logo
Wtorek, 19 marca 2024 r.
imieniny:
Józefa, Bogdana, Nicety, Aleksandryny – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Św. Józef Sebastian Pelczar
 


19 stycznia Kościół wspomina św. Józefa Sebastiana Pelczara, biskupa przemyskiego, franciszkańskiego tercjarza i profesora Uniwersytetu Jagiellońskiego, który mieszkał w klasztorze franciszkanów w Krakowie podczas pracy jako wykładowca.


Józef Sebastian Pelczar pochodził z Korczyny, z zamożnej rodziny chłopskiej. W 1864 roku przyjął święcenia kapłańskie, a następnie studiował teologię i prawo kanoniczne w Rzymie. Po powrocie z Włoch został wykładowcą w seminarium przemyskim, a następnie przez 22 lata pracował na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Jagiellońskiego, pełniąc funkcję wykładowcy, dziekana i rektora. To właśnie on rozpoczął budowę Collegium Novum UJ.

 

W czasie pobytu w Krakowie był kanonikiem kapituły wawelskiej, kaznodzieją i duszpasterzem. W 1899 roku został mianowany biskupem pomocniczym, a w rok później ordynariuszem diecezji przemyskiej. Należał do Bractwa Królowej Korony Polskiej, które prowadziło m.in. schronisko dla dziewcząt pracujących jako służące. W 1894 roku założył wraz z s. Klarą Ludwiką Szczęsną Zgromadzenie Służebnic Najświętszego Serca Jezusowego (Sióstr Sercanek).

 

Bp Pelczar był członkiem Franciszkańskiego Zakonu Świeckich, w bazylice franciszkanów codziennie odprawiał Mszę świętą przed obrazem Matki Bożej Bolesnej oraz spowiadał. Zmarł w Przemyślu w 1924 roku i pochowano go w tamtejszej katedrze.

Został beatyfikowany przez Jana Pawła II w 1991, a kanonizowany w 2003 roku.

Zachęcamy do lektury kazania o Matce Bożej, wygłoszonego przez św. Józefa Sebastiana 28 września 1904 roku w katedrze lwowskiej.

 

„Królowa narodu polskiego”

 

Wyznawajcie Pana, bo dobry jest, bo na wieki miłosierdzie Jego (Ps 106,1).

Zaiste, dobrym jest Pan, iż nas powołał do wiary katolickiej, a w niej otworzył nam skarbnicę swej prawdy i łaski. Dobrym jest, że nas oddał opiece Bogarodzicy, Królowej naszej Niebieskiej i zgromadził nas dzisiaj przed jedną z ziemskich Jej stolic, rzeszy tak wielkiej, z Arcypasterzami i dostojnikami narodu na czele. A na co zgromadził? Oto by Mu złożyć dzięki za przywilej Niepokalanego Poczęcia, dany Najświętszej Pannie, i za dogmatyczne tegoż przywileju orzeczenie i za wszystkie łaski, za przyczyną Niepokalanej użyczone nam i ojcom naszym i narodowi całemu i wszystkim wiekom. Zaprawdę, ten to jest dzień, który Pan sam sprawił.

 

Taki dzień widziała ta świątynia 1 kwietnia 1656 roku, kiedy to przed ołtarzem Najświętszej Panny Łaskawej, wobec nuncjusza Vidoniego, biskupów, senatu, rycerstwa i ludu król Jan Kazimierz imieniem swojem i narodu składał uroczyste śluby. Ale od onego dnia jakże wielkie zmiany.

 

Runęło królestwo, upadła w proch korona, obróciła się w niwecz potęga i zamożność, zniknął z widowni senat wraz z rycerstwem. Został jednak naród i żyje, acz rozdarty i zgnębiony; została wiara katolicka, złożona głęboko w duszy narodu, został Kościół łaciński z 17 owczarniami, została, ale tylko w tej dzielnicy, cerkiew unicka; został tron Królowej Korony polskiej, niewzruszony burzami czasu, bo oparty na barkach milionów Jej poddanych wszelakiego stanu.

 

Imieniem tych milionów zebraliśmy się tutaj, by wobec nieba i ziemi uznać się ponownie królestwem Maryi, mnie zaś przypadło przypomnieć miłości waszej, co tej Królowej naród nasz zawdzięcza i czego ta Królowa od niego żąda.

 

Lecz pierwej podnieśmy oczy nasze w górę, aż do niebieskiego tronu Bogarodzicy i aż do Jej Serca, a z serc naszych niech tam idzie błagalna modlitwa: O Matko nasza, otośmy przyszli do Ciebie, my dzieci Twoje, dzieci biedne, jakby sieroty wyrzucone z domu ojcowskiego, którym gdzieindziej wydzierają wiarę i język i ziemię; więc Ty nas przytul do serca Swego i pociesz i obroń. O Królowo nasza, oto upadamy do Stóp Twoich, my poddani Twoi, wprawdzie nie wolni od win, ale mimo to wierni Twemu berłu i ufni w miłosierdzie Twoje. Więc przyjm nasze hołdy i obdarz nas skarbami swoimi, a teraz powstań z Twego tronu i pobłogosław nam tu obecnym, jako też wszystkim braciom naszym. Wołamy do Ciebie z miłością dzieci a z pokorą poddanych: Zdrowaś Maryjo!

Zaledwie naród polski przyjął wiarę Chrystusową, aliści Najświętsza Panna wzięła go pod płaszcz Swej opieki i z wielką miłością opatrywała duchowne i ziemskie jego potrzeby. Wzajem naród polski od kolebki swojej przylgnął do Bogarodzicy, znajdując w Jej czci pomoc potężną i przesłodką pociechę.

 

Zaiste, Najświętsza Panna to Matka narodu, bo Ona wespół z drugą Matką, Kościołem, czuwała nad nim ciągle, uczyła go dróg Bożych, strzegła go od utraty wiary, karmiła go chlebem prawdy i łaski.

 

By dzieci swoje zaprawiać w pobożności, zesłała im już w zaraniu dziejów pieśń swoją „Bogarodzica Dziewica”, jakby pierwszy katechizm, później zaś w wieku trzynastym Różaniec przez Dominikanów, a Officium parvum przez Franciszkanów, w czternastym Szkaplerz przez Karmelitów, w szesnastym Sodalicje Mariańskie przez Jezuitów; a wszystkie te nabożeństwa tak się przyjęły na ziemi naszej, że paciorki Różańca przesuwała nie tylko ręka nawykła do pługa i wrzeciona, ale i dłoń dzierżąca berło, pióro lub miecz, – że szkaplerz zdobił zarówno pierś wieśniaczą, jak hetmańską, – że do Sodalicyj wpisywali się chętnie królowie i dostojnicy.

 

Ta Matka dzieciom swoim wypraszała i wyprasza dotąd łaski Boże, a w tym celu wstawia się ciągle do Serca Jezusowego, to obchodzi każdy dom, nadstawia ucha na prośby każdej duszy. Jej świątynie, to wielkie ubłaganie łaski, a są między nimi i takie, gdzie Ona, acz wszędzie miłościwa, okazuje się miłościwszą. Na ziemi polskiej naliczono 1114 obrazów N. Panny łaskami słynących, wśród nich 35 uroczyście ukoronowanych; a któż wypowie, ile tam dusz znalazło i znachodzi oczyszczenie lub uświęcenie, ile serc pociechę i siłę!

 

Ta Matka wychowała naszych świętych, a jeżeli mię spytacie, co młodzieniaszków Kazimierza i Stanisława Kostkę w tak krótkim czasie uświęciło, odpowiem: dziecięca miłość do Najświętszej Panny. Toteż słusznie zwracam się do ciebie, młodzieży polska, z gorącym wezwaniem: jeżeli chcesz być czystą, świętą, Bogu miłą, Kościołowi i Ojczyźnie pożyteczną; śpiewaj ciągle za św. Kazimierzem: Omni die dic Mariae mea laudes anima, i powtarzaj za św. Stanisławem Kostką: „Jak nie miłować Najświętszej Panny, kiedy to moja Matka”.

 

Najświętsza Panna to zarazem królowa narodu, bo Ona nie tylko odbiera od niego hołdy, ale obsypuje go darami Swej hojności, której doznawały i doznają wszystkie jego stany. Wszakże Ona to pomagała biskupom i kapłanom w pracy apostolskiej, poddawała królom i senatorom dobre rady, ocierała kmiotkom pot z czoła, koiła pędzonych w jasyr tęsknotę za rodziną, otwierała niebo milionom dusz, co na ziemi polskiej wiernie służyły Bogu. Słowem, cokolwiek na tej ziemi było i jest łaski, cnoty i dobra, wszystko to przyszło nam przez ręce Boga-Rodzicy. I nic w tym dziwnego, bo wszakże sam Duch Święty wkłada w Jej usta te słowa: "We mnie wszelaka łaska drogi i prawdy, we mnie wszelka nadzieja żywota i cnoty". "Błogosławiony człowiek, który mnie słucha i który czuwa u drzwi moich na każdy dzień". Zaprawdę, błogosławiony, kto pokornym sercem służy Boga-Rodzicy jako Pani, miłuje Ją jako Matkę, czci Ją jako Królowę, słucha Jej jako Mistrzyni, wzywa Jej jako Szafarki łask, bo on bierze dary przeobfite i według słów jednego z Jej sług, tak pewnym jest nieba, jakoby już był w niebie. Któżby tedy nie chciał ci służyć, o Najłaskawsza; kto by Cię nie miłował, o Najmiłościwsza; kto by Cię nie czcił, o Najmożniejsza; kto by Cię nie naśladował, o Najdoskonalsza!

 

Najświętsza Panna, to również Hetmanka narodu, bo Ona przewodziła duchownie jego hufcom i niosła mu pomoc w chwilach utrapień. Opowiada stare podanie, że kiedy Czesi zajęli Kraków z wielką częścią Polski, Władysław Łokietek, uklęknąwszy przed obrazem Najświętszej Panny w Wiślicy, wołał ze łzami: Monstra te esse Matrem – Pokaż, żeś jest Matką! Wówczas miał usłyszeć głos: Ladislae surge, spera, vinces – Władysławie powstań, ufaj, zwyciężysz; poczym powstał pełen otuchy, pokonał wrogów i koroną królewską skroń swoją ozdobił.

 

Oto obraz naszych dziejów. Ilekroć naród w ucisku wołał z ufnością i skruchą: Pokaż mi się Matką, – tyle razy zwyciężał. Sprawdziło się to pod Grunwaldem (r. 1410) gdzie całe rycerstwo nasze, z Władysławem Jagiełłą i Witoldem na czele padło na kolana i zaśpiewało przed bitwą pieśń: „Bogarodzica Dziewica”, Sprawdziło się pod Kirchholmem, gdzie nieliczne hufce Chodkiewicza rzuciły się na Szwedów, wołając za wodzem: „Jezus Maryja”. Sprawdziło się pod Beresteczkiem (r. 1651), gdzie Jan Kazimierz długo w nocy się modlił przed cudownym obrazem N. Panny, przyniesionym z Chełmu, zanim uderzył na czerń kozacką i tatarską. Sprawdziło się na Jasnej Górze i tu we Lwowie, kiedy to Najświętsza Panna obudziła otuchę w znękanym królu i narodzie, a najeźdźców wyrzuciła z granic polskich.

 

Dzięki tej Królowej i Hetmance przyszły jeszcze dni chwały, narzędziem zaś Bożym był tu Jan III, wielki sługa Maryi. Oto w r. 1672 po wzięciu Kamieńca sułtan Machomet IV z niezmiernym wojskiem zbliżał się do Lwowa. Garstka rycerstwa polskiego zaszła mu drogę; ale kto ją do boju poprowadzi? Hetman Sobieski wówczas ciężko zachorował a widząc, że lekarze pomóc mu nie mogą, zwrócił się z gorącą modlitwą do Najświętszej Panny Łaskawej, czczonej tu we Lwowie. Rzeczywiście nagle wyzdrowiał i pod Kałuszem świetne odniósł zwycięstwo. Po bitwie uklęknął na ziemi i wraz z 30000 jeńców polskich, oswobodzonych z Jasyru, gorące dzięki złożył Królowej Niebieskiej, a potem srebrne wotum do katedry lwowskiej posłał.

 

Rok później wrzała znowu bitwa pod Chocimem; w tej samej chwili świętobliwy zakonnik Mikołaj Oborski T. J., modląc się w Poznaniu, miał wizję, w której widział nad polem bojowem unoszący się rydwan królewski, na nim Najświętszą Pannę, a u stóp Jej św. Stanisława Kostkę; nie dziw też, że bisurmanie poszli w rozsypkę. A pod Wiedniem kto zwyciężył? Oto modlitwa pobożnego króla, przed obrazami N. Panny w Studziannie, w Częstochowie i w Krakowie na Piasku, jako też różaniec czcicieli Bogarodzicy, co właśnie wtenczas, kiedy nasza husaria z okrzykiem "Jezus Maryja" natarła na janczarów, odbywali procesje po ulicach Krakowa.

 

Był to ostatni błysk chwały; po nim spadły klęski, jakby potop jaki. Niestety śluby Jana Kazimierza nie zostały spełnione, bo ucisk ludu nie ustał, a do dawnych grzechów przybyło niedowiarstwo z masonerią, rozwodami i zepsuciem obyczajów, toteż sprawiedliwość Boża ogłosiła niebawem straszne: Mane, Tekel, Fares.

Wówczas Najświętsza Panna okazała się Opiekunką i Pocieszycielką narodu. Wołała ona doń głosem kaznodziei: Narodzie grzeszny, popraw się, inaczej Bóg karać cię będzie: a kiedy naród nie upamiętał się i przyszła nań kara straszna, Najlitościwsza wstrzymywała kielich gniewu Bożego, by się nie wylał na winowajców aż do dna, cierpiącym zaś i walczącym dodawała męstwa i otuchy. Przed Jej to obrazem w Berdyczowie konfederaci barscy przyrzekli zginąć za ojczyznę, poczym w obozach swoich śpiewali: „Zowiesz się polską Królową, Bądź nam obroną gotową”.

 

W Jej to Domku w Lorecie modlili się legioniści o powrót do kraju. Z Jej imieniem na ustach a medalikiem na piersiach szli na pola bojowe nasi wojownicy. Oto jeden z nich, późniejszy jenerał, Henryk Dembiński, po bitwie berezyńskiej wlecze się ledwie żywy i już ma rzucić się na śnieg, by zasnąć snem wiecznym; wtem przypomina sobie, że go matka nauczyła, by w ciężkich przygodach modlił się: „Pomnij, o najdobrotliwsza Panno”. W tej chwili pada na kolana i odmawia tę modlitwę, a z niej taką czerpie siłę, że idzie dalej mimo mrozu i głodu, aż wreszcie doszedł do jednego z dworów polskich. Czyliż ten wojownik nie jest drogowskazem dla ciebie, narodzie biedny, iż w chwilach ucisku masz szukać pomocy u Królowej Niebieskiej, bo choćby cię wszyscy opuścili, Najdobrotliwsza nigdy cię nie opuści.

 

Wszakże Ona to dodawała hartu prześladowanym za wiarę i ojczyznę; Ona umacniała biednych unitów, odrywanych siłą od piersi Matki-Kościoła; Ona towarzyszyła naszym wygnańcom w drodze na Sybir czy w daleką obczyznę, a umierających jednała z Bogiem; Ona Namiestnikom Chrystusowym taką wlewała miłość dla tego Joba pośród narodów, że śmiało stawali w jego obronie, a jeden z nich, Pius IX, odbierając z rąk ks. Jełowickiego chorągiew z wizerunkiem Matki Boskiej częstochowskiej, tak się modlił głośno: Salve Regina, Mater misericordiae, spes nostra et spes Poloniae salve.

 

Zaiste nadzieją naszą Bogarodzica! Któż nie zna tego obrazu, w którym jeden z naszych mistrzów przedstawił dziewicę Polkę, okutą w kajdany i pracującą w kopalni; – boleść i tęsknota tak ją zgnębiły, że już chce przyzywać śmierci; wtem okazuje się jej Najświętsza Panna, pełna blasku i słodyczy, a wnet taka otucha wstępuje w serce wygnanki, że dźwiga się z ziemi i ima się pracy. Kogóż wyobraża ta dziewica, jeżeli nie naród polski, który byłby już dawno popadł w rozpacz, gdyby go Bóg nie podtrzymywał i gdyby za nim nie modliła się Bogarodzica, a do niego nie wołała ciągle: Narodzie mój, pokutuj, cierp, walcz i pracuj, ale nie trać nadziei, bo ja nie przestanę wstawiać się za tobą i wyjednam ci zmiłowanie Boże, jeżeli tylko spełnisz to, czego od ciebie żądam.

 

A czegóż to żąda od nas Królowa Niebieska?

 

Oto najprzód większej żarliwości w wierze. Dzięki Bogu, naród nasz mimo pokus reformacji w wieku XVI, wolterianizmu w XVIII, liberalizmu w XIX, nie utracił wiary, nie odstąpił od Kościoła. Podczas gdy gdzieindziej niedowiarstwo, rozzuchwalone poparciem rządów, wypowiada Kościołowi walkę na zabój a dla obalenia go tworzy związki masonów, anarchistów i inne, urządza wiece ateuszów, rozrzuca tysiącami bezbożne książki i dzienniki, u nas podobne zamachy nie tak łatwo się udają, bo samo społeczeństwo broni się przed tą dżumą, wiedząc, że religia jest nie tylko zbawieniem jednostek, ale także najsilniejszą ostoją życia narodowego i główną podwaliną społecznego ładu. Owoc to kilkowiekowego sojuszu narodowości z wiarą, który oby nigdy nie został zerwany, i szczególna Opatrzności łaska, która takimi drogami prowadziła nasz naród, iż tenże przez nią niejako garnie się do Boga.

 

O Boże, chłoszcz nas, bośmy zawinili, ale nie pozwól nam oderwać się od Ciebie!

 

Czy jednak u nas życie z wiary jest mocne i płodne? Wiara ma być światłem dla rozumu, siłą dla woli, pociechą dla serca, prawidłem dla wszelakich objawów życia; ale czy tym jest wszędzie i zawsze? Niestety, nawet u tych, co się nazywają chętnie dobrymi katolikami, jakże rzadkim jest głębsze poznanie prawd wiary i doskonalsze przejęcie się jej duchem; jakże rzadkim wyznawstwo wiary, czyli śmiała jej obrona i przyznawanie się otwarte do zasad katolickich tam, gdzie grozi szyderstwo ludzi płytkich albo napaść jakiegoś dziennika; jakże rzadkim apostolstwo wiary, czyli czynna gorliwość o rozszerzenie królestwa Bożego w duszach, o chwałę Kościoła i Stolicy [Świętej], o rozkwit dzieł katolickich. Natomiast nierzadkim jest rozbrat między słowem i czynem, między życiem prywatnym i publicznym; nierzadkim jest w domach katolickich pogańskie iście wychowanie dzieci; nierzadkim jest lekceważenie Kościoła i jego sług, a szczególnie łamanie jego praw.

 

Najmilsi, ta niewierność w życiu religijnym, to jedna z głównych chorób naszych, którą koniecznie uleczyć potrzeba; bo wiara nie mająca ni korzeni ni owocu, to jest, nie oparta na gruntownej znajomości prawd Bożych i na sumiennym spełnieniu wszystkich przykazań, nie jest ani Bogu miła, ani duszy pożyteczna; nie zbawi ona jednostek, nie podźwignie narodu. Starajcież się tedy wszyscy o wiarę jasną, silną, czynną i nie tylko sami żyjcie z wiary, ale wprowadzajcie to życie, o ile zdołacie, do rodzin waszych i w serce społeczeństwa; jeżeli bowiem to serce bić będzie tętnem wiary, jeżeli rodzina, szkoła, piśmiennictwo, nauka i wszystkie sprawy publiczne przejęte będą duchem iście katolickim, błogo będzie nam i błogo narodowi.

 

Nuże do pracy w tym kierunku, a zarazem do broni przeciw dwóm zwłaszcza wrogom. Oto młodzież dojrzalszą stara się zatruć pozytywizm, okryty maską patriotyzmu, obiecując jej w zamian za wiarę dać światło dla umysłu i zapewnić złotą erę narodowi. Lecz ty, młodzieży droga, odtrąć tę pokusę, pomnąc, że nauka bez Boga jest błędnym ognikiem, wiodącym na bagniska, że za upadkiem wiary idzie zawsze skażenie ducha narodowego, że nie masz zbawienia dla narodu, jedno w wierności dla Kościoła i Stolicy Świętej. A wy rodzice i sternicy wychowania, patrzcie, by z winy waszej nie zmarniało młode pokolenie.

 

Równocześnie do warstw niższych wdziera się antyreligijny socjalizm, obiecując im niebo na ziemi, byle tylko wyrzekły się Boga i Jego zakonu [(prawa)]. Nie wierzcie mu, bracia robotnicy, inaczej zamiast nieba, znaleźlibyście piekło w życiu i piekło po śmierci; raczej łączcie się w stowarzyszenia katolickie, na obronę swej wiary i na poprawę swej doli. Wy zaś ludzie wielkiego serca, tak mężczyźni jak i niewiasty, zbliżajcie się z miłością świętą w duszy do braci niższej i uboższej, by jej nieść światło, chleb, ulgę, a przede wszystkim Boga, by dla niej tworzyć dobre towarzystwa, zakłady, czytelnie, – słowem, by rozwijać większą niż dotąd działalność na polu społecznym i dobroczynnym.

 

I czegóż jeszcze żąda od nas Królowa Niebieska?

 

Oto porzucenia ulubionych wad narodowych. W społeczeństwie polskim jest znaczny zasób dobrego, ale są też wady szkodliwe. Strzec się trzeba mianowicie tej lekkomyślności i miękkości, co się objawia jako zamiłowanie zabaw, próżnowania, karciarstwa i zbytku, a posuwa się u niektórych aż do szalonego marnotrawstwa, do frymarczenia ziemią ojczystą i czcią narodową, aż do nurzania się w bagnie pijaństwa, rozpusty czy oszustwa. Strzec się trzeba lenistwa ducha, które ugania się za tym, co chwilowo błyszczy i bawi, ucieka zaś przed pracą twardszą i dłuższą, a nieraz porzuca święte obowiązki, i wskutek czego niemało wśród nas meteorów, złudnym jaśniejących blaskiem, a niezbyt wiele gwiazd stałych, które by przybite do codziennego obowiązku, jakby do sklepienia niebios, świeciły trwale Bogu na chwałę, ludziom na pożytek. Strzec się trzeba małodusznej niestałości, która sprawia, że serce polskie łatwo się zapala, a wtenczas, niby wulkan, miota z siebie płomienie, lecz łatwo także stygnie, a nawet ścina się mrozem zniechęcenia. Strzec się trzeba szczególnie tych wad najzgubniejszych, które zrodzone w wiekach anarchii a może klęsk, nie zatonęły, bo i dziś umysł polski, jak koń niesforny, niemile znosi wędzidło, niechętnie poddaje się władzy, niełatwo uznaje nad sobą powagę i wyższość i nie skorym jest do pracy zgodnej i wytrwałej.

 

Stąd to pochodzi to rozbijanie się najlepszych nieraz dzieł i przedsięwzięć, – stąd to dzielenie się na wrogie obozy, – stąd to poniewieranie ludzi zasłużonych, dlatego tylko, że do innego należą stronnictwa, – stąd te smutne i gorszące waśnie, w których często nie idzie o dobro kraju, ale o zadowolenie miłości własnej lub o zwycięstwo swego obozu.

 

Wszystkich tych wad, „a szczególnie niekarności i niezgody” pozbyć się nam trzeba, jeżeli chcemy naprawić błędy przeszłości i zbudować gmach zbożny a trwały; toż niech każdy słucha słów przestrogi: mniej blichtru i złudzeń, a więcej prawdy i rozumu; mniej folgowania żądzom i gnuśności, a więcej zaparcia się i pracy; mniej płochości i życia nad stan, a więcej przezorności, trzeźwości i oszczędności; mniej drażliwości i zniechęceń, a więcej wyrozumienia i hartu; mniej uczuć przelotnych, a więcej zasad i charakterów, – mniej słów pięknych, a więcej czynów i ofiar, mniej troski o siebie, a więcej poświęcenia się dla chwały Boga, dobra Kościoła, pożytku Ojczyzny.

 

I czegóż wreszcie od nas żąda Królowa Niebieska?

 

Oto gorętszego zapału w Jej służbie. Dawniej wszystkie stany służyły chętnie swej Królowej, ale w wieku XVIII i XIX pod mroźnym powiewem obojętności religijnej nastąpiło pewne oziębienie w warstwach wyższych i wykształconych, wskutek czego niektóre praktyki pobożne, pierw wszystkim drogie, poszły tu i ówdzie w poniewierkę. Dziś objawia się zwrot ku lepszemu, ale czy u wszystkich i na długo? Odżyły też na nowo Sodalicje Mariańskie, a ich to głównym dziełem kongres obecny; ale są one jeszcze rzadkie i słabe; toż dążyć nam trzeba do tego, by warstwy niższe związać bractwami, wykształcone zaś, a zwłaszcza młodzież dojrzalszą wciągnąć do Sodalicyj.

 

Najmilsi, jeżeli dobrze życzycie sobie, bądźcie wszyscy gorącymi miłośnikami Bogarodzicy i czcijcie Ją po staremu, jak niegdyś przodkowie wasi. Jeżeli dobrze życzycie rodzinom swoim, wprowadzajcie do nich bojaźń Bożą i cześć Niepokalanej Dziewicy. Jeżeli dobrze życzycie narodowi całemu, przyczyniajcie się wedle sił, by on był zawsze wiernym sługą Bożym, uległym poddanym Królowej Niebieskiej, dobrym synem Kościoła i Stolicy Świętej.

 

O módlmy się wszyscy gorąco, aby od nas, od naszych rodzin, od naszego narodu i wszystkich narodów i wieków chwała była Bogu w Trójcy Świętej Jedynemu i cześć Bogarodzicy!

Módlmy się, by w wieku XX za przyczyną Najświętszej Panny nowe przybyły nam cuda i nowe koronacje Jej obrazów!

 

Módlmy się, by stara Jej stolica w Poczajowie odzyskaną została dla Kościoła i by tam odżyła Unia święta, przemocą i zdradą zgładzona!

 

Módlmy się, aby święto N. Panny, Królowej Korony Polskiej, za łaską Stolicy Świętej zaprowadzone zostało w naszych diecezjach! Módlmy się, aby Bóg pobłogosławił temu kongresowi i przezeń rozkrzewił cześć Niepokalanej!

 

O, módl się o to cały narodzie Polski, a zapewniam Cię Jej imieniem, że gdy wszystkie twe syny i córki stać będą mocno przy Jej tronie, gdy znikną wśród ciebie dawne grzechy, ustąpią stare niezgody, przyspieszy się godzina miłosierdzia Pańskiego.

 

Ty zaś Najświętsza Panno, Królowo Polski, Litwy i Rusi, królujże nam do końca wieków, Ty w narodzie Twoim utrzymuj wiarę i dobry obyczaj, rozpalaj pobożność, hartuj męstwo. Ty mu wypraszaj u Boga przyjęcie pokuty i skrócenie kary. Ty módl się i dzisiaj do Króla wieków i Władcy narodów: Przepuść, Panie, przepuść ludowi mojemu. A wzajem odbieraj od wszystkich jego synów i córek cześć, uległość i miłość; niech Imię Twoje jaśnieje na wieżycach naszych miast i wiosek, na szczytach naszych gór, na falach naszych rzek, na wszystkich domach i na wszystkich sercach polskich. Amen!


franciszkanie.pl