"Czemu to nie sprzedano tego olejku za trzysta denarów i nie rozdano ich ubogim?"
(J 12,5)
Zło może przyjąć różną postać. Czasem może nawet udawać dobro. To właśnie widzimy w dzisiejszej Ewangelii. Maria drogocennym olejkiem namaściła stopy Jezusa. A Judasz? A Judasz nagle udaje zmartwionego tym, jak wielu ubogich jest w okolicy. "Czemu to nie sprzedano tego olejku za trzysta denarów i nie rozdano ich ubogim?"
Dwie osoby tak bardzo różne. Na pierwszy rzut oka obie wydają się dobre. W dzisiejszym jednak świecie, w którym pieniądz jest konieczny do życia, bliżej nam do postawy Judasza. Nazwalibyśmy ją mądrzejszą. Patrząc z zewnątrz, to Judasz ma rację. Zmarnowane pieniądze, prawda? Trochę żal. Może nawet bardziej niż trochę. Dlaczego Jezus się na to zgodził?
Ale przyjrzyjmy się obu postaciom. Nie z zewnątrz. Popatrzmy na ich serca.
Judasz. Dla nas zdrajca, ale wtedy jeszcze nie zdradził pocałunkiem Jezusa, to było później. Nie dajmy się jednak nabrać jego pozornej trosce o biednych. Jak zapisał ewangelista, Judasz był skarbnikiem, przechowywał więc pieniądze u siebie. I - jak by to powiedzieć: korzystał prywatnie z publicznych pieniędzy. Św. Jan nazywa to po imieniu: "był złodziejem i mając trzos, wykradał to, co składano". Nie o biednych więc tutaj chodziło, ale o to, by w trzosie było jak najwięcej pieniędzy. Więc gdyby sprzedać olejek...
Maria. Skąd miała tak cenną rzecz? Nie wiemy. Denar to dzienny zarobek robotnika w winnicy, cena olejku to więc roczne dochody. Szybko obliczamy roczny zarobek, nawet według minimalnej płacy, i wychodzi nam z tego samochód. No owszem, nie z górnej półki, ale jednak samochód. Może ten olejek to pamiątka po zmarłej matce? Może dostała go od kogoś bardzo bliskiego sercu? Piękna woń olejku sprawiała, że używać go można jak perfum. Maria, jak każda kobieta, pewnie się chciała podobać. Ale Maria go nie używała. Trzymała jak skarb. Mówi o tym sam Jezus: "przechowała to". Przechowała. Czyli trzymała od dawna, gdzieś schowane. Nie używała, bo jej było żal użyć go dla siebie. Był zbyt cenny.
I nagle - ten cenny skarb przestał być najcenniejszy, gdy do ich domu przyszedł Jezus. Przecież nie pierwszy raz przyszedł, ale... Poprzednim razem Maria z wyrzutem spojrzała na Jezusa i powiedziała: "Panie, gdybyś tu był, mój brat by żył". Ona, wcześniej wpatrzona w Jezusa, zapominająca o całym świecie, wtedy potrafiła prosto w twarz wypomnieć Mu, że nie pomógł. A teraz Łazarz siedzi z nią przy stole. Żywy. Marta jak zwykle usługuje gościom, a Maria? Maria jak zwykle szalona i spontaniczna, wariowała ze szczęścia. Dała Jezusowi to co miała najcenniejszego. Ten flakon olejku. Ten długo przechowywany skarb. Przestał być dla niej cenny, bo obok siedział Ten, który wskrzesił z martwych jej brata. Ten, który zawsze był dla niej cenniejszy niż cały świat. Jezus. Na Jego stopy wylała olejek i wytarła włosami.
Jezus dobrze widział i serce Judasza, i serce Marii. I wiedział, że obiektywnie to nie był wybór: Jezus albo biedni. To był wybór: Jezus albo zachcianki Judasza. Ale jest jeszcze jeden aspekt sprawy. Daru, który jest ofiarowany z głębi samego serca, z ogromnej miłości. Takiego daru nie można po prostu odrzucić. Odrzucenie daru może okrutnie zranić. Nie tylko ofiarowanie, ale i przyjęcie daru też bywa miłością. Choć Jezus nie mówi, że taki dar zawsze trzeba przyjąć. Jezus tłumaczy natomiast, dlaczego On go przyjmuje tak spokojnie. Traktuje to namaszczenie stóp jak pożegnanie. Pożegnanie z Marią, z ziemskim światem, ziemskim życiem. "Przechowała to, aby Mnie namaścić na dzień mojego pogrzebu".
To my wiemy, jak bliski to był dzień. Oni zapewne nie zrozumieli o co chodzi. Bardziej zrozumiałe były raczej dalsze słowa Jezusa: "Bo ubogich zawsze macie u siebie, Mnie zaś nie zawsze macie".
Czasem słyszymy kąśliwe komentarze o zbieraniu pieniędzy na Kościół i księży. A tylu biednych. I tak jakoś łatwo nam przyznać im rację. Bo to przecież nasze pieniądze, których nam trochę żal. Warto jednak przyjrzeć się bliżej tym, którzy chętnie znajdują inny cel dla NASZYCH pieniędzy. Bo zło może przyjąć różną postać. Czasem może nawet udawać dobro. Jak Judasz z dzisiejszej Ewangelii.
Ale ważniejsza jest tu postać Marii. Marii, która zrozumiała, że Bóg zasługuje na nasz największy dar. Nawet na to, co ukrywaliśmy jako najcenniejsze, w najbardziej skrytym kącie naszego serca. Bóg zasługuje na nasze WSZYSTKO.
Bogumiła Szewczyk
https://rozwazaniabogumily.wordpress.com
H. Jackson Brown, Jr. 'Mały poradnik życia'
Patron Dnia
św. Marcel
biskup
Św. Marcel pochodził z Afryki, przybył jako misjonarz do Galii, gdzie wraz z Wincentym i Dominusem głosił Ewangelię, nawracając wielu pogan. Następnie osiadł w Enbrun, gdzie zbudował oratorium. Swoim przykładem i kazaniami nawracał ludzi, wśród których żył. Kiedy całe miasto zostało już nawrócone, poprosił św. Euzebiusza z Vercelli, aby ten poświęcił oratorium, które zbudował. Jakiś czas potem otrzymał sakrę biskupią i nadal usilnie pracował nad rozszerzeniem Królestwa Bożego. Tam, gdzie nie mógł dotrzeć sam, wysłał Wincentego i Dominusa. Niebo potwierdziło cudami jego pracę apostolską. Zmarł w roku 374.
jutro: św. Anzelma