logo
Sobota, 20 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Agnieszki, Amalii, Teodora, Bereniki, Marcela – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
o. Dariusz W. Andrzejewski CSSp, bp Teofil Wilski
Służyć Ojcostwu Boga
materiał własny
 


Jakich wychowawców i wykładowców z PWSD w Gnieźnie chciałby wspomnieć Ksiądz Biskup? Jaki wpływ na "kształtowanie się kapłaństwa" Księdza Biskupa miała Osobowość Prymasa Tysiąclecia?

Z wychowawców nie chciałbym nikogo specjalnie wyróżniać. Byłem wdzięczny każdemu z nich za to, co nam przekazywali. Jeśli chodzi o osobę Księdza Prymasa, to dla mnie był zawsze Mężem Bożym, widziałem w nim Kogoś, kto ma wielki autorytet, występował z całą powagą, mocą, a z drugiej strony w kontakcie osobistym, gdy np. zapraszał kleryków do Swojej kaplicy i później na wspólne śniadania był bardzo ojcowski. Miał w sobie taką męską dobroć. Wtedy widziałem całościowo z jednej strony Męża Bożego, a z drugiej człowieka tak bardzo ojcowskiego i dobrego, a nawet czułego.

Dzień święceń kapłańskich, prymicje i pierwsze lata kapłaństwa... 

Już wspomniałem, jestem człowiekiem wrażliwym, przejmującym się tym, co robię. Zatem wszystkie ważniejsze momenty w życiu bardzo mnie przytłaczały. Tak też było u początków mojego kapłaństwa - Mszę Świętą Prymicyjną bardzo przeżywałem. Miesiąc później otrzymałem dekret biskupi, kierujący mnie na pierwszy wikariat w Kcyni. Uczyłem tam w 5 szkołach na terenie parafii, do tego dochodziła wszelka posługa duszpasterska, czyli czas miałem bardzo wypełniony. Drugi rok już był łatwiejszy, ponieważ uczyłem w salkach przykościelnych. Po 2 latach pracy wikariuszowskiej, skierowano mnie na studia specjalistyczne na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, bo taka była wola Księdza Prymasa Wyszyńskiego. Ja wyrażałem chęć studiowania filozofii, ale Ksiądz Prymas widział mnie raczej na studiach teologii dogmatycznej i jak później okazało się, miał rację, bo naprawdę rozkochałem się w dogmatyce.

W czasie studiów zainteresował mnie szczególnie temat "Chwały Bożej". Magisterium napisałem na temat "Nauka o Bogu i Opatrzności Bożej według Pseudodionizego Areopagity". Rozprawę doktorską poświęciłem tematowi: "Chwała Boża w pielgrzymującym Kościele". Tematyka ta bardzo odpowiadała mi duchowo.

Po 6 latach studiów w Lublinie, gdy już z doktoratem wracałem do Gniezna, od razu zaangażowano mnie do pracy i w kurii, i na kapelana biskupa, i na wykładowcę w seminarium. Tyle było tych nowych obowiązków, że nieraz do północy siedziałem i przygotowywałem wykłady. Później przestałem być kapelanem, potem i pracownikem kurii, aż w końcu pozostawiono mi tylko wykłady seminaryjne na pełnym etacie.

Jak wspomina ksiądz biskup okres rektorski w seminarium gnieźnieńskim?

W seminarium gnieźnieńskim obok prowadzonych wykładów z teologii dogmatycznej, przez 6 lat byłem ojcem duchownym i później 6 lat rektorem PWSD, z nominacji ks. kard. Józefa Glempa, Arcybiskupa Metropolity Gnieźnieńskiego.

Pełniąc tę posługę, odczuwałem wielką odpowiedzialność i w tym sensie było to dla mnie trudne zadanie. Z usposobienia nigdy nie byłem typem przywódcy, jestem raczej łagodny, czułem jednak że muszę być wymagający...  Potem scharakteryzowali mnie klerycy w jakimś opracowaniu na temat wykładowców, że byłem "za bardzo surowy"… Starałem się wymagać - owszem to prawda, ale czułem ciągle wielką odpowiedzialność za wychowanie młodych ludzi, którzy przygotowują się do kapłaństwa. Sam byłem wychowywany w atmosferze obowiązkowości, nakazów, zakazów, pracowitości, więc i sam wymagałem tego od kleryków. Ex post wydaje mi się, że chyba nie byłem zbyt dobrym rektorem... Być może byłem za mało radosny, swobodny i może mało wyrozumiały, ale to wszystko wynikało z przejęcia rolą wychowawcy i formatora  powierzonych mi alumnów. Na szczęście są też dzisiaj kapłani, którzy kiedyś byli moimi studentami i wychowankami w Gnieźnie, którzy po latach wspominają, że przeszli "dobrą szkołę życia" i dziękują mi za tamte wspólne lata gnieźnieńskie.

Jak przyjął Ksiądz Biskup wiadomość o nominacji papieskiej na biskupa pomocniczego diecezji kaliskiej?

Pamiętam, że gdzieś pod koniec marca 1995 roku zadzwonił do mnie ks. Libera z sekretariatu Nuncjatury Apostolskiej, informując mnie, że Ksiądz Arcybiskup Nuncjusz  chce się ze mną spotkać. Był to czas, gdy byłem rektorem PWSD w Gnieźnie i trochę zdziwił mnie ten telefon. Pojechałem zatem do Warszawy i już w dłuższej, bezpośredniej rozmowie dowiedziałem się, że Ojciec Św. Jan Paweł II chce, abym został biskupem pomocniczym w Kaliszu. Nominacja moja została ogłoszona 8 kwietnia 1995 roku. Z tą chwilą, zacząłem zastanawiać się nad hasłem biskupim. Zastanawiałem się nad nawiązaniem do patrona diecezji kaliskiej - Św. Józefa i nawet wstępnie wybrałem hasło: "Być ojcem na wzór Świętego Józefa", które później zmieniłem na: "Służyć Ojcostwu Boga" mając w domyśle właśnie rolę Świętego Józefa. W herbie więc mam zapisane: "Paternitati Servire Dei" i w tym też duchu staram się wypełniać swoje zadania biskupa pomocniczego tak długo, jak tylko Pan Bóg pozwoli.
Sakrę biskupią przyjąłem w Kaliszu, w liturgiczną uroczystość Św. Stanisława Biskupa i Męczennika 8 maja 1995 roku z rąk ówczesnego metropolity poznańskiego ks. abpa Jerzego Stroby, a współkonsekratorami byli, ks. bp Stanisław Napierała - ordynariusz kaliski i ks. bp Bronisław Dembowski - ordynariusz włocławski.

Jak wspomina Ksiądz Biskup spotkania z Ojcem Św. Janem Pawłem II?
  
Będąc biskupem dwa razy osobiście spotkałem się z Ojcem Świętym Janem Pawłem II. Pierwszy raz w Skoczowie, a potem w Kaliszu. Papież w osobistej rozmowie zapytał  mnie wprost, "czy piszę jeszcze o Krzyżu"?. Byłem zaskoczony tym pytaniem i faktem, że papież zna teksty "jakiegoś Wilskiego", ale jednocześnie byłem bardzo dumny. Drugie spotkanie już było w Kaliszu i wtedy też zapytał o moje pisanie na temat Trójcy Świętej. Odpowiedziałem, że niestety już nie piszę, a wtedy usłyszałem żartobliwe słowa Jana Pawła II, że "ja też nie mam czasu pisać…" Nie ukrywam, że to bardzo miłe, doświadczyć zainteresowania samego Ojca Świętego tam, w dalekim Watykanie moimi tekstami teologicznymi.

Jakie duchowe treści, rady i wskazania przekazałby dzisiaj Ksiądz Biskup Jubilat młodym kapłanom i przygotowującym się do Kapłaństwa?

Zmieniają się warunki, przychodzą nowi ludzie do seminarium, jest inna atmosfera w rodzinach oraz inne życie religijne w domach. Dzisiejsi kandydaci do Kapłaństwa są zapewne inni, niż kiedyś. Współczesnym wychowawcom i formatorom seminaryjnym radziłbym, aby nadal uczyli kleryków pracowitości, obowiązkowości, sumienności, bo z tym wiąże się ofiarność. Niestety dzisiaj w duchowości i psychice kleryków dostrzega się jakieś "duchowe rozchwianie"... Młodym kapłanom radzę, aby mieli zawsze czas dla Pana Boga, dla ludzi i dla siebie.

Wydaje mi się, że zbyt dużo gubią cennego czasu i energii poprzez częste wyjazdy, telewizję czy internet. Wszystko to składa się na pokusy rozbijające dzień pracy i obowiązków kapłana, a zagrażające duchowi modlitwy, służby i miłości. W takiej sytuacji potrzebna jest nade wszystko modlitwa i kontemplacja, wewnętrzne wyciszenie, kapłańskie rekolekcje i karmienie się Pismem Świętym, żeby się nie zagubić, żeby nie ulec pokusom tego świata i żeby dochować wierności i czystości.

Bez tego wszystkiego życie duchowe kapłana jest zagrożone...

Bardzo serdecznie dziękuję za rozmowę, a z okazji 50-lecia Kapłaństwa i 15-lecia Sakry Biskupiej życzę Waszej Ekscelencji światła Ducha Świętego, opieki Matki Bożej i Św. Józefa oraz sił i dobrego zdrowia na dalsze lata pasterskiej posługi. Szczęść Boże.

 
Rozmawiał:
o. Dariusz W. Andrzejewski CSSp
Tekst autoryzowany 1 czerwca 2010 roku

 
 
Zobacz także
Wojciech Prus OP

Współczesne społeczeństwo jest bardzo zranione, niezrównoważone, zdezorientowane. Oddala się od Boga, gubi sens życia, zatraca jego smak, bo tylko Jezus może dać pełnię życia. Dlatego potrzeba znaków miłosierdzia.

Z Ojcami Enrique Porcu i Antonello Cadeddu rozmawia Wojciech Prus OP

 
S.M. Bernadeta Zych
Pewnego wieczoru siedząc przy stole i czekając na film, z nudów przeglądałam katolicką gazetę. Po chwili odłożyłam ją, ale nie minęło pięć minut, gdy zabrałam się ponownie do jej czytania. Zainteresowałam się następującą informacją: "Jeżeli chciałabyś bliżej zapoznać się z naszym życiem, napisz na adres: Klaryski od Wieczystej Adoracji, ul. Gdańska 56, 85 - 02l Bydgoszcz". Bez specjalnych zamiarów wycięłam ją i zatrzymałam. Ukradkiem spoglądałam na Tatę, który obok czytał inną gazetę, a bardzo nie lubił, gdy się niszczyło świeżą prasę. Adres schowałam do jakiejś książki i szybko o nim zapomniałam.
 
ks. Mirosław Tykfer

Kościół można postrzegać jedynie jako instytucję. Będzie wtedy jak szkielet, któremu zabraknie ciała. No i jak o takim bezcielesnym szkielecie mówić: piękny? Nie da się. Właśnie dlatego potrzebna jest pobożność maryjna. Można nieustannie zwracać uwagę na to, że Kościół jest jakąś strukturą władzy, urzędem i systemem przyjętych poglądów. I to jest o Kościele jakaś prawda. Można nawet sprowadzić Kościół do organizacji pozarządowej, która ma swój manifest i zajmuje się działalnością dobroczynną.

 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS