logo
Sobota, 20 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Agnieszki, Amalii, Teodora, Bereniki, Marcela – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Ks. Dariusz Jaros
Przez dziurkę od klucza
Obecni
 


Jaki jest zatem sens ziemskiego życia? Z pomocą w odpowiedzi przychodzi nam Katechizm Kościoła Katolickiego: „Śmierć kończy życie człowieka jako czas otwarty na przyjęcie lub odrzucenie łaski Bożej ukazanej w Chrystusie” (KKK 1021). Cały sens życia wyraża się w jednej najważniejszej decyzji: „tak” lub „nie” na propozycję Bożej Miłości, ukazanej nade wszystko w Chrystusie. Czas od poczęcia do śmierci jest po to, by podjąć ten jeden najważniejszy, życiowy wybór!

Bóg, który jest Miłością, postanowił stworzyć człowieka i zaprosić go do wspólnoty miłości ze sobą samym. Bóg jako Trójca Świętych Osób jest pełnią szczęścia, dlatego pragnie nade wszystko obdarzać swoją miłością człowieka. Stworzenie istoty podobnej Bogu, która właśnie dzięki temu podobieństwu mogłaby być partnerem Boga – to wielkie przedsięwzięcie. Stwarzana istota musi mieć bowiem szczególną godność osobową, musi być rozumna i wolna. Wspólnota z Bogiem to jednocześnie powołanie do Życia (przez wielkie „Ż”). Aby taka wspólnota Życia i miłości z Bogiem mogła zaistnieć, stwarzana osoba musi mieć także możliwość wolnego wyboru tej wspólnoty i Życia. Bez świadomego i wolnego wyboru nie ma bowiem osobowej miłości. I tu pojawia się ze strony Stwarzającego najważniejszy „problem”: jak zapytać istotę, która jeszcze nie zaistniała, czy chce Żyć i czy chce tworzyć wspólnotę miłości z Nim?

Wielki, wszechmogący Bóg ma jednak na to rozwiązanie: najpierw powołuje tę istotę do życia (przez małe „ż”), ale w sposób nie narzucający się. Stwarza, ale sam pozostaje w ukryciu. Misternie i cierpliwie rozkłada proces stwarzania wszechświata, galaktyk, istot żywych na miliardy lat, tak aby dał się on opisać prawami przyrody. Gdyby świat i życie powstało w jednym momencie, to cud stworzenia byłby jawny. Stwórca ukrył się za prawami natury, ale obdarzył człowieka rozumem i inteligencją, dlatego pojawia się w jego umyśle idea Boga. Człowiek domyśla się, że za prawami przyrody, za stworzeniem i za wszystkimi darami tego życia może stać Bóg i zaproszenie do Wspólnoty. Może stać jak za jakąś kotarą lub drzwiami… Człowiek tego nie wie, ale domyśla się. I tu pojawia się przestrzeń dla wolnego wyboru, przestrzeń dla wiary. I tu człowiek jest o krok od Życia. Kto wierzy w Syna, ma życie [zoe] wieczne; kto zaś nie wierzy Synowi, nie ujrzy życia [zoe] (J 3,36).

W pismach św. Jana są dwa rzeczowniki: zoe i psyche, które na język polski tłumaczone są jednakowo: życie. Ale konsekwentnie są używane w innych znaczeniach. Rzeczownik zoe jest stosowany przez Jana na wyrażenie życia nadprzyrodzonego, wiecznego, Bożego, natomiast psyche oznacza życie naturalne, ziemskie[1]. Na przykład w rozmowie z Nikodemem Jezus mówi o ponownym narodzeniu do Życia z Ducha i dlatego występuje termin zoe: Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie [zoe] wieczne (J 3,16). Natomiast gdy w rozmowie z Apostołami mówi o oddaniu życia za przyjaciół, to nie ma oczywiście na myśli życia nadprzyrodzonego, które jest celem ziemskiej pielgrzymki, lecz przyrodzone, dlatego używa całkiem innego terminu – psyche. Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie [psyche] swoje oddaje za przyjaciół swoich (J 15,13). Jezus oddał życie (psyche), aby je potem znowu odzyskać, ale nade wszystko, aby ludzie mogli mieć Życie (zoe) (por. J 10,10.15).

Jaki jest zatem sens ziemskiego życia oraz przyczyny „dyskretnego” stworzenia całego wszechświata? Wszystko po to, by zachować wolność stwarzanej istoty do przyjęcia Życia. W tej perspektywie życie ziemskie, chociaż jest pewną próbą („próbką życia”, obrazem Życia), zachowuje w całej pełni swoje rzeczywiste istnienie: jest ono życiem prawdziwym. Zachowuje także swoją wielkość, piękno, sensowność, dobroć, radość… Ale w porównaniu do Życia w Bogu ziemskie pielgrzymowanie stanowi właściwie tylko „przedsionek Życia”, „próg Życia”, wejście, wprowadzenie. Człowiek niestety może się zatrzymać tylko na tym przedsionku i nie wejść do środka. Może na przykład tak bardzo nim się zachwycić i powiedzieć sobie: „To mi wystarczy, nie wchodzę”. Albo czasami, w pewnych trudnych okolicznościach życia, może się przestraszyć i powiedzieć: „Nie chcę iść dalej, rezygnuję, wychodzę”. Oba te przypadki są związane z niewiarą, są odpowiedziami odmownymi na dar Życia w domu Bożym. Ale jest inna możliwość: człowiek zafascynowany pięknem świata przyjmie to życie i otworzy się z ufnością na jeszcze większy dar. Nawet w najciemniejszym „przedsionku życia” człowiek może zobaczyć światło (wpadające z wnętrza domu choćby przez dziurkę od klucza…), zaufać i powiedzieć: „Tak, wierzę Tobie, chcę iść dalej”. W ten sposób osoba wchodzi do domu Ojca i w wolności przyjmuje dar Życia. Po raz pierwszy człowiek rodzi się nie z własnej woli. Natomiast za drugim razem, do Życia prawdziwego rodzi się nie tylko dzięki wielkiej łasce Boga, ale także poprzez osobistą zgodę.
 
Zobacz także
Łukasz Mrózek
Co dzisiejszy nauczyciel może zaproponować dziecku, oprócz szeroko rozumianego „programu wychowawczego”? Gdzie kończy się dla niego nieprzekraczalna granica? Czy jeden krok „poza” jego kompetencje jest możliwy? Zmian pragnie przede wszystkim dziecko, znudzone trzymaniem „sztywnej ramy”, która w coraz mniejszym stopniu przekłada się na skuteczność wychowawczą. Brak autorytetu i brak motywacji to bolączki współczesnego sytemu edukacji. 
 
Mateusz Mickiewicz

W Biblii jak refren powraca zdanie, że serce Izraelitów stało się twarde na głos Boga. Prorok Izajasz otrzymuje nawet od Boga zaskakujące polecenie: "Zatwardź serce tego ludu, znieczul jego uszy, zaślep jego oczy, iżby oczami nie widział ani uszami nie słyszał, i serce jego by nie pojęło, żeby się nie nawrócił i nie był uzdrowiony” (Iz 6, 10). Bóg nie chce zatracenia swojego ludu, ale w tych słowach zapowiada prorokowi bardzo dobitnie, żeby nie zniechęcał się oporem słuchaczy wobec orędzia. Nie wystarczy jednak samo słuchanie.

 
o. Rufus
W obliczu śmierci doświadczamy jakiegoś niebywałego wręcz przywiązania do życia. Nieswojo się czujemy, kiedy stojąc nad grobem innego człowieka, uzmysłowimy sobie, że mógł przestać istnieć, że go już po prostu nie ma. Z głębi człowieka wyrywa się krzyk, jakiś egzystencjalny ból, domagający się prawa do dalszego istnienia. Człowiek wije sobie na tym świecie gniazdko - nawet jeśli to gniazdko życia na ziemi jest nędzne i prześwituje od dziur, to kiedy pomyśli o śmierci - czuje się nieprzyjemnie...
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS