logo
Sobota, 20 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Agnieszki, Amalii, Teodora, Bereniki, Marcela – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
rozmowa z o. dr. Kazimierzem Fryzłem CSsR
Sakrament pojednania w kryzysie?
Kwartalnik Homo Dei
 


Wojciech Zagrodzki CSsR: A może spowiedź ze swojej natury "skazana" jest na stały stan kryzysowy? Domaga się ona nawrócenia, a człowiek niechętnie wchodzi na jego drogę. Skoro zaś nawrócenie nie przychodzi nam łatwo, to i do spowiedzi nie będziemy biegali z ochotą... Czy kryzys spowiedzi nie tkwi po prostu w lęku przed nawróceniem?

Kazimierz Fryzeł CSsR: Owszem, może mieć miejsce lęk przed podjęciem pracy nad sobą. Ponadto penitentowi często towarzyszy wstyd związany z koniecznością odsłonięcia tajemnic swojego sumienia przed drugim człowiekiem w osobie celebransa. Myślę, że raczej o tego rodzaju lęku należy mówić w związku ze spowiedzią. Bo jeśli człowiek pragnie przyjaźni z Bogiem, to dążenie do nawrócenia będzie się w nim rodziło naturalnie, a sama spowiedź stanie się dla niego czymś pożądanym, a nie rytuałem do wypełnienia.

Myślę, że w wielu przypadkach w praktyce spowiedzi zostały zagubione trzy elementy, które były żywo obecne w starożytności chrześcijańskiej. Po pierwsze, świadomość, że sakrament pojednania jest spotkaniem z Chrystusem zmartwychwstałym, że przed Chrystusem wyznaję swoje grzechy, ponieważ On sam daje mi tę możliwość, abym odnowił moje z Nim zjednoczenie zainicjowane w sakramencie chrztu, że On sam pragnie mi pomóc w moim zmaganiu się ze swoją słabością. Myślę, że wskutek słabszego życia religijnego dzisiaj wymiar tajemnicy spotkania człowieka z Bogiem bywa zapoznawany, i dlatego na spowiedź patrzy się niekiedy od strony zjawiskowej, na pierwsze miejsce wysuwając osobę spowiednika. Po drugie, w praktyce spowiedzi w pierwszych wiekach mocno akcentowano postanowienie poprawy, odmianę życia, zwłaszcza gdy miały miejsce grzechy ciężkie wielokrotnie wymieniane jako takie przez ojców Kościoła, np. zabójstwo, aborcja, zdrada małżeńska, rozbicie małżeństwa, apostazja. Po trzecie, niezwykle ważnym momentem w starożytnej praktyce spowiedzi było zadośćuczynienie. Odnosiło się ono nie tylko do wyrządzonych krzywd materialnych czy moralnych, które trzeba było naprawić, ale również do zaniedbań związanych z otrzymanym powołaniem. To znaczy, że jeśli ktoś wyznawał np. zaniedbania w wychowaniu religijnym dzieci, to po spowiedzi jako zadośćuczynienie powinien w formację religijną dzieci zaangażować się w sposób "zwielokrotniony", tak aby "nadrobić" to, co zostało utracone w poprzednim okresie. Jest znamienne, że te trzy aspekty zostały mocno podkreślone w adhortacji Reconciliatio et paenitentia Jana Pawła II.

Wojciech Zagrodzki CSsR: Nie trzeba chyba odpowiadać na to pytanie, jak to się stało, że tak istotne elementy praktyki spowiedzi zostały zagubione w powszechnej świadomości wierzących. Zresztą w historii wiele się zmieniło w praktyce sakramentu pojednania. Na przykład: pierwotnie publiczne wyznanie grzechów później zamieniono na indywidualne. Z czego wynikały wprowadzane zmiany?

Kazimierz Fryzeł CSsR: Nigdy nie było aprobaty Kościoła dla praktyki publicznego wyznania grzechów. Było to zjawisko marginalne, mające miejsce zwłaszcza w początkach rozwoju Kościoła w Hiszpanii. Na tę praktykę szybko zareagował papież Leon Wielki († 459 r.), który w liście do biskupów hiszpańskich potępił jako niegodziwe domaganie się od penitentów publicznego wyznania grzechów. Owszem, pokuta była odprawiana publicznie, ale dotyczyła one jedynie grzechów publicznie znanych. Leon Wielki stwierdził, że wystarczającym jest sekretne wyznanie grzechów przed kapłanem.

W historii praktyki spowiedzi wiele zmieniło się po edykcie mediolańskim w 313 roku, kiedy związane z przyjęciem chrztu przywileje świeckie spowodowały zanik pierwotnego radykalizmu wiary. Wyrazem tego radykalizmu była m.in. praktyka jednorazowego rozgrzeszenia w ciągu życia. Dotyczyła ona jedynie najcięższych, wspomnianych już grzechów. Wydawało się wtedy, że uczeń Chrystusa, któremu przebaczono tak poważne czyny, nie może ich już popełnić ponownie. W wiekach czwartym i kolejnych spowiedź stała się sakramentem przyjmowanym wielokrotnie, a zadośćuczynienie nabrało charakteru symbolicznego. Do praktyki wielokrotnej spowiedzi przyczyniło się również rozwijające się życie mnisze, które podkreślało potrzebę indywidualnego kierownictwa duchowego. Pierwotnie kierownictwo duchowe, pomimo że dotykało niekiedy spraw sumienia, miało miejsce poza spowiedzią sakramentalną. Z czasem, zwłaszcza kiedy coraz więcej mnichów przyjmowało święcenia kapłańskie, kierownictwo duchowe zaczęto wiązać z sakramentem pojednania. W związku z tym nie tylko częstotliwość przystępowania do spowiedzi, ale i sam charakter praktyki spowiedzi ulegały zmianie.

Kolejnym czynnikiem mającym wpływ na zmianę podejścia do sakramentu pojednania było wejście do wspólnoty Kościoła w wiekach średnich nowych ludów. Wtedy chrzest przyjmowały całe narody, idąc w ślad za swoim władcą w myśl zasady cuius regio eius religio. Skutek był taki, że chrzest był przyjmowany przez ludzi o słabej świadomości religijnej - ze względu na brak przygotowania katechetycznego. Z tego powodu w praktyce duszpasterskiej Kościoła zaczęto podkreślać sacrum: świętość Eucharystii i innych sakramentów, świątyni, kielicha itp. To miało budzić szacunek ludzi. Ale ta praktyka przyniosła nie zamierzone owoce: zaczęto bowiem częściej przystępować do spowiedzi, by jak najgodniej przyjmować komunię św. U niektórych odwrotnie, świadomość świętości Eucharystii powodowała lęk przed przystępowaniem do komunii św., tak że Sobór Laterański IV musiał wręcz nakazać spowiedź przynajmniej raz w roku i przyjmowanie komunii św. w okresie wielkanocnym. Z czasem te dwa postanowienia w powszechnej świadomości zaczęto łączyć w przekonaniu, że spowiedź powinna być w bezpośredniej bliskości czasowej komunii św. wielkanocnej.

 
Zobacz także
Grzegorz Górny
Źródłosłów słowa tolerancja, znaczy wytrzymać, znosić, przecierpieć. Innymi słowy: nie zgadzam się z tobą, ale jestem w stanie ścierpieć twoje poglądy. Znosić je. Tymczasem manipulacja, jaka została dokonana na tym słowie, sprawiła, że dzisiaj tolerancja oznacza życzliwą otwartość i akceptację...
 
Katarzyna Kolenda-Zaleska
Pamiętam dyskusję w Episkopacie z bp. Pieronkiem, który powiedział, że Kościół jest też towarem i Kościół powinniśmy umieć sprzedać. Myśmy protestowali, że Kościół nie może być towarem. Ale on mówił, że te idee, które niesie ze sobą Kościół, też powinny być dobrze opakowane, żeby były nośne. Zastanawialiśmy się długo, jak to pokazać i nie znaleźliśmy dobrej recepty...
 
ks. Grzegorz Strzelczyk
Zło, które czynimy i którego doznajemy, nie przechodzi przez nas bez śladu (podobnie zresztą jak dobro). Każdy grzech (lub doświadczenie zła) jakoś nas zmienia, i to bynajmniej nie na lepsze. Ich skutki odkładają się w nas kolejnymi warstwami, jak osad z kamienia. 
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS