logo
Sobota, 14 czerwca 2025 r.
imieniny:
Bazylego, Elizy, Justyny, Metodego, Michała – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

« Maj 2025   

Czerwiec 2025

Pn

Wt

Sr

Czw

Pt

So

Nd

 
 
 
 
 
 

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

 
 
 
 
 
Uroczystość Wniebowstąpienia, rok C
Uniesiony do nieba

„A kiedy ich błogosławił, rozstał się z nimi i został uniesiony do nieba” (Łk 24,52).

Ostatnie chwile Jezusa na ziemi. Jezus powraca do tego, co już się stało. "To właśnie znaczyły słowa, które mówiłem do was, gdy byłem jeszcze z wami: musi się wypełnić wszystko, co napisane jest o mnie w Prawie Mojżesza". Przypomina o cierpieniu i zmartwychwstaniu, po raz kolejny obiecuje zesłanie Ducha Świętego. "Wy zaś pozostańcie w mieście, aż będziecie przyobleczeni w moc z wysoka". To taka ostatnia katecheza, podsumowanie. "Wy jesteście świadkami tego".

Kiedy Jezus umarł na krzyżu, apostołowie zapomnieli o tych obietnicach. Byli przekonani, że odszedł już na zawsze, dlatego był w sercu wielki ból, może chwila rozpaczy, a na pewno zagubienie. Teraz Jezus odchodzi po raz drugi, w pewnym sensie dopiero teraz odchodzi "na zawsze". "A kiedy ich błogosławił, rozstał się z nimi i został uniesiony do nieba". Wydawałoby się, że dopiero teraz jest miejsce na łzy. Za ziemskiego życia już nigdy Go nie spotkają, już nie wejdzie przez zamknięte drzwi do Wieczernika, już nie usiądzie z nimi, by zjeść rybę. Tymczasem widzimy, jak bardzo zmienili się uczniowie przez te czterdzieści dni od Zmartwychwstania do Wniebowstąpienia. Dopiero teraz zrozumieli Jego naukę. Dlatego, gdy Jezus wstąpił do nieba, uczniowie "z wielką radością wrócili do Jeruzalem". Już wiedzieli wszystko.

Spotkanie z Bogiem jest wielką Przygodą życia. Ale ma swój rytm, którego często nie rozumiemy i czujemy się zagubieni. Bo po nawróceniu, które przynosi ogromną radość i daje tak wiele zapału i siły na zmianę swojego życia, często (a może i zawsze) Jezus jak gdyby umiera. Odchodzi. Czasem mamy wrażenie, że to wszystko nam się przewidziało. Że daliśmy się omamić. Że to nieprawda. Nie jesteśmy w stanie sami z siebie powrócić do tamtej radości, do tamtych pierwszych przeżyć. Po śmierci Jezusa wszystko staje się nieprawdziwe. A przecież Jezus nie umiera w nas naprawdę, dopóki my Go z serca świadomie i dobrowolnie nie wyrzucimy. Trzeba jednak uwierzyć w to, do czego nas wcześniej przygotowywał. Trzeba umierać razem z Nim. Musi umrzeć w nas stary człowiek. I choć żal nam tego co było kiedyś, trzeba powoli dojrzewać w wierze. Jezus zmartwychwstanie w nas. Wróci i wytłumaczy, co się stało. Jeśli te spotkania - już zupełnie inne - przyjmiemy otwartym sercem, to będzie z nami już na zawsze. Tak, znów odejdzie, wstąpi do nieba. Ale wtedy już nie utracimy wewnętrznej radości.

"Wy jesteście świadkami tego". To z jednej strony zaszczyt dla Apostołów i dla każdego z nas. Byliśmy świadkami życia Jezusa. Każdy z nas w jakimś stopniu przeżył to spotkanie z Jezusem. Ale być Jego świadkami, to przede wszystkim zadanie dla nas. Teraz trzeba o tym mówić. Trzeba to przekazać innym. Nie zawsze będzie to łatwe, szczególnie wtedy, gdy życie nie będzie zgodne z tym, co chciał Jezus. Gdy przyjdzie grzech, a przecież słabi jesteśmy i grzech przyjdzie. Ale to nie świadectwo mamy dopasować do naszego życia, ale życie do świadectwa. Mamy szybko podnieść się z każdego upadku, aby świadczyć dalej. To jest nasz obowiązek, ale i radość. Nie zawsze pamiętamy, że o miłości sami potrzebujemy mówić, jeśli rzeczywiście jest w naszym sercu.

Nie zostajemy sami. Jezus obiecał moc z nieba. Ducha Świętego ze swoimi darami. On będzie nas wspierał i pomoże jeszcze raz zrozumieć wszystko od początku. Pomoże o tym wszystkim opowiedzieć. Pomoże tą nauką żyć na każdy dzień.

„Wy zaś pozostańcie w mieście, aż będziecie przyobleczeni w moc z wysoka"
 
*
Garść myśli:
*
Uczestniczymy dzisiaj w tej radości powrotu Chrystusa do Ojca po spełnieniu dzieła zbawienia. Radość jest tym większa, że to dzieło było trudne, było trudne na wszystkich swoich etapach i miało charakter pokutny. (bp Jan Pietraszko)
*
Wiara bywa doświadczana milczeniem Boga. (kard. Stefan Wyszyński)
*
Uczeń Chrystusa ostoi się w świecie, jeśli będzie rozumiał, w co wierzy. (Joseph Ratzinger)
*
Wyznanie wiary wiele kosztuje, ale wy nie możecie przegrać miłości. (Jan Paweł II)

Bogumiła Szewczyk
bog-szew@wp.pl
 
*** 
Bóg pyta:

Coście wyszli oglądać na pustyni? Trzcinę kołyszącą się na wietrze? Ale coście wyszli zobaczyć? Człowieka w miękkie szaty ubranego? Oto w domach królewskich są ci, którzy miękkie szaty noszą. Po coście więc wyszli? 
Mt 11, 7-9

***

Pieśń nad Pieśniami, 5 i 6
Pieśń czwarta

Oblubienica:
2 Ja śpię, lecz serce me czuwa: Cicho! Oto miły mój puka! "Otwórz mi, siostro moja, przyjaciółko moja, gołąbko moja, ty moja nieskalana, bo pełna rosy ma głowa i kędziory me - kropli nocy".
3 "Suknię z siebie zdjęłam, mam więc znów ją wkładać? Stopy umyłam, mam więc znów je brudzić?"
4 Ukochany mój przez otwór włożył rękę swą, a serce me zadrżało z jego powodu.
5 Wstałam, aby otworzyć miłemu memu, a z rąk mych kapała mirra, z palców mych mirra drogocenna - na uchwyt zasuwy.
6 Otworzyłam ukochanemu memu, lecz ukochany mój już odszedł i znikł; życie mię odeszło, iż się oddalił. Szukałam go, lecz nie znalazłam, wołałam go, lecz nie odpowiedział.
7 Spotkali mnie strażnicy, którzy obchodzą miasto, zbili i poranili mnie, płaszcz mój zdarli ze mnie strażnicy murów.
8 Zaklinam was, córki jerozolimskie: jeśli umiłowanego mego znajdziecie, cóż mu oznajmicie? Że chora jestem z miłości.

Chór:
9 Jakiż to jest ten twój miły z najmilszych, o najpiękniejsza z niewiast? Jakiż to jest ten twój miły z najmilszych, że nas tak zaklinasz?

Oblubienica:
10 Miły mój śnieżnobiały i rumiany, znakomity spośród tysięcy.
11 Głowa jego - najczystsze złoto, kędziory jego włosów jak gałązki palm, czarne jak kruk.
12 Oczy jego jak gołębice nad strumieniami wód. Zęby jego wymyte w mleku spoczywają w swej oprawie.
13 Jego policzki jak balsamiczne grzędy, dające wzrost wonnym ziołom. Jak lilie wargi jego, kapiące mirrą najprzedniejszą.
14 Ręce jego jak walce ze złota, wysadzane drogimi kamieniami. Tors jego - rzeźba z kości słoniowej, pokryta szafirami.
15 Jego nogi - kolumny z białego marmuru, wsparte na szczerozłotych podstawach. Postać jego [wyniosła] jak Liban, wysmukła jak cedry.
16 Usta jego przesłodkie i cały jest pełen powabu. Taki jest miły mój, taki jest przyjaciel mój, córki jerozolimskie!

Chór:
1 Dokąd odszedł twój umiłowany, o najpiękniejsza z niewiast? W którą zwrócił się stronę miły twój, byśmy go wraz z tobą szukały?

Oblubienica:
2 Miły mój zszedł do swego ogrodu, ku grzędom balsamicznym, aby paść [stado swoje] w ogrodach i zbierać lilie.
3 Jam miłego mego, a mój miły jest mój, on [stado swoje] pasie wśród lilii.

Oblubieniec:
4 Piękna jesteś, przyjaciółko moja, jak Tirsa, wdzięczna jak Jeruzalem, groźna jak zbrojne zastępy.
5 Odwróć ode mnie twe oczy, bo niepokoją mnie. Włosy twoje jak stado kóz falujące na [górach] Gileadu.
6 Zęby twoje jak stado owiec wychodzących z kąpieli, każda z nich ma bliźniaczą, nie brak żadnej.
7 Jak okrawek granatu skroń twoja, za twoją zasłoną.
8 Sześćdziesiąt jest królowych i nałożnic osiemdziesiąt, a dziewcząt bez liczby,
9 [lecz] jedyna jest moja gołąbka, moja nieskalana, jedyna swej matki, wybrana swej rodzicielki.

Chór:
Podziwiają ją dziewczęta i zwą ją szczęśliwą, królowe i nałożnice ją wysławiają:
10 "Kimże jest ta, która świeci z wysoka jak zorza, piękna jak księżyc, jaśniejąca jak słońce, groźna jak zbrojne zastępy?"
11 Zeszłam do ogrodu orzechów, by spojrzeć na świeżą zieleń doliny, by zobaczyć, czy rozkwita krzew winny, czy w kwieciu są już granaty.

12 Niespodziewanie znalazłam się wśród wozów książęcego orszaku. 

Patron Dnia



Św. Metody
 patriarcha Konstantynopola

Syn bogatego, ogólnie szanowanego Sycylijczyka, św. Metody otrzymał doskonałe wykształcenie w swoich rodzinnych Syrakuzach. Stamtąd miał zamiar udać się do Konstantynopola, ażeby uzyskać stanowisko na dworze. W końcu jednak wstąpił do zakonu. Zbudował klasztor na wyspie Chios. Wówczas św. Nicefor patriarcha wezwał go do Konstantynopola. Kiedy za panowanie Leona Armeńczyka nastąpiło prześladowanie czcicieli ikon, św. Metody bronił nieustraszenie kultu świętych obrazów. Gdy pozbawiono urzędu i wygnano św. Nicefora, św. Metody udał się do Rzymu, złożyć papieżowi Paschalisowi I sprawozdanie o sytuacji na Bliskim Wschodzie. W roku 821 powrócił do Konstantynopola, gdzie panował cesarz Michał Jąkała. Z jego rozkazu schwytano św. Metodego i poddano chłoście, po czym deportowano na siedem lat na wyspę Antoniego na Morzu Czarnym. Po śmierci cesarza w roku 842 wdowa po nim, Teodora, objęła rządy w imieniu małoletniego syna Michała III. Ona to powołała św. Metodego na urząd patriarchy Konstantynopola. Pomny na cierpienia swego poprzednika św. Metody zwołał sobór, który w pełni potwierdził prawo oddawania czci świętym obrazom. Bohaterski patriarcha zmarł 14 czerwca 847 roku.

jutro: bł. Jolanty

wczoraj
dziś
jutro