logo
Czwartek, 28 marca 2024 r.
imieniny:
Anieli, Kasrota, Soni, Guntrama, Aleksandra, Jana – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Zbigniew Mirek
Przebaczenie - czyli droga do domu ojca
 


 
 Poproszony o podzielenie się osobistym doświadczeniem przebaczenia, pomyślałem niemal automatycznie o przebaczeniu ze strony Boga. Ku mojemu jednak zaskoczeniu, rozpoznanie istoty tego doświadczenia okazało sie trudniejsze niż się spodziewałem. Aby je nieco ułatwić, zacząłem sobie zadawać pytania pomocnicze w rodzaju: co to w ogóle jest przebaczenie? Czy jest to jakieś jednorazowe zdarzenie, czy może ciąg zdarzeń lub proces o swoistej wewnętrznej logice? Jeśli jest to proces - ku czemu zmierza? Jakie są warunki przebaczenia? Czy i jaki jest związek przebaczenia z innymi doświadczeniami? Czym są i jakie są te ewentualne inne doświadczenia? Odpowiedzią na co jest przebaczenie? Pytałem także o „odwrotność” przebaczenia, o nieprzebaczenie.
 
Wracając do zapisanych w pamięci doświadczeń, stopniowo odkrywałem, że przebaczenie ze strony Boga to proces mający swą dynamikę i wewnętrzną logikę; że jast on jak powrót z dobrowolnej banicji do Domu Ojca. Na drodze tego powrotu zaznaczały się wyraźnie pojedyncze zdarzenia, z których każde możnaby nazwać jednostkowym doświadczeniem przebaczenia. Wszystkie one prowadziły stopniowo do wewnętrznego uzdrowienia, przywracania pierwotnej niewinności i odzyskiwania poczucia godności; czyniły coraz bardziej wolnym, przywracały pokój i radość, przynosiły coraz głębsze zrozumienie życia. W moim przypadku, wiązały się one w sposób szczególny, z trzema kolejnymi, przeżywanymi w zupełnym milczeniu, tygodniami ćwiczeń ignacjańskich. Najbardziej znaczące punkty tej drogi, czy tego procesu, wyznaczły doświadczenia przebaczenia związane z sakramentem pojednania. Sam zaś proces dokonywał się w żywym dialogu miłości prowadzonym w najgłębszej prawdzie. Dialogu, który został nawiązany nie przeze mnie, lecz przez Boga i przez Niego był i jest prowadzony.
 
Jest to dialog, w którym Bóg zaskakuje nieustannie bezmiarem swej miłości, niepojętą mądrością, niewyobrażalnym bogactwem form komunikowania; dialog, w którym Bóg objaśnia stopniowo całą historię mojego życia, każde zdarzenie nazywa jego własnym imieniem, pozwala mi odkryć moją prawdziwą twarz, zrozumieć kim jestem i gdzie jest ukryta moja godność. Ukazuje nam także w subtelny sposób, jak był przy mnie zawsze obecny, szczególnie na tych najbardziej niebezpiecznych i dramatycznych zakrętach życia, na których przedziwnie uniknąłem śmierci, kalectwa lub innych nieszczęść, a które dotychczas uznawałem za przypadek czy szczęśliwy zbieg okoliczności. Pozwala także dostrzec, że to nie moja życiowa przebojowość czy zaradność ale na szczęście i nie moja głupota czy nieodpowiedzialność, przesądzają o moim życiu. Jak Natanael, odkrywam, że On wie o mnie wszystko; nie tylko zna mnie lepiej niż ja sam siebie, ale też broni mnie skuteczniej niż ja sam byłbym się w stanie obronić, kocha mnie tysiące razy bardziej niż w najśmielszych marzeniach potrafiłbym tego pragnąć, kocha miłością niegasnącą, miłością nieskończenie mądrą, miłością przebaczającą; miłością wyśpiewaną przez św. Pawła w liście do Koryntian i zapisaną u Izajasza (Iz 54,4-10). On, który jest Panem i Stwórcą pragnie rozmowy ze mną, pragnie mojej miłości, pragnie spotkania, jakbym był kimś bardzo ważnym. On także przez posługę swojego Syna umywa mi nogi.
 
Tyle razy zastanawiałem się kim jest Bóg, czy w ogóle istnieje, a oto doświadczam niepojętej łaski, bo mogę rozmawiać z nim sam na sam. On pozwala słyszeć i rozumieć siebie a każde Jego słowo niesie przebaczenie, zdrowie, radość i pokój. Z czasem odkrywam, że ten dialog żywej miłości, w której jest wszystko czego potrzebuję; dialog, w którym nigdy nie wiemy co, gdzie i w jaki sposób zostanie powiedziane; nie wiemy czy Bóg przemówi do mnie w zachodzącym Słońcu, porannej rosie, w słowie czy spojrzeniu bliźniego, locie ptaka, w rozdeptanym na ścieżce chrabąszczu czy pękającym pączku kwiatu, czy też dziwnym na pozór natchnieniu lub usłyszanym w głębi serca głosie, w przelotnej myśli lub leżącym przy drodze pijaku. Stopniowo zaczynam coraz lepiej rozumieć tę mowę i doświadczać mocy przychodzącego słowa. Mimo całej mej nedoskonałości, uczę się także odpowiadać na wezwania, również wtedy, gdy nie wszystko lub niewiele rozumiem – uczę się zaufania i zawierzenia.
 

 
 
1 2 3  następna
Zobacz także
Jacek Swięcki

Podobne doświadczenie spotkało także Apostołów na górze Przemienienia, gdy twarz Jezusa zajaśniała jak słońce, odzienie zaś stało się białe jak światło (Mt 17,2). Potem osłonił ich gęsty, choć tym razem świetlisty obłok, a z niego usłyszeli głos samego Boga. Jak to opisuje Ewangelista: Uczniowie, słysząc to, upadli na twarz i bardzo się zlękli. (Mt 17,6) Co ciekawe, przemienionemu Jezusowi towarzyszą Mojżesz i Eliasz, tak jakby chcieli zadziwionym uczniom przekazać coś najistotniejszego ze swoich własnych spotkań z Bogiem, które miały miejsce właśnie na górze Horeb.

 
Stanisław Biel SJ
Niektórzy sądzą, że wyznanie grzechów przed kapłanem to zasadniczy element pojednania z Bogiem. Najczęściej traktowane jest przy tym jako przykry i bolesny obowiązek. Z chwilą opuszczenia kratek konfesjonału "mamy święty spokój do najbliższych świąt". Tymczasem sakrament pojednania nie kończy się z chwilą opuszczenia konfesjonału. Można nawet zaryzykować twierdzenie, że dopiero wtedy się zaczyna. 
 
Krzysztof
Kochani! Już po przeczytaniu Waszego styczniowego wydania chodziło mi po głowie, abym i ja napisał do Was i podzielił się swoją radością, radością mojego nawrócenia, lecz był to okres wielkiego napięcia w mojej duszy, w moim sercu, o czym wspomnę jeszcze nieco dalej. Teraz nabrałem jednak przekonania, iż powinienem podzielić się z Wami czymś, co uważam za świadectwo Miłosierdzia Bożego.
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS