logo
Piątek, 19 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Alfa, Leonii, Tytusa, Elfega, Tymona, Adolfa – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
ks. Bogusław Szpakowski SAC
Smutek. Ważne cierpienie
Zeszyty Formacji Duchowej
 


Ta wewnętrzna wojna prowadzi do deficytu energii, chronicznego zmęczenia, poczucia słabości, smutku. Także poczucie wewnętrznej pustki emocjonalnej, brak własnej tożsamości, sensu istnienia sprowadza na człowieka smutek. Można mieć poczucie przygnębienia, wewnętrznej żałoby z powodu tego, że nie jesteśmy sobą, tym, kim stworzył nas Bóg w naszej jedności i niepowtarzalności. S. Kierkegaard nazywa taki stan naszego ducha chorobą na śmierć. Człowiek zostaje zamknięty w wewnętrznej celi, w której szamocze się z sobą samym, gdy nosi w sobie z jednej strony pragnienia nie bycia sobą, czyli bycia jakimś innym niż się jest, a z drugiej strony czuje niemożność pozbycia się siebie. „Największym niebezpieczeństwem – pisze Kierkegaard – jest stracić samego siebie, ale może to ujść niepostrzeżenie. Żadna inna strata nie przychodzi tak niepostrzeżenie – każda inna strata ręka, noga, pięć dukatów, żona - to, co innego. 

Czasem z ust osób duchownych słyszę smutne wyznanie: „oto ja opuściłem wszystko i poszedłem za Chrystusem i zgubiłem siebie”. A przecież Chrystus obiecał nam życie w obfitości (por. Mt 19, 27-29). Jakże, zatem to życie i siebie samego odnaleźć? Jakże często w naszym egzystencjalnym doświadczeniu okazuje się, że najdalej jest nam do samych siebie. Trzeba często wiele wysiłku i czasu, aby odnaleźć siebie. Straty nie omijają nas także w życiu duchowym. Henri J.M. Nouwen pisze, że najtrudniej jest nam przyznać się do strat duchowych. „Tak długo byliśmy przekonani, że jesteśmy ludźmi sukcesu, że podobamy się innym, że jesteśmy kochani głęboką miłością. Marzyliśmy o życiu pełnym służby i poświęcenia dla innych. Pragnęliśmy stać się ludźmi przebaczającymi, troszczącymi się o innych i zawsze pełnymi życzliwości. Myślimy o sobie, że wnosimy ducha pojednania i pokój. Tym czasem – sami nie wiemy, kiedy to się stało – utraciliśmy nasze marzenia. Staliśmy się drażliwymi, lękliwymi ludźmi trzymającymi się kurczowo kilku rzeczy, jakie udało nam się zebrać, dzielącymi się z innymi codziennymi skandalami z życia politycznego, społecznego czy kościelnego. To jest owa utrata ducha”. Każdy z nas musi indywidualnie wsłuchać się w swoje uczucie smutku i odczytać, jaki sens ma to uczucie w naszej konkretnej sytuacji egzystencjalnej. Trzeba mieć odwagę, aby zobaczyć siebie w świetle prawdy i nazwać po imieniu swoje straty.

Przeżyć do końca smutek


Egzystencjalny smutek, przygnębienie tym się rożni między innymi od depresji, że jest on określony czasowo, jak żałoba po stracie osoby ważnej. Ma swój początek i koniec. Trwa określony czas. Depresja pojawia się czasem na skutek zaburzonego przeżycia uczucia smutku - stwierdza Wunibald Muller . Powraca ona lub chronicznie trwa, jeśli nawet nie jesteśmy do końca świadomi własnego stanu. Wobec doznanej straty, którą doświadczamy smutek trzeba przeżyć do końca tak, aby zakończyć proces żałoby. Nieskuteczną metodą leczenia jest zakładanie opatrunku na nie oczyszczoną ranę. W przeciwnym wypadku pod opatrunkiem hoduje się wrzód. Nie przynosi także zagojenia ciągłe rozdrapywanie ran. Ranę trzeba wpierw oczyścić. Trzeba nazwać swoje straty i dać sobie prawo je przeżyć. W procesie przezywania strat wielka pomocą są dla nas Psalmy, które dostarczają nam odpowiedniego słownictwa, by wyrazić nasze wewnętrzne cierpienie (np. Ps 88; 55; 38; 69). Smutkowi przeżywanemu przez człowieka przypisane jest błogosławieństwo: „Błogosławieni, którzy się smucą, albowiem oni będą pocieszeni” (Mt 5, 4) – tę obietnicę wypowiedział Jezus. Aby spełniły się słowa zapowiedzi trzeba z godnością, wiarą i odwagą przejść dolinę smutku i łez. „Kobieta, gdy rodzi doznaje smutku, bo przyszła jej godzina” (J.16,21). Gdy wybija godzina naszego rodzenia się na głębszy poziom naszego rozwoju osobowego i duchowego, trzeba nam przejść przez porodowe bóle. Tak dokonuje się nasz rozwojowy skok. A wówczas możemy doświadczyć ewangelicznego paradoksu, że strata staje się zyskiem (por. J.12, 23-25). „W jakiś sposób pośród naszych łez jest ukryty dar. W jakiś sposób, pośród naszego żalu zaczyna się pierwszy krok tańca. W jakiś sposób szloch z powodu naszych strat należy do naszej pieśni pełnej wdzięczności. 

Przemiana smutku w radość

Przechodząc przez ciemna dolinę smutku nie wolno nam zagubić busoli, która jest nadzieja. Siła ta daje człowiekowi wewnętrzna moc, by znieść ból będący nieodłączną częścią procesu dojrzewania. To dzięki bólowi, gotowi jesteśmy podjąć ryzyko, porzucić to, co zapewniało nam poczucie bezpieczeństwa i pójść dalej w nieznane, by przyjąć nową postawę wobec siebie i otoczenia. Czasem jednak jest trudno przyznać się przed sobą do tego, że utraciliśmy nadzieję, do własnej beznadziejności, która ukrywa się za kompulsywnymi działaniami na rzecz zmiany naszej osobowości. Z poziomu naszego powierzchniowego „ja” z wielką gwałtownością chcemy zmieniać siebie, własne emocjonalne stany i przeżycia. Chcemy sami z siebie, dzięki własnej racjonalności i wytrenowanej woli dokonać wewnętrznych zmian. Jednak zmiany dokonywane z pozycji naszego ego, które chce być źródłem samo z siebie, nie są trwałe. Gdy przybywa nam lat i jesteśmy na progu np. kryzysu wieku średniego czujemy się zmęczeni i często zniechęceni z powodu daremności naszego wysiłku. Wybija godzina w naszym życiu, kiedy trzeba się spotkać twarzą w twarz z naszą beznadziejnością. I choć ta konfrontacja nas przeraża, jest to nieuniknione, oczyszczające spotkanie, które może nas zaprowadzić do prawdziwych źródeł, które są w nas, a myśmy o tym nie wiedzieli. Przemiana naszego smutku staje się trwała, gdy na głębokim poziomie zachodzi ona sama. To konfrontuje nas z Tajemnicą, obecną w nas samych. Bóg obecny w naszym sercu przemienia nasz smutek w radość. Radość staje się pełna (por. J. 15, 11) bowiem oparta jest ona na Bogu, w którego wierzymy. Smutek świata, o którym pisze św. Paweł (por. 2 Kor. 7,10) tak długo w nas trwa dopóki źródłem nadziei i radości nie stanie się w nas żywy Bóg. Bo w Nim, ukryte są wszystkie nasze źródła, także źródło nadziei i radości. Bóg dokonuje przemiany naszego wewnętrznego bólu w żyzną glebę naszego człowieczeństwa. „Pustynię przemienił w zbiornik wody, a ziemię suchą w oazę. I tam osiedlił zgłodniałych i założyli miasta zamieszkałe. Obsiali pola, zasadzili winnice i zyskali zbiory owoców. Pobłogosławił im, a bardzo się rozmnożyli” (Ps. 107, 35-58). 

Bogusław Szpakowski SAC
 
strona: 1 2