logo
Wtorek, 23 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Ilony, Jerzego, Wojciecha – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

3. Niedziela Wielkiego Postu, rok A
Daj mi pić...

„Każdy, kto pije tę wodę, znów będzie pragnął. Kto zaś będzie pił wodę, którą Ja mu dam, nie będzie pragnął na wieki" (J 4,13-14).

Słyszeliśmy tydzień temu, że nie wszystkich Jezus zabrał na Górę Tabor. Nie wszyscy więc tak nagle, zdumieni, zobaczyli Boga w Jego chwale. Przemienionego, jaśniejącego Boga, przy którym bez zadawania żadnych pytań chciałoby się pozostać na zawsze. I może pojawić się w nas pewne poczucie niesprawiedliwości. „Mnie nie zabrał”.

Jesteśmy bardzo wyczuleni na niesprawiedliwość. Dlaczego więc tak bardzo chcemy się jej doszukać? Bo chociaż niesprawiedliwość bardzo boli, to jest też sprzymierzeńcem naszych uczuć. W niesprawiedliwości możemy znaleźć usprawiedliwienie siebie. Usprawiedliwienie przed Bogiem, przed ludźmi, ale przede wszystkim przed samym sobą. Świadomie czy podświadomie pielęgnujemy taką myśl: „mnie się w życiu nie udało właśnie dlatego, że Bóg mnie nie zabrał na Górę Tabor. Gdyby mnie zabrał, pewnie byłabym już święta. A teraz mam ciągle `pod górkę. Innym jest łatwiej. To nie jest więc moja wina, że mi nic nie wychodzi”. Niesprawiedliwość boli. Ale jakie to przyjemne, gdy o swoją bylejakość czy nawet o swoje grzechy możemy oskarżyć kogoś innego. Nawet samego Boga.

Warto jednak czasem spojrzeć z tej drugiej strony. Oczyma ludzi, którzy z tej Góry Tabor musieli zejść. Przeżyli niebo, ale musieli zejść. Z powrotem do zwykłego świata. Widziałam oczy młodych ludzi schodzących z Góry Tabor. Nie zawsze wiemy, ile piekła jest w rodzinach żyjących niedaleko nas. Wielu młodych ludzi z tego swojego piekła wyjeżdża na wakacyjne rekolekcje. Często po raz pierwszy w życiu spotykają się aż na tyle dni z miłującym Bogiem i z ludźmi, którzy o każdej porze, dzień w dzień, są życzliwi, uśmiechnięci, przyjaźni. Oni sami, w tej bezpiecznej atmosferze, też potrafią codziennie być życzliwi, uśmiechnięci, przyjaźni dla innych. Jeśli ktoś nie przeżył piekła, nigdy nie zrozumie, że ten czas jest ich Górą Tabor. To ich pierwsze szczęście, euforia. A potem nagle coś pęka. Dwa-trzy dni przed zakończeniem rekolekcji młodzi ludzie nagle uświadamiają sobie, że z tej Góry Tabor muszą wrócić. Do swojego domowego piekła. W ich oczach jest przerażenie, bezradność, ból. Człowiek dorosły może sam zmieniać ten swój świat. Młodzi muszą jednak wejść do świata, który był. I pilnować, by przeżycia Góry Tabor jak najdłużej dodawały sił. Więc może jednak łatwiej tym, którzy nie musieli przeżyć szoku zejścia z Góry Tabor, bo tam po prostu nie byli?

Porównywanie nigdy nie ma sensu. Komu lepiej, komu gorzej. Takie licytowanie się zawsze świadczy o braku zaufania do Boga. Oskarżanie Boga o niesprawiedliwość. Tymczasem Bóg przychodzi do każdego z nas, tyle że do każdego z nas inaczej.

W dzisiejszej Ewangelii widzimy jedno z innych spotkań. „Daj mi pić” - mówi Jezus do spotkanej kobiety.

Na górze Tabor Jezus obdarował Apostołów, a tutaj? Tutaj zaczyna spotkanie od „daj mi”. Nie lubimy tych słów. Na takie żądanie serce chce się zamknąć, a nie otworzyć. Nie mam, nie dam, dlaczego ja, dlaczego znów... Ludzie są dzisiaj wygodni. Nie chcą się przemęczać. Oczekują od innych zaangażowania, pomocy, sami dając coraz mniej. Czy chrześcijaństwo ma polegać na rozdawaniu tego, co samemu zarobiło się w trudzie, tym, którzy się zbytnio w życiu nie natrudzili? Czy ewangeliczne słowa: „Lecz jeśli cię kto uderzy w prawy policzek, nadstaw mu i drugi! Temu, kto chce prawować się z tobą i wziąć twoją szatę, odstąp i płaszcz! Daj temu, kto cię prosi” (Mt 5,39-42) rzeczywiście trzeba brać dosłownie? Tym bardziej, że dziwnym nowym zwyczajem jest, że im dalej ktoś od Kościoła, tym częściej publicznie, w mediach, poucza chrześcijan jacy mają być, cytując Ewangelię. To drażni. Pojawia się lęk przed wykorzystaniem nas przez innych. Nie chcę być wykorzystana.

A Jezus przy pierwszym spotkaniu mówi „daj mi pić”. Kobieta mogła tylko wzruszyć ramionami i odejść. Tak jak my czasem mamy ochotę uciec przed Jezusem i przykazaniami. Tymczasem ona podjęła rozmowę. I chwilę potem wszystko się zmieniło. Bo kiedy Jezus nas o coś prosi, to nie znaczy, że chce nam coś zabrać. Przeciwnie. To oznacza, że chce nam coś dać. Nie wiemy, czy Samarytanka zdążyła podać Jezusowi ten kubek wody. Nie ma to znaczenia, bo tak naprawdę: cóż my wielkiego możemy Jezusowi ofiarować? Ważne, że bez lęku, z pewnym zainteresowaniem, podjęła rozmowę. I została obdarowana Spotkaniem z Bogiem.

Tak, to było inne spotkanie niż na Górze Tabor. Ale Jezus przemienia się przed nami nie dla własnej chwały, ale po to, aby nam pomóc przemienić się przed Nim. Dla Samarytanki to też była Góra Tabor. W zwykłym człowieku, który poprosił ją o wodę - odkryła, zobaczyła Boga. My często tęsknimy za cudownościami. Żeby się coś stało inaczej: błyski, grzmoty, aureole. Niecodziennie. I Bóg czasem przychodzi w obłoku. Ale częściej przychodzi tak zwyczajnie. Siada gdzieś przy nas i mówi: „daj mi pić”. Reszta zależy ode mnie. Mogę odejść i zmarnować okazję spotkania Boga. Ale mogę podjąć rozmowę. Tak jak potrafię. Zwyczajnie. Choćby, jak Samarytanka, od niewypowiedzianych wprost słów: „nie rozumiem Cię”. „Jakżeż Ty, będąc Żydem, prosisz mnie, Samarytankę, bym Ci dała się napić?” Przed Bogiem nie trzeba wszystkiego wiedzieć. Wystarczy przyznać się, że nie rozumiem. Kilkadziesiąt lat wcześniej już było takie „nie rozumiem”. „Jakże to się stanie?” - pytała Maryja. A potem narodził się Jezus.

Niecudowne Tabor. Rozpoznać Boga w zwykłym czasie. W zwykłym człowieku. W zwykłym życiu. A potem mówić o Nim innym, choć wcześniej nasze życie o Nim nie świadczyło. Bo spotkanie z Bogiem przemienia nas totalnie. Ale najpierw trzeba usłyszeć, gdy Jezus mówi: „daj mi pić". I podjąć rozmowę.

„Wierzymy już nie dzięki twemu opowiadaniu, na własne bowiem uszy usłyszeliśmy i jesteśmy przekonani” (J 4,42).
 
*
Garść myśli:
*
Nie moglibyśmy szukać Boga, jeśliby On sam nas nie szukał. (Thomas Merton)
*
Kto nie chce wpierw słuchać Boga, ten nie ma światu nic do powiedzenia. (Hans Urs von Balthasar)
*
Nie trzeba Panu Bogu określać czasu, kiedy ma nam udzielić swych dobrodziejstw. (ks. Aleksander Derouville)
*
Gdy przychodzi do ciebie Pan Jezus, nie myśl jak masz się zachować - zachowaj się jak chcesz, po swojemu. (kard. Stefan Wyszyński)

Bogumiła Szewczyk
bog-szew@wp.pl
***
 
Człowiek pyta:


Mojżesz rzekł Bogu: Oto pójdę do Izraelitów i powiem im: Bóg ojców naszych posłał mię do was. Lecz gdy oni mnie zapytają, jakie jest Jego imię, to cóż im mam powiedzieć?
Wj 3,13

A jeśli nie uwierzą i nie usłuchają słów moich, mówiąc, że Pan nie ukazał mi się wcale?
Wj 4,1

 

***

 

Wartość mądrości, Prz 3

13. Szczęśliwy, kto mądrość osiągnął, mąż, który nabył rozwagi:
14. bo lepiej ją posiąść niż srebro, ją raczej nabyć niż złoto,
15. zdobycie jej lepsze od pereł, nie równe jej żadne klejnoty.
16. W prawicy swej trzyma ona dni długie, w lewicy - bogactwo, pomyślność;
17. jej drogi drogami miłymi, ku szczęściu wiodą wszystkie jej ścieżki.
18. Dla tego, co strzeże jej, drzewem jest życia, a kto się jej trzyma - szczęśliwy.
19. Pan umocnił ziemię mądrością, niebiosa utwierdził rozumem.
20. Przez Jego wiedzę wytrysły odmęty, a rosę spuszczają obłoki.
21. Przezorności, rozwagi, strzeż, mój synu, niech one ci z oczu nie schodzą,
22. a życiem twej duszy się staną, wdzięczną ozdobą dla szyi.
23. I drogą swą pójdziesz bezpiecznie, bo noga się twoja nie potknie;
24. gdy spoczniesz, nie zaznasz trwogi, zaśniesz, a sen twój będzie przyjemny.
25. Nagły strach cię nie przerazi ni klęska, gdy dotknie przewrotnych;
26. bo z tobą jest Pan, przed sidłem twą nogę ochroni.

 

***

 

ZGODA

Wtenczas tylko rzetelnie pogodzisz się z wrogiem,
Jeśli ty i wróg pierwej zgodzicie się z Bogiem.
Adam Mickiewicz

 

***

Napełniaj bak, jest jest opróżniony w trzech czwartych.

H. Jackson Brown, Jr. 'Mały poradnik życia'  

Patron Dnia



św. Wojciech
biskup i męczennik, główny patron Polski

 

Św. Wojciech pochodził z rodu Sławników w Czechach. Urodził się około roku 956. Przy bierzmowaniu otrzymał imię Adalbert. Po starannym wykształceniu w szkole katedralnej w Magdeburgu Został biskupem Pragi. W skutek waśni rodowych opuścił Pragę i za pozwoleniem papieża wstąpił do benedyktyńskiego opactwa św. Bonifacego w Rzymie, i złożył tam śluby. Na polecenie papieża wrócił do Pragi, ale musiał ją powtórnie opuścić. Przybył do Polski, na dwór króla Bolesława Chrobrego i z jego pomocą wyruszył głosić Ewangelię pogańskim Prusom. Został zabity 23 kwietnia 997 roku. Jego ciało wykupiono i złożono w Gnieźnie, które stało się siedzibą pierwszej metropolii w Polsce.

jutro: św. Fidelisa

wczoraj
dziś
jutro