logo
Piątek, 19 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Alfa, Leonii, Tytusa, Elfega, Tymona, Adolfa – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Cezary Sękalski
Rodzinny tor przeszkód
Głos Ojca Pio
 


Między braniem i dawaniem
 
Zwykle pierwsze lata małżeństwa są przeznaczone właśnie na to, aby zbudować w miarę stabilny, wspólny system funkcjonowania i przećwiczyć dochodzenie do konsensusu. Niebezpieczne na tym etapie jest szukanie sojuszników przeciwko współmałżonkowi (np. u swoich rodziców czy przyjaciół), zamiast troski o porozumienie. Przykład złej teściowej, która zawsze staje po stronie syna i uważa, że synowa nigdy nie jest dla niego tak dobra, jak była mamusia, jest modelowy, ale mogą zdarzyć się i inne niebezpieczne dla związku konfiguracje źle rozumianej pomocy z zewnątrz. 
 
Jeśli małżonkowie potrafią ze sobą rozmawiać, z czasem będą rozumieć się coraz lepiej, a jedność, jaką zbudują, z czasem zrównoważy potrzeby i potencjał każdego z nich. Niebagatelną pomocą w tym może być np. uczestnictwo w różnych małżeńskich rekolekcjach (np. organizowanych przez Ruch Spotkań Małżeńskich) czy też w jakimś ruchu rodzinnym (np. w Ekipach Notre Dame lub w naszym rodzimym Kościele Domowym). Jedno z amerykańskich badań potwierdza, że bardzo znikomy procent rozwodów przydarza się małżeństwom, które razem się modlą. To tylko przykład, jak religijność integralnie wpisana w życie codzienne, może być elementem skutecznie wzmacniającym związek. 
 
Część małżeństw, niestety, nie potrafi przetrwać nawet pierwszego etapu bycia razem. Zamiast bowiem szukać kompetentnej pomocy terapeutycznej, zbyt szybko uznaje się, że związki były pomyłkami i nie ma dla nich ratunku. Takiemu podejściu sprzyja współczesna kultura, która nazbyt często lansuje życie na próbę, na różne sposoby podważając etos trwałości związku, jeszcze niedawno oczywisty niemal dla każdego, kto decydował się na małżeństwo.
 
Ku dojrzałemu rodzicielstwu
 
Kolejny etap życia rodziny to przyjście na świat pierwszego dziecka. Oprócz wielkiej radości, która zwykle towarzyszy temu wydarzeniu, stwarza ono zupełnie nową sytuację w rodzinie, wymagającą ogromnej interpersonalnej pracy małżonków. O ile życie we dwójkę nabrało już swojego rytmu i małżonkowie nauczyli się dosyć dobrze funkcjonować w takich warunkach, maleńkie dziecko zupełnie wywraca dotychczasowy porządek. Jest bardzo absorbujące, wymaga wielu działań pielęgnacyjnych i opiekuńczych, które znowu trzeba podzielić między małżonków. Ogrom nowych obowiązków wymusza ponowną zmianę priorytetów. 
 
Jedno z zaprzyjaźnionych małżeństw, dzieląc się ze mną swoimi doświadczeniami z tego etapu, opowiadało, że granic swojej małżeńskiej miłości doświadczali wtedy, kiedy przy dwóch małych córeczkach byli tak zmęczeni, że patrzyli na siebie ze złością, bo uważali, że to ta druga osoba powinna dosypać cukru do pustej cukiernicy... Ten obraz dobrze pokazuje, jak zmęczenie i przepracowanie może utrudniać proste i oczywiste, wydawałoby się, gesty miłości i wzajemnego wsparcia. 
 
Jeśli w krótkim czasie w rodzinie rodzi się kilkoro dzieci, wymagania rosną. Takie rodziny potrzebują nieraz sporo wsparcia z zewnątrz, bo ogrom problemów, które na nie spadają, czasem podsuwa pokusę zwątpienia w możliwości rodzicielskie. Sposobność podzielenia się kłopotami z innymi rodzinami w podobnej sytuacji nierzadko przynosi umocnienie i pocieszenie, że wszyscy podobnie to przeżywają. Daje ponadto nadzieję, że przy dobrej organizacji życia dadzą sobie radę. 
 
Nowa sytuacja wymaga ogromnej pracy i elastyczności, aby solidarnie zbudować taki system funkcjonowania, w którym w miarę możliwości wszyscy będą zadowoleni. A małe dzieci we wspaniały sposób potrafią wynagrodzić rodzicom ich ciężką pracę i zaangażowanie...
 
Na tym etapie bardzo ważne jest dopilnowanie, żeby zajmowanie się dziećmi nie prowadziło do zaniedbywania relacji małżeńskiej. Dobrze jest, kiedy małżonkowie potrafią tak zorganizować wspólne życie, aby przynajmniej raz w miesiącu znaleźć czas na małżeńską randkę. Tak naprawdę największym darem rodziców dla dzieci jest wzrastanie w miłości małżeńskiej. Dla syna czy córki jest to pierwszy wzorzec wzajemnego odnoszenia się do siebie, który daje poczucie stabilności i bezpieczeństwa. Kiedy tego brakuje, dzieci nie tylko przeżywają niczym niezawinione przeciążenia, ale nieraz są podświadomie wciągane w koalicję przeciwko współmałżonkowi. Matka, która ciągle skarży się dziecku na takie czy inne zachowanie ojca, zamiast próbować się z nim porozumieć, podważa jego autorytet i utrudnia jego relację z dzieckiem. Gdy natomiast dzieje się to w obecności dorastającej córki, takie zachowanie stanowi podświadomy sygnał, że mężczyźni z definicji nie są godni zaufania, co wcale nie pomoże jej w znalezieniu przyszłego partnera życiowego. 
 
To znowu tylko przykład, który pokazuje, jak wiele umiejętności trzeba, aby dzieci wychodziły w świat z kapitałem dobrych relacji i wzorców. Obciążone bagażem zranień, będą przeżywały trudności w poszukiwaniu własnej drogi w dorosłym życiu.
 
Na koniec wróćmy do pytania postawionego na początku tego artykułu: czy małżeństwo i rodzina jest problemem, czy też drogą do szczęścia? W świetle powyższych rozważań odpowiedź wydaje się oczywista: rodzina to miejsce przeżywania szczęścia, jeśli oboje małżonkowie umiejętnie i z zaangażowaniem pracują nad jednością między sobą i nad dobrymi relacjami ze swoimi dziećmi.  

Cezary Sękalski  
 
poprzednia  1 2 3
Zobacz także
Ks. Rafał Masarczyk SDS

Ciągle się coś niedobrego dzieje w tej polityce, albo ktoś skłamał w lustracji, albo wziął co nie powinien wziąć, najczęściej łapówkę, albo ręcznik z hotelu sejmowego. Same kłopoty z polityką. Czasami człowiek chciałby o niej zapomnieć i uciec. Nie zajmować się nią. Co mnie to obchodzi. Wszyscy politycy są "be", nie chcę ich znać, a tym bardziej się z nimi zajmować. Schować się w zaciszu swojego domu i nie mięć z polityką nic do czynienia. A tymczasem ona dopada nas nawet przy świętym domowym ognisku.

 
ks. Marek Dziewiecki

Kim jest człowiek? Kim ja jestem? Co się we mnie dzieje? Mamy poważne problemy z odpowiedzią na te pytania, a tym samym z poznaniem własnej godności, ze zrozumieniem samych siebie. Jesteśmy bardzo skomplikowani. W porównaniu z nami cała struktura wszechświata jest niezwykle prosta! Komputer można poznać w kilkanaście godzin. Zwierzęta wystarczy poobserwować parę dni, by przewidzieć ich reakcje. Gwiazdy można opisać po kilkuletnich badaniach, a my, ludzie, wyłamujemy się ze wszystkich obserwacji. Dlaczego?

 
ks. Zbigniew Kapłański
Jest proboszczem parafii w kilkutysięcznym miasteczku, spowiada kleryków, wielu ludzi przyjeżdża do niego, często on sam jedzie na Jasną Górę i tam zakłada fioletową stułę? Postanowiłem porozmawiać z nim o spowiedzi - jedna z niewielu okazji, aby o tajemnicy mówić bezpiecznie, z pożytkiem dla Czytelników i bez naruszenia czyjegokolwiek dobra...
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS