logo
Czwartek, 18 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Apoloniusza, Bogusławy, Gościsławy – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Zbigniew Mirek
Przebaczenie - czyli droga do domu ojca
 


Nie będziesz się spowiadał – czyli rozmowa z Marią Magdaleną
 
Kolejny przełom roku, i kolejny, trzeci tydzień rekolekcji dobiegał końca. Dzień poprzedzający spowiedź oddałem Marii Magdalenie prosząc by to właśnie Ona, wierna i pełna miłości towarzyszka Jezusa, pomogła mi trwać pod Jego krzyżem; by towarzyszyła mi w drodze krzyżowej, którą zamierzałem odprawić. Wieczorem przygotowując się do spowiedzi przywołałem cały miniony rok oraz ten ostatni rekolekcyjny tydzień, starając się skrupulatnie uchwycić wszystkie popełnione grzechy. Gdy skończyłem, ze świadomością, że niczego ważnego nie opuściłem, położyłem sie spać. Nie mogłem jednak od razu zasnąć – leżałem więc i przebiegałem w myślach z wdzięcznością miniony dzień. W pewnym momencie odczułem szczególną bliskość i obecność Marii Magdaleny a w głębi serca usłyszałem jakby Jej głos: jutro nie będziesz się spowiadał. Byłem tym zdziwiony i zapytałem ni to ów głos, ni to samego siebie, jak mogę się nie spowiadać, skoro jutro jest dzień spowiedzi. Płynące przez serce i umysł myśli prowadziły ten dialog dalej: nie będziesz sie spowiadał tak jak to czyniłeś do tej pory, zamiast tego oddasz serce Jezusowi, to będzie twoja spowiedź.
 
Dotychczas spowiadając się sprzatałeś serce ze śmieci grzechów. Grzechy oddawałeś Jezusowi, sobie zostawiałeś oczyszczone serce, zatrzymywałeś je dla siebie i działo się z tobą tak jak z owym człowiekiem opisanym w Ewangelii Mateusza (Mt 12,43-45): „Gdy duch nieczysty opuści człowieka, błąka się po miejscach bezwodnych, szukając spoczynku ale go nie znajduje. Wtedy mówi: 'Wrócę do swego domu skąd wyszedłem', a przyszedłszy zastaje go nie zajętym, wymiecionym i przyozdobionym. Wtedy idzie i bierze z sobą siedmiu innych duchów, złośliwszych niż on sam; wchodzą i mieszkają tam. I staje się późniejszy stan owego człowieka gorszy, niż był poprzedni”. Uświadomiłem sobie w tym momencie bardzo istotny aspekt sakramentu pojednania i aktu przebaczenia. Zobaczyłem ogromne niebezpieczeństwo spowiedzi jako oczyszczania serca dla uzyskania poczucia, że oto znów jest czyste, posprzątane, „wymiecione i przyozdobione”; niebezpieczeństwo spowiedzi dla uzyskania komfortu psychicznego, dla „spokoju sumienia”. Za taką spowiedzią – i tak było ze mną dotychczas – stoi swoisty perfekcjonizm zrodzony z pychy. Jeżeli takiego wysprzątanego serca nie oddam Jezusowi aby w nim faktycznie zamieszkał, jeśli prawdziwie i szczerze nie zaproszę Go do swego „wyczyszczonego” serca, jeśli serce nie było sprzątane dla Niego i Jemu oddane na mieszkanie; wtedy to serce wysprzątane ale niezamieszkałe i nie bronione przez Jezusa, kończy tak jak w cytowanym tekście Mateuszowej Ewangelii. Zrozumiałem kolejną tajemnicę Bożego przebaczenia. W istocie nie chodzi o to, by serce było perfekcyjnie oczyszczone (my tego nigdy nie dokonamy) ale by było w całej prawdzie ofiarowane Jezusowi i przez Niego zamieszkałe. Możemy Mu oddać serce z grzechami, ale oddać prawdziwie. Wtedy On sam je oczyszcza, wypełnia miłością i broni, bo jest w tym sercu kochany – jak w sercu Marii Magdaleny. Przebaczenie to dar serca; to zgoda na miłość która jest przebaczeniem.
 
Wszystkie te i inne rekolekcyjne doświadczenia pouczyły mnie, że prawdziwe przebaczenie, przeżyte i przyjęte do końca, pozostaje zawsze w ścisłym związku z nawróceniem.
Każde prawdziwe przebaczenie odbywa się w duchu wolności i w świetle prawdy, która jest jednym z imion miłości. Nie ma przebaczenia bez wolności i poza miłością a miłości i wolności poza prawdą. W końcu odkrywamy, że prawdziwie przebaczamy, gdy tak miłujemy, że potrafimy przyjąć z wdzięcznością i ofiarować Bogu z ufnością niezasłużone cierpienie; ofiarować za tych, którzy nas bez powodu prześladują, poniżają lub w inny sposób ranią. Wtedy stajemy się, jak nasz Mistrz, jednym wielkim i nieustannym przebaczeniem, nie zatrzymujemy w sobie gniewu ani żalu, wszystko ofiarujemy Bogu, nie ma w nas nieprzebaczenia. Ale to jest możliwe tylko wtedy, gdy całe nasze serce należy do Chrystusa i jest wypełnione Jego miłością. Kto kocha - ten trwa w nieustannym przebaczeniu. Bóg, który jest miłością nie musi przebaczać; On po prostu jest przebaczeniem. Dlatego każde autentyczne spotkanie z Bogiem, łączy się nierozerwalnie z przeżyciem przebaczenia. Skoro tak, to o co prosi Jezus Ojca gdy mówi: „Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą co czynią”. Prosi: „Ojcze proszę dla nich o łaskę by ich serca otwarły się na twą przebaczającą Miłość, która nigdy nie ustaje”. Jeżeli w sercu czujemy, że Bóg „nie przebacza”, to jest to jedynie ukazanie prawdy o naszym sercu. Takie odczuwanie mówi nam, że to nasze serce, które pozornie przyszło po przebaczenie, wcale go nie pragnie lub nie potrafi pragnąć, że się nie otwiera, że lęka się otworzyć.
 
Czy ktoś, kto doświadczył piękna muzyki gregoriańskiej lub widoków cudownego, krajobrazu może to doświadczenie przekazać w słowach komuś innemu, kto tego nie przeżył? To niemożliwe! Podobnie niemożliwe jest opisanie doświadczenia przebaczenia. Ono jest jak pełne czułości a zarazem pełne godności spotkanie dwojga zakochanych; spotkanie, w którym człowiek otwiera swoje spragnione miłości serce a otrzymując ją, przeżywa autentyczną radość.
 
Zbigniew Mirek
   
 
poprzednia  1 2 3
Zobacz także
Maciej Zinkiewicz OFMCap.
Wbrew pozorom, właśnie brak pozwolenia sobie na emocje powoduje, że „wybuchamy”. Odczekujemy dwie, trzy godziny, a potem robimy focha z przytupem i tydzień ze sobą nie rozmawiamy. Albo na kogoś krzyczymy czy też obmawiamy go miesiącami. Dlaczego? – wyjaśnia psycholog, Mateusz Roman Hinc OFMCap w rozmowie Maciej Zinkiewicz OFMCap.
 
Jacek Stojanowski
Stuk, stuk, stuk... Trzy stuknięcia rozchodzące się po sporawym pomieszczeniu. Kilka osób ustawionych w równiutkiej kolejce, a pośród nich moja skromna osoba. Wyrazy twarzy kolejkowiczów zdają się znamionować, że czekają oni na ścięcie. Wreszcie nadchodzi pora na mnie. Jakoś się to przeżyje. Pięć minut i po strachu. Może nie będzie mnie o nic wypytywał...
 
Wojtek
Zaczyna się banalnie... Horoskopy, wizyta u wróżki, wywoływanie duchów... tak dla żartu, bo kto tam by w to wierzył i przecież to nic złego... Tak otwieramy furtkę, którą wchodzi osobowe Zło... Zaproszeniem może być też rozpacz, próba samobójstwa, bunt przeciw Bogu, unikanie sakramentów... Pustkę w nas może wypełnić Bóg lub szatan. Co ty wybierzesz?...
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS