logo
Czwartek, 18 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Apoloniusza, Bogusławy, Gościsławy – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
ks. dr hab. Grzegorz Ryś
Św. Jadwiga jadała bułeczki, czyli święci schodzą z obrazków
List
 


Zupełnie bez poprawek?

Czasami jakaś się zdarza, mniej więcej jedna na stronę. Wiemy jednak, że radził się innych albo prosił o tłumaczenia, np. na włoski, w którym czuł się nie do końca pewnie, chociaż miał ogromny talent językowy.


Kiedyś jedna z gazet opublikowała zdjęcie Karola Wojtyły ukazujące go jako mężczyznę o potężnej posturze. Był w tej fotografii uchwycony jakiś autentyzm.

Dziennikarz Andre Frossard pisze w „Nie lękajcie się”, pierwszym wywiadzie rzece z Janem Pawłem II, że kiedy wchodziło się do papieskiej kaplicy, to najpierw widać było potężną górę modlącą się na klęczniku, jakby człowieka ze skały.
Mam nadzieję, że tak jak powstały takie fotografie, będą powstawać także niecukierkowe autentyczne książki o Janie Pawle II. Wystarczy sięgnąć do korespondencji Papieża. Jeśli historycy rzetelnie ją przeczytają, będą mieli, o czym pisać.


Kiedy jednak część jego korespondencji ukazała się ostatnio, zrobił się wokół niej taki szum medialny, że trudno było zrozumieć, o co tak naprawdę chodzi.

To prawda, ale cokolwiek by o tym szumie nie mówić, to pytanie, które przy jego okazji zostało postawione, jest właśnie pytaniem o prawdziwego Karola Wojtyłę. W reakcji na tę publikację widać też ciekawość ludzi, którzy chcą wiedzieć, jaki był Papież prywatnie. Ojciec Święty robił wiele, żeby przełamać stereotyp księdza odgrodzonego od ludzi murem plebanii. Kuria krakowska za jego czasów była miejscem, do którego, jeśli nie dało się wejść przednimi drzwiami, to wchodziło się przez kuchnię. Dla wielu hierarchów kościelnych było – i myślę, że jest nadal – nie do pomyślenia, że można tak po prostu przyjść i porozmawiać z biskupem, nie umawiając się na specjalną audiencję. Kardynał Wojtyła zmieniał wiele takich zwyczajów, nie chował się przed ludźmi.


Może ta ciekawość dotycząca życia prywatnego Papieża bierze się z tego, że szukamy czegoś bliskiego, jakiegoś podobieństwa do naszego życia, bliskości doświadczenia.

Zapewne, bo nie każdy z nas będzie papieżem, ale każdy odpoczywa i jeździ na wakacje. Dlatego interesuje nas to, jak on je spędzał. Wierzę, że po zamknięciu procesu beatyfikacyjnego powstaną prace, które ukażą go jako człowieka „z krwi i kości”. Obraz telewizyjno-kinowy zawsze będzie obrazem uproszczonym. To trochę tak jak w średniowiecznych żywotach świętych, tzn. ktoś, kręcąc film, chce w nim najczęściej zawrzeć jakiś przekaz dydaktyczny, dlatego w jednej scenie coś doda, a w innej odejmie.


Czy w historii Kościoła można wskazać moment, kiedy krytycznie podchodzono do życiorysów świętych, poszukiwano czegoś bardziej autentycznego niż laurek?

Po Soborze Watykańskim II zreformowano kalendarz liturgiczny. Usunięto z niego świętych, co do których istnienia nie było pewności. Powstały też zespoły naukowe, które zajmowały się hagiografią w nowoczesny, krytyczny sposób, postulując powrót do źródeł - do nauki Ojców Kościoła. Można powiedzieć, że były to też próby krytycznego spojrzenia na własną pobożność. To nie jest łatwe. Obecnie mamy rok kapłaństwa, jego patronem jest św. Jan Vianney. Krytyczny historyk musi jakoś pogodzić to, że Proboszcz z Ars z jednej strony czcił św. Franciszka i Jana Chrzciciela, a z drugiej św. Koletę, która ponoć nigdy nie istniała. Miał też w swoim kościele figurę Jana Chrzciciela z napisem, że jest to święty, który stracił głowę przez taniec, i dlatego zabraniał tańca. Źródła historyczne mówią jednak, że gdy Vianney modlił się za wstawiennictwem Kolety, działy się cuda.


Przecież to niemożliwe...

A właśnie, że możliwe! Modlitwa przecież kierowana jest zawsze do Boga. Krytyczne podejście jest fajne, ale trzeba pamiętać, że mamy do czynienia z rzeczywistością, która wymyka się naukowemu poznaniu. O proboszczu z Ars Jan Paweł II powiedział, że był człowiekiem, którego nie da się naśladować przez kopiowanie jego sposobu życia. Trzeba natomiast wcielać w życie jego ideały, te bowiem są niezwykle aktualne. Np. obecnie, wobec narastającego kryzysu spowiedzi ktoś, kto spowiadał szesnaście godzin w laickiej Francji, gdzie się już nigdzie poza Ars nie spowiadano, zmusza do szukania odpowiedzi na pytanie, jak to było możliwe. Być może nie znajdziemy dziś księdza, który na wzór proboszcza z Ars będzie sobie gotował ziemniaki raz w tygodniu, a poza tym będzie pościł o chlebie i wodzie, ale nie o to chodzi. Biada, jeśli każdy ksiądz nie postawi sobie pytania, co w jego życiu znaczy ubóstwo, post czy radykalizm ewangeliczny. Jest wielu świętych, których postawa wzywa nas do zastanowienia się tym, co dla nas oznacza świętość. Brat Albert się biczował. Dziś nikt nikomu by tego nie zalecił. Każdemu życzyłbym jednak świętości na miarę brata Alberta. Nie kopiując dosłownie jego form życia - dla większości z nas jest to przecież niemożliwe - trzeba sobie zadać pytanie o te wartości, które głębiej się za nimi kryją.     

ks. dr hab. Grzegorz Ryś
historyk Kościoła, rektor WSD w Krakowie, prof. UPJPII

     
 
poprzednia  1 2 3 4
Zobacz także
Elżbieta Wiater
Kiedy stajemy w obliczu istotnych decyzji, to z nimi zawsze wiąże się jakaś porcja obaw, bo decyzja zawsze niesie ze sobą z jednej strony wybór czegoś, a z drugiej rezygnację z innych rzeczy. Nie ma decyzji, które nic nie kosztują. I stąd pewnie te obawy przed utratą tego, co się kochało, lubiło, a z czym trzeba się rozstać wybierając konkretną drogę.
 
Elżbieta Wiater

Logika Królestwa Bożego jest obrazoburcza, bo sam Bóg jest obrazoburczy – nie zgadza się na nasze wyobrażenia o Nim. Gerhard Lohfink mówi, że chwała Jezusa nie ogranicza się do wymiaru ponadzmysłowego, czysto duchowego, lecz staje się widzialna i uchwytna – można ją kosztować i smakować. Jest w „Ludziach Boga” symboliczna scena: bracia w ostatni wieczór przed porwaniem smakują dobre francuskie wino. Oglądamy ich piękne, radosne twarze. To jest właśnie Królestwo Boże...

 

Wspólnota zakonna to bukiet polnych kwiatów, znajdą się w nim i pokrzywy, i tarnina, i oset. Ale wszyscy są potrzebni, tylko razem można do czegoś dojść – mówił o. Michał Zioło w rozmowie z Katarzyną Jabłońską.

 
o. Carl Laborde OFMCap
Różnica między Pietrelciną a San Giovanni Rotondo jest widoczna. Miasto rodzinne Ojca Pio to małe i przyjazne centrum rolnicze w prowincji Benewent, liczące wraz z przyległymi do niego wioskami około 3000 mieszkańców. Jest ono jak wielka rodzina, w której wszyscy się znają. W tym środowisku człowiek bardzo dobrze się czuje...
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS