logo
Piątek, 29 marca 2024 r.
imieniny:
Marka, Wiktoryny, Zenona, Bertolda, Eustachego, Józefa – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Anna Sosnowska
Różne są dary łaski
Miesięcznik W drodze
 


Chyba to do nas za bardzo nie dociera?

No bo jak mamy się w tym odnaleźć, skoro jeden biskup mówi w wywiadzie, że jak się modlili nad nim misjonarze z Brazylii, to trzy razy doświadczył spoczynku w Duchu Świętym, a inny biskup, z tego samego episkopatu, nie pozwala przyjechać tym misjonarzom do swojej diecezji? Kiedy ludzie widzą tę niespójność, są zagubieni i czują lęk przed charyzmatami.

A może charyzmaty to po prostu duchowa fanaberia? Mamy przecież sakramenty i one powinny nam wystarczyć.

To prawda, przecież w Eucharystii doświadczamy w stu procentach obecności Jezusa i nie trzeba niczego więcej. Tylko że nasza wiara jest bardzo słaba. Ja w posłudze egzorcysty słyszę krzyk diabła, przychodzą w czasie obrzędu święci, widzę potężną moc Jezusa, więc w zasadzie powinienem już nie tyle wierzyć, ile wiedzieć. A jednak w mojej osobistej drodze do świętości przeżywam wątpliwości i potrzebuję czegoś, co będzie budowało moją wiarę. Dlatego słucham kazań innych księży, uczestniczę w rekolekcjach, proszę różne osoby o modlitwę, a także korzystam z posługi charyzmatyków. Bóg daje nam w Kościele charyzmaty, bo wie, że jeśli nawet dziś spotkaliśmy Go żywego, osobowego, to w perspektywie walki duchowej jutro możemy mieć potężne wątpliwości. I to nie jest nasza wina.

Taką po prostu mamy kondycję?

Tak, bo jesteśmy po grzechu pierworodnym, poza tym na tym polega dynamika życia duchowego. Dlatego musimy umacniać się w wierze.

Cuda są dobrym pokarmem dla wiary?

Kiedyś spotkałem się z takim zarzutem: nie kuś ludzi cudownościami. Z jednej strony ci, którym brak wiary, mówią, że charyzmaty to fanaberia, a ci, którzy są blisko Boga, mówią, że to pokusa taniego przyciągania ludzi. A przecież to wszystko pochodzi od Boga. Jezus też prosił Ojca, by głoszone słowo potwierdzał znakami. My dzisiaj robimy dokładnie to samo. Znaki są interwencją Pana Boga, która powinna ludzi zachwycić i pociągnąć do Niego. Takie jest ich zadanie. Ale ja nie koncentruję ludzi na charyzmatach, cudach i znakach – najważniejsze w Kościele są dla mnie Eucharystia i słowo.

Dar uzdrawiania, proroctwa czy inne charyzmaty dają duchową władzę nad innymi, a to się wiąże z ryzykiem manipulacji.

Nie dają żadnej władzy, ale ten, kto je otrzymał, jest kuszony, by ją mieć. Kiedy widzi się wypełnione po brzegi kościoły na uwielbieniach czy spotkaniach ewangelizacyjnych, a przecież mówi się dziś o kryzysie, o odejściach ludzi z Kościoła, to staje przed człowiekiem taka pokusa, żeby pomyśleć: te tłumy przyszły tu ze względu na mnie. Jeśli ktoś jej ulegnie i zaczyna sobie uzurpować władzę, kończy się owocność posługi, a może się zacząć sekta. Mamy w Kościele bolesne przykłady księży, którzy z pasterzy stali się guru, a wspólnoty zamieniły się w sekty.

Jak ksiądz się broni przed taką pokusą?

Chroni przed nią postawa ucznia Jezusa i kształtowanie w sobie takiej tożsamości. To nie ja jestem tutaj mistrzem ceremonii. Poza tym, podchodząc do ołtarza, staram się najpierw podziękować ludziom, że przyszli tu ze względu na Jezusa i w ten sposób wyznają swoją wiarę w Niego. Często też powtarzam, że dzięki ich obecności wiara księdza jest budowana. To mi daje takie wewnętrzne przekonanie, że gdyby nagle wszedł tu za mnie ktoś inny, to ci ludzie by zostali.

Na początku lipca na Stadionie Narodowym w Warszawie odbędzie się spotkanie charyzmatyczne, które poprowadzi o. John Bashobora. Trudno tam będzie odnaleźć sacrum, za to łatwo potraktować wszystko jak spektakl.

To samo zarzucano Janowi Pawłowi II, bo on odprawiał msze nie tylko na stadionach, ale i na lotniskach czy w innych miejscach, w których mogło się pomieścić jak najwięcej ludzi. Gdyby Jezus chodził dziś po ziemi, to pewnie też by z tej możliwości skorzystał. Jedyny argument przemawiający za takimi wydarzeniami to dotarcie z Dobrą Nowiną do jak największej liczby osób. I to wystarcza. Jeśli ktoś ma otwarte serce, to brak przestrzeni sakralnej nie musi przeszkadzać w spotkaniu z Jezusem.

Charyzmaty nie są wynalazkiem współczesnego Kościoła, ale zaczęły wracać do łaski po Soborze Watykańskim II. To jest kierunek, w którym Kościół powinien iść?

Dzisiaj Kościół idzie w kierunku małych, świadomych swojej wiary wspólnot, które będą miały bardzo intensywne doświadczenie Boga – przede wszystkim w sakramentach, głoszonym słowie, ale i w charyzmatach. Biskup Dajczak przytacza taką historię, która mi się niesamowicie spodobała. Na początku lat 90. młodzi ludzie z Odnowy poprosili spontanicznie i z prostotą swojego proboszcza, żeby ten uklęknął, a oni pomodlą się o dar Ducha Świętego dla niego. Na co ksiądz odpowiedział, że nie potrzebuje takiej modlitwy, bo otrzymał już ten dar na chrzcie, bierzmowaniu i w czasie święceń. A dzieciaki mu na to: To my się pomodlimy o to, żeby ten dar się w końcu ujawnił (śmiech). Charyzmaty zawsze były obecne w Kościele, tylko od czasu soboru płynie wielka modlitwa o to, żeby się ujawniły.

Rozmawiała Anna Sosnowska
W drodze 6 (478)/2013
 
strona: 1 2 3 4