Rabbi
Minął 16 października, dzień wyboru naszego rodaka na papieża. Niedawno był srebny jubileusz. Pan Bóg pozwolił do niego dodać kolejny rok. Dziennikarze starają się z tej okazji ogarnąć dzieło tego potyfikatu i dodają do imienia Jana Pawła coraz częściej przydomek "Wielki". Mimo swej niemocy był papież i w minionym roku Opoką dla wielu wspóbraci i sióstr we wierze. Także minionego roku miały miejsce liczne spotkania z wiernymi, a w tym kolejne pielgrzymki i kolejne wielkie święta wiary: Bern (Szwajcaria), Lourd i Loretto. Mija kolejny rok posługiwania Pasterza Kościoła. Wielu to cieszy i są niezmiernie wdzięczni Bogu za dar Jana Pawła. Są jednak i tacy, którzy życzyliby sobie ustąpienia starczego i schorowanego pasterza. Życzą sobie młodego, energicznego, zdrowego i sprawnego fizycznie. Takiego jakim Jan Paweł był przed laty.
Jednym i drugim chciałbym opowiedzieć zasłyszaną historię o pewnym rabbim.
Pewnego razu żył mądry rabbi. Każdego dnia przychodziło do niego wielu ludzi. Zawierzali mu swe najróżniejsze problemy i prosili go o radę. Dla każdego miał on dobre słowo i każdemu udzielał mądrej rady. Rabbi przemawiał do ludzi długo, dodawał im przy tym swymi słowami otuchy, umacniał ich, a na koniec błogosławił ich. Kiedy się postarzał jego mowy stawały się coraz krótsze. W końcu mówił bardzo niewiele, niekiedy tylko jedno słowo i błogosławił szukających pokrzepienia.
Pewnego dnia odebrało rabbiemu mowę i stał się niemym. Mimo to ludzie dalej go odwiedzali. Dalej zawierzali mu swe troski i problemy. Ponieważ rabbi nie mógł już mówić, wysłuchiwał przybyszów. Wsłuchiwał się w ich płacz, skargi i utyskiwania z powodu ciężkiego życia. Mądry rabbi podarowywał im to co mógł - swój słuch. Wysłuchiwał ich uważnie. Był bowiem dobrym słuchaczem. Na koniec błogosławił ich.
Po pewnym czasie jednak stracił rabbi i słuch. Teraz nie mógł on ani mówić, ani sluchać. Ale i to nie przeszkadzało ludziom , aby go dalej odwiedzać i szukać u niego otuchy. Mimo, że mądry rabbi nie mógł już ich uraczyć mądrym słowem czy wsłuchać się ich troski, przychodzili dalej. W jaki sposób mógł rabbi być im jeszcze pomocnym? Co mógł im zaoferować? Rabbi obdarzał przybyszów swym dobrotliwym, życzliwym spojrzeniem, i błogosławił ich.
Pewnego dnia obebrało rabbiemu i wzrok. Mimo, że nie mógł już widzieć, ludzie przychodzili jednak dalej do niego. Nawet przychodziło ich teraz więcej.
Niemy, głuchy i teraz jeszcze niewidomy. I chociaż teraz nie mógł on już do ludzi, ani mówić, ani się im przysłuwać, ani nawet ogarnąć ich swym spojrzeniem - błogosławił ich.
Nadszedł jednak dzień, kiedy już nie mógł ludzi nawet błogosławić.
Teraz, kiedy już nie mógł ludziom nic więcej dać, bo bez mowy, słuchu, wzroku i nawet bez możliwości, aby ich błogosławić, zdawałoby się, że ludzie przestaną do niego przychodzić.
Oni przychodzili jednak dalej. Przychodzili i przychodzili, i przykładali swe ucho do jego serca...
o. Marek Machudera OFMCap