logo
Czwartek, 25 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Jarosława, Marka, Wiki – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Alessandro Pronzato
Spotkać Jezusa i zmienić wszystko
Wydawnictwo Salwator
 




 

Dzień Trzeci
CZY DO CELU DOTRĄ TAKŻE CI
NAJBLIŻSI?



Bóg przebywa na peryferiach

Objawienie się Pana nie jest przeznaczone dla siedzących w ukryciu, w domu, dla tych, którzy przechwalają się wiedzą, ślepną nad książkami, tylko dla niezadowolonych, którzy ryzykują wyruszenie w drogę.

Należy brać pod uwagę to, że objawienie światła odbywa się według paradoksalnych kryteriów. Wymieńmy je.
Jerozolima zbudowana jest na potędze (Herod), na pewności dyktowanej przez wiedzę (uczeni w Piśmie), na tradycjach, które zamroziły przeszłość (arcykapłani). A Bóg nie zamieszkał w centrum tego miasta. Ulokował się na zewnątrz, poza murami, poza świętymi tekstami, poza przyzwyczajeniami i normalnymi rytami.
Bóg się decentralizuje w stosunku do pozycji ustanowionych przez władców i uczonych. Lokuje się na peryferiach. Bóg, że tak to określę, jest "peryferyjny".


Prawda jest wędrowcem. Uczeni w Piśmie i arcykapłani są w najbardziej rygorystycznej ortodoksji, ale nie są w prawdzie. Później Jezus oświadczy: Ja jestem prawdą. Równocześnie jednak sprecyzuje: Ja jestem drogą(J 14,6).
Teraz już nie można ustalić, kto jest blisko, a kto daleko. Herod, uczeni w Piśmie, duchowni, przywódcy religijni, mieszkańcy Jerozolimy wydają się bardzo bliscy wydarzenia, ocierają się o nie, a jednak go nie sięgają. Pozostają postronni, a nawet wykluczeni.

Ci dalecy zostają dopuszczeni do odkrycia tajemnicy. Tak jak zostało zapisane w zwoju Izajasza: twoi synowie przychodzą z daleka (Iz 60,4). Nie rodzą się i nie wzrastają w rodzinie.

Ryzyko znieruchomienia

Objawienie się Boga powoduje ruch nieprzewidywalny, niekontrolowany, nieuporządkowany. Osoby, które przybywają nie wiadomo skąd (ogólnie "ze Wschodu") nieznanymi drogami, pojawiają się w Jerozolimie nie tylko bez zaproszenia, ale nawet bez wcześniejszego powiadomienia, i idą trasą pozaplanową, bez opłaty podatkowej (inną drogą udali się z powrotem do swojej ojczyzny Mt 2,12).

Geografii Boga nigdy nie da się nauczyć w żadnej szkole teologicznej. Jak można nauczać geografii bez granic, kiedy nie można ustalić, kto jest blisko, a kto daleko, kiedy odległości zostają zniesione za sprawą jednego błysku światła, tajemniczego niepokoju, nieuleczalnej tęsknoty, które obejmują niewyobrażalne osoby i terytoria?
Jerozolima jest miejscem przejścia, sprawdzenia. Pergaminy, tak bardzo święte, pozostają na swoim miejscu. A ludzie "autoryzowani", którzy nimi operują, są jeszcze bardziej statyczni. Posiadacze oficjalnej wiedzy udzielają poprawnej odpowiedzi, rygorystycznie ortodoksyjnej, jednak nie rezygnują z uprzywilejowanej pozycji (która wszelako wyklucza ich nieodwołalnie z wydarzenia), nie podejmują próby zrozumienia "chwili", nie mają ochoty się zaangażować.

Poczucie bezpieczeństwa - owoc zarozumiałości, sprawia, że brakuje ich na decydującym spotkaniu, eliminuje ich z historii. Uważając się za centrum wszystkiego i wszystkich, nie zdają sobie sprawy z gry Boga, która rozwija się poza programami i regułami ustalonymi w ich świętych tekstach, poza miejscami i sposobami ustalonymi dla ceremonii przyjęcia.
Posiadanie wiedzy zuboża ich o coś istotnego, to znaczy pozbawia dreszczu oczekiwania, który odczuwa się w sercu, a nie w mózgu, z racji niespodziewanego spotkania.

Stroma droga to najlepszy sposób

Zebrał więc wszystkich arcykapłanów i uczonych ludu i wypytywał ich… (Mt 2,4). Zawsze robi na mnie wrażenie ten zwrot: "uczeni ludu". Pisarze wszystkich czasów, z wyjątkiem nielicznych przypadków, nie są nigdy z ludu. Nie znają nawet języka, aby przemawiać do zwykłych ludzi.

Jednak osobie naprawdę poszukującej nie należy dawać do ręki książki, trzeba przynajmniej ostrzec ją, że więcej i lepiej zawiera się tylko w rzeczywistości, nie w książce. Miejsce oczekiwania i nadziei nie może być opisane na stronach książki.
Tym bardziej nie należy takiej osobie zalecać jednego z tomów apologetyki, w którym znajdzie stronniczą polemikę, dokumentację i rekonstrukcję historyczną cudownych fenomenów (które ukazują kompleksy i niepewność piszącego, a nie interpretację tego, kto z pasją poszukuje i chciałby odkryć istotę bez zagłębiania się w anachroniczne błahostki), w którym bezczelnie minimalizuje się historyczne winy Kościoła, uchwala odpust zupełny na wszystkie jego grzechy minione i obecne, z uporem kontestuje argumenty przeciwników, a broni się wyłącznie zasług (co najmniej wątpliwych) i celebruje zwycięstwa (nierzadko fikcyjne).

Włóżcie mu raczej do rąk Kościół, który wyznaje swoje błędy. Pomóżcie mu znaleźć chrześcijanina, który przyznaje się do tego, że nim nie jest, uznaje, że próbuje się nim stać, ale to mu się nie udaje. Pomóżcie mu spotkać ekspertów, którzy rozkładają ręce: "My niewiele wiemy". Umożliwcie mu kontakt z praktykującymi, którzy ostrzegają: "Nie ma Go tutaj. Jest gdzie indziej, raczej tam, poza naszym ogrodzeniem".

Jak stwierdził kardynał Joseph Ratzinger: Dzisiaj Kościół dla wielu stał się główną przeszkodą w wierze.

Luisito Bianchi zadaje pytanie: "Jak to możliwe, żeby Chrystus został rozpoznany, jeżeli przychodzi do tego Kościoła, który nie daje żadnego wiarygodnego znaku, że poważnie traktuje Ewangelię?". I wyciąga wnioski: "Przyszedł do swoich, a swoi Go nie przyjęli, ponieważ Go nie rozpoznali z winy tego Kościoła"[27].
Mam przyjaciela, który denerwuje się, kiedy słyszy o wspomaganiu i ułatwianiu czyichś poszukiwań religijnych; mówi, że należy absolutnie unikać spotkania z takim prowadzącym i ułatwiającym poszukiwanie księdzem, nie przyłączać się do jego grupy i nie włączać w ruch tego rodzaju, lepiej zwrócić się do innego spowiednika, uczęszczać do innej wspólnoty religijnej, chodzić do innego kościoła…

Myślę inaczej. Może lepiej zbytnio nie faworyzować poszukującego chrześcijanina. Musi przeżyć rozczarowania, poznać deformacje, odkryć karykatury, przyjąć do wiadomości nadużywanie etykiety i fałszywych produktów. Ważne jest, aby przede wszystkim zrozumiał, czym nie jest chrześcijaństwo.
Trzeba w pewnym sensie uczynić jego drogę bezdrożem, aby nie zatrzymał się w jej połowie, ale niezadowolony z tego, co znalazł, odczuł przemożną potrzebę pójścia aż do końca.
Jedynym sposobem, aby pomóc mu w dotarciu do celu, jest zmusić go, aby…
uciekał przed siebie.

przypisy:

[27] Seconda Agenda, Pro Manuscripto offerto agli amici, San Giuliano Milanese 2006, s.27 i 29

Zainteresowani mogą nabyć książkę
"Spotkać Jezusa i zmienić wszystko"
w sklepie internetowym:
Kup tą książkę


Zobacz także
Bartłomiej Dobroczyński
Jeśli człowiek wniknie głęboko w religijny sposób odczuwania i myślenia, ma szansę zupełnie inaczej podejść do bólu, do choroby, do trudności, które przed nim stoją. Ludzie religijni dokonywali wielkich czynów, ryzykując często swoim życiem, bo wierzyli, że nawet jeśli nie powiedzie się im w życiu, to nie wszystko stracone...
 
Marian Zawada OCD
Zarówno Bóg, jak i szatan, pragną w człowieku zamieszkać. Bezdomne zło, czyhające na zewnątrz, chce staranować bramy naszego serca i zamieszkać, podobnie jak kiedyś Słowo zamieszkało między nami, zamieszkało w nas. Zło wtargnąwszy, staje się grzechem i osadza się każdorazowo w człowieku, jak patyna, tworząc coraz grubszą skorupę, aż do swoistej skamieliny. Dlatego Biblia mówi o zatwardziałym, nieczułym na Boga i dobro, mrocznym sercu. Grzech można popełnić, a popełnia się rzeczy nieprzystojne, niebezpieczne. 
 
ks. Wojciech Węgrzyniak
poglądając na to, co w Biblii przemijalne, nietrudno jednak zauważyć, że gdzieś w tle stale obecne jest to, co niezmienne. To tak jakby Pismo malowało portret wszech czasów, na którym tysiące chmur spraw przemijających mknie na niezmiennym nieboskłonie boskości.
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS