach naszych przez Ducha Świętego, który został nam dany" (Rz 5,5). "Dlatego pośród owoców Ducha Świętego na pierwszym miejscu stoi miłość, w której Duch Święty szczególniej się udziela, jakby w swym własnym podobieństwie, gdyż sam jest Miłością"[15].

Miłość jest w nas "pewnym uczestnictwem Ducha Świętego"[16]. "Koniecznym zaś następstwem nadprzyrodzonej miłości jest radość. Ktokolwiek bowiem kocha, raduje się połączeniem z osobą ukochaną. Otóż przez tę miłość Bóg jest w nas zawsze obecny podług słów Pisma Świętego (1 J 4,16): "Kto mieszka w miłości, w Bogu mieszka, a Bóg w nim". Dlatego następstwem miłości jest radość [sequela caritatis est gaudium]"[17]. "Doskonałością zaś radości jest pokój"[18].

__________________

[1] J 19,35. Nie zapominajmy, że świadek nie jest widzem. O tajemnicy świadczy tylko ten, kto ż y j e tą tajemnicą (i dlatego nie możemy być świadkiem, kiedy patrzymy na siebie, kiedy jesteśmy zwróceni ku samym sobie).
[2] Święty Mateusz przytacza te same słowa Jezusa, nie wspomina jednak ani o Jego "rozradowaniu", ani o "chwili".
[3] "To wam powiedziałem, aby radość moja w was była i aby radość wasza była pełna" (J 15,11). Kryje się tutaj coś, co Chrystus nosi głęboko w sercu, gdyż powraca do tego w modlitwie arcykapłańskiej do Ojca: "Ale teraz idę do Ciebie i tak mówię, będąc jeszcze na świecie, aby moją radość mieli w sobie w całej pełni" (17,13).
[4] "Znowu jednak was zobaczę, i rozraduje się serce wasze, a radości waszej nikt wam nie zdoła odebrać" (J 16,22).
[5] Por. św. Tomasz, Komentarz do Ewangelii Jana, nr 2146, s. 1002-1003. Sur saint Mathieu, XXV, nr 2053.
[6] Zob. S.th., IIa-IIac, q.8, a.l: "Jak wiemy z traktatu o uczuciach, z miłości wynika zarówno radość, jak i smutek, ale każde w odmienny sposób. Radość wynika z miłowania już to z powodu obecności dobra miłowanego, już to z powodu tego, że ten, kogo kochamy, trwale ma dobro mu właściwe. Ten drugi powód jest właściwością przede wszystkim miłości życzliwej [po łacinie: amor benevolentiae, miłość, która pragnie dobra drugiej osoby], dzięki której człowiek cieszy się z dobrobytu przyjaciela, nawet nieobecnego" (t. 16, s. 117, tłum. ks. A. Głażewski).
[7] Zob. Zob. Misterium Maryi, s. 98-99 i 117-118.
[8] Św. Jan Damasceński, Deuxieme homilie sur la dormition, 17, Sources chretiennes, nr 80, s. 169. Kiedy trwamy w pewnym smutku, lęku, musimy zrozumieć, że nie należy pozostawać w lęku, nie należy trwać w smutku. Szatan lubi nas widzieć w lęku i smutku, gdyż wtedy znacznie łatwiej nami manipuluje. Musimy z a w s z e trwać w radości, nawet jeśli na poziomie naszej uczuciowości zmysłowej nie czujemy radości - z powodu zmęczenia, z powodu walk, z powodu pewnych wydarzeń, które nie są zgodne z naszymi pragnieniami. Kiedy to wszystko nas rani, smutek jest możliwy. To wszystko trzeba jednak przezwyciężać, nigdy nie należy trwać w tych smutkach. Musimy wychodzić poza samych siebie, aby "wejść do radości swego Pana" (por. Mt 25,21-23), do radości będącej owocem Ducha Świętego. Nie jest to jakaś sztuczna, wymuszona radość - jest to owoc Ducha Świętego. Musimy jednak współdziałać, musimy mieć w sobie wolę radości. Jest to również bardzo cenne dla ludzi, z którymi prowadzimy wspólne życie. Istotnie, łatwiej prowadzić wspólne życie z radosnymi braćmi niż z braćmi ponurymi, którzy zbyt dobrze nie wiedzą, co robią, którzy snują się z kąta w kąt. Kiedy wiemy, co robimy, mamy radość. Wiemy, że dążymy do świętości, i to wystarczy; inne sprawy są czymś bardzo względnym, drugorzędnym. Ważne jest wiedzieć, że jesteśmy kochani przez Boga, że Jezus nas kocha, i robić wszystko, co w naszej mocy, by Go kochać - ale prawdziwie w s z y s t k o, co w naszej mocy. To znaczy, wychodząc poza samych siebie, zapominając o samych sobie, aby patrzeć na Jezusa i wejść w tę jakże prostą kontemplację spojrzenia Jezusa na nas. Jeśli odpowiadamy na Jego spojrzenie, kochając Go z całego serca, z całej duszy, całym jestestwem, wówczas mamy radość, która ogarnia nasze serce w jego najgłębszym i najbardziej osobistym wymiarze i która stopniowo usuwa wszelki smutek i wszelki lęk (wypływający ze zmysłów i z wyobraźni).
[9] Dlatego błogosławiona Elżbieta od Trójcy Świętej pisze: "Pytam się, jak dusza, która zgłębiła miłość, która "dla niej" jest w Sercu Bożym, może nie być zawsze radosna, w każdym cierpieniu i w każdym bólu?" (Wielkość naszego powołania 12, w: Pisma wszystkie, t. 3, Wydawnictwo Karmelitów Bosych, Kraków 2006, przeł. J. Efrem Bielecki OCD, s. 387).
[10] Kiedy wierzymy w miłość Chrystusa (por. 1 J 4,16), kiedy wierzymy, że jest On Zmartychwstaniem, jesteśmy dla Niego przyczyną radości: "...raduję się, że Mnie tam nie było, ze względu na was, a b y ś c i e u w i e r z y l i " (J 11,15).
[11] Potrzebujemy tej radości, tej świadomości, że Jezus nas kocha, że kocha nas w sposób jedyny i niepowtarzalny i z mocą, która przewyższa wszystko, co możemy pojąć. "Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich" (J 15,13). Ma nam o tym przypominać każda Eucharystia, z owym realizmem pokarmu dawanego każdemu w sposób jedyny i niepowtarzalny. Radość bycia kochanym, która sprawia, że rozkwita nasze serce, pozwala mu wsłuchiwać się coraz bardziej w słowo Boga, Jezusa. Kiedy pozwalamy, by ogarniał nas smutek, znacznie mniej słuchamy, gdyż jesteśmy zamknięci w sobie. I przeciwnie, kiedy Boża radość sprawia, że nasze serce rozkwita, mamy tylko jedno pragnienie: słuchać słowa Jezusa i przyjmować Jego światło. Boża radość z bycia kochanym przez Boga składa w nas również wielkie pragnienie, by głęboko się oprzeć na miłosierdziu Ojca, a nawet by oprzeć się już tylko na nim i nim żyć jako umiłowane dzieci, które wiedzą, że nie są same - "Ja nie jestem sam (...), A Ten, który Mnie posłał, jest ze Mną: nie pozostawił Mnie samego" (J 8,16.29) - i że je niesie Dobry Pasterz.
[12] Por Ga 5,22-23: "Owocem zaś ducha jest: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie".
[13] Ap 22,2. S.th., Ia-IIac, q.70, a.3.
[14] S.th., a.l, tłum. o. F. W. Bednarski, t. 11, s. 251.
[15] S.th., a.3, s. 255.
[16] I Ia-IIac, q.23, a.3, ad 3 [t. 16, s. 16, tłum. ks. A. Głażewski]; q.24, a.2 i a.7, itd.
[17] Ia-Hac, dz. cyt., s. 255. Por. IIa-IIac, q.28, a.l.
[18] Tamże. Doskonałością radości jest pokój, i to na dwa sposoby:
1. Nic z zewnątrz nie zatrważa tego, kto kocha, gdyż tego, którego serce jest całkowicie złożone w jedynym umiłowanym, nic nie może zaniepokoić, gdyż wszystkich innych uważa on za nic. Tak brzmiała modlitwa małej Teresy w dniu jej profesji: "Niech sprawy tej ziemi nie zdołają nigdy zamącić mej duszy, niech nic nie zakłóci mego pokoju. Jezu, proszę Cię tylko o pokój i o miłość, miłość nieskończoną, której jedyną granicę stanowisz Ty sam... miłość, która nie będzie już moja, ale Twoja, mój Jezu" (Bilet, który siostra Teresa od Dzieciątka Jezus nosiła na sercu w dniu profesji, 8 września 1890, w: Dzieje duszy. Wydawnictwo Karmelitów Bosych, Kraków 1988, tłum. karmelitanka bosa, s. 263).
2. Ten, kto kocha, nie może mieć w sobie doskonałej radości, jeśli to, co jest przyczyną jego radości, mu nie wystarcza. Trzeba więc "ukojenia naszych pragnień w jednym dobru" (S.th., s. 255) - "Dusza moja spoczywa tylko w Bogu" (Ps 62,2), "Bóg sam wystarczy".


1 2 3  następna
Zobacz także
Krzysztof Wołodźko SJ

Powiadają, że śmierć równa w sobie wszystkich i wszystko. Czy jednak do końca? Inaczej umiera nierozumne zwierzę; inaczej marnieje trawa wypalana przy drogach przez ekologicznie nie uświadomionych chłopów; inaczej człowiek. Istota ludzka oczekuje czegoś; ustanie agonii ma być dla niej przejściem w zaświaty. W gruncie rzeczy śmierć (jeśli tylko sądzimy, że jest bramą) zmusza nas do uznania, że sama w sobie niczego nie załatwia; wiedzie dalej. W co?

 
Magdalena Duchnowska
Wpatrywanie się w Najświętszy Sakrament to sposób na uzdrowienie i metamorfozę. Św. Teresa z Lisieux (tzw. Mała Teresa), której często zdarzało się „przysnąć” na adoracji, zbulwersowanym jej zachowaniem siostrom tłumaczyła, że Bóg jest jak anestezjolog, który usypia, żeby uzdrowić...
 
Tadeusz Basiura
Zwycięstwo odniesione w obronie Jasnej Góry sprawiło, że król Rzeczpospolitej Jan Kazimierz, idąc za radą Ojca Świętego, postanowił uznać Matkę Bożą za Królową Korony Polskiej. 1 kwietnia 1656 roku, w czasie Mszy Świętej odprawianej we lwowskiej katedrze Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny podczas Podniesienia, król opuścił swój tron, zdjął koronę i klęcząc przed obrazem Matki Bożej Łaskawej, złożył ślubowanie...
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS