logo
Środa, 17 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Anicety, Klary, Rudolfa, Stefana, Roberta – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Stanisław Grygiel
Radość
Zeszyty Karmelitańskie
 


Jesteśmy smutni, kiedy nie mamy dokąd iść
 
Wesoła pustka jest ekonomicznie i politycznie skalkulowaną, sztuczną radością ludzi, którzy umieją liczyć, ale nie umieją myśleć, bo myśli tylko ten, kto żyje pytaniem, na które sam nie umie odpowiedzieć. Myśli tylko ten, kto tak poznaje siebie i świat, że staje się pytaniem, na które odpowiedzią jest tylko tajemnica wieczności
 
Smutek ogarnia nas wtedy, gdy poddajemy się nachodzącym nas myślom, że nikt na nas nie czeka. Jesteśmy smutni, kiedy nie mamy dokąd iść, a „przecie koniecznie trzeba, żeby każdy człowiek mógł choć dokądkolwiek pójść. Albowiem bywają takie dnie, kiedy nieodzownie trzeba pójść, choć gdziekolwiek bądź!” (F. Dostojewski, Zbrodnia i kara). W totalnym smutku pogrążają nas zarządcy tak zwanej ponowożytności, wmawiając w nas, że droga, którą idziemy od narodzin do śmierci, prowadzi donikąd. Nie ma żadnego Przejścia. Próbują nas przekonać, że rozwiewamy się w nicość, ponieważ Bóg na nas nie czeka, nawet jeżeli gdzieś tam jest.
 
Ponowożytność zamyka człowieka w zapomnieniu o wieczności. Skierowuje go jedynie ku sobie samemu, wskutek czego nie wie on, co powinien czynić. Tylko wieczność może mu powiedzieć, jak trzeba żyć w czasie. Nie kierując się ku wieczności, człowiek nie znajduje miejsca dla siebie w czasie. Może zatem iść wszędzie i może robić wszystko, co zechce. Nie warto iść do nikogo, skoro u nikogo nie można pozostać na zawsze.
 
Ci, którzy zatrzymują się przy rzeczach przemijających, tak jakby one miały trwać wiecznie, nie dochodzą „do prawdziwej radości wewnętrznej. Przyczyna leży w tym, że nie odrywają pożądania radości od rzeczy zewnętrznych i widzialnych” (Św. Jan od Krzyża, Droga na Górę Karmel). Właśnie owe rzeczy, oderwane od wieczności, obezwładniają ludzi beznadziejnym smutkiem. Pewien „zwierzchnik”, gdy usłyszał od Chrystusa, czym jest wolność, „mocno się zasmucił, gdyż był bardzo bogaty” (Łk 18,23). Prawdziwą wewnętrzną radością promienieją tylko ludzie niezatrzymani przez czas przemijania, ludzie, którzy przemijając stają się kimś więcej, niż są. Prawdziwa wewnętrzna radość przepełnia ludzi wolnych od czasu, wolnych dla wieczności.

Nie czas jest sensem wieczności
 
Sens czasu znajduje się nie w tym, co przemija, lecz w tym, co trwa – w wieczności. Czas potrzebuje wieczności, wieczność nie potrzebuje czasu. Nie czas jest sensem wieczności, lecz wieczność jest sensem czasu. Żyje sensownie ten, kto przemijając, szuka i oczekuje wieczności. Nie gnębi go smutek ludzi bezdomnych, niemających dokąd iść; on ma dokąd iść. Dochodzące go „stamtąd” głosy budzą w nim radość, bowiem „tu” podtrzymują w nim nadzieję, że Ktoś czeka na niego „tam”. Wieczność jest rodzinnym domem, do którego człowiek powraca.
 
Którędy wraca się do rodzinnego domu? Jak wchodzi się do wieczności? Tego człowiek uczy się do ostatniej chwili swojego przebywania w czasie. Zarządcy ponowożytności wmawiają ludziom, że są zamknięci w ogrodzie graniczącym nie z wiecznością, lecz z nicością. Przymuszają ich do korzystania z rzeczy rozkosznych dla oczu, dobrych do jedzenia i użytecznych w zdobywaniu wiedzy (por. Rdz 3,6), zwalczając w nich marzenia o innym świecie i ucząc ich poszukiwania ocalenia we wszystkich owocach rosnących na drzewach w tym ogrodzie. Zarządcy ponowożytności robią wszystko, żeby ludzie zapomnieli o śmierci. Oni wiedzą, że rozporządzać swoim losem pozwolą im tylko ci, którzy zapomną o śmierci i sami przestaną stawać się pytaniem: „Skąd przychodzimy i dokąd idziemy?”. Ludzie niemający dokąd iść nie są osobami, lecz bezdomnymi jednostkami. Skazani na produkcję rzeczy rozkosznych i użytecznych, wpadają w duchową nędzną samotność, w której „Adam” nie widzi sensu w łączeniu się nawet z „Ewą”, a „Ewa” z „Adamem”.
 
Żadna jednak produkcja nie uspokaja ludzkiego serca, bo człowiek nie ma w niej Początku, a zatem nie ma w niej także Końca. On zawsze mierzy trochę wyżej i trochę dalej. Właśnie dlatego nie wolno mu nigdy zapominać o śmierci. Człowiek musi stale uczyć się umierać. „Ludzie, nie mogąc znaleźć lekarstwa na śmierć, nędzę, niewiedzę, postanowili – aby osiągnąć szczęście – nie myśleć o tym” (B. Pascal, Myśli). Zadowalają się tym, co Pascal nazywa rozrywką. „Oto wszystko, co ludzie zdołali wymyślić, aby osiągnąć szczęście”. Wesoła pustka stała się ich radością.
 
***
 
Zarządcy europejskiej ponowożytności, niepomni historycznych początków Europy, wzywają jej mieszkańców do szukania radości nie wśród gwiazd rozsianych na firmamencie niebieskim, nie w panującym w nich i wśród nich ładzie pięknej prawdy i pięknego dobra, które opiewają psalmy, lecz wśród gwiazd odbitych na niebieskiej fladze Unii Europejskiej. Do jej łopotu dodali słowa Ody do radości Friedricha Schillera sławiące radość jako „iskrę bogów” i „córę Elizejskich Pól” pogańskiego Hadesu, tak jakby ta wesoła, pogańska kraina była epifanią prawdy człowieka i normą jego postępowania. Oda do radości sławi braterstwo wszystkich ludzi, ale w gruncie rzeczy nie oddaje jego istoty, ponieważ nie wskazuje na Ojca, bez którego słowo brat znaczy wszystko i nic. Znamienne, że wcześniej z zapałem recytowali tę Odę niemieccy naziści, których ojcem nie był Ojciec.
 
Wesoła pustka jest ekonomicznie i politycznie skalkulowaną, sztuczną radością ludzi, którzy umieją liczyć, ale nie umieją myśleć, bo myśli tylko ten, kto żyje pytaniem, na które sam nie umie odpowiedzieć. Myśli tylko ten, kto tak poznaje siebie i świat, że staje się pytaniem, na które odpowiedzią jest tylko tajemnica wieczności.
 
***

Pytania Hioba
 
O tajemnicę wieczności pytał Hiob, mąż sprawiedliwy. Straciwszy wszystko, co posiadał, nie załamał się, lecz upadł na kolana i błogosławił świętą wolę Boga. Kiedy zaś poraziła go śmiertelna choroba, rzucił Bogu pytanie: „Dokąd idę, idąc ku śmierci?”. Rzucił je Bogu, nie ludziom, bo nikt z ludzi nie zna odpowiedzi na pytanie, jakim człowiek staje się w obliczu śmierci. Ludzie odpowiadają jedynie na pytania skonstruowane przez nich samych na temat rzeczy pozostających w zasięgu ich rąk.
 
Bóg, odpowiadając na pytanie Hioba, pyta go: „Gdzieś był, gdy zakładałem ziemię? Powiedz, jeżeli znasz mądrość” (Job 38,4). Hiob pyta Boga o Koniec, Bóg odpowiada mu, pytając go o Początek. Tym pytaniem wydobywa z wnętrza Hioba wiedzę o stwórczej Miłości, będącej nie tylko Początkiem człowieka i świata, ale także ich Końcem. Odpowiedź na pytanie: „Dokąd idę?” zawarta jest w pytaniu: „Skąd przychodzę?”.
 
Niewysłowiona radość wypełniła zatrwożone serce Hioba, kiedy w dialogu fundamentalnych pytań łączących go z Bogiem, uświadomił sobie, że idzie drogą wiodącą od Miłości do Miłości. Czas przemijania stracił nad nim władzę. Szczęście przemienia jego cierpienie, które nadal go przenika, tylko że już inaczej. Hiob nie przestaje cierpieć, bo wie, że musi umrzeć, ale w dialogu z Bogiem objawia mu się rodzinny dom, z którego pochodzi. Teraz już wie, że powraca do niego. Teraz już wie, że Koniec jest Początkiem. Miłość objawiająca się w dialogu jego czasu z wiecznością Boga opromienia go radością niemającą nic wspólnego z hałasem wesołej pustki. Dzięki otrzymanej wierze i nadziei Hiob wie, że nie przemija, lecz trwa i staje się tym, kim jest na Początku – kimś miłowanym, kimś, kto właśnie dlatego, że jest miłowany, przezwycięża nicość.
 
1 2  następna
Zobacz także
Dariusz Piórkowski SJ

„Jeśli wasza sprawiedliwość nie będzie większa niż uczonych w Piśmie i faryzeuszów, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego” (Mt 5,20). Do nieba wchodzi się przez ciasną bramę. Trzeba jednak uprzednio nabyć odpowiednią przepustkę. W Ewangelii św. Mateusza Jezus mówi, że mogą ją otrzymać ci, którzy będą „bardziej” sprawiedliwi niż faryzeusze i uczeni w Piśmie oraz ci, którzy staną się jak dzieci.

 
ks. Paweł Bortkiewicz TChr
Brak miejsca dla rodzącego się Chrystusa wyznacza pewien obraz świata. Jest to obraz świata autonomicznego, świata, który żyje rytmem swoich spraw, kieruje się pulsem historii, niejako samosterującej. To świat, który tętni rytmem wydarzeń politycznych. To jest świat,  w którym wydarzenia polityczne napędzają swoistą koniunkturę ekonomiczną – spis oznaczał przecież wzrost popytu handlu i usług. Brakowało zatem miejsca w gospodzie.
 
Jarek Kumor
Pan Bóg budzi męskie serca – to jest fakt. Problem zaczyna się wtedy, gdy z tym obudzonym sercem trzeba coś zrobić. Chcemy się angażować w męskie grupy, ale rzadko chcemy dać się w tym poprowadzić. By prawdziwie wejść we wspólnotę, doświadczyć w niej zmiany, inicjacji, trzeba mieć w sobie dużo pokory i posłuszeństwa. Wtedy Pan Bóg może zmienić to obudzone męskie serce.

Z Mariuszem Marcinkowskim, teologiem, trenerem rozwoju, Liderem Głównym męskiej wspólnoty Przymierze Wojowników, rozmawia na ten temat Jarosław Kumor. 
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS