logo
Środa, 17 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Anicety, Klary, Rudolfa, Stefana, Roberta – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
ks. Waldemar Rakocy CM
Rozmowy z Pawłem z Tarsu
Edycja Świętego Pawła
 


Wydawca: Edycja św. Pawła
Rok wydania: 2010
ISBN: 978-83-7424-861-7
Format: 165x235
Stron: 504
Rodzaj okładki: twarda
 
Kup tą książkę

 


Postawy chrześcijan

 

A czy nie wypaczają obrazu Boga niektóre postawy chrześcijan… Weźmy za przykład przesadne umartwianie ciała, co miało miejsce w przeszłości. Co o tym sądzisz?

Może to faktycznie prowadzić do zafałszowania obrazu Boga jako czułego Ojca. Miłość nie oczekuje przesadnej ascezy, bo nie chce, aby kochana osoba cierpiała. Miłość oczekuje odpowiedzi na miłość. Przesadne umartwienia, jak biczowanie się czy posypywanie jedzenia popiołem tworzą obraz Boga, który domaga się cierpienia od swych dzieci. Jaki to ojciec? Taki obraz Boga nie dopuszcza postawy zażyłości z Nim, opiera się raczej na surowości i dystansie. A Bóg pragnie właśnie zażyłości ze swymi dziećmi. Postawa dziecięcej prostoty i ufności względem Niego staje się niemożliwa, kiedy mamy przed oczami obraz Boga, który nas przeraża. A On przecież zdejmuje z głowy koronę i odkłada na bok berło, abyśmy widzieli w Nim Ojca.

Jeżeli jednak ktoś podejmuje taką ascezę, czuje taką potrzebę, to czy Bóg akceptuje jego ofiarę?

Akceptuje, bo na tym polega miłość. Ktoś może to czynić w szlachetnej intencji - za zbawienie grzeszników. Ale osoba postronna, która tego nie rozumie, widząc to, może utworzyć sobie obraz Boga bezwzględnego i okrutnego. Stąd trzeba czynić to w ukryciu - nie na oczach innych. Bóg w swej wielkoduszności akceptuje wszystko, co czynimy z miłości do Niego. Stąd jeden chwali Go wyniszczając swe ciało, drugi troszcząc się o nie. Ale nie wolno zapomnieć, że szczytem ascezy jest miłość. Do tego, żeby kochać każdego człowieka, zgodnie z przykazaniem miłości bliźniego, trzeba poddać siebie surowszej ascezie, niż kiedy umartwiamy ciało. Trzeba ujarzmić własne egoistyczne "ja"! Umartwianie ciała nie zawsze musi prowadzić do ujarzmienia złych skłonności ludzkiej natury. Ujarzmienie zaś własnego "ja", owych złych skłonności, zawsze prowadzi do polepszenia relacji z innymi i w konsekwencji do miłości Boga i bliźniego.

A czy miłe są Bogu niektóre zachowania, gesty, jak dotykanie czy całowanie figur Chrystusa, Maryi czy świętych? Ludzie czynią to nieraz w taki sposób, że budzi to wątpliwości. W oczach niektórych uchodzi to, i temu podobne zachowania, za przejaw niedojrzałości religijnej.

Otóż są Mu miłe. Gdyby Bóg był człowiekiem, to nie podobałoby Mu się to i owo, jak nie wszystko podoba się ludziom. Ale że jest Bogiem, podoba Mu się wszystko, co świadczy o szczerym przywiązaniu do Niego. W swej ocenie ludzkich zachowań nie kieruje się bowiem bezdusznym osądem, gdyż jest to przejaw braku chęci zrozumienia dobrych intencji drugiej strony. A to świadczy o braku miłości. Właśnie dzięki swej miłości jest bardziej wyrozumiały od ludzi: im większa miłość, tym większa wyrozumiałość! Bóg poddaje zatem wszystko ocenie wedle swej niepojętej miłości. Bardziej należy się bać oceny człowieka, gdyż potrafi być w niej bezwzględny. Ludzie oceniają bowiem innych podług siebie - własnych oczekiwań, Bóg podług naszych oczekiwań. Zauważył to już król Dawid: "Wolę wpaść raczej w ręce Pana, bo wielkie jest Jego miłosierdzie, ale w ręce człowieka niech nie wpadnę!" (2 Sm 24, 14).

Pytam o te i podobne postawy, gdyż są one różnie odbierane przez ludzi…

We wszystkim trzeba kierować się duchem wyrozumiałej miłości. Popatrz, bracie, na świętych! Czasami dziwne i niezrozumiałe są relacje, w jakich niektórzy z nich pozostawali z Bogiem. Ludzie odczytują je niekiedy jako dziecinne, naiwne czy zbyt śmiałe. Ale Bóg to przyjmował i było Mu miłe, gdyż nie oceniał tego po zewnętrznych przejawach, lecz widział serce i pałającą ku Niemu miłość. Czyż nie podobnie ziemscy rodzice przyjmują z radością oznaki miłości wyrażane w dziecinny sposób przez ich pociechy?

Wiesz, Pawle, jaka to szkoda, że nie ma oddzielnej uroczystości poświęconej Ojcu niebieskiemu. Mamy wprawdzie uroczystość poświęconą Trójcy Przenajświętszej, mamy ponadto uroczystości dedykowane Synowi Bożemu, Duchowi Świętemu, a nie ma żadnej poświęconej Bogu Ojcu.

Przyjmuję to z ubolewaniem. Można uznać to poniekąd za dziejową niesprawiedliwość. Ten, od którego wszystko bierze początek i który jest oceanem miłości, pozostaje w cieniu. Chociaż jest wszechobecny, pozostaje w ukryciu. Nie domaga się dla siebie zaborczo chwały, bo właśnie taka jest miłość: nie narzuca się, nie zniewala, lecz pozostając w ukryciu, pomaga drugiemu stawać się sobą. Ale powiem Ci w sekrecie, że poznanie Ojca będzie najwspanialszą nagrodą za trudy życia. Wtedy, gdy ze szczerej wdzięczności zegniemy przed Nim kolana, On podniesie nas z klęczek i czule przytuli do serca.

Nie ma wprawdzie oddzielnego święta poświęconego niebieskiemu Ojcu, ale mimo wszystko możemy oddać Mu cześć własnymi słowami… Uczyńmy więc to razem!

Dzięki Ci Panie za to, że jesteś i że jesteś taki, jaki jesteś. Przepełnia nas radość, że to  właśnie Ty, a nie kto inny, jesteś Panem wszechrzeczy. Kto inny może by się nie podzielił z nami życiem, kto inny być może nie ująłby się za nami w sytuacji naszej niewierności, kto inny nie chciałby może naszego towarzystwa na wieczność. Dziękujemy Ci Panie, że Ty tego wszystkiego chciałeś i stale chcesz, oraz że nasze życie jest bezpieczne w Tobie. Twa miłość pozwala nam z ufnością patrzeć w przyszłość. Jest ona pewna i szczęśliwa. To przed Tobą, najczulszym i najtroskliwszym Ojcem, zginamy dziś nasze kolana. Amen.

Dziękuję za rozmowę i modlitwę, i liczę na kolejne spotkania…

Niech będzie uwielbiony nasz Ojciec niebieski!

Niech będzie na wieki!


Zobacz także
Małgorzata Szewczyk
Z sakramentem pokuty wiążemy różne „ludzkie” oczekiwania. Przychodzimy, oczekując od kapłana pocieszenia, umocnienia, czasem chcemy po prostu wyrzucić z siebie jakieś problemy. Niektórzy mają kłopoty ze spowiedzią, bo albo pokonało ich lenistwo, albo zostali zranieni, poniżeni czy nawet upokorzeni przez spowiednika. Czy Jezus stawiałby dzisiaj konfesjonały?
 
ks. Radosław Chałupniak
Mówiąc o Janie Pawle II, trzeba odwołać się do osobistego świadectwa, do spotkań, które mocno zapadły w serce, do słów, na które się czekało, które się powtarzało i wypisywało jako życiowe motta. Warto podczas katechez z młodymi wracać do papieskich myśli zapisanych przez niego w różnych dokumentach...
 
Wojciech Bonowicz, Łukasz Tischner
Miłość polega na odkrywaniu piękna Boga w drugim i rozbudzaniu w nim zaufania do siebie. Kochać kogoś to znaczy objawić mu, że jest piękny, zdolny do cudownych czynów i powitać go w swoim wnętrzu oraz stopniowo pomagać mu wzrastać i zdobywać zaufanie do samego siebie. 

Z Jeanem Vanier rozmawiają Wojciech Bonowicz i Łukasz Tischner
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS