To jest taki paradoks modlitwy, adoracji, bycia i trwania przy Jezusie i dla Niego. Po pierwsze dając wtedy siebie, jeszcze więcej otrzymujemy. Bóg oczyszcza nasze serca, umacnia je, by bardziej być dla innych. A więc adorując, i słuchając Jezusa zmienia się nasze patrzenie na świat, na rzeczywistość. Zaczynamy patrzeć tak jak On. Tak klarownie i przejrzyście, a jednocześnie z miłością i miłosierdziem wobec drugiego człowieka.
W przyszłości procesje Bożego Ciała nie zanikną. Nie będą jednak prostym powtarzaniem rytu z przeszłości. Odnawiając liturgiczną szatę słów i znaków, powiedzą światu o Bogu i Kościele coś, czego ten świat bardzo potrzebuje. Znajomy ksiądz zapytał mnie niedawno, kiedy moim zdaniem śmiercią naturalną umrą procesje Bożego Ciała...