logo
Czwartek, 25 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Jarosława, Marka, Wiki – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Anna Mularska
Święci żyją pomiędzy nami
materiał własny
 


Monika 

Znałam świętą. To moja głęboka ufność, że Monika stoi przed obliczem Boga. Była ona moją koleżanką ze wspólnoty akademickiej. Wiedziałam, że jest śmiertelnie chora na nowotwór, który skutecznie pozbawiał ją sił fizycznych. Jednak nigdy się nie załamywała, nie narzekała, nie traktowała bólu jako zła. Jej wielką pasją była ewangelizacja, a więc głoszenie Jezusa Chrystusa i Dobrej Nowiny o zbawieniu. Największym zaś marzeniem były zaślubiny z Bogiem w całkowitym zjednoczeniu się z Jego przeogromną Miłością. Monika autentycznie żyła swoją wiarą i budowała bardzo intymną, osobistą relację z Bogiem. Jej słowa, entuzjazm ewangelizatora, radość i ufność, nawet w ciężkiej chorobie, były niezwykłym świadectwem prawdziwości słów: Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia (Flp 4,13). Pamiętam ostatnie rekolekcje z jej udziałem w niewielkiej miejscowości pod Poznaniem, gdzie spotykała się wspólnota Przymierze Miłosierdzia.

Monika zawsze uśmiechnięta, rozmodlona, wpatrzona oczyma i sercem w Oblubieńca ukrytego w Najświętszym Sakramencie. Kiedy wyciągała flet poprzeczny i wydobywała z niego przepiękne melodie, wtedy wypływała z niej ta przeogromna miłość do Chrystusa. Do ostatniego tchnienia ewangelizowała wszystkich, którzy znajdowali się w jej otoczeniu. Pod koniec swego krótkiego życia nie mogła już mówić, ani się poruszać. Ale przesłanie chorej Moniki towarzyszyło tym, którzy choć raz zetknęli się z nią osobiście. Brzmiało ono: "Ja nie umieram, ja wchodzę w Miłość". Z prostotą i wielką ufnością rzuciła się w ramiona Boga już na początku swej choroby, a potem to jej totalne zawierzenie tylko pogłębiało się w codziennych wyborach i decyzjach.

29. października 2010 r. o godzinie 20.38 Monika spokojna i oczekująca na spotkanie z Panem oddała ducha swemu Oblubieńcowi. Chciała, aby jej pogrzeb był radosny i pełen uwielbienia Ojca Niebieskiego. Tak też się stało. Przyjaciele ze wspólnot ewangelizacyjnych śpiewali radosne pieśni, "oczyma wiary" patrząc na Monikę stojącą przed tronem Bożym. Liturgię sprawowało ok. 30 kapłanów w białych szatach liturgicznych. Gdy wynoszono z kościoła trumnę z ciałem zmarłej, rozległa się piękna pieśń "Powstań przyjaciółko ma, piękna ma i pójdź". Na koniec ceremonii pogrzebowej rozległy się gorące oklaski podziękowania Jezusowi za dar życia i posługiwania ewangelizacyjnego Moniki. Ten pogrzeb był ukoronowaniem krótkiego, ale niezwykle intensywnego i przepełnionego dobrem życia ewangelizatorki. Jezus powołuje prawdziwych apostołów, a nawet cichych męczenników, by poprzez świadectwo ich życia przybliżać wielu ludzi do zbawienia.

Świętość to...

...codzienność przeżywana w Miłości! To radykalne zaufanie Bogu na dobre i na złe! To wybory moralne zgodne z naszym sumieniem i wolą Pana! To wreszcie mozolne postępowanie śladami Ducha Świętego, aż do ostatniej chwili ziemskiego życia! Któż z nas nie pragnie świętości?! A jednak często myślimy, że niczym się tak specjalnie nie wyróżniamy. Jesteśmy przekonani, że nigdy nie zostaniemy zauważeni jako potencjalni święci. Przecież żyjemy w swoim małym zakątku świata i tylko w cichości swego serca pracujemy dla większej chwały Bożej. Pewnie nikt nie będzie po naszej śmierci dopraszał się łask za naszym wstawiennictwem.

Prawdopodobnie nie zostaniemy oficjalnie ogłoszeni świętymi przez Kościół podczas uroczystej ceremonii w Rzymie. Nigdy nasi przyjaciele i bliscy nie będą obchodzić naszego liturgicznego wspomnienia ani nie będą mieli możliwości ucałować naszych relikwii. Jednak pamiętajmy, że każdy zbawiony, który stoi przed tronem Ojca Niebieskiego to właśnie Święty. Bo świętość do której tak dążymy, to nic innego jak wieczne przebywanie z Bogiem twarzą w twarz i całkowite zatopienie się w Jego wiekuistej miłości.

Święty umie żyć pełnią

Monika była osobą naturalną w swej prostocie i wydaje się, że całkiem normalną, młodą dziewczyną. Żyliśmy wokół niej i razem z nią, ale nie uświadamialiśmy sobie, że jest jednak kimś wyjątkowym. Oddawała całą siebie głoszeniu kerygmatu i z miłością podchodziła do ewangelizacji, czyniąc ją sposobem na osiągnięcie swojej świętości. Żyła pełnią, jaką oferuje każdemu z nas chrześcijaństwo. Dzisiaj możemy zapytać siebie: "Czy my także umiemy podchodzić do codzienności z "receptą na przyjaźń z Bogiem"? Czy umiemy swoje zainteresowania rozwijać w takim kierunku, by nie przeszkadzały one w drodze do Boga, ale ją wspomagały? Czy potrafimy odnajdywać obecność Ducha Świętego we wszystkim, co spotykamy na swej życiowej drodze?

Świętość to umiejętność życia w jedności z Chrystusem - "mimo wszystko" - jak pisała bł. Matka Teresa z Kalkuty. Ludzie są nierozumni, nielogiczni, samolubni - a my mamy ich kochać. Budujemy "coś" w przeciągu wielu lat, a wszystko może runąć w jedną noc -  mamy jednak wytrwale budować. Nasze dobre uczynki szybko zostają zapomniane -  jednak, pomimo licznych przeciwności, mamy czynić dobro. Jezus nie obiecywał swoim uczniom życia prostego, lekkiego i przyjemnego… Powiedział, że będą nas prześladować, na śmierć wydawać i fałszywie oskarżać (por. Mt 5,11).

Jezus mówił, że przynosi na ziemię ogień, który poróżni przyjaciół i rodziny (por. Łk 12, 49-53). Ostrzegał, że trzeba obumrzeć, by wydać plon stokrotny (por. J 12,24). Jednak obiecał, że nasza radość w tym będzie pełna (por. J 15,11), że zyskamy życie wieczne. Bo Bóg nas kocha i pragnie naszego szczęścia. Chrystus przeszedł przez życie dobrze czyniąc i uzdrawiając tych, którzy byli w niewoli diabła (por. Dz 10,38), a spotkała Go za to największa hańba tamtych czasów - krzyż. Jezus cierpiał na nim straszliwe męki, choć nie miał w sobie żadnej winy. Syn Boży jednak zmartwychwstał, pokazując nam, że śmierć nie ma władzy nad tymi, którzy podobają się Bogu. Oni bowiem będą żyć wiecznie i królować w chwale Ojca Niebieskiego. Dlatego wierzymy mocno, że nasza przyjaciółka Monika żyje i cieszy się oglądaniem Boga w chwale Jego Majestatu. Jak mówi liturgia Kościoła: "Życie Twych przyjaciół, Panie, zmienia się, ale się nie kończy".

Zaufać do końca

Święty ufa Bogu w każdej chwili swego życia - na dobre i na złe. Ta ufność nie ma granic, warunków, czy jakiś wyznaczników. Ogarnia całą istotę człowieka tak, że nie boi się on panoszącego się w świecie zła, nie ucieka przed wymaganiami i trudem codziennego życia. Za to mężnie stawia czoło wszelkim przeciwnościom. Zaufanie Bogu poparte pięknym życiem, wydaje owoce w chwili ostatecznej próby, co ukazuje m.in. świadectwo chrześcijańskich męczenników. Monika ufała Bogu nade wszystko. Okazywała to nieustannie w pracy ewangelizacyjnej i formacji duchowej.

Wielokrotnie oddawała Chrystusowi osoby, które ewangelizowała, oddawała Panu swoje konkretne działania i inicjatywy podejmowane z miłości do Boga. Próbą siły jej wiary była choroba nowotworowa, która po kolei atakowała wszystkie komórki jej drobnego ciała. W swym ogromnym cierpieniu Monika wytrwała do końca i ukończyła bieg -jak ufamy - jako zwyciężczyni z wieńcem laurowym na głowie. Wspierana nieustanną modlitwą przyjaciół, rodziny oraz wspólnot, z którymi związała swe młode życie, ewangelizowała nas wszystkich, także poprzez swe cierpienie i powolne odchodzenie do Pana. Pokazała, że chrześcijanin powinien być szczęśliwy, gdy kończy swe doczesne życie, gdy odchodzi do wieczności. Dała ona przykład radykalnego pójścia za Chrystusem, także na Golgotę swego życia.

Są wśród nas

Święci pozostają wśród nas. Obecni na barwnych obrazkach, w pięknych relikwiarzach, kościołach, książkach i wspominani podczas modlitwy na ustach wielu ludzi. Za ich pośrednictwem Bóg działa wiele cudów i udziela wielu łask tym, którzy o nie proszą. Ale zanim odejdą do lepszego życia, chodzą pomiędzy nami i przeżywają z nami wiele wspólnych dni. Wypełniają swoje codzienne obowiązki, zmagają się z pokusami i trudnościami, poddają się emocjom i uczuciom, z których nade wszystko wyróżnia się postawa miłości. Nieraz ukryci, cisi, nieznani, zagubieni wśród zgiełku świata doczesnego.

Bogaci ubóstwem Syna Bożego, radośni, pokorni, pragnący sprawiedliwości i polegający tylko na swym Stwórcy. Jakże często nie umiemy takich ludzi dostrzec! Wydają się nam tacy normalni, bardzo przeciętni… To może ktoś z rodziny, przyjaciół, znajomych, sąsiadów, a może ktoś z pracy, szkoły, czy uczelni? Może codziennie przechodzi obok nas, może stoi za nami w kolejce do kasy, może siedzi z nami w jednej ławce? Cichy święty, który jest znany dobrze tylko Panu Bogu. Taka właśnie była Monika. Dopiero po śmierci powoli odkrywamy jej wyjątkowość i niezwykle zażyłą relację z Chrystusem, którym żyła na co dzień. Przykład jej życia i zaangażowania w sprawy Boże będzie dla nas inspiracją do kontynuowania posługi, którą Monika pełniła aż do swojej śmierci.

Anna Mularska