logo
Piątek, 29 marca 2024 r.
imieniny:
Marka, Wiktoryny, Zenona, Bertolda, Eustachego, Józefa – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Karl Rahner
Sakramenty Kościoła
Wydawnictwo WAM
 


 

Wydawnictwo WAM
Kraków 1997


 

IV - MOŻNA POZWOLIĆ SOBIE PRZEBACZYĆ
(O sakramencie pokuty)

Ale powtórzmy: istnienie takiej we właściwym sensie winy wobec Boga jest niepojętą tajemnicą. Już choćby dlatego, że pomimo całej nędzy i wszystkich okropności tego świata nie ma takiego całkiem konkretnego wydarzenia, na które moglibyśmy wskazać palcem i powiedzieć jednoznacznie i z całkowitą pewnością: tutaj dokonała się właśnie taka wina wobec Boga. Jako chrześcijanie możemy wprawdzie, a nawet musimy powiedzieć, że krzyż i śmierć Jezusa mają swoją przyczynę w winie sensu stricto. Pomijając jednak fakt, że również jeśli chodzi o tę winę, to nie wiemy z absolutną pewnością, czy rzeczywiście jej efektem było ostateczne odrzucenie i zatracenie i czy łaska Jezusowego krzyża nie przeszkodziła temu, by stała się ona czymś ostatecznym, to w każdym razie nie możemy tej winy, tego grzechu świata, który Jezusa wtrącił w śmierć, zlokalizować jednoznacznie w całkiem konkretnych osobach i uczynkach i dokonać ścisłego rozróżnienia między w gruncie rzeczy naiwnymi wykonawcami a właściwymi sprawcami tego czynu zasługującego na wieczne potępienie.

Otóż współczesny świat dzięki osiągnięciom psychologii, psychologii głębi, nauk społecznych odkrył tysiące uwarunkowań, które w każdym poszczególnym przypadku czynią zasadnym pytanie, czy mamy rzeczywiście do czynienia z absolutną winą wobec Boga pomimo owych uwarunkowań popełniającego czyn człowieka, jakie oczywiście zawsze występują i do pewnego stopnia go usprawiedliwiają, albo też czy wina taka pomimo całej okropności czynu w rzeczywistości nie ma miejsca, zaś okropność owych ludzkich "zbrodni" trzeba po prostu zaliczyć do tych nieszczęść swiata i dziejów, jakimi z Bożej woli są katastrofy żywiołowe, zarazy, klęski głodu, procesy degeneracji biologicznego życia człowieka itp. (W gruncie rzeczy nie można zdjąć z Boga odpowiedzialności za tego rodzaju klęski naturalne w dziejach ludzkości, powołując się na "grzech pierworodny". W ten sposób problem dopuszczenia winy przez Boga uległby tylko pewnemu przesunięciu, nie byłoby bowiem zrozumiałe, dlaczego skutki grzechu pierworodnego mają godzić również w istoty osobiście niewinne: Bóg dotyka nimi przecież takich ludzi, których pomimo grzechu pierworodnego miłuje radykalną wolą zbawczą wyrażoną w Chrystusie).

My, ludzie, jesteśmy oczywiście skłonni tam, gdzie takie okropne czyny innych godzą osobiście w n a s i znacznie pogarszają albo niszczą "zdrowy" świat, jaki chcielibyśmy mieć, uznawać istnienie rzeczywistej winy wobec Boga wraz z jej radykalnymi skutkami. Jeśli natomiast sami czynimy to czy owo, co z najrozmaitszych zewnętrznych przyczyn nie pociąga za sobą następstw w postaci wielkich "zbrodni dziejowych", ale co oceniane pod kątem swego ostatećznego źródła, najgłębszej intencji, niewiele się różni od źródła tych zbrodni ("Hitler w nas"), wtedy jesteśmy aż nadto skłonni wykorzystać wszystko, co dają nam do dyspozycji wspomniane dyscypliny naukowe, aby się z tej rzeczywistej, radykalnej winy wobec Boga oczyścić. I zapewne nie zawsze jest to pozbawione racji. Istnieje tysiąc przyczyn, wynikłych z wrodzonych predyspozycji, środowiska społecznego, chybionego wychowania, cech dziedzicznych, nacisków społecznych, opinii publicznej, ograniczoności naszych motywacji itd., które w wielu wypadkach rzeczywiście zwalniają nas od odpowiedzialności. I nawet tam, gdzie my sami skłonni jesteśmy wziąć na siebie winę, przyznać się do niej i nie próbować się od niej uchylić za pomocą tego rodzaju argumentów, ciągle jeszcze nie jest absolutnie pewne, czy taką winę popełniliśmy. Pomijając bowiem wszystko inne, całość motywów jakiegoś czynu i to z nich, czego świadomie i wyraźnie dokonaliśmy w naszym czynie i świadomie uczynili swoim, nie jest bynajmniej jednym i tym samym.

Dlatego właściwie nikt nie może powiedzieć z absolutną pewnością, czy w jakimś konkretnym przypadku rzeczywiście zawinił, czy też wbrew pozorowi, jaki się narzuca, winy nie ponosi. Według Ewangelii nie możemy w konkretnym przypadku orzekać z jednoznaczną pewnością ani o cudzej, ani o własnej winie wobec Boga. Mamy wprawdzie prawo i obowiązek wyciągać praktyczne konsekwencje z ludzkiej oceny jakiegoś czynu (własnego i pod dalszymi warunkami cudzego), w stopniu, w jakim taka ocena właśnie ze wszystkimi problemami, które w sobie zawiera, jest możliwa, ale takźe nieunikniona. (Morderca zostaje przez społeczność ukarany; człowiek uznaje się za zobowiązanego do naprawienia szkody nawet tam, gdzie takie zobowiązanie występuje tylko w przypadku winy; uznaje się obowiązek sakramentalnego oskarżenia się o winę itd.). A jednak trzeba powtórzyć: w określonym indywidualnym przypadku człowiek nie jest w stanie wydać absolutnego sądu o rzeczywistej winie wobec Baga. Nie można podać żadnego konkretnego przypadku winy, w którym byłoby rzeczą absolutnie pewną, że taka skazująca na potępienie wina wobec Boga zachodzi. Nie można (jak z tego wynika) dokonywać w życiu konkretnego chrześcijanina jednoznacznego i konkretnego wyważenia między otuchą i nadzieją z jednej, a lękiem z drugiej strony, jeśli chodzi o zbawienie. Nie można jednoznacznie oddzielić owiec od kozłów, nie można uprzedzać Bożego sądu. Dlatego również dzieje Kościoła i jego świętych nie są po prostu dziejami samego tylko dobra.

Kiedy się rzeczywiście zrozumiało, co znaczy w naszym życiu wina jako możliwość lub jako straszliwa rzeczywistość, kiedy się doświadczyło tego, jak z rzeczywistej winy wobec Boga człowiek sam nie znajduje wyjścia, wtedy pragnie się usłyszeć od Boga słowo przebaczenia. Nigdy nie będzie ono odczuwane jako coś oczywistego, lecz zawsze jako cud Jego łaski i Jego miłości. Byłoby całkowitym niezrozumieniem Boga sądzić, że - jak to cynicznie powiedział Heine - Jego metier (zawód) polega na przebaczaniu. Przebaczenie jest największym i niepojętym cudem Bożej miłości, poniewaź Bóg sam udziela w nim siebie - i to człowiekowi, który w pozornej tylko banalności szarego dnia dokonał czegoś tak niesłychanego, jak powiedzenie Bogu "nie".

Gdzie można usłyszeć to Boże słowo przebaczenia, będące nie tylko skutkiem, lecz także w gruncie rzeczy warunkiem nawrócenia, w którym obarczony winą człowiek, pełen wiary, skruchy, ufności, zwraca się ku Bogu i powierza Mu siebie? To ciche słowo przebaczenia można usłyszeć w głębi swego sumienia, ponieważ zawarte jest ono już przecież jako podłoże w owym ufnym i pełnym miłości nawrocie człowieka ku Bogu, w którym człowiek, sam siebie osądzając, oddaje cześć Jego miłosiernej miłości. Na przestrzeni długich i rozłegłych dziejów ludzkości takie ciche słowo przebaczenia musi w niezliczonych przypadkach wystarczać.

Ale to, co dokonuje się przeważnie w sposób ukryty i wyraźnie nie wyartykułowany w dziejach sumienia, a mianowicie ofiarująca zbawienie i przebaczenie łaska Boża, ma przecież samo swoją historię w czasie i przestrzeni, owo zaś konkretyzujące się ezasoprzestrzennie, skierowane do ludzi Boże słowo przebaczenia znalazło swój punkt kulminacyjny i ostateczną dziejową nieodwołalność w Jezusie Chrystusie, w Ukrzyżowanym i Zmartwychwstałym - w Tym, który solidaryzując się przez miłość z grzesznikami, w ostatnim czynie swej wiary, nadziei i miłości, dokonanym w samym mroku śmierci, w którym doświadczył mroku naszej winy, przyjął za nas przeznaczone dla nas Boże słowo przebaczenia. To Boże słowo przebaczenia w Jezusie Chrystusie, w którym bezwarunkowość tego słowa stała się nieodwołalna również historycznie, pozostaje obecne w społeczności wierzących w to przebaczenie - w Kościele. Kościół jest podstawowym sakramentem tego Bożego słowa przebaczenia.

To jedno słowo przebaczenia, którym jest Kościół, i żywa w nim obecność mocy i skuteczności trwa i wyraża się, zgodnie z istotą człowieka, na różne sposoby. Jest ono obecne w przepowiadaniu Kościoła jako skierowane do wszystkich zasadnicze orędzie. Wierzę (...) w grzechów odpuszczenie - mówimy w Składzie apostolskim. To słowo przebaczenia zostaje człowiekowi w sposób zasadniczy, miarodajny dla całego jego życia, udzielone przez Kościół w sakramencie chrztu. To słowo przebaczenia pozostaje żywe i skuteczne w modlitwie Kościoła, w której prosi on ufnie i nieustannie o Boże zmiłowanie dla siebie, Kościoła grzeszników, i dla każdego człowieka, i w ten sposób towarzyszy ciągle ponawianemu i ciągle wymagającemu pogłębienia nawróceniu człowieka, które dopiero w jego śmierci znajduje spełnienie i ostateczne zwycięstwo. To słowo przebaczenia (stale w oparciu o wypowiedziane kiedyś w chrzcie) zostaje wreszcie człowiekowi obiecane przez Kościół w szczególny sposób - kiedy mianowicie chrześcijanin, który również po chrzcie pozostaje grzesznikiem i może popaść w nową ciężką winę, wyznaje w skrusze tę swoją wielką winę czy nędzę swego życia Kościołowi w osobie jego przedstawiciela albo też ewentualnie we wspólnym wyznaniu całej wspólnoty przed Bogiem i Jego Chrystusem. Wydarzenie, w którym to Boże słowo przebaczenia zostaje przez upoważnionego do tego przedstawiciela Kościoła wypowiedziane do człowieka ochrzczonego w odpowiedzi na jego wyznanie winy, nazywamy udzieleniem sakramentu pokuty.

Kiedy to skuteczne słowo przebaczenia zostaje obiecane ochrzczonemu już członkowi Kościoła w odpowiedzi na jego wyznanie, ma ono jeszcze jedną szczególną właściwość: Otóż ochrzczony chrześcijanin jako członek Kościoła przez swoją wielką czy "małą" winę popadł również w konflikt z istotą swiętej wspólnoty, do której należy  z Kościołem, którego istnienie i życie ma być znakiem tego, że łaska Boża jako miłość do Boga i do człowieka jest w świecie zwycięska. Przez swoje słowo przebaczenia odpuszcza więc Kościół również krzywdę, jaką wina człowieka wyrządziła jemu, Kościołowi. Co więcej, można powiedzieć, że Kościół odpuszcza winę przez powierzone sobie Boże słowo przebaczenia, odpuszczając człowiekowi krzywdę wyrządzoną sobie, podobnie jak udziela człowiekowi w chrzcie Świętego Ducha Kościoła, właczając go w siebie jako w Ciało Chrystusa.

Ponieważ to słowo przebaczenia Kościoła, wypowiedziane w konkretnej sytuacji winy człowieka jako słowo Chrystusa i z najwyższym zaangażowaniem istoty Kościoła, jest nie tylko mówieniem o przebaczeniu przez Boga, lecz samym jego faktem, przeto stanowi ono rzeczywiście sakrament. Dokonuje się tutaj to, co jest powiedziane w Mt 16, 19 i 18, 18 oraz w J 20, 20-23: przez to, że Kościół odpuszcza człowiekowi grzechy na ziemi (to znaczy w swoim zakresie), będzie on je miał odpuszczone również w niebie (to znaczy winę wobec Boga). To, że przez sakramentalny znak ludzkiego słowa przebaczenia zostaje wypowiedziane i sprawione wydarzenie łaski, które również b e z tego znaku może być i jest sprawiane przez łaskę Bożą wszędzie, gdzie ludzie są posłuszni świętemu głosowi swego sumienia, nie uchyla bynajmniej sakramentalnego charakteru i konieczności tego kościelnego słowa przebaczenia w przypadku ciężkiej winy człowieka ochrzczonego, podobnie jak sakramentalnego charakteru, skuteczności i konieczności chrztu według nauki wszystkich Kościołów chrześcijańskich nie uchyla okoliczność, że człowiek żyjący w wierze, nadziei i miłości może być usprawiedliwiony i napełniony Duchem Bożym, jeśli bez własnej winy nie wie nic o konieczności chrztu i jako dorosły przychodzi do chrztu już jako usprawiedliwiony. Zgodnie z wolą Boga powinno w obu tych sakramentach objawić się dodatkowo to, co Jego łaska, przebaczając i uświęcając, sprawia w głębi ludzkiej egzystencji.


Zobacz także
Cezary Sękalski

W Ewangelii wg św. Mateusza czytamy: Co więc Bóg złączył, niech człowiek nie rozdziela (19,6b). Z jednej strony te słowa Jezusa stanowią podkreślenie prawdy, że to Bóg jest sprawcą małżeństwa, z drugiej zaś, że jest ono nierozerwalne. Zatem nie pożądliwość gra tu pierwsze skrzypce, ale osobowa komunia kobiety i mężczyzny, która stanowi konkretną drogę do świętości i doskonałości chrześcijańskiej.

 
Maciej Zachara MIC
Mamy możliwość słyszeć orędzie Exsultet każdego roku, podczas Wigilii Paschalnej. Ta powtarzalność celebracji jest bardzo ważna. Możemy dzięki temu stopniowo smakować ten przepiękny tekst, będący arcydziełem łacińskiej twórczości liturgicznej. Każdego roku może nas dotknąć, poruszyć lub zachwycić jakiś inny fragment...
 
Dariusz Piórkowski SJ
 Bez wątpienia oba dzisiejsze czytania próbują podważyć nasze potoczne wyobrażenia o poście. Przypomina mi się kazanie jednego z profesorów, który komentował powyższy fragment Izajasza podczas moich studiów teologii. Zapamiętałem główną myśl. Wiele wskazuje na to, że prorok wiąże post z szabatem. W pierwszej chwili wydało mi się to dziwne. W jaki sposób można połączyć wyrzeczenie ze świętowaniem?
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS