Znajdujemy się w ogrodzie klasztoru w Betlejem, w którym Siostra często pracowała. Stąd też odeszła Siostra do nieba. Czytając porady Siostry dotyczące życia duchowego, znalazłem ciekawą aranżację kwietnika, który składał się z cnót…
Tekst jest utrzymany w konwencji wyobrażonego wywiadu ze świetą Marią od Jezusa Ukrzyżowanego.
Lubiłam porównywać cnoty do kwiatów. Ten okrągły kwietnik, składający się z kilku kręgów, był czymś w rodzaju modelu, w oparciu o który formowałam swoje życie.
Czy mogłaby go Siostra przypomnieć?
Pierwszy krąg był obsadzony różami. Róża oznacza miłość czynną, a ciernie czujność. Drugi krąg był pokryty winoroślami, których winogrona oznaczają miłość oddania, a liście słodycz. Trzeci krąg zasiany był pszenicą, która oznacza ufność i nadzieję. Środek był cały pokryty fiołkami, które oznaczają prawdziwą pokorę. W samym centrum zrobiłam tron i posadziłam na nim Jezusa. Spod jego stóp, ze źródła, wypływała woda, która wciąż mówiła: Wszystko mija, wszystko mija… Obok tronu zasadziłam bratki i bluszcz. Bluszcz przypomina: Przywiązujcie się stale do Jezusa. A bratek: Myślcie tylko o Jezusie.
Piękne jest również uczynione przez Siostrę porównanie różańca do pszenicy…
“Zdrowaś Maryjo” tworzy ziarnko pszenicy; “Chwała Ojcu” tworzy kłos. Grubość i gęstość ziarna zależy od tego, czy “Zdrowaś Maryja” jest mniej lub bardziej gorliwe.
W tradycji chrześcijańskiej Jezus przedstawiany bywa niekiedy jako ogrodnik pielęgnujący ludzkie dusze. Jakim jest ogrodnikiem?
Troskliwym, cierpliwym, ale też i wymagającym. Posiada pełną wiedzę o każdym człowieku. Wie, jakie stawiać przed nim wymagania i gdzie są granice, do których może się posunąć w konkretnym przypadku.
Czy w Jego działaniach można się dopatrzeć określonej pedagogii wychowawczej?
Każdą z ludzkich roślin traktuje indywidualnie. Jako nieskończona Mądrość posługuje się niewyobrażalnym dla nas bogactwem działań. Można jednak zauważyć pewne reguły w Jego postępowaniu. Gdy widzi na przykład, że ktoś coraz bardziej poddaje się Jego miłości i jest skłonny przyjąć cierpienie, przeprowadza go przez trudne doświadczenia.
Brzmi to dość dramatycznie…
Owszem, ale jest to święty dramat. Przekonałam się o tym, gdy sam boski Ogrodnik ukazał mi następujący obraz. Widziałam kilka zielonych krzewów różanych, które miały kwiaty. Obok tych krzewów był jeden samotny, ale bardziej zielony, bardziej ukwiecony, piękniejszy. Ogrodnik przyszedł, wziął ten krzew różany pełen kwiatów i umieścił go w ciemnej nocy. Nie było już słońca dla tego krzewu; ani rosy, ani radości. Gałązki opadły, liście pożółkły, krzew zwiędł; był prawie umarły. Inne krzewy, które cieszyły się rosą, słońcem i dniem, powiedziały: “Trzeba wyrwać ten krzew, który wysycha z powodu braku wody i słońca. Jego liście pożółkły; wyrwijcie go, wyrwijcie go”. Pan ogrodu odpowiedział im: “Mówicie mi, żebym wyrwał ten krzew, ponieważ nie daje już róż i jego kwiaty są zwiędłe. Czy nie widzicie, że gdybyście były tak jak on pozbawione wody, aby się orzeźwić i słońca, aby się ogrzać, już dawno rozsypałybyście się w proch? Poczekajcie, a zobaczycie”. Jakiś czas potem Ogrodnik wyciągnął ten krzew z ciemnej nocy i podlał go i krzew zakwitł ponownie, piękniej, jak nigdy dotąd. Róże się rozwinęły, a woń tego krzewu radowała tych, którzy go widzieli, i błogosławili Pana.
Sytuacja w jakiej znalazł się krzew róży jest bardzo trudna. Nie dość, że Ogrodnik pozbawił go wody i światła, to jeszcze inne rośliny, te zdrowe, domagają się jego unicestwienia!
Duchowa próba ogarniająca serce ma często takie podwójne ostrze. Z jednej strony trudne doświadczenie dopuszczone przez Boga. Z drugiej strony ludzie, którzy nie rozumieją, co się dzieje w duszy poddanego próbie człowieka i najczęściej nieświadomie dokładają kolejne gramy do i tak sporego już ciężaru.
I co wtedy?
Roślina powinna poddać się temu działaniu, aż dopełni się czas wyznaczony przez Ogrodnika. Tylko On wie, czy to, co zamierzał dokonać przez swe działanie, przyniosło zamierzony skutek. Czas trwania doświadczenia może obejmować dni, miesiące, a niekiedy długie lata. Każda roślina hodowana jest inaczej. Jej niepowtarzalny charakter wymaga odmiennych działań. Innymi słowy, nie ma dwóch osób, które Ogrodnik kształtowałby w identyczny sposób. Nawet jeśli w obydwu przypadkach warunki zewnętrzne jakiegoś doświadczenia wydają się podobne bądź identyczne, w świecie ducha tych osób mają miejsce niepowtarzalne historie.
Czego Ogrodnik oczekuje od krzewu róży umieszczonego w ciemnym miejscu?
Oczekuje całkowitego zdania się na Boga. Nazywa się to świętą rezygnacją, czyli całkowitym powierzeniem się rękom Boga, bez żadnych zastrzeżeń co do długości trwania trudnego doświadczenia, jego okoliczności i natury. Takiej postawy nie można wzbudzić w sobie “na zawołanie”. Trzeba się jej uczyć latami, wchodząc coraz głębiej w zażyłą relację z Jezusem. Największym zmaganiem staje się wówczas wysiłek wiary w sens doświadczenia, które przyszło. To nie jest coś banalnego. To prawdziwa batalia, którą człowiek toczy z szatanem i sobą. Przynosi ona jednak niezwykle piękne owoce.
Jak wygląda taka walka?
Szatan jest zazdrosny. Próbuje wszelkimi środkami odebrać wiarę, pogrążyć w zwątpieniu. Nie trzeba się jednak bać. Kiedy nawet nie czuje się wiary, trzeba żyć pokorą i ufnością. Kiedy człowiek nie czuje wiary, a posuwa się naprzód mimo jęków i łez, znosi dobrze zasłużone męczeństwo, jeżeli tylko trwa zwrócony w stronę Jezusa. Bóg dopuszcza pokusę tylko po to, by człowiek mógł wzrastać. Powinien zatem biec do Boga tym bardziej, im bardziej jest doświadczany. Gdy zwycięża pokusę, staje się ona wodą, która go obmywa. Gdy zwycięża silniejszą pokusę, staje się ona ciepłą wodą, która lepiej obmywa. Nie powinien się nigdy zniechęcać, bo nie jest aniołem lecz słabym stworzeniem.
Wiem, że życie duchowe należy otaczać sekretem. Czy mogłaby jednak Siostra powiedzieć chociaż kilka słów o działaniach jakie Ogrodnik podejmował względem Siostry?
Zdradzę tylko to, co pewnego dnia usłyszałam od Niego. Powiedział mi: “Sądzisz, że tylko ty cierpisz? Cierpię więcej od ciebie; niosę cały ciężar waszych grzechów… Chcę, by nie było takiej chwili, w której byś nie cierpiała. Gdyby też nie było kogoś, kto sprawiłby ci ból, zamieniłbym kamienie, ziemię na ludzi, by sprawiały ci ból. Chcę, byś cierpiała codziennie”.
Trudne słowa…
Tak… Można je zrozumieć tylko wówczas, gdy bardzo, bardzo się kocha. Każdy przechodzi próbę na swoją miarę.
Tę miarę wyznacza oczywiście Bóg…
Doświadczenia wewnętrzne i zewnętrzne, które sam Bóg na człowieka nakłada, zawsze są skuteczniejsze niż umartwienia według jego własnego wyboru. Nie powinien więc mówić sobie: chciałbym ten krzyż, to upokorzenie, ten niedostatek. Należy obejść się bez takich pragnień, ponieważ własna wola psuje wszystko. Lepiej jest mieć mniej cierpień, mniej upokorzeń, mniej niedostatków, z woli Boga, niż wiele z nich z własnej woli. Najważniejsze to przyjąć z miłością to wszystko, co się Jemu podoba…, z całkowitym poddaniem się woli Bożej, zawsze i we wszystkim.
Zabiegi pielęgnacyjne stosowane przez Ogrodnika mogą wydawać się okrutne…
Człowiek, który porusza się poza światem wiary z pewnością tak je odczyta. Kogo cechuje zmysł wiary i prawdziwa miłość do Jezusa, będzie w stanie przebić się przez zewnętrzną sferę wydarzeń i pojąć coś z tego trudnego doświadczenia. Zaufanie Ogrodnikowi zawsze jest wystawiane na próbę w konfrontacji z nocą, w której nas umieszcza. W takich sytuacjach wydawać się może niekiedy, że jest On nieobecny lub niezdolny do przeciwstawienia się złu, które nas spotkało. Rzeczywiście trudno takie doświadczenia przyjąć i zaakceptować, jeśli brakuje wiary i miłości.
Czy w życiu człowieka muszą się dokonywać takie historie?
W życiową podróż ku Bogu wpisane są duchowe noce, kiedy to boski Ogrodnik pozbawia człowieka czasowo światła i wody, czyli różnych dóbr materialnych, psychicznych i duchowych. Przechodzi wówczas przez doświadczenia obumierania, tracenia, słabości, które dzięki Bożej interwencji prowadzą go do nowego etapu duchowego wzrastania. W ziemskim życiu niemożliwy jest jednostajny i niepodlegający zmianom stan zadowolenia, wytchnienia, dobrego psychicznego i fizycznego samopoczucia, zawsze udanych przedsięwzięć.
Jednak ludzie tego właśnie od Boga oczekują!
Oczekiwanie, że ziemskie dni będą miały niczym nie zakłócony przebieg, jest nieporozumieniem. Prawidłowy wzrost ludzkiego ducha zakłada pojawianie się co jakiś czas sytuacji i splotów wydarzeń, wstrząsających ustalonym przez człowieka porządkiem. Przynoszą ze sobą coś z oddechu nocy. Stawiają przed wysiłkiem kolejnych przemyśleń i wyborów. Zmuszają do postawienie rzeczy ważnych na pierwszym miejscu, a mniej ważnych na drugim.
Pomimo doświadczeń, jakie stały się udziałem różanego krzewu, jego historia kończy się szczęśliwie…
Noc bez wewnętrznego światła i wody zamierzona jest przez Bożą Opatrzność jako narzędzie dobra. Podczas jej trwania ludzki duch zmuszony jest do najważniejszej dla siebie aktywności: do nadprzyrodzonej wiary, ufności, zawierzenia i miłości. Jeśli człowiek się nie cofnie, po jakimś czasie odzyska ponownie równowagę ducha, ale już na głębszej płaszczyźnie, bardziej oczyszczonej i poddanej Bożemu działaniu. Wejdzie w bardziej zaawansowany ewangelicznie etap myślenia i osobistego rozwoju.
Co więc zrobić, aby nie zmarnować tych trudnych łask?
Recepta wcale nie jest skomplikowana. Po prostu przyjąć i dobrze przeżyć – to znaczy pokornie i cierpliwie – okoliczności życia, szczególnie te trudne, w jakich postawiła kogoś Boża Opatrzność.
Często te łatwe porady najtrudniej zrealizować…
To prawda… I wcale nie chodzi o to, by udawać, że nic nie kosztują. Innym razem Ogrodnik pozwolił mi zobaczyć ogród pełen kwiatów, drzew i owoców. Przed bramą palił się duży ogień, przez który trzeba było przejść wchodząc do ogrodu. Zobaczyłam też dwie osoby przed ogrodem. Jedna z nich szła dumnie, z podniesioną głową; druga miała spuszczoną głowę i wyglądała na pochyloną. Pierwsza weszła bez lęku, z ciągle podniesioną głową. Kiedy przechodziła przez ogień, część jej odzienia się spaliła. Weszła jednak do ogrodu i nazrywała kwiatów i owoców w dużej ilości. Wróciła potem do bramy i wychodząc, przeszła ponownie przez płomienie. Ale jej ubrania i wszystko co niosła zostało spalone. Druga osoba również weszła; ale aby przejść przez ogień, schyliła się bardzo i ogień nie dotknął jej ubrania. Weszła do ogrodu, przeszła się po nim jak pierwsza osoba, zerwała dużą ilość kwiatów i owoców. Aby ponownie przejść przez płomienie, schyliła się jeszcze bardziej. Ogień nie wyrządził jej żadnej szkody.
O czym mówi ten oraz?
O ludzkim życiu naznaczonym mozołem. Ogień jest obrazem trudów, kłopotów, lęków, cierpień i doświadczeń życia. Boża Opatrzność dopuszcza je, by ludzie zrywali kwiaty i owoce, czyli stawali się duchowo dojrzałymi, wewnętrznie pięknymi i bogatymi. Obraz mówi też o pokorze. Jest ona warunkiem koniecznym, aby dobrze przejść noc samotności i nie ulec zwątpieniu.
A te dwie osoby?
Pierwsza osoba, która weszła do ogrodu i wyszła z niego uboga, bez niczego, smutna, naga, jest obrazem tych, którzy stają się pyszni w doświadczeniu. Pycha, egoizm, miłość własna pozbawiają ich wszystkiego. Druga osoba jest obrazem dusz, które stają się pokorne w cierpieniu, w doświadczeniach. Te dusze zatrzymują zerwane podczas życia kwiaty i owoce.
Jakie są konsekwencja tak różnych postaw?
Historia, którą opowiedziałam, miała ciąg dalszy. Otóż obydwie osoby stanęły przed Panem ogrodu. On zapytał tę, która była cała naga: Weszłaś do ogrodu i narwałaś kwiatów i owoców. Widziałem to. Co zrobiłaś z tymi owocami? Gdzie one są? – Panie, odpowiada, płomienie ognia, przez który przeszłam wszystko spaliły, wszystko strawiły; nic nie zachowałam. – A więc, mówi Pan, skoro nie masz nic, idź z tymi, którzy są nicością! Wtedy Pan zwraca się do drugiej, która chowa owoce i mówi do niej: A ty, co nazbierałaś? – Ona zaraz rzuciła przed Panem to wszystko, co niosła w ukryciu i schylając głowę, powiedziała: To nie ja, Panie, to Ty mnie niosłeś i nazrywałeś tych owoców. Pan do niej powiedział: Wejdź, odpocznij, kosztuj radości mojego królestwa.
Obydwie osoby przyjęły trud życia, doświadczały podobnych cierpień i nazbierały sporo owoców. Jedna z nich wszystko straciła. Dlaczego?
Ponieważ brakło jej pokory, czyli uniżaniu się ludzkiego ducha przed Bogiem. Nie ze względu na służalczość, lecz ze względu na prawdę o tym, kim jest Bóg, a kim jest człowiek. Oczyszczający ogień trudnych doświadczeń codziennego życia pomaga to zrozumieć. Pycha psuje wszystko, szczególnie dobra duchowe.
Skoro już mowa o dobrach duchowych, to można zauważyć, jak sporo chrześcijan lgnie do rzeczy nadzwyczajnych, podczas gdy słabnie ich wiara. Coś jest tutaj nie tak jak być powinno…
Nie należy zatrzymywać się na rzeczach nadzwyczajnych. Jeśli ktoś przychodzi i mówi: Dziewica Maryja objawiła się tu czy tam; ktoś niezwykły jest w danym miejscu – nie należy tam iść. Jeśli ktoś mówi: jest takie i takie objawienie, nie należy się nim zajmować i pakować się w kłopoty. Chrystus mówi: przywiąż się do wiary, do Kościoła, do Ewangelii. Jeśli ktoś ogląda się za rzeczami nadzwyczajnymi i karmi nimi swoje serce, jego wiara będzie coraz bardziej słabnąć. Jeśli ktoś trwa wiernie przy Kościele i Ewangelii – Chrystus będzie zawsze z nim i nigdy go nie opuści. Muszę otwarcie powiedzieć, że dzisiaj szatan posłuży się duszami, które są dobre, które cieszą się opinią doskonałości i świętości. Ale człowiek prawdziwie prosty rozpozna błąd. Ci, którzy nie trwają w prostocie, będą grzęźli coraz bardziej w iluzji. Szatan będzie mówił dobre rzeczy, będzie mówił proroctwa, a to osłabi wiarę. I o to mu właśnie chodzi. Ale to wszystko się skończy i się odsłoni…
Pycha wynaturza też pojęcie świętości. Czym jest świętość według Siostry?
Ludzie różnie ją pojmują. Niektórzy utożsamiają ją z modlitwą, inni z widzeniami czy objawieniami, jeszcze inny z umiejętnością wysławiania się o rzeczach duchowych, włosiennicą lub pokutą. Tymczasem świętość to pokora.
A co w pracy nad pokorą jest najważniejsze?
Najważniejsze jest pokonywanie własnego “ja”. Owo “ja” prowadzi świat do zguby. Ci, którzy mają swoje “ja”, niosą ze sobą smutek, lęk. Nie można mieć jednocześnie Boga i swojego “ja”. Jeśli mamy swoje “ja”, nie mamy Boga; a jeśli mamy Boga, nie mamy swojego “ja”. Człowiek nie ma dwóch serc, ma tylko jedno serce… Wszystko się udaje temu, kto nie ma swojego “ja”, ze wszystkiego jest zadowolony… Tam, gdzie jest własne “ja”, nie ma pokory, ani łagodności, ani żadnej cnoty. Ludzie modlą się, błagają, ale modlitwa nie unosi się, nie dochodzi do Boga. Ten, kto nie ma własnego “ja”, posiada wszystkie cnoty, pokój i radość.
Niełatwo pokonać drzemiącą w nas pychę…
To prawda… Człowiek pyszni się tym, że jest rozłożystym zielonym drzewem. Zapomina, że tkwi korzeniami w ziemi; jeśli jej braknie, uschnie. Szczyci się tym, że jest orłem. Zapomina, że leci dzięki powietrzu; jeśli go braknie, spadnie. Chlubi się tym, że daje światło. Zapomina, że jego knot zanurzony jest w oliwie; gdy jej braknie, nie zapali się. Człowiek pyszny sądzi, że wszystko, co ma i co może, to jego dzieło. Nie pamięta o ziemi, powietrzu, oliwie. Tym wszystkim jest Jezus.
Do czego porównałaby Siostra człowieka pokornego?
Lubię porównywać go do ziarnka. Kiedy ziarno wpada w ziemię, nie należy pozostawiać go na powierzchni. Początkowo dobrze się tam miewa, ale kiedy nadejdzie lód i słońce zostaje spalone i wysuszone, to znaczy, że najmniejsze doświadczenie, najmniejsze trudności przyprawiają je o śmierć. Ziarno trzeba wcisnąć pod ziemię; trzeba kopać, trzeba je ukryć, zakryć ziemią, być maleńkim. To pokora pozwala człowiekowi wszystko przetrwać…
Co jeszcze pomaga w zdobywaniu pokory? Wspomniała już Siostra o trudach życia…
W pokorze można wzrastać także przez samą pychę. Jest wielu świętych, którzy uświęcili się przez pychę, ponieważ całe życie pracowali nad tym, by ją zwalczać i czynić coś przeciwnego do tego, co im podpowiadała. Kiedy popychała do tego, by szli naprzód, oni szli do tyłu; kiedy, by się unosili, oni się uniżali; kiedy namawiała, by otwierali oczy, oni je zamykali; kiedy chciała, by mówili, oni milczeli.
Są ponadto upokorzenia ze strony ludzi…
O tak!… Te także są cenne. Dobrze jest być pogardzanym, być niczym. Każdy człowiek, który przyjmuje spotykające go pogardy na ziemi, będzie miał radość w niebie.
Czy miałaby Siostra jakieś słowo pouczenia dla kogoś, kto trudzi się w drodze ku Bogu?
Powiem tak: Na ziemi wszystko mija, nie zostaniesz tu na zawsze. Za każdym razem, kiedy będą tobą gardzili, dręczyli cię, kruszyli twoją wolę, rozraduj się: to wszystko jest dobre dla nieba. Jeśli chcesz być wielki w oczach Boga, bądź mały w ludzkich oczach. Nie poszukuj wielkości u innych ludzi. Człowiek, który wychwala cię dzisiaj, jutro cię poniży.
Jerzy Zieliński OCD
karmel.pl
___________________