logo
Piątek, 29 marca 2024 r.
imieniny:
Marka, Wiktoryny, Zenona, Bertolda, Eustachego, Józefa – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Anna Karoń-Ostrowska
Radykalna bliskość
Więź
 


Przyjmować wspólnie czas

Wspomniany Rosenzweig tak pisał o małżeństwie: Szloch oblubienicy jest szlochem poza miłość. Przyszłość jej obecnego objawienia tęskni za uwiecznieniem miłości […] Oblubienica błaga, by ukochany rozdarł niebiosa swej nieustannej teraźniejszości, które przeszkadzają jej w tęsknocie do miłości wiecznej, i zniżył się ku swej ukochanej, by mogła ona niczym wiekuisty sygnet lec na jego nieustannie drżącym sercu. […] Małżeństwo nie jest miłością. Małżeństwo to nieskończenie więcej niż miłość, to spełnienie na zewnątrz, spełnienie, ku któremu ze swej wewnętrznej, szczęśliwej wypełnioności miłość wyciąga rękę gestem bezsilnej nieukojonej tęsknoty. O, gdybyś był dla mnie bratem…”. Jeżeli miałabym szukać jakichkolwiek filozoficznych źródeł małżeństwa, to pewnie bym szukała w tym tekście. Jest tu problem czasu, tego że doświadczenie miłości jest doświadczeniem wiecznej teraźniejszości, która pulsuje w „teraz”, w chwili obecnej. 
 
Ja jestem dość nieufny wobec tych tekstów Rosenzweiga. Nie wiem, czy to nie jest tylko teologia, perspektywa zaświatów, czy to myślenie z wysoka może w ogóle zejść na ziemię. I czy to jest przekładalne na ludzkie doświadczenie? Znacznie bardziej inspirujący jest dla mnie jednak Emmanuel Levinas, który też trochę na ten temat pisał.
 
O małżeństwie? Ja pamiętam o synostwie, o seksualności, o kobiecości…
 
Również o małżeństwie. W książce „Trudna wolność” jest interesujący esej „Judaizm a kobiecość”, w którym pokazana jest bardziej przyziemna perspektywa wyprowadzona z Talmudu. Levinas pisze tam między innymi: „Więź małżeńska jest więc zarazem więzią społeczną i chwilą nabrania samoświadomości, sposobem, w jaki dana istota znajduje swą tożsamość i odnajduje siebie […]. Czyż Bóg nie nadał imienia Adam mężczyźnie połączonemu z kobietą, jak gdyby obydwoje stanowili jedno, jak gdyby jedność osoby mogła odnieść zwycięstwo nad czyhającymi na nią niebezpieczeństwami jedynie poprzez dwoistość wpisaną w jej własną istotę?” Dalej jest jeszcze ciekawy cytat z Talmudu: „mężczyzna bez kobiety pomniejsza na świecie obraz Boga”. Nie chcę się wdawać w interpretacje tych fragmentów, ale warto tu zwrócić uwagę na ów klimat talmudycznych komentarzy, ich metodyczną wieloznaczność i na to zdecydowane trzymanie się ziemi. Ma to swoje odbicie w całej filozofii Levinasa.
 
Przecież znakomite analizy erosa w książce ,,Całość i nieskończoność” są dokładnie o tym. Dla Levinasa kobieta jest wprost synonimem domu, do którego przychodzi mężczyzna. On cały ten fenomen nazywa gościnnością, ale przecież chodzi o to samo. Dlatego Levinas jest mi zdecydowanie bliższy. Również jego analizy pieszczoty są bardzo ważne. Oczywiście on rozumie to po żydowsku: mężczyzna przychodzi do kobiety, a ona jest zawsze gotowa na jego przyjście, zawsze go oczekuje. Trudno nie zauważyć w tym motywu Oblubieńca z Pieśni nad Pieśniami. Bardzo mi się podoba zdanie: „Kobieta otwiera wymiar intymności, a nie wymiar wysokości”. Nie idzie to raczej po linii Rosenzweiga.

Ale w Levinasowych analizach seksualności pieszczoty są bardzo czasowe i rozedrgane, tam nie ma oddechu i wieczności; jest tylko pragnienie, które drga i które jest wiecznie nienasycone. Czy w małżeństwie jest pragnienie? 
 
To zależy, jak będziemy rozumieć pragnienie. Levinas mówił o niezaspokajalnym pragnieniu Dobra. Moim zdaniem, trzeba mówić raczej o pragnieniu miłości, która oczywiście też jest dobrem. Miłości się pragnie. Mogłoby się nawet wydawać, że już pragnienie jest miłością, ale właśnie nie. Pragnienie miłości nie jest miłością. Kiedy mówimy o miłości, ciągle się obijamy o jakieś formy spełnienia. Mnie się wydaje, że warto interpretować miłość również jako spełnienie, jako coś, co się wydarza w całej swej pełni, nawet jeśli w wymiarze przemijającej codzienności nie możemy tego zatrzymać na dłużej. Jeśli się pragnie miłości, to się pragnie czegoś, co się zna. To jest zupełnie nie Levinasowskie. Pragnie się dlatego, że się zaznało, a nie dlatego, że to pociąga. Powiedziałbym, że miłość jest dobrem znanym.

To jedna z cech małżeństwa.
 
Z całą pewnością. Kiedy mówię o maksymalnej bliskości, to znaczy: zaznaję czegoś. Można powiedzieć, że chodzi tu o doznanie miłości. Miłość się nam przytrafiła, doznaliśmy jej spełnienia, dlatego chcemy do niej wracać, dlatego jej pragniemy. Oczywiście to wszystko się dzieje w czasie. Wydarza się moment radykalnej bliskości, ale potem znowu się od siebie oddalamy. Może tu właśnie pojawia się coś takiego jak zobowiązanie, jak dane słowo, jak świadomość, że musimy włożyć wysiłek, aby tego zaznanego dobra nie roztrwonić. 

Pojawia się zatem małżeństwo jako instytucja społeczna. Czy instytucja może wyrażać radykalną bliskość?
 
Można powiedzieć, że wymiar instytucjonalny, także w sensie religijnym, celuje w zasadniczy fenomen bliskości, w jakiś sposób usiłuje go wyrazić. Z drugiej strony, fenomen maksymalnej bliskości może przybrać różne formy zewnętrzne. Może się także zmieścić w formie społecznie zinstytucjonalizowanej.
 
Owszem, może. Tylko czy to jest potrzebne tym ludziom, którzy doświadczają bliskości?
 
Nie wiem, czy jest potrzebne przełożenie tego na praktyczne zobowiązania. To jest pytanie z zupełnie innej sfery. Ważne jest to, że tak radykalne doświadczenie musi się w jakiś sposób przełożyć na wymiar praktyczny. Można je interpretować między innymi jako wzajemne zobowiązanie. Z tego oczywiście bardzo wiele wynika.
 
Widziałem dużo różnych przypadków małżeństw, znakomitych i beznadziejnych. Dość często udawały się te pozornie beznadziejne – decyzje podejmowały jeszcze dzieci, a mimo to jakoś po drodze się wszystko poukładało, ludzie przy sobie potrafili dojrzewać, zbudować coś sensownego… Znam też przypadki, w których wszystko się znakomicie zapowiadało, a potem gdzieś po drodze okazywało się, że nie ma perspektywy, że wszystko się załamuje. To jest przypadłość czasowych istot, że muszą o siebie – i te cenne doświadczenia, których zaznali – zabiegać, a czasem walczyć. 
 
Zobacz także
Przemysław Radzyński

Chrześcijańska perspektywa śmierci zawsze bazuje na tym, czego człowiek doświadcza. Zanim zacznę postrzegać śmierć jako osoba wierząca, doświadczam jej jako osoba. Dlatego wielka musi być wiara człowieka, żeby w obliczu śmierci mogła pojawić się iskra nadziei. W istocie wiara chrześcijańska nie daje niczego w chwili śmierci, oprócz światła nadziei. 

 

Z o. prof. Zdzisławem Kijasem rozmawia Przemysław Radzyński

 

 
Irena Świerdzewska
Kłopoty z poczęciem dziecka ma w Polsce co piąte małżeństwo. Podobnie jest w całej Europie Zachodniej. Czy jedynym ratunkiem pozostaje dla nich zapłodnienie „in vitro”, czyli dziecko z probówki? – Za niepłodne uznaje się pary, które nie stosując antykoncepcji, po roku pożycia nie doczekały się potomstwa. W 50% przypadków niepłodność dotyczy kobiety, w 50% przypadków mężczyzn. – mówi Jerzy Rodzeń, położnik i ginekolog z Instytutu Matki i Dziecka w Warszawie...
 
Michał Gryczyński, Piotr Krysa

Okazjonalni wyznawcy Popielca przychodzą do wspólnoty wiernych w dniu, w którym czują się połączeni niewidoczną nicią – wszyscy powstaliśmy z prochu i w proch się obrócimy. Gdyby to był jedyny sens Wielkiego Postu, Kościół katolicki zapewne nie obchodziłby Świąt Wielkiej Nocy. Odpowiedzią na marność ziemskiego życia jest największy pokutnik – Jezus Chrystus, który umarł na krzyżu dla zbawienia całej ludzkości.

 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS