logo
Środa, 24 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Bony, Horacji, Jerzego, Fidelisa, Grzegorza – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Iwona Świerżewska
Świętować czy kupować?
Idziemy
 


Smutna historia Świętego Mikołaja
 
Dla wielu ludzi jest to po prostu sympatyczny, lekko zdziecinniały pajac z brodą i dużym brzuchem. Niedługo tylko nieliczni pamiętać będą, że w rzeczywistości był biskupem, który rozdał ubogim cały swój majątek. 
 
Podobnie jak wiele innych chrześcijańskich symboli Święty Mikołaj padł ofiarą świątecznego biznesu. Jak daleko sięga sekularyzacja świąt, pokazuje przykład miejsc, w których w imię politycznej poprawności i rzekomej dbałości o wyznawców innych religii zakazuje się używać samej nazwy Boże Narodzenie. Co ciekawe, tych „innych” pomysł wcale nie zachwyca. Raczej dziwi. Kiedy Rada Miejska Oksfordu uchwaliła w 2008 r., że Boże Narodzenie nazywane będzie odtąd Zimowym Świętem Światła, po stronie oburzonych chrześcijan stanęli brytyjski imam i rabin. W ich odczuciu takie zmiany w kraju o chrześcijańskich korzeniach były zupełnie niezrozumiałe. Takie praktyki nie należą do rzadkości w zachodnich korporacjach. Tam wszelkie wzmianki o Bożym Narodzeniu są z oficjalnych dokumentów natychmiast usuwane, a w ich miejsce wstawia się określenie „wakacje zimowe”. W efekcie część osób rzeczywiście traktuje tych kilka wolnych od pracy dni jako zwyczajny urlop, który można wykorzystać na wypad na narty. 
 
Ale żeby obedrzeć Boże Narodzenie z duchowej głębi, nie trzeba odgórnych nakazów i zaleceń. Najskuteczniej robią to sami chrześcijanie. 
 
– Współczesny człowiek przed Bożym Narodzeniem przypomina wielbłąda objuczonego pakunkami – mówi ks. Wenancjusz Zmuda z parafii Opatrzności Bożej na Kapuściskach. – Biegamy od promocji do wyprzedaży, i tak w kółko. A żeby moc ruszyć w drogę adwentową, trzeba najpierw dobrze się spakować. Mam takie doświadczenia z czasów, kiedy ze studentami chodziłem po górach: najważniejszy był dobrze spakowany plecak, czyli taki, w którym nie ma zbędnych rzeczy. Tylko wtedy można było osiągnąć szczyt. 
 
Do absurdalnych rozmiarów urasta często kwestia prezentów. Statystyki pokazują, że wraz ze zbliżaniem się świąt nawet ci, którzy zwykle są oszczędni, lubią pozwolić sobie na więcej. A nawet jeśli akurat brakuje funduszy, z odsieczą przychodzą szybkie pożyczki ze specjalną bożonarodzeniową ofertą. Wydajemy więc bajońskie sumy. Może to wciąż ukryta terapia po latach upokarzających braków, kiedy wyszarpane w tłumie cztery pomarańcze albo za duże buty bez talonów miały być wymarzonym upominkiem? Może nie umiemy przeciwstawić się szałowi zakupów, bo ciągle jeszcze nie doszliśmy do stanu nasycenia?
 
Coraz częściej jednak widać oznaki zmęczenia, dlatego popularnością zaczynają się cieszyć bony pieniężne, za które obdarowany może zrobić zakupy w konkretnym sklepie. To jednak oznacza daleko posuniętą depersonalizację prezentu: masz stówę i kup sobie coś od rodziców. 
 
– Musimy na powrót nauczyć się cieszyć z drobiazgów – mówi ks. dr Nowosielski. – Z obdarowywania się prezentami może wyniknąć dużo dobra. Jeśli powodowany radością z narodzenia Jezusa chcę coś komuś podarować, może to zaowocować wzmocnieniem więzi. Ale muszą być zachowane proporcje. Relacja z Panem Bogiem musi być ważniejsza niż prezent. 
 
– W naszej parafii wierni przygotowują anonimowo paczki dla ubogich – mówi ks. Zmuda. – Jestem do głębi poruszony ich dobrocią. Chcą się podzielić tym co mają z potrzebującymi, nie tylko z bliskimi. 
 
Może się okazać, że w czasach przesytu gadżetami i nieustającej gonitwy najpiękniejszym prezentem dla rodziny jest poświęcenie jej czasu. Zaproszenie żony na kolację przy świecach. Wspólne wyjście z dziećmi do kina. Zafundowanie zapracowanemu mężowi wypadu za miasto. 
 
Najlepsze śledzie w mieście
 
– Brakuje nam równowagi – dodaje ks. Bartołd. – Owszem, ważne jest, żeby do świąt przygotować się także zewnętrznie. Posprzątać, ugotować. Ale ileż to razy widziałem, jak po wielodniowej bieganinie w poszukiwaniu prezentów, wysprzątaniu całego domu i ugotowaniu wszystkich potraw człowiek był już tak zmęczony, że pragnął tylko, żeby święta jak najszybciej się skończyły. Ilu z nas po Wigilii szepcze pod nosem: Bogu dziękować, że to już koniec! 
 
Bo do tego wszystkiego dochodzą jeszcze firmowe opłatki, na których stoły uginają się od jedzenia. Klasyczny wigilijny zestaw ze śledziem i barszczykiem z uszkami – o tym jedynym, niepowtarzalnym smaku, na który czeka się cały rok – jest teraz powielany na kolejnych przyjęciach, które trudno wszak nazywać wigilią. Ta jest przecież tylko jedna, ale kiedy już nadejdzie, okazuje się, że nie ma na co czekać. Przecież na opłatku w biurze smażony karp był tak wspaniały, że nikt inny takiego smaku nie powtórzy. 
 
Ale i tak zjemy. Bo choć potrawy tradycyjnie są postne, kto nie lubi barszczu z uszkami czy kapusty z grzybami? 
 
– Media co roku donoszą, że po wieczerzy wigilijnej pogotowie ma moc pracy – zauważa ks. Bartołd. – Jeździ nie do złamań i wypadków, ale do pacjentów cierpiących z powodu przejedzenia. Brakuje nam wewnętrznej wolności od rzeczy i pokarmów. A na koniec i tak jedna trzecia z tego, co przygotowaliśmy, ląduje na śmietniku. 
 
Święta w zmakdonaldyzowanym świecie to nieustający festyn dostatku, wygody i miłej atmosfery rodem z Disneylandu. I na tym właśnie polega problem. Bo wizja upudrowanego świata nijak się ma do tego wszystkiego, co zdarzyło się dwa tysiące lat temu w małej mieścinie zwanej Betlejem. 
 
Ubodzy w Duchu
 
Jedno jest pewne: Maryja, Józef i Jezus nie doświadczali dostatku i wygody. A im współcześni, którzy byli zadowoleni z istniejącego status quo, nawet nie dostrzegli, że tuż przed ich nosem rozgrywa się najważniejsze wydarzenie w historii ludzkości. Wniosek z tego prosty. Niewiele brakuje, żeby pośród świątecznej gorączki przegapić sedno sprawy: przychodzącego Boga. 
 
– Na katechezie zawsze mówię dzieciom: popatrzcie, Bóg nie przychodzi w huku gromu i błyskawic, ale jako dziecko. Dlatego trzeba być uważnym, żeby Go dostrzec – mówi ks. Bartołd. – Kiedy Jezus przyszedł na świat, większość ludzi Go nie rozpoznała. A mędrcom i pasterzom się udało. Dlaczego właśnie im? Jezus sam odpowiedział na to pytanie. Powiedział, że przyszedł do ludzi prostego serca. Kim są ewangeliczni prostaczkowie? To ci, którzy nie pokładają nadziei w gromadzonych dobrach. Posiadają duchowy zmysł dostrzegania tego, co niepozorne, a co ma niesamowitą wartość.
 
Dobrze jest umieć cieszyć się z choinki, prezentów i przedświątecznej krzątaniny. Czasem nawet obejrzenie historii Kevina, który po raz piętnasty został sam w domu, nie zaszkodzi. Warto jednak przy tym zrobić wysiłek i przedrzeć się przez lukrowaną zasłonę, jaką Boże Narodzenie zostało spowite. Pokonać konwencję i spojrzeć na nie z innej perspektywy. Jako na zwiastuna Dobrej Nowiny. Nowiny, bądź co bądź, rewolucyjnej. Wywracającej utarte schematy do góry nogami w sposób, w jaki tylko Bóg to uczynić potrafi. 
 
– Wystarczy wyjść ze skorupy swojego egoizmu i dostrzec, że są obok nas ludzie, którym możemy cokolwiek ofiarować – podpowiada ks. Bartołd.
 
Drodzy Polacy, bracia i siostry, liturgię dzisiejszej niedzieli Adwentu przenika szczególna radość. Jej źródłem nie jest jednak atmosfera przedświątecznych zakupów ani piękno iluminacji sklepów i ulic. Jest nim obecność Boga, który przychodzi, by napełnić nasze serca dobrem, szczęściem, nadzieją wiecznego zbawienia. „Radujcie się zawsze w Panu… Pan jest blisko” (Flp 4, 4-5). Otwórzmy więc serca na Bożą tajemnicę, abyśmy umieli rozpoznać Chrystusa, gdy do nas przyjdzie. Z serca wam błogosławię.
 
Benedykt XVI w niedzielę 11 grudnia 2011 r.
 
Iwona Świerżewska 
 
Zobacz także
Mariola T. Kozubek
Duchowość jedności można określić jako owoc doświadczenia doznawanej miłości oraz łaski i radości (PF, 7). Czym jednak jest duchowość? W ujęciu chrześcijańskim jest ona rozumiana jako forma duchowego życia człowieka religijnego, który zmierza do zjednoczenia z Bogiem. Jest ona kształtowania i  realizowana zgodnie z nauką, przykładem życia oraz dziełem zbawczym Jezusa Chrystusa...
 
ks. Zenon Klawikowski SDB
Socjologowie twierdzą, że wśród polskiej młodzieży coraz częstsza jest postawa zniechęcenia i poczucia braku perspektyw na przyszłość. Jednym z podstawowych problemów, z którymi borykają się młodzi Polacy, jest ich przyszłość zawodowa i zatrudnienie. Badania wskazują, że ludzie młodzi, nie widząc perspektyw w Polsce, coraz częściej szukają szczęścia za granicą...
 
Paweł Paszko OFMCap

Relacja Jezusa-Syna do Boga-Ojca była ze wszech miar wyjątkowa. Chrystus nie tylko odróżniał własny stosunek do Boga od tego, który przysługiwał innym (por. J 20,17), ale zwracał się także do Ojca, używając szczególnego sformułowania Abba. Chociaż słowo to jest dziś ogólnie znane, a nawet wyśpiewywane w religijnych pieśniach, nie każdy zdaje sobie sprawę z tego, co tak naprawdę oznacza oraz jak aktualne przesłanie ze sobą niesie.

 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS