logo
Wtorek, 16 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Bernadety, Julii, Benedykta, Biruty, Erwina – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
ks. Andrzej Draguła
Prawdopodobieństwo Boga. Rzecz o niepewności i samotności ateizmu
Więź
 


„Boga prawdopodobnie nie ma. Dlatego przestań się martwić i ciesz się życiem” (There’s probably no God. Now stop worrying and enjoy your life) – takie napisy pojawiły się jakiś czas temu najpierw na londyńskich autobusach i w metrze. Wkrótce ateistyczna akcja reklamowa ruszyła także w Hiszpanii, we Włoszech, Niemczech, Australii i Kanadzie.
 
Reakcje, jakie wywołała w kręgach chrześcijańskich, były skrajnie różne: od oburzenia poprzez obojętność aż po akceptację i zadowolenie. Pastor George Hargreaves z Walijskiej Partii Chrześcijańskiej stwierdził, iż ateiści „strzelili sobie samobója”, gdyż słówko „prawdopodobnie” zdradza, iż nie są oni zupełnie przekonani, że Bóg nie istnieje. Także kaznodzieja Domu Papieskiego, o. Raniero Cantalamessa, w wygłoszonym w obecności papieża Benedykta XVI wielkopiątkowym kazaniu stwierdził: „powinniśmy podziękować inicjatorom tej kampanii”, gdyż oddała ona „większą przysługę sprawie Boga aniżeli tyle naszych apologetycznych argumentów. Ukazała ubóstwo racji ateizmu i przyczyniła się do wstrząśnięcia wieloma uśpionymi sumieniami”.
 
Od pochwały wolności słowa do krucjaty
 
Brytyjska kampania nie pojawiła się oczywiście znikąd. Była odpowiedzią na inicjatywę jednego ze stowarzyszeń chrześcijańskich, które w różnych miejscach rozmieszczało ogłoszenia typu reklamowego skierowane do niewierzących. Zawierały one odnośnik do strony internetowej, gdzie ateiści mogli się dowiedzieć co ich czeka, a czeka ich oczywiście – jak można tam było przeczytać – piekło. Inicjatorką kontrkampanii była 28-letnia dziennikarka i scenarzystka Ariane Sherin, która szybko zyskała poparcie w osobie prof. Richarda Dawkinsa, autora słynnej książki Bóg urojony. Jak się okazało, nie zabrakło też chętnych do sfinansowania tej inicjatywy, którą ostatecznie zorganizowało Brytyjskie Stowarzyszenie Humanistyczne (BHA). Reklamy w innych krajach sfinansowały analogiczne stowarzyszenia ateistów i racjonalistów.
 
Zróżnicowane reakcje na ateistyczną reklamę pokazały, że społeczeństwo nie bardzo wie, jak zareagować na sam fakt promocji niewiary. W Londynie czy Genui pojedynczy kierowcy autobusów odmawiali wyruszenia w trasę pojazdem oklejonym ateistyczną reklamą. W Szkocji oburzony kapłan napisał list do miejscowego pisma „The Herald’s”. W Londynie przed budynkiem agencji zajmującej się tą reklamą pojawiła się 200-osobowa grupa protestujących. Trudno to jednak nazwać masowym oburzeniem.
 
Nieco bardziej radykalnie zareagowała archidiecezja w Barcelonie, która wydała nawet oficjalny komunikat odnoszący się do treści sloganu reklamowego. Bardziej dialogowo nastawieni byli katalońscy protestanci, którzy wykupili reklamę autobusową o treści: „Bóg – tak, istnieje. Korzystaj z życia w Chrystusie”. Jak mówił pastor Francisco Rubiales, chcieli oni w ten sposób „powiedzieć światu, że Chrystus istnieje i że jest drogą do lepszego życia. Szanujemy wszystkie osoby i instytucje, które publicznie głoszą swoje opinie, idee i wierzenia. Jeśli wszyscy mogą wyrażać w sposób wolny swoje opinie i fundamentalne prawa, to my również”.
 
Także Bertrand Oullet z komisji ds. mediów przy konferencji episkopatu Kanady skwitował rozpoczęcie akcji reklamowej w Montrealu stwierdzeniem, że fakt istnienia takiej inicjatywy jest dowodem na to, iż „mamy szansę żyć w społeczeństwie wolności słowa”. Trzeba też przyznać, że nie wszyscy są nastawieni równie tolerancyjnie. Niektóre miasta kanadyjskie (Vancouver, Ottawa, Halifax, London) i niemieckie (Berlin, Monachium, Kolonia, Fulda, Hamburg, Lipsk, Brema, Poczdam, Drezno, Ratyzbona, Stuttgart) nie zgodziły się na reklamę, powołując się na istniejący w statutach spółek zakaz umieszczania na autobusach haseł godzących w religię. Z kampanii wycofała się także jedna z zajmujących się reklamą firm włoskich, która stwierdziła, iż proponowany slogan „Zła wiadomość jest taka, że Boga nie ma. Dobra wiadomość, że go nie potrzebujesz” stoi w sprzeczności z kodeksem etyki reklamy. U źródeł takich decyzji jest – jak się wydaje – obawa przed negatywnymi reakcjami społecznymi.
 
Do takich właśnie, bardziej radykalnych reakcji ze strony środowisk katolickich wezwał Ronnie Convery, redaktor czasopisma „Flourish”, wydawanego przez archidiecezję Glasgow. Wskazując na umiarkowane reakcje chrześcijan na promocję ateizmu, napisał: „Wygląda na to, że dziś największym przeciwnikiem katolicyzmu w Europie nie jest ani wojowniczy protestantyzm, ani fanatyczny islam czy nawet modny i wszechobecny ateizm. Największym zagrożeniem jest obojętność i bierność, które spowijają nasz świat miękkim kocem zrobionym z ciepłej wełny”. Czy jednak rzeczywiście jest o co kruszyć kopie? Czy publiczne głoszenie, że „Boga prawdopodobnie nie ma” jest aż tak groźne?
 
„Prawie” robi różnicę
 
Użycie przez inicjatorów reklamy owego „prawdopodobnie” zdradza, że sami pomysłodawcy zdają sobie sprawę, iż strzelają ślepakami. Z tej właśnie świadomości zrodziły się propozycje niejakiej radykalizacji reklamowego sloganu. Proponowana wersja włoska miała wprost stwierdzać, iż „Boga nie ma”. Niemiecka inicjatywa Buskampagne.de promuje slogan: „Boga (z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością) nie ma. Spełnione życie nie potrzebuje wiary”. Niektórzy ateiści są więc zawiedzeni, że przesłanie zastosowane w reklamie brytyjskiej stanowczo nie odrzuca istnienia Boga, a jedynie je podważa. Hanne Stinson, dyrektor naczelna Brytyjskiej Organizacji Humanistycznej (British Humanist Association) powiedziała, że slogany są niezwykle pozytywne i ich intencją jest wsparcie agnostyków i ateistów w przekonaniu, że nie ma nic złego w tym, że nie wierzy się w Boga. Czyżby deklarowana niewiara była źródłem niskiego poczucia wartości?
 
1 2 3  następna
Zobacz także
Marcin Jakimowicz
Kawałek szmatki, świeca, kilka kropel wody. Czy to możliwe, by wszechpotężny Pan Zastępów posługiwał się takimi detalami? Czy w erze wszystkomających telefonów te "święte gadżety" mają jakiekolwiek znaczenie? Choć często wykonane są z solidnego metalu czy tkaniny, sakramentalia to jednak bardzo delikatna materia. Łatwo je zbagatelizować, łatwo też nadać im magiczną otoczkę.
 
o. Albert Wach OCD

Upomnienie braterskie jest jednym z najtrudniejszych zadań ucznia Chrystusa. Być może nawet — jeśli wierzyć świętym — jest zadaniem najtrudniejszym. Św. Teresa od Dzieciątka Jezus powiedziała wprost: „Co mnie najwięcej kosztuje, to zwracanie uwagi na błędy [...]. Wolałabym sama być tysiąc razy upomniana, niż upominać innych” (Rps C, 23r).

 
Hanna Dębska
Grzech różni się od przestępstwa. Grzech to naruszenie przykazań Bożych, prawa moralnego. Natomiast przestępstwo jest naruszeniem prawa stanowionego. Każde przestępstwo jest grzechem, ale nie każdy grzech, nawet bardzo poważny, jest przestępstwem. 

Dlaczego uwolnienie z kar kościelnych za niektóre przestępstwa zastrzeżone jest dla Stolicy Apostolskiej? – wyjaśnia ks. dr hab. Piotr Majer w rozmowie z Hanną Dębską
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS