logo
Piątek, 29 marca 2024 r.
imieniny:
Marka, Wiktoryny, Zenona, Bertolda, Eustachego, Józefa – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
ks. Andrzej Draguła
Przygotować Słowu grunt serca
Pastores
 


Trójke bohaterów filmu "Qui a envie d’etre aimé?" (reż. A. Giafferi, Francja 2010) spotykamy na początku i na końcu jakiegoś odcinka drogi wiary. Troje ludzi z bardzo różnym bagażem: Solange z trudnym doświadczeniem liturgii, z niezrozumiałą Mszą i ze wspólnotą Kościoła, na którą patrzy przez pryzmat księży pedofilów i papieża, który jej zupełnie nie odpowiada; Sylvain z mocną filozoficzną podbudową w osobach fran­cuskich mistyków i filozofów; oraz Antoine, który wcale nie przyszedł dlatego, że szuka, ale dlatego, że go zaproszono, mężczyzna z bagażem trudnych relacji z ojcem i dziecięcej wiary w Boga okrutnego niczym strażnik więzienny. Każdy z nich przychodzi z jakimś określonym obrazem Boga, z wyraźną konstrukcją zbudowaną na podstawie osobistych doświadczeń, lektur, poszukiwań bądź też ich braku (Antoine). Do wszystkich trzech osób skierowano to samo przesłanie Ewangelii. Jakże inne jednak były – mówiąc nieco górnolotnie – owoce zasiewu. Paradoksalnie, najbardziej otwarty okazuje się ten, który wcale nie przyszedł z własnej chęci, ani też nie miał w sobie żadnej "podbudowy" w postaci intelektualnej medytacji czy doświadczenia Kościoła. Tym, co go "przygotowało", było doświadczenie osobistego bólu, trudnych relacji międzyludzkich z ojcem oraz własnym synem, a także zmęczenie tymi relacjami. Jednocześnie Antoine ma świadomość, iż to, jak przeżywa swoje życie osobiste, rzutuje na jego obraz Boga, z którym postanawia zerwać. Otwarcie się na inny obraz Boga kształtuje na nowo jego relacje z bliskimi.
 
Dlaczego z trzech osób tylko jedna przeżyła doświadczenie wiary i na­wrócenia? Pewne światło rzucają wypowiedzi księdza skierowane do "za­wiedzionych". Najpierw ksiądz pociesza Solange: "Nie powinnaś popadać w rozpacz. Być może Bóg zdecydował nie mówić do Ciebie w tym momencie, ale trzeba ufać, być gotowym". Mężczyźnie w średnim wieku kapłan uświadamia, że o wierze nie można samemu zdecydować, a następnie przypomina mu słowa Pascala: "Wiara nie może wejść do duszy inaczej, jak tylko przez łaskę". W procesie przyjęcia Ewangelii, w procesie wiary istotnym współczynnikiem pozostaje łaska, której obe­cność nie zależy od nastawienia odbiorcy. Nie można wykluczyć racji księ­dza, który mówi Solange, iż – być może – Bóg wybrał inny moment, by dotknąć jej serca. Nie można też odmówić mu racji, gdy przypomina, iż wiara może być jedynie pragnieniem, a nie wyłącznie ludzką decyzją, co pachnie przecież pelagianizmem. Skąd bierze się więc wiara? Jakich trze­ba czynników – prócz łaski – by można było liczyć na otwartość na słowa Ewangelii?
 
W filmie jest jeszcze jeden ważny moment. Kiedy Antoine przyznaje się, że nawet kupił sobie Biblię, ksiądz nie okazuje jakiejś szczególnej radości z tego faktu. Przeciwnie, przypomina, że to nie jest kurs teologii, który można podjąć na uniwersytecie, a celem katechez "jest dotknięcie serca". Podczas jednej z katechez słyszymy słowa: "Człowiek jest słaby. Człowiek jest wrażliwy, a my żyjemy w społeczeństwie,  gdzie  słabość  jest  przeżywana jako wada. A przecież przez całe swoje życie Jezus pokazywał się z najsłabszymi, z chorymi, z odrzuconymi. Uczyńmy więc ze słabości ludzkiej największą siłę. Wrażliwość nie jest słabością, lecz siłą, gdyż wrażliwość jest szczeliną, która pozwala nam otworzyć się na innych. Jest tym, co czyni nas zdolnymi do kochania". Także do kochania Boga – należałoby dodać.
 
Teksty i pre-teksty Ewangelii
 
Papież Benedykt XVI w adhortacji Verbum Domini wskazuje na grzech jako istotną przeszkodę w przyjęciu Ewangelii. Grzech "tkwiący w sercu człowieka" polega w swej istocie na niesłuchaniu słowa Bożego (por. VD, 26).  Prawda  ta  jest  więcej  niż oczywista,  a  jednak  nie  wyjaśnia  nam wszystkiego. Teologiczna bariera postawiona Bożemu słowu poprzez grzech poprzedzona jest wieloma blokadami natury psychologicznej, które sytuują się jeszcze na przedpolu wiary rozumianej jako przylgnięcie do Ewangelii. Tym istotnym elementem przedpola są obrazy Boga, jakie posiadamy i w jakich ukształtowała się nasza wiara (a także doświadczenia spotkania z ludźmi wierzącymi i instytucją Kościoła). Przykład Żydów pokazuje, iż w wyznawaniu tych obrazów człowiek może być niezwykle gorliwy, co może zupełnie uniemożliwić otwartość na "innego" Boga. Zanim nasi odbiorcy usłyszą "tekst" Ewangelii, noszą już w sobie różne "pre-teksty" (przed-teksty) Ewangelii, skonstruowane na podstawie doświadczeń, obserwacji, lektury, a także (a)religijnego wychowania. Zadaniem o wiele większym niż głoszenie Ewangelii może się okazać dekonstrukcja owych "przed-tekstów", które ich "wyznawcy" biorą za Ewangelię i właściwy, jedyny obraz Boga. Rozstanie się z takimi obrazami bywa trudne, gdyż łączyć się może z koniecznością dokonania radykalnych zmian nie tylko w naszej relacji do Boga, ale także w naszych relacjach do ludzi. Mądrość głosiciela Ewangelii musi polegać na właściwym zinterpretowaniu takiej postawy odbiorcy Ewangelii. Nie można jej interpretować jako grzech, ale jako etap w procesie wiary. Zinterpretowanie błędnych czy raczej przeszłych obrazów Boga jako grzech może jeszcze bardziej zablokować odbiorcę na Ewangelię. Uznanie przed samym sobą, iż dotychczasowa wizja Boga była niewłaściwa, a wiara – być może nawet karykaturą wiary, bywa trudne. Nie jest łatwo zgodzić się na to, że nieważne jest już to, co było ważne, a wiara wymaga czegoś zupełnie innego. Słowem – że wierzyło się źle, bo zamiast wiary w Boga oddawało się cześć komuś na swój obraz i podobieństwo.
 
Pozostaje jeszcze otwarte pytanie, jak to zrobić. Na niewiele może zdać się intelektualne przekonywanie. Na jeden argument można znaleźć kontrargument, a na jeden cytat z filozofa – inny cytat z drugiego. Wiara nie jest owocem szermierki słownej. Pozostaje droga doświadczenia, co do którego także nie mamy pewności, że będzie skuteczne. Potrzebna jest owa szczelina otwarcia się na Boga, która pozostaje indywidualną dyspozycją każdego człowieka. Brak tej otwartości pokazany jest we wspomnianym filmie: podczas katechezy o wrażliwości i słabości człowieka Solange przysypia, a Sylvain – jak możemy się tego domyślać – pogrążony jest w lekturze kolejnego filozofa, za każdym razem w jego ręku pojawia się jakaś książka.
 
Czy koncepcja przeszłych (błędnych) obrazów Boga wyjaśnia wszelki opór wobec Ewangelii? Zapewne nie. Jest jedynie próbą wskazania na czynniki ludzkie, które funkcjonują obok nadprzyrodzonych – łaski ze strony Boga i pokusy odrzucenia za strony szatana. Czynniki te nie operują bowiem w próżni, lecz padają na mniej lub bardziej podatny grunt. Zadaniem głosiciela Ewangelii nie jest jedynie dokonać zasiewu na gruncie ludzkiego serca, trzeba bowiem jeszcze ten grunt przygotować.
 
ks. Andrzej Draguła  
 
poprzednia  1 2 3
Zobacz także
ks. Józef Maciąg
Droga do Emaus... Czas wydarzenia, to pierwszy dzień po szabacie, dzień Pański, jaśniejący blaskiem Jezusowego zwycięstwa nad śmiercią. To w tym dniu Zbawiciel zniweczył śmierć, a na życie i nieśmiertelność rzucił światło przez Ewangelię (2Tm 1,10). Ale w sercach i umysłach obu uczniów panuje jeszcze ciemność i strach. 
 
o. Piotr Hensel OCD
Jeśli wierzymy, że Bóg jest i jest Bogiem, czyli Miłością wszystko mogącą, to nie ma żadnych barier dla Nieba, jasne. Nie nam dyktować, co Bóg może i jak chce się wdzierać ze swoją łaską do naszego świata. Oczywiście, Bóg ustalił ciężar i miarę, On jest architektem tego świata i jego praw, ale właśnie dlatego, że jest i jest miłością, dlatego też kocha, działa „aż do tej chwili”, „głośno woła” – do nas, o nas. 

Z ks. prof. Jerzym Szymikiem, kapłanem Archidiecezji Katowickiej, teologiem i poetą rozmawia o. Piotr Hensel OCD
 
o. Andrzej Ruszała OCD

Teresa od Dzieciątka Jezus, karmelitanka bosa z Lisieux, była osobą za życia właściwie nieznaną, nie tylko światu, ale nawet jej własnym współsiostrom, które żyły razem z nią przez dziewięć lat jej życia zakonnego. Po jej śmierci, znaczna część wspólnoty, w której żyła Teresa, potwierdziłaby zapewne opinię s. Anny od Najświętszego Serca, która przez siedem lat przebywała w jednym klasztorze z Teresą: “Nie było o niej nic do powiedzenia, była bardzo miła i ukryta, nie zauważało się jej, nigdy nie domyśliłabym się jej świętości”...

 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS