logo
Piątek, 19 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Alfa, Leonii, Tytusa, Elfega, Tymona, Adolfa – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

4. Niedziela Wielkiego Postu, rok A
Kto zgrzeszył?

„Uczniowie Jego zadali Mu pytanie: Rabbi, kto zgrzeszył, że się urodził niewidomym - on czy jego rodzice?" (J 9,2)

W zeszłotygodniowej Ewangelii spotkaliśmy przy studni Samarytankę, która zadziwiła się, że Jezus ją poprosił o wodę. Żydzi przecież uważali Samarytan za „coś” gorszego. Nie utrzymywali z nimi kontaktu. Samarytanka żyła jakby w innym świecie, miała więc prawo nie wiedzieć kim jest Jezus i nie znać Jego nauki. Mogła jednak nie pytać, dlaczego Jezus postępuje inaczej. Spytała. A my zbyt często boimy się przyznać do swojej niewiedzy. I choć czasem faktycznie własnej niewiedzy trzeba się zawstydzić, jeśli jest zbyt wielka, to jednak bardziej powinniśmy się wstydzić tego, że choć nie wiemy - nie mamy odwagi zapytać. Będzie to wtedy niewiedza zawiniona.

W dzisiejszej Ewangelii pojawia się kolejne pytanie. „Rabbi, kto zgrzeszył, że [on] się urodził niewidomy?” Bo sprawa wcale taka prosta nie jest. Dlaczego ludzie cierpią? Musi być jakiś powód cierpienia. Najprostszą odpowiedzią jest grzech. Widocznie zawinił. Widocznie sobie na to zasłużył. A jeśli nie on sam, to pewnie jego rodzice. Do ludzkiego cierpienia dodajemy kolejne: podejrzenie grzechu. Jakiegoś większego grzechu. Szukanie winy w cierpiącym. Tymczasem Jezus mówi wyraźnie: „Ani on nie zgrzeszył, ani rodzice jego”. Ucina dyskusje. Nie wolno myśleć tymi kategoriami: cierpienie jako bezpośrednia kara za czyjś grzech. A im większy grzech, tym większe cierpienie. Tak nie można. Jeśli przychodzi nam to do głowy, to trzeba otworzyć Księgę Hioba i popatrzeć na jego cierpienie. Przyjaciele kazali mu szukać w sobie grzechu. Ale Bóg tego grzechu nie widział.

Jak dobrze, że uczniowie o to zapytali. Jezus daje nam bardzo konkretną odpowiedź. Jeśli jednak zatrzymamy się tylko na tej odpowiedzi, to urodzą się nowe problemy. Szczególnie, gdy cierpienie przyjdzie na nas, na naszych bliskich, najbliższych. Bo skoro to nie nasza wina, to dlaczego tyle jest bólu, tyle nieszczęścia? Jest w nas coś takiego, co jednak zawsze, uparcie każe szukać winnych. I „wychodzi nam” czasem z naszych przemyśleń, że w takim razie winien jest Bóg. To On stworzył cierpienie i rozdaje je niewinnym ludziom.

Do różnych takich dziwnych wniosków możemy dochodzić, gdy weźmiemy Biblię wyrywkowo, bez szerokiego kontekstu. Jeśli nie pytamy dalej. Bo cokolwiek byśmy dzisiaj nie usłyszeli, to jednak za cierpienie odpowiada człowiek. To jednak cierpimy dlatego, że był nasz grzech. Bóg stworzył świat dobry. Nie było w nim cierpienia. Cierpienie nie jest darem od Boga, zawsze jest złem. A otrzymaliśmy je nie z rąk Boga, ale przez Jego odrzucenie. Nasi pierwsi rodzice, na początku czasów, nie chcieli świata stworzonego przez Boga i przez grzech „stworzyli” nam świat taki, jaki jest teraz. Z grzechu pierwszych rodziców wziął się ból, cierpienie, lęk, samotność. Bądźmy jednak szczerzy. Z roku na rok, z wieku na wiek, psujemy ten świat wszyscy po kolei. To nasze wspólne dzieło. Naszych grzechów.

Co więc oznacza odpowiedź Jezusa: „Ani on nie zgrzeszył, ani rodzice jego”?

Zauważmy, że uczniowie nie pytają o ontologię, o istotę grzechu. Ich pytanie dotyczy konkretnego człowieka. Pokazują go palcem i pytają o JEGO grzech. Ewentualnie grzech jego rodziców. Jezus odpowiada na to konkretne pytanie. Nie mówi, że człowiek jako człowiek jest niewinny. Mówi natomiast, że ten konkretny człowiek nie jest winien swojej ślepoty. Mówi: tak nie wolno, nie oceniajcie przez pryzmat cierpienia. To nie znaczy, że kwestionuje zupełnie cierpienie jako skutek grzechu, nawet bezpośredni skutek. Jeśli ktoś w sposób ewidentny nie dba o swoje zdrowie (piąte przykazanie), to bezpośrednim skutkiem tego grzechu jest choroba. Jeśli ktoś pozwala, żeby zawładnął nim alkohol, to bezpośrednim skutkiem będzie bieda, choroby i cierpienie rodziny, może kalectwo, może śmierć. Chodzi jednak o to, by w drugim człowieku nie szukać grzechu, nie rozpoznawać go. Bo choć czasem tak bywa, to jednak wina człowieka wcale nie musi tak prosto przekładać się na ból. Bo ból nie zawsze wynika z konkretnej winy. To nie każdy człowiek cierpi za swoje grzechy. To nie każde cierpienie tego człowieka jest za własne grzechy. Pytanie o grzech możemy stawiać tylko sobie. Tylko w sobie możemy szukać związku między winą a cierpieniem.

Bóg nie stworzył cierpienia. Może jednak każdą sytuację, w jakiej znalazł się człowiek, wykorzystać dla jego dobra, okazując przy tym własną chwałę. Tak się stało w dzisiejszej Ewangelii. Jezus przywrócił wzrok niewidomemu, aby ten mógł wielbić Boga wraz z ludźmi, którzy byli świadkami cudu. Bóg jednak niekoniecznie wykorzystuje ludzkie cierpienie, jakie przynosi nam codziennie zniszczony grzechem świat, do uzdrowienia ciała. O wiele częściej cierpienie pomaga uzdrowić nasze serca. W cierpieniu człowiek pokornieje. W cierpieniu częściej szuka sensu życia. Zauważa ile jest warte ludzkie szczęście bez Boga, jak może w jednej chwili się rozprysnąć. Bóg czasem cudownie uzdrawia ciało, jeśli wie, że zbliży to do Boga chorego człowieka lub jego rodzinę, przyjaciół. Częściej jednak w cierpieniu Bóg pomaga nam odnaleźć Siebie. Szczęście, które się nie kończy nigdy. Niebo. I nawet gdyby nasze cierpienie jednak wynikało z naszego osobistego grzechu, Bóg nas nie odtrąca. Nawet nasz grzech może wykorzystać do dobrego. I choć winę zaciągamy i musimy kiedyś odpokutować, Kościół nie wzbrania się nazwać niektórych grzechów „błogosławioną winą”. Błogosławioną ze względu na cudowną „reakcję” Boga. Na jej skutki w człowieku. Ale sam grzech pozostaje grzechem.

Cierpienie może nadejść w każdym wieku. Ale prawie zawsze przychodzi wtedy, gdy życie się kończy. Bez względu na to, ile człowiek nagrzeszył. Cierpienie fizyczne, bo chorób przybywa, a objawiają się też skutki wcześniejszych. Albo samotność, która jest wielkim cierpieniem. Mówimy nawet często, że starość się Bogu nie udała. Nie jestem pewna. Im jestem starsza, tym bardziej odnoszę wrażenie, że udała się. Oj, jak bardzo się starość Bogu udała. Jak zaczyna boleć tu i ówdzie, jak po kolei okazuje się czego już się nie potrafi i na co już nie można liczyć, jak po kolei odchodzą na drugą stronę wszyscy bliscy i na kolejny już wykręcany numer telefonu słyszymy "połączenie nie może być zrealizowane", no to zaczynamy szukać tego NAJWAŻNIEJSZEGO w życiu. Starość, to ostatnie koło ratunkowe dla człowieka. Udała się starość Panu Bogu, udała...

Kto zgrzeszył, że musimy cierpieć? No człowiek. Człowiek zgrzeszył. Ale nie licytujmy się za życia, kto grzeszy bardziej i czy ja cierpię za swoje jeszcze grzechy, czy za cudze. To jest czas, kiedy Bóg chce nam otworzyć oczy. Ocena, sąd ile kto jest winien, przyjdzie w chwili śmierci. Cierpienie jest złem, które „stworzył” człowiek, ale Bóg je może wykorzystać. Tak jak błoto jest brzydkie. Ale Jezus nałożył je na oczy niewidomego i niewidomy od urodzenia przejrzał. Bóg wykorzysta wszystko, aby zbawić człowieka. Jezus rzekł: „Przyszedłem na ten świat, aby przeprowadzić sąd, aby ci, którzy nie widzą, przejrzeli...” (J 9,39).

„Idź, obmyj się w sadzawce Siloam - co się tłumaczy: Posłany. On więc odszedł, obmył się i wrócił widząc” (J 9,7).

*
Garść myśli:
*
Ciemne wczoraj może Bóg przemienić w jasne jutro. (Martin Luter King)
*
Cierpienie jest jak dźwięk dzwonka, który wzywa do modlitwy. (Chiara Lubich)
*
Często sami nawet nie zdajemy sobie sprawy, jak jesteśmy wewnętrznie ślepi. (św. Tomasz a Kempis)
*
Bóg pomaga zawsze, ale najczęściej z półgodzinnym opóźnieniem, abyśmy mogli pokazać, dokąd sięga nasza wiara. (Abbe Pierre)

Bogumiła Szewczyk
https://rozwazaniabogumily.wordpress.com
 
*** 
[rozważania wielkopostne: 19.03]
Świadomość usprawiedliwienia (Łk 18:9-14)
 
Łukasz pisze, że Jezus zwrócił do tych, którzy byli zadufani w sobie i przekonani, że są sprawiedliwi. Hmm… to chyba nie do mnie. Ale skoro to opowiadanie znalazło się w ewangelii, to może jednak warto posłuchać.

Historia o pewnym faryzeuszu i celniku, modlących się w świątyni jest już opowieścią klasyczną, która funkcjonuje w uproszczonej formie nawet poza kontekstem ewangelii. Bo przecież wiadomo, że ktoś, kto się chwali swoimi osiągnięciami i pobożnością nie wzbudza respektu, ani zaufania. Z grzesznikami, którzy się biją się w piersi, a których reprezentantem jest w tym opowiadaniu Celnik, jest już trochę inaczej. Owszem wzrusza widok kogoś kto jest świadomy swojej grzeszności i zajmuje miejsce w ostatniej ławce. Ale bywa i tak, że znajdujemy trochę przyjemności w tym, aby spojrzeć na takiego człowieka z lekką, dyskretnie ukrywaną pogardą.

Bo chyba trzeba przyznać, że wcale nie tak łatwo, i nie tak spontanicznie, przychodzi nam uniżać się.

Celnik nie miał nic Bogu do zaoferowania, oprócz ciężaru pogardy, która na nim spoczywała. A mimo wszystko przybył do świątyni. I prawdopodobnie nie będąc w ogóle tego świadom został usprawiedliwiony. Dlaczego? Czy tylko dlatego, że był świadomy swojej grzeszności? Czy dlatego, że nie czuł się nawet godnym podnieść wzroku? A może dlatego, że prosił o litość? Pewnie tak. To wszystko właśnie składa się na postawę uniżenia.

Ta krótka parabola zapewne dotknęła tych słuchaczy Jezusa, którzy faktycznie byli zadufani w sobie, choć Łukasz o tym nic nie wspomina. Może nawet odeszli obrażeni? Bo jakże to tak - krótki akt skruchy więcej znaczy niż wszystkie pobożne praktyki? Pewnie nie znaczy więcej, ale wydaje się, że jest niezbędny, nawet wtedy, gdy myślę, że wcale nie jestem zadufanym w sobie.

„Miłość wasza podobna do chmur o świtaniu albo do rosy, która prędko znika” (Oz 6:4)

Grzegorz Misiewicz
***
 
Litania do świętego Józefa – odmów

***

Bóg pyta:

Czyż to jest post, jaki Ja uznaję, dzień, w którym się człowiek umartwia? Czy zwieszanie głowy jak sitowie i użycie woru z popiołem za posłanie - czyż to nazwiesz postem i dniem miłym Panu?
Iz 58,5

Rzekł Bóg do szatana: Skąd przychodzisz?
Joba 1,7 

***

Przysłowia Salomona, Prz 13

1. Syn mądry miłuje karcenie, naśmiewca nie słucha nagany.
2. Z owocu swych ust spożywa się dobro, a gwałtem się sycą przewrotni.
3. Kto ust swych strzeże - ten strzeże życia, kto usta rozwiera - zgubi sam siebie.
4. Serce leniwego czeka bez skutku, a pilnych zamiary stale się spełniają.
5. Prawy się brzydzi słowem przewrotnym, źle i haniebnie czyni występny.
6. Prawość strzeże dróg niewinnego - a grzeszników powala nieprawość.
7. Jeden udaje bogacza - nie mając niczego, [inny] udaje nędzarza - a opływa w dobra.
8. Bogactwo okupem za życie człowieka, lecz tyran pogróżek nie słucha.
9. Wesoło błyszczy światło sprawiedliwych, a lampa niewiernych przygasa.
10. Skutkiem pychy stale są kłótnie, u szukających rady jest mądrość.
11. Przepadnie bogactwo podstępnie zagarnięte, a krok za krokiem zdobywane - rośnie.
12. Przewlekłe czekanie jest raną dla duszy, ziszczone pragnienie jest drzewem życia.
13. Kto gardzi nakazem, ten szkodę ponosi, nagrodę otrzyma, kto rozkaz szanuje.
14. Nauka mądrego jest źródłem życia, by sideł śmierci uniknąć.
15. Prawdziwy rozum zjednywa życzliwość, droga wiarołomnych niestała.
16. Roztropny czyni wszystko z rozwagą, a dureń ujawnia głupotę.
17. Poseł nikczemny wtrąca w niedolę, wierny posłaniec - lekarstwem.
18. W biedzie jest i hańbie, kto gardzi karnością, we czci zaś - kto strzeże upomnień.
19. Spełnione pragnienie ukoi duszę, wstrętne głupiemu - od zła się odwrócić.
20. Kto z mądrym przestaje - nabywa mądrości, towarzysz głupców poniesie szkodę.
21. Nieszczęście pędzi za grzesznikami, a szczęście nagrodą dla prawych.
22. Mąż dobry zostawi dziedzictwo wnukom, dobrym przypadnie majątek grzeszników.
23. Świeża uprawa ubogich da wiele żywności, majątek niszczeje bezprawiem.
24. Nie kocha syna, kto rózgi żałuje, kto kocha go - w porę go karci.
25. Mąż prawy ma w bród pożywienia, żołądek niewiernych głód cierpi.

 

***

KRZYWDA CZASEM PRZYDA SIĘ

Często grzesznik przed śmiercią na bliźnich się żali,
Iż mu nie dosyć w życiu krzywd nawyrządzali.
Adam Mickiewicz

***

 

Nie oglądaj brutalnych programów i nie kupuj produktów firm, które je sponsorują.

H. Jackson Brown, Jr. 'Mały poradnik życia' 

Patron Dnia


św. Elfeg
 
biskup i męczennik

Św. Elfeg urodził się w rodzinie szlacheckiej. Wcześnie zrezygnował z życia światowego i wstąpił do klasztoru. Po kilku latach został pustelnikiem; zamieszkał w nędznej lepiance. W roku 984 przy pomocy św. Dunstena został wybrany biskupem Winchesteru. W roku 1006 został mianowany arcybiskupem Canterbury. W owym czasie Anglię nękały najazdy Duńczyków, którzy grabili i obracali w perzynę kraj, rządzony przez słabego króla Etheelreda. Arcybiskup pałał chęcią poświęcenia się za swój lud i starał się ściągnąć na siebie okrucieństwa pogan. Jego katedra została spalona, a on uwięziony i poddany torturom. Odmówił jednak sprzedaży dóbr kościelnych, aby zapłacić okup. Zginął 19 kwietnia 1012 roku.

jutro: św. Marcela

wczoraj
dziś
jutro