logo
Wtorek, 23 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Ilony, Jerzego, Wojciecha – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Giovanni Cucci
Siła słabości. Depresja. Kryzys. Agresja
Wydawnictwo Salwator
 


Książka jest analizą "słabych" uczuć w kontekście przeżywania duchowości chrześcijanina.
 
Pragnienia, uczucia, poczucie humoru, złość czy smutek – to nieodłączne "atrybuty" człowieczeństwa. Niejdnokrotnie człowiek chce się ich wyzbyć, gdyż trudno je kontrolować, przez co wydają się kłopotliwe.


Wydawca: Salwator
Rok wydania: 2012
ISBN: 978-83-7580-255-9
Format: 145x205
Stron: 334
Rodzaj okładki: Miękka
Kup tą książkę 
   

 
Kryzys jako możliwa dobra nowina
 

W cierpieniu, w próbie występuje element głębokiej intuicji, że coś poważnego dzieje się w naszym wewnętrznym świecie. Ból łączy wierzących i ateistów, pokazuje jakąś zasadniczą równość ludzkiej egzystencji, czasami ofiaruje nowe możliwości, to znaczy uzdalnia osoby do rozumienia i pomagania innym jak nigdy wcześniej, uwypuklając, co naprawdę liczy się w życiu.
 
Wydaje się to zbyt idealistyczne, a jednak właśnie to wyłania się z drogi przebytej przez ponad 500 upośledzonych w ich biografiach [24]. Każdy z nas zapewne przechodził w swoim życiu momenty próby i cierpienia, ale osoby ciężko chore prezentują w tej kwestii pewną zasadniczą różnicę. Temu, kto nigdy nie został dotknięty żadnym upośledzeniem albo poważnymi wypadkami, może uda się uniknąć sytuacji tragicznych lub w każdym razie dramatycznych. Kto zaś jest poważnie dotknięty cierpieniem, staje przed tym pytaniem przez cały dzień. Przez 24 godziny na dobę jest zmuszony konfrontować się z kryzysem, z brakiem sensu, i starać się go przetworzyć.
 
Fazy wyróżnione w ramach wspomnianego badania mają swoją wewnętrzną logikę i zarazem jej nie mają. Mają jakąś logikę, ponieważ wszystkie wypadki, choć charakteryzujące się ogromną różnorodnością, przechodziły przez konkretne "stadia" (Schuchardt wyróżnia ich osiem, Kübler-Ross pięć), stanowiące jakby wspólną im drogę. Z drugiej strony jednak nie było w tym żadnej logiki, ponieważ przejście od jednego stadium do następnego nie stanowiło konieczności. Wielu zatrzymywało się na pierwszym albo, doszedłszy dalej, w pewnym momencie zaczęło się cofać do wcześniejszych poziomów. Nie było możliwe ani przewidzenie, ani wskazanie przyczyny, dlaczego na jakimś etapie osoba przechodziła do następnej fazy. Wreszcie – i to jest chyba punkt, który najbardziej porusza - pomimo zmiany stadiów drogi, podstawowy problem pozostawał niezmieniony, wręcz pogarszał się, nie można było znaleźć żadnego "rozwiązania". Erika Schuchardt we wprowadzeniu do swego badania zachęca czytelnika, by starał się je spersonalizować, by dał się wciągnąć w to, co może stanowić prawdziwy kataklizm w jego własnym życiu, pozwalając wydobyć możliwe reakcje, pytania, obawy:
 
Do wyjaśnienia tego procesu opanowania i przetworzenia kryzysu może okazać się pożyteczne postawienie sobie pytania, jak zareagowalibyśmy, gdyby przyszło nam stanąć przed diagnozą śmiertelnej choroby, raka, albo gdyby nam powiedziano: "Skutkiem pańskiego wypadku będzie paraliż!". Wcześniej czy później zapytalibyśmy się niewątpliwie: "Dlaczego zdarzyło się to właśnie mnie?". Rzadko jednak albo nigdy nie stawiamy sobie pytania odwrotnego: "Dlaczego nie mnie?". Jeśli mamy odwagę postawić sobie pierwsze pytanie, wówczas doświadczamy z pewnym wyprzedzeniem kolejnych faz procesu przetwarzania, "spiralnie", podejmując tę trwającą często przez całe życie walkę o zdefiniowanie własnej tożsamości [25].
 
Te pytania wprowadzają pewien odcinek drogi w ramach szukania odpowiedzi na wyzwania, jakie cierpienie rzuca życiu każdego człowieka. Tworzą one kolejne etapy mniej lub bardziej podobnego przetworzenia.
 
Etap 1: niepewność
 
Osoba staje wobec czegoś niespodziewanego i krytycznego, początkowo niemal nie zdając sobie z tego sprawy. Pierwszą, instynktowną reakcją jest zanegowanie tego wszystkiego i zarazem próba prowadzenia dalej normalnego życia, do którego się było przyzwyczajonym. Robi się wszystko, by nie widzieć tego, co się stało. Ten etap może trwać od kilku minut (w przypadku wiadomości o nagłej śmierci bliskiej osoby) do kilku dni, tygodni lub miesięcy. Człowiek próbuje się zdystansować do tego, co się stało, odizolować, nie pozwolić, by to naruszyło zwyczajny bieg jego własnego życia. Jest to jak wstrzymanie oddechu, by sobie uświadomić, czy to, co się dzieje, jest snem czy rzeczywistością.
 
Etap 2: pewność
 
Staje się oczywiste, że jednak nie można zignorować tego, co się stało, postępującej choroby, własnej lub bliskiej osoby, wiadomości o nagłej śmierci, porzucenia ze strony domownika, poważnej straty dotyczącej pracy albo finansów.
 
W tym miejscu walczy się, aby tak nie było, przytacza się argumenty i motywacje, by nie poddać się wobec oczywistości. Jest to sposób, by nie stracić całkowicie nadziei. Człowiek chwyta się więc wszystkiego, co może ją podtrzymać. Ważnym elementem na tym etapie, ale także we wszystkich pozostałych fazach, jest to, by osoba się nie izolowała, nie zamykała w swoich myślach i przetworzeniach. Taka relacja z innymi nie tylko może przynieść wsparcie, ale także ożywić ufność i dodać sił do walki.
 
Mimo wszystko mówienie o realnej sytuacji stanowi oświecającą pomoc, gdyż konfrontuje racjonalną konstatację ze stanem emocjonalnym. Tutaj dyspozycyjność poszkodowanego stanowi decydującą przesłankę. Musi on wysłać sygnał, że chce rozmawiać w sposób wyjaśniający. Tylko w ten sposób możliwe jest osobiste odkrycie prawdy. Może ona być przyjęta w znaczeniu, że "się o niej mówi" [26].

Etap 3: agresja
 
Ten etap stanowi przejście do konfrontacji z emocjami. O ile do tej pory osoba szukała nowych informacji, dyskutowała o ewentualnych możliwościach zapanowania nad nową sytuacją, o tyle teraz czuje się bezsilna wobec oczywistości problemu i w tym miejscu rodzi się protest, złość, bunt w stosunku do tego, co się wydarzyło, a zarazem staje się to krzykiem błagania, by nie odbierano jej tego, co ma najcenniejszego w życiu. Osoba czuje się jakby ofiarą nieszczęścia, które się przeciw niej sprzysięgło, i wybucha krzykiem cierpienia i protestu, dobrze znanym i zrozumiałym: "Dlaczego wszystko to spadło właśnie na mnie? Co złego zrobiłem?". Ta złość może wybuchnąć nagle w sposób najmniej spodziewany i zaskakujący, a więc z łatwością może mieć dramatyczne i nieprzewidywalne konsekwencje, aż po tragiczne zakończenie życia śmiercią samobójczą.
Na tym delikatnym etapie przejścia od sfery racjonalnej do emocjonalnej jeszcze większe znaczenie ma to, by osoba nie została sama. Jeśli znajduje jakąś odpowiedź, nawet agresywną wobec kogoś, może to jej pomóc skuteczniej przetworzyć tę sytuację. Złość jest bowiem formą reakcji, siły i także nadziei, dlatego nigdy nie należy tłumić agresywności.
 
Etap 4: negocjacje
 
Nie mogą zaprzeczyć oczywistości, podmiot rzuca się desperacko w szukanie wszelkich możliwości, w których mógłby znaleźć jakieś rozwiązanie problemu, wykorzystując wszystkie środki, jakie ma do dyspozycji, zarówno "naturalne" (konsultuje się wszelkiego rodzaju lekarzy, próbuje się konwencjonalnych i alternatywnych terapii, praktyk i porad terapeutycznych), jak i "nadnaturalne" (pielgrzymki, wizyty w sanktuariach i u różnych guru, rozmaite śluby, ofiary)…
 
Choć z jednej strony wszystko to może pozytywnie absorbować umysł i uczucie w szukaniu takich dróg, to jednak zawsze jest ważne, aby mieć kogoś blisko siebie, zwłaszcza gdy przychodzi straszny moment rozczarowania, pełne rezygnacji uświadomienie sobie, że trzeba przejść na nowy poziom, że trzeba się pogodzić z oczywistym faktem, iż nie ma nadziei na wyzdrowienie, i że już nigdy nie będzie jak dawniej…
 
Etap 5: depresja
 
Po wyczerpaniu wszystkich możliwości będących w zasięgu ręki również osoba czuje się wyczerpana – tym bardziej, im więcej dała z siebie (również ekonomicznie), by znaleźć rozwiązanie. A jednak to nie stanowi koniecznego końcowego rezultatu całej historii. Kryzys, depresja mogą otworzyć się na chwilę prawdy, zostawić dobrowolnie to, czego nie można zatrzymać, i zobaczyć, że dziwnie pojawiają się nowe drogi wyrastające z tej straty:
 
W wyrzeczeniu i w lęku przed groźnymi wyrzeczeniami w przyszłości zarysowuje się definitywne porzucenie wszystkich prób zanegowania nieodwracalnych strat, czemu towarzyszy bezgraniczny smutek, przygnębienie. Przygotowuje ono do zaakceptowania losu, zawiera postawę odwrócenia tendencji, wewnętrznego skupienia i spotkania z samymi sobą. Z tego odnalezienia siebie wypływa wolność zdystansowania się od przeżytego doświadczenia i uporządkowania koniecznych przyszłych czynności. Jest to początek etapu końcowego [27].
 
Etap 6: akceptacja
 
Ten etap, który – jak powiedzieliśmy – nie stanowi koniecznego rezultatu, rodzi się z zaskoczenia. Podmiot stracił wszystko, czuje się całkowicie bezsilny, zdaje sobie sprawę z gorzkiej prawdy, że nie może już niczym kierować w swoim życiu jak dawniej, a jedyną pewną rzeczą jest – obok kryzysu, choroby, nękającego go problemu – poczucie bezgranicznej pustki. W tym właśnie momencie, akurat z tej pustki, mogą się pojawić nowe, nieoczekiwane możliwości życiowe, często nigdy niedostrzegane wcześniej. Ta pustka, ta strata może się stać także wyzwoleniem, jeśli rozpozna się wkroczenie do własnego życia pewnego rodzaju doświadczenia, którego nigdy przedtem się nie poznało.
 
Człowiek poszkodowany uświadamia sobie, że wciąż istnieje, jest dotknięty faktem, iż nie jest sam, iż wciąż może posługiwać się swoimi zmysłami. Wstydzi się, że zapomniał o swoim umyśle i swoich uczuciach, o byciu osobą w całym znaczeniu tego słowa. Odczuwa na sobie mnóstwo percepcji, doświadczeń, rzeczy przeżywanych, które coraz bardziej prowadzą go do konkluzji: Dopiero teraz to przyznaję! Ja jestem, ja mogę, ja chcę, ja akceptuję siebie, teraz żyję z moją indywidualną wyjątkowością. Ta faza jest zatem określana jako akceptacja. Nie żyję "przeciwko" kryzysowi, ale "z" kryzysem. Jest to akceptacja, nie rezygnacja. Może być ona rozumiana już jako stan zaprowadzonego pokoju. Akceptacja, nieafirmujące wyrażenie zgody. Nikt nie może z przyjemnością zaakceptować poważnych strat, ale w przetworzeniu własnego kryzysu można się nauczyć akceptowania tego, co nieuniknione… Akceptacja jest zatem przekroczeniem granic własnej świadomości, która teraz nieoczekiwanie się rozszerza. Osoba stała się zdolna do akceptacji [28].

Etap 7: aktywność
 
Powstaje nowy i niespodziewany etap, który – jak powiedzieliśmy – paradoksalnie wyzwala inne energie i otwiera człowieka na inne pragnienia. Przede wszystkim próbuje on dowartościować to, co się dzieje się w odniesieniu do innych. Inaczej mówiąc, właśnie dzięki doznanemu nieszczęściu podmiot staje się odpowiedzialny za inne osoby dotknięte tym samym doświadczeniem i rozumie, że może być dla nich ważny, że ten okres życia nie jest bezużyteczny, ale nauczył go czegoś, co na zawsze naznaczyło jego osobę. Nade wszystko zaakceptował siebie jako "innego", to znaczy innego od kryteriów, które on sam sobie postawił jako ważne dla swojego życia. Teraz doświadcza, że niespodziewany stan wyzwala nowe energie i możliwości, choć będzie musiał na zawsze zrezygnować z tych, jakie miał w przeszłości.
 
Poszkodowani uznają, że decydujące jest wcale nie to, co się posiada, ale co się robi z tym, co się ma! Bezpośrednio i pośrednio dokonuje się w poszkodowanych odwrócenie, restrukturyzacja wartości i norm na bazie przetworzonych doświadczeń – nie na zewnątrz, lecz w ramach obowiązującego systemu norm i wartości. Wartości i normy pozostają niezmienione, ale zostają ułożone na nowo poprzez zmodyfikowaną optykę [29].
 
Etap 8: solidarność
 
Ten etap rodzi się w ścisłym związku z bolesnym i zdobytym w walce uświadomieniem sobie poprzedniej fazy. Wzrok zostaje skierowany poza siebie, zmierza do rozpoznania, co można by zrobić dla drugiego i także jak przekazać własne doświadczenie. Jest to forma nawrócenia: coś, co chciałoby się wyrzucić, zostaje odkryte jako nieprzewidywalne bogactwo, które w każdym razie zmienia życie [30]. Stąd pragnienie podejmowania różnych inicjatyw, spotykania innych, którzy przeżyli lub przeżywają podobne doświadczenie, by konfrontować się z nimi i ze światem "zdrowych", również publicznie, wnosząc własne przemyślenia.
 
Dzieje się tak, jakby dręczący daną osobę problem, choć coraz bardziej obecny i przerażająco czynny, nie stanowił już centrum uwagi osoby, ponieważ inne sprawy zajęły jego miejsce lub – mówiąc inaczej – chociaż ciągle chodzi o to samo, to jednak poprowadziło to w innych kierunkach, rodząc nowe projekty, idee, działania. Jest to ostatni etap drogi. Oczywiście – podkreśla E. Schuchardt – jeśli weźmiemy pod uwagę odsetek tych, którzy przeszli te etapy, zauważa się, że niewiele osób dotkniętych kryzysem dotarło do tej fazy, jednak – moglibyśmy dodać – sytuacja nie różni się w przypadku osób nieupośledzonych, tak zwanych "zdrowych". Zdumiewa natomiast, że decydującym i naprawdę "robiącym różnicę" czynnikiem na tej drodze nie jest wcale obecność zdrowia fizycznego lub jego brak ani też rzeczywiste rozwiązanie problemu. Możliwości dojścia do etapu solidarności są równe we wszystkich sytuacjach – zarówno u tych, którzy mieli dużo, jak i u tych, którzy nie mieli nic [31]. Kiedy znajduje się nowe znaczenie lub motywację, próba nabiera innego wymiaru. Taką głęboką prawdę niósł cytowany już aforyzm Nietzschego: "Ten, kto wie, dlaczego żyje, nie troszczy się o to, jak żyje".
 
_______________________________
Przypisy:


[24] Obecny rozdział nawiązuje do badania opisanego w: E. SCHUCHARDT, Far fronte allo scacco: "Perch? proprio io…?" - il dolore come occasione per imparare a vivere, "Concilium" (1990), s. 85-104. Por. także klasyczną pracę E. KÜBLER-ROSS, La morte e il morire, Cittadella, Assisi 1976.
[25] E. SCHUCHARDT, Far fronte allo scacco, s. 89.
[26] E. SCHUCHARDT, Far fronte allo scacco, s. 91.
[27] E. SCHUCHARDT, Far fronte allo scacco, s. 94-95.
[28] E. SCHUCHARDT, Far fronte allo scacco, s. 95; kursywa w tekście.
[29] E. SCHUCHARDT, Far fronte allo scacco, s. 96.
[30] Por. doświadczenie C. Imprudentego, założyciela stowarzyszenia "Accaparlante" w Bolonii, dotkniętego poważnym upośledzeniem motorycznym i zaburzeniem mowy. W autobiograficznej książce o wymownym tytule: Życie! Zapiski dotyczące kultury upośledzenia, opisuje on przełom, jaki dokonał się w jego egzystencji, kiedy od fazy protestu przeciw Bogu i życiu właśnie z powodu swego upośledzenia przeszedł do fazy solidarności. Ten przełom nastąpił wówczas, gdy spotkał obok siebie osoby, które go wysłuchały z uczuciem i zainteresowaniem, włączając go w swoje projekty. W tym wszystkim nie doznał fizycznego uzdrowienia, ale odkrył, że jest szczęśliwy z życia. Por. C. IMPRUDENTE, Una vita imprudente. Percorsi di un diversabile in un contesto di fiducia, Centro studi Erikson, Trento 2003; ID., Il principe del lago. Una favola sulla paura del diverso e sul coraggio della solidariet?, Centro studi Erikson, Trento 2001.
[31] "Jedna trzecia życiorysów zatrzymała się na fazie początkowej, jedna trzecia pozostała w fazie przejściowej, i tylko jedna trzecia spośród ponad 500 życiorysów dotarła do fazy końcowej […]. Porównując przetwarzanie kryzysu upośledzonych i nieuleczalnie chorych z walką jednostek w nieuchronnych kryzysach egzystencjalnych, zauważa się wspólną cechę: nie ma żadnego końcowego rozwiązania w znaczeniu uwolnienia się od ciężaru. Jedyne możliwe rozwiązanie polega na tym, że człowiek nie przeciwstawia się temu, co pozornie jest nie do zaakceptowania, ale żyje z tym, to znaczy podejmuje się nowego zadania, stawiającego sobie za cel skutki, które coś zmieniają; ten cel powinien być osiągany indywidualnie i w duchu solidarności" (E. SCHUCHARDT, Far fronte allo scacco, s. 96-97).

Zobacz także
ks. Roman Słupek SDS
Dlaczego Bóg podjął się stworzenia dzieł, które później zbuntowały się przeciwko Niemu? Bóg jako Doskonałość mógł przecież przewidzieć, że to nastąpi. Mam tu oczywiście na myśli potępionych i strąconych do piekła aniołów. (Janusz)
 
Timothy P. O?Malley

Ogołocenie we Wcieleniu – oto korzeń tego nowego drzewa. Bóg-człowiek, Jezus Chrystus, narodził się, by cierpieć. Przy swoim narodzeniu został owinięty w pieluszki, obraz tych płócien, w które będzie owinięte Jego ciało w grobie. Chrystus na to się narodził, na ten moment cierpienia na krzyżu. Odczuwał głód i pragnienie w pustyni, płakał nad grobem Łazarza, bo przyszedł po to, żeby przyjąć na siebie całość ludzkiej kondycji.

 
Jacek Pulikowski
Przyszłość świata idzie przez rodzinę – to niepodważalnie prawdziwe zdanie Jana Pawła II dziś trzeba, niestety, uzupełnić dopowiedzeniem: przez normalną rodzinę. Na pytanie: Co to jest normalna rodzina? odpowie bez trudu każde przedszkolne dziecko. Rodzina to mama, tato i dzieci. Czasem dziecko dopowie: babcia i dziadek. I słusznie, bo dziadek i babcia to oczywiście też rodzina.  
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS