logo
Sobota, 20 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Agnieszki, Amalii, Teodora, Bereniki, Marcela – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

"Wszystko więc, co chcielibyście, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie" (Mt 7,12)

Takie proste, a takie trudne. Dlaczego takie trudne? Może dlatego, że my sami wcale nie wiemy, czego chcemy. Nie zastanawiamy się nad tym, nie mamy listy pragnień, sprecyzowanych wymagań, które stawiamy innym i według których moglibyśmy potem sami postępować. Bierzemy życie spontanicznie. Oceniamy innych w chwili, kiedy coś nam zrobili lub powiedzieli, co nas zabolało. Najczęściej tego nawet nie nazywamy po imieniu. My to czujemy. Odczuwamy swoją krzywdę. Gdybyśmy za każdym razem spróbowali to analizować, nazywać, może by się szybko okazało, że ludzie wcale nie chcą nas tak często ranić, jak nam się to wydaje. Że często są to zwykłe nieporozumienia, niezrozumienia, a może nawet wina jest po mojej stronie w jakimś niepotrzebnym dwuznacznym słowie. Krzywdy nieprawdziwe. Jedynie nasz ból jest prawdziwy, ale może on wynikać nie z rzeczywistej obecnej krzywdy, ale z dawnych zranień, z dawnych przeżyć, które nie chcą się zagoić nawet po wielu latach. Ludzie tych zranień nie znają.

A my z kolei nie znamy zranień drugiego człowieka. Nie znamy jego potrzeb, jego pragnień. Przedstawiamy swoje racje po swojemu, jak umiemy. Bez złej woli. I nagle widzimy po jego zachowaniu, że coś jest nie tak. Czasem złość, czasem płacz, czasem obrażanie się, oskarżanie. Nie chcieliśmy nic złego, więc i w nas może pojawić się złość, że ktoś tak źle nas odbiera. Nie widzieliśmy jego uczuć chwilę wcześniej, nie wiedzieliśmy, co się w nim dzieje.

Dlaczego takie trudne są spotkania z drugim człowiekiem? I tak trudno powiedzieć przepraszam wtedy, kiedy nie chciało się przecież nic złego. Nawet to słowo przepraszam może spowodować ból po obu stronach, gdy tłumaczenie będzie niezręczne.

I tak chodzimy po świecie poranieni, z lękiem patrząc, by ktoś nas przypadkiem w te rany nie dotknął. By nie bolało bardziej. Coraz dalej od siebie. Mogą przyjść chwile, gdy nam się wydaje, że trzeba wszystko o sobie opowiedzieć, a wtedy nikt nas już ranić nie będzie, bo będzie wiedział i pamiętał. Szybko okazuje się jednak, że wtedy tylko nasze oczekiwania wzrosną. Drugi człowiek nigdy nie przeżyje tego co my i nigdy nie pozna wszystkiego. I nie będzie wszystkiego pamiętał. My też nawet o najbliższych nie pamiętamy wszystkiego. To niemożliwe.

Nikt od nas nie wymaga rzeczy niemożliwej. Ale można na życie popatrzeć z innej strony. Nie od strony grzechu. Bo najczęściej na całe chrześcijaństwo patrzymy od strony grzechu. Czy to już grzech? Czy to już grzech ciężki? Czy bardzo ciężki? - pytamy. I co zrobić żeby nie zgrzeszyć. I grzebiemy w tym worku pełnym grzechów, babramy się w nich przez pół życia. Niedługo zaczniemy w rachunku sumienia zastanawiać się, czy nasz dzisiejszy grzech jest ładniejszy od tego wczorajszego.

A chrześcijaństwo to miłość. To dobro. Zamiast zastanawiać się czego nie wolno robić, lepiej zastanawiać się co zrobić dobrego. "Wszystko więc, co chcielibyście, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie". Nastawieni na dobro, także u innych będziemy łatwiej widzieli dobro niż zło. Nastawieni na dobro, nie będziemy się bali spotkania z drugim człowiekiem. Nastawieni na dobro, nie będziemy Boga podejrzewać, że szuka w nas jedynie grzechu, by nas ukarać. Bóg zawsze szuka w nas dobra. To szatan szuka zła.

"Wszystko więc, co chcielibyście, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie". Ale może nie o to chodzi, by wszystkich zmuszać do jedzenia owoców morza, tylko dlatego, że sami je lubimy. Może warto jednak poznawać ludzi nie od tej strony, jakie grzechy popełniają i czego się bać, ale od strony: czego pragną i czym można im sprawić radość. Takie życie i dla nas będzie piękniejsze.

Bogumiła Szewczyk
bog-szew@wp.pl 
 

***

 

„Proście, a będzie wam dane”

 

Zapewne nieprzypadkowo po raz kolejny w ostatnich dniach pojawia się fragment o tym, że wytrwała modlitwa jest skuteczna, także tak po ludzku. Że dostaniemy to, o co prosimy.


Jak zapewne wiele innych osób, od kilkunastu dni modlę się intensywnie o pokój. I co? I czemu wciąż trwają działania wojenne? Czemu bombardowane są szpitale? Czemu giną ludzie? Czemu na świecie wciąż jest tyle zła? Jak to się ma do obietnic z Ewangelii?
Nie wiem.


Nie wiem i nawet nie będę próbować wymyślać jakichś wyjaśnień. Nic mnie bowiem bardziej nie denerwuje, niż nieudolne próby usprawiedliwienia Bożych działań.


Nieudolne, bo wymyślane z perspektywy ludzkiej – czyli oparte na tym fragmencie rzeczywistości, którego doświadczamy, przy zerowej znajomości przyszłości i bez pełnej świadomości przeszłości.


Myślę, mam nadzieję, że kiedyś dowiemy się, że to miało i jaki miało sens.


A na razie trzeba pozwolić sobie na niewiedzę i niezrozumienie. Trzeba szczerze i uczciwie powiedzieć, że w wielu przypadkach (w większości?) nie rozumiemy Bożych działań, nie wiemy dlaczego jest tak, jak jest i jaki w tym sens.
Tylko wtedy mamy szansę wierzyć w Boga, a nie w nasze wyobrażenie o Nim.

 

Agnieszka Ruzikowska

[wielkopostnie: 10.03]

 

***
 
Człowiek pyta:

Czyż człowiekowi stuletniemu może się urodzić syn? Albo czy dziewięćdziesięcioletnia Sara może zostać matką?
Rdz 17,17

Bóg pyta:
Dlaczego to Sara śmieje się i myśli: Czy naprawdę będę mogła rodzić, gdy już się zestarzałam?
Czy jest coś, co byłoby niemożliwe dla Pana?

Rdz 18,13

***

 

Unikać złego towarzystwa, Prz 1

8. Synu mój, słuchaj napomnień ojca i nie odrzucaj nauk swej matki,
9. gdyż one ci są wieńcem powabnym dla głowy i naszyjnikiem cennym dla szyi.
10. Kiedy cię, synu, wabią grzesznicy, nie waż się iść,
11. choćby rzekli: Pójdź z nami! Zasadźmy się na cichych! Bez powodu czyhajmy na czystych!
12. Jak Szeol wchłoniemy ich żywych i zdrowych tak jak schodzących do grobu.
13. Znajdziemy wszelkie kosztowności i napełnimy domy swe łupem.
14. Przyłącz swój los do naszej wspólnoty, jedna sakwa niech łączy nas wszystkich!
15. Synu mój, nie chodź ich drogą, przed ścieżką ich strzeż swojej stopy,
16. gdyż nogi ich pędzą do zbrodni, śpieszno im: krew chcą wytoczyć.
17. Lecz próżno ich sieć zarzucona, na oczach wszelkiego ptactwa.
18. Na własną krew raczej czyhają, czatują na swoje życie,
19. bo taki jest los chciwych zysku: zabiera on własne ich życie.

 

***

PRAWDZIWA WIELKOŚĆ

Dobrze by w życiu świeckim, jak niegdyś w Kościele,
Tego tylko zwać wielkim, kto wycierpiał wiele.
Adam Mickiewicz

***

Naucz się piec chleb.
H. Jackson Brown, Jr. 'Mały poradnik życia'

Patron Dnia


św. Marcel
 
biskup

Św. Marcel pochodził z Afryki, przybył jako misjonarz do Galii, gdzie wraz z Wincentym i Dominusem głosił Ewangelię, nawracając wielu pogan. Następnie osiadł w Enbrun, gdzie zbudował oratorium. Swoim przykładem i kazaniami nawracał ludzi, wśród których żył. Kiedy całe miasto zostało już nawrócone, poprosił św. Euzebiusza z Vercelli, aby ten poświęcił oratorium, które zbudował. Jakiś czas potem otrzymał sakrę biskupią i nadal usilnie pracował nad rozszerzeniem Królestwa Bożego. Tam, gdzie nie mógł dotrzeć sam, wysłał Wincentego i Dominusa. Niebo potwierdziło cudami jego pracę apostolską. Zmarł w roku 374.

jutro: św. Anzelma

wczoraj
dziś
jutro