logo
Czwartek, 25 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Jarosława, Marka, Wiki – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Gennaro Preziuso
Przenosiny, których nie było
Głos Ojca Pio
 


Jego wypowiedź, a zwłaszcza słowa "użyję mojej władzy" utwierdziły obecnych w przekonaniu, że ów zakonnik może być nowym przełożonym klasztoru, choć miał na sobie habit nieco odmienny od tego, jaki noszą kapucyni. Podnieśli więc natychmiast alarm: "Biegnijcie, zabierają Ojca Pio!".

Po kilku minutach wzburzony tłum nacierał na klasztor. Kapucyni na próżno próbowali powstrzymać najbardziej agresywnych. Dopiero około godziny 22.00 zdołano wszystkich wyprowadzić i zabarykadować drzwi wejściowe.

Z placu dobiegały krzyki i groźby: "Wynoś się!... Na pohybel!... Rozerwiemy cię na strzępy!... Jeśli zmusisz Ojca Pio do opuszczenia klasztoru, urządzimy rzeź!...".

Pechowy franciszkanin

Pechowy zakonnik w rzeczywistości nie był nowym przełożonym. Był to ojciec Eugenio M. Tignola, z kolegium serafickiego św. Piotra w Neapolu, który, nieświadomy sytuacji, przybył do klasztoru w San Giovanni Rotondo jedynie w celu poznania Ojca Pio i wyspowiadania się u niego. Tak o tym zdarzeniu pisał 6 maja 1931 roku: "W nocy z 6 na 7 kwietnia, podczas gdy spałem w klasztorze braci kapucynów w San Giovanni Rotondo, przyszedł tłum ludzi, który domagał się, bym natychmiast wyjechał. Gwardian i Ojciec Pio przez półtorej godziny czynili wszystko, by uspokoić tłum, aż w końcu przybył burmistrz i karabinierzy, którzy zaprowadzili porządek i kazali rozejść się ludziom".

W rzeczywistości uzbrojeni po zęby uczestnicy zajścia domagali się za wszelką cenę, by gwardian przekazał im owego zakonnika, aby mogli odprowadzić go do Foggii. Ponieważ ich żądanie nie zostało spełnione, około północy wzięli słup pozostawiony na placu przez robotników zakładających linie elektryczne i, sforsowawszy nim drzwi, wdarli się na wewnętrzny dziedziniec klasztoru. Było tam około setki mężczyzn, kobiet i dzieci.

Gwardian, który w tym czasie znajdował się na chórze, zszedł na dół i rozkazującym tonem nakazał wszystkim opuścić klasztor. Obietnica przywołania Ojca Pio zdołała nieco uspokoić ludzi. Ojciec Pio, za którym ledwie żywy podążał ojciec Eugenio M. Tignola, pokazał się w oknie celi usytuowanej najbliżej chóru. Przyjęty został długimi brawami. Poproszony przez gwardiana o interwencję, wezwał wszystkich do spokoju: "Moje błogosławione dzieci, zawsze byliście dobrzy... Błagam was teraz, byście posłuchali mnie jak zawsze i wrócili do swoich domów, nikomu nie czyniąc nic złego. Obecny tutaj gość nie jest tym, za kogo go uważacie. To brat, który przybył tutaj w drodze powrotnej z posługi kaznodziejskiej ze względu na potrzeby swojej duszy...". Jednak nieufny tłum wciąż myślał, że słowa wypowiedziane przez Ojca Pio zostały mu narzucone przez przełożonego i ponownie zaczął podnosić głos.

W końcu nadeszli karabinierzy, prowadzeni przez sierżanta i burmistrza Morcaldiego, który zażądał wydania gościa. Gwardian zszedł, by z nim porozmawiać i udało mu się przekonać burmistrza.

Don Ciccio wspiął się na stopień i wychwalając "swoich" obywateli, których przyjął i ugościł Ojciec Pio, duma Kościoła, Włoch i miasta San Giovanni Rotondo, oznajmił: "Bóg dał nam Ojca Pio i nikt nie może nam go odebrać. Ja jako pierwszy zdejmę uniform burmistrza i chwycę za karabin. Teraz, jeśli dobrze mnie zrozumieliście, wiedzcie, że nie możemy wyrzucić przybyłego dziś wieczór zakonnika, ponieważ przede wszystkim nie jest on tym przełożonym, którego się wyczekuje... Jest on zwykłym gościem, który przybył do Ojca Pio w potrzebach duchowych, i dlatego nie możemy go wyrzucić. Nade wszystko trzeba uniknąć sytuacji, w której o Ojcu Pio mówiłoby się bez czci, że pozwolił, by bez najmniejszej winy obrażono jego gościa".

Dyplomatyczne przemówienie burmistrza ostudziło rozpalone dusze. Grupa się rozwiązała i wszyscy, zorganizowawszy uprzednio na całą noc straże dokoła klasztoru, powrócili do domów.

Wrócił do siebie także ojciec Eugenio M. Tignola. Wyjechał pierwszym autobusem, o piątej rano, śniąc na jawie o swoim, o wiele bezpieczniejszym, kolegium serafickim w Neapolu, przy Via Vecchia Capodimonte, nr 146. cdn.

Gennaro Preziuso
tłumaczenie: Tomasz Duszyc OFMCap

 
poprzednia  1 2 3
Zobacz także
Katarzyna Malinowska, Katarzyna Urban
Jeden z najgłośniejszych zwolenników eutanazji Peter Singer odszedł od głoszonych przez siebie poglądów, gdy jego matka zapadła na chorobę Alzheimera. Wtedy na własny koszt zorganizował jej 24-godzinną opiekę medyczną. Zagadnięty na temat sprzeczności swego postępowania Singer wyznał: "Myślę, że ta sprawa otworzyła mi oczy na to, że te rzeczy u człowieka są bardzo trudne... Trudniejsze niż dotąd sądziłem, bo jest to coś innego, gdy chodzi o twoją własną matkę"...
 
Katarzyna Malinowska, Katarzyna Urban
Życie w biegu, w natłoku informacji, w ciągłym stresie, kiedy nasze myślenie ogranicza się często do tego, co trzeba kupić, jakie rachunki zapłacić lub czego się nauczyć, sprawia, że popadamy w monotonię. Stajemy się powierzchowni, wręcz obojętni, a często także niemoralni, opierając się tylko na sobie, na własnej wiedzy. Sprawa sumienia to temat bardzo aktualny, lecz często pomijany i rozmydlany przez przesuwającą się w coraz bardziej niebezpiecznym kierunku gra-nicę moralnego postępowania. Z pomocą przychodzi nam jednak ks. Jan Bosko.
 
ks. Marek Wójtowicz SJ
W liście apostolskim Jana Pawła II Salvifici doloris z 1984 r. jest rozdział zatytułowany Ewangelia cierpienia, w którym czytamy: Człowiek nie odnajduje sensu swego cierpienia na swoim ludzkim poziomie, ale na poziomie cierpienia Chrystusa. Równocześnie jednak z tego Chrystusowego poziomu ów zbawczy sens cierpienia „zstępuje na poziom człowieka” i staje się poniekąd wyrazem jego własnej odpowiedzi. 
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS