logo
Czwartek, 25 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Jarosława, Marka, Wiki – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Stanisław Morgalla SJ
Rachunek sumienia z miłości własnej
Życie Duchowe
 


Wisienka na trocie

Pozytywna odpowiedź na to pierwsze pytanie jest więc w istocie wisienką na torcie. Wisienką niezwykle ważną, bo wieńczącą wielopoziomowy tort, którego kolejne warstwy powstawały bardzo długo i zgodnie z logiką kolejnych etapów ludzkiego rozwoju. I tu dochodzimy do punktu zwrotnego: kto bowiem może powiedzieć, że akceptuje siebie w stu procentach... Chyba tylko ktoś skrajnie naiwny, by nie powiedzieć ograniczony. I wcale nie myślimy tu o współczesnej histerii na punkcie własnego wyglądu, z chirurgią plastyczną czy przemysłem kosmetycznym w tle. Raczej chodzi o ten najprostszy odruch każdej normalnej jednostki, zdolnej do minimum samokrytyki i autoironii. Mamy więc problem, ponieważ już to wystarczy, by rachunek sumienia utknął w martwym punkcie lub z ascetycznej praktyki przemienił się w psychoanalizę.

Dzielić włos na czworo

Ktoś słusznie zauważy, że niepotrzebnie dzielimy włos na czworo i komplikujemy rzeczy najprostsze. Przecież autorzy cytowanych pytań nie są psychologami i bynajmniej nie oczekują psychogenezy osobowości, ale zwyczajnie pytają o podstawowe odniesienie człowieka do samego siebie. Sęk w tym, że to najprostsze odniesienie do siebie już dawno przestało być takie proste, a wkładanie go między pytania do rachunku sumienia wcale sprawy nie ułatwia, tylko jeszcze dodatkowo komplikuje. Chodzi o dwie różne kwestie, więc potraktujemy je oddzielnie.

Odniesienie człowieka do samego siebie przestało być proste i oczywiste. Po pierwsze dlatego że dzięki psychologii coraz więcej o nim wiemy, a zwykły śmiertelnik coraz częściej do wiedzy z tego zakresu się odwołuje. Po drugie, coraz trudniej we współczesnym społeczeństwie o tak zwaną normę, tę wspomnianą wisienkę na torcie - na przykład solidne wychowanie w pełnej i stabilnej rodzinie. Twardy podział na normę i patologię już dawno stracił sens, a zamiast o dychotomii "norma - patologia" częściej mówimy o kontinuum, którego te dwa pojęcia są skrajnymi biegunami. Co więcej, bieguny te ciągle się oddalają od siebie, a przestrzeń między nimi wypełniają nowo odkryte "kontynenty": nerwice, zaburzenia osobowości, zaburzenia z pogranicza, dezorganizacje osobowości... Dlatego nieprawdą jest - jak to się żartobliwie czasem mówi w Polsce - że ludzie dzielą się na dwie kategorie: na tych, którzy noszą zranienia z dzieciństwa, i na tych, którzy jeszcze nie spotkali jezuitów. Prawdą natomiast jest, że większość trudności z akceptacją siebie - zarówno w dobrym, jak i złym tego słowa znaczeniu - ma korzenie w historii pierwszych lat życia i dojrzewania, a znajomość tej rzeczywistości pomaga rozumieć lepiej i głębiej tajemnicę człowieka, choć w praktyce nie jest ani łatwa, ani prosta. Dlatego pytanie wprost o te kwestie, a później zatykanie uszu na dłużące się i trudne odpowiedzi jest zwyczajnie nieodpowiedzialne. Można oczywiście wyobrażać sobie drugiego człowieka niczym pudełko czekoladek, a pracę z nim jako przebieranie w przyjemnych kształtach i smakach, spośród których należy usunąć tylko te zepsute lub nadgryzione. Prawda jednak jest inna, dlatego sięgnąłbym tu raczej po obraz puszki Pandory: nigdy nie wiesz, co kryje wnętrze drugiego człowieka, dlatego nie otwieraj go bez potrzeby.

Sprawdzian kondycji psychicznej

Czy to znaczy, że z rachunku sumienia należy wykreślić tego rodzaju pytania? Żadną miarą. Należy jednak ściślej określić ich znaczenia i sens ich stawiania. Można zaryzykować twierdzenie, że zdecydowana większość pytań w rachunku sumienia z miłości własnej to pytania żywcem wyjęte z wywiadów psychologicznych, to znaczy mówią znacznie więcej o stanie psychicznym osoby aniżeli o jej poziomie moralnym. To jednak ich nie dyskwalifikuje, a wprost przeciwnie, czyni podwójnie pożytecznymi. Sprawdzian kondycji psychicznej jest konieczny, bo przecież łaska buduje na naturze i jeśli natura jest osłabiona lub okaleczona, to i owoce współpracy z łaską mogą być mizerniejsze, a odpowiedzialność moralna za ewentualne wykroczenia mniejsza lub wręcz minimalna.

I tego wyraźnego rozróżnienia między naturą a łaską, między wartościami naturalnymi a nadprzyrodzonymi nie należy zacierać. Zapominanie o tym i roztrząsanie kwestii natury tylko na poziomie moralnym jest poważnym błędem (moralizatorstwem), które nie tylko nie prowadzi do żadnych pozytywnych rozwiązań, ale staje się dodatkowym obciążeniem, a często początkiem zaklętego kręgu, z którego nie sposób się wydostać. Teologia moralna już dawno dostrzegła to niebezpieczeństwo, stąd mamy przewartościowane podejście do wspomnianego we wstępie samobójstwa czy samogwałtu. Przewartościowanie nie oznacza wcale pobłażliwości, ale raczej zachętę do ujmowania człowieka wielowymiarowo: z jednej strony w wymiarze normy i patologii, z drugiej w wymiarze cnoty i grzechu. Przykładowo, samogwałt będzie zawsze "aktem wewnętrznie i poważnie nieuporządkowanym", ale w przypadku poważnych psychicznych uwarunkowań wina moralna może być minimalna (por. KKK 2352).
 
Zobacz także
o. Paweł Teperski OFMCap
Często jesteśmy bezradni wobec swoich uczuć, ale Bóg nie patrzy na nas przez pryzmat uczuć, tylko decyzji i działań. A nasz wysiłek powinien zmierzać nie tyle do walki ze słabościami, gdyż sami sobie z nimi nie poradzimy, ile do przyjęcia Boga, tak by to On mógł w nas kochać.
 
Elżbieta Konderak

Ci, którzy twierdzą, że największym problemem młodych ludzi jest seks i dlatego trzeba im rozdawać prezerwatywy - kłamią. Największym problemem młodości jest apetyt na życie. On daje człowiekowi radość, napęd i poczucie sensu. Ale i sprawia kłopoty. Młodość nie zna miary, nie wie wobec czego mierzyć swe pragnienia. A życie pachnie tak cudownie... Prawdopodobnie to ten apetyt na życie stoi za tłumami młodych ludzi ustawiających się w kolejkach do castingów, na których werbuje się ludzi do programów telewizyjnych z cyklu reality show i programów (pseudo) muzycznych mających wyłonić tzw. gwiazdę.

 
Bartek Rajewski
W sakramentach wtajemniczenia chrześcijańskiego (chrzest, bierzmowanie, Eucharystia) otrzymujemy od Chrystusa, za pośrednictwem Jego Kościoła nowe życie. Na skutek grzechu to życie może ulec osłabieniu, a także całkowitemu zniszczeniu. Z tego powodu Chrystus ustanowił sakramenty uzdrowienia (pokuty, namaszczenia chorych), poprzez które nas leczy i odnawia w nas życie dziecka Bożego...
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS