logo
Piątek, 19 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Alfa, Leonii, Tytusa, Elfega, Tymona, Adolfa – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Michał Gryczyński
Święta, święta i po świętach
Przewodnik Katolicki
 


 
Jak przeżywano święta
 
Pierwszy dzień świąt upływał zazwyczaj spokojnie, na wspólnym biesiadowaniu i śpiewie kolęd. Unikano jakichkolwiek prac, np. sprzątania czy rąbania drewna. Starano się również nie przeglądać w lustrze, unikano czesania włosów i rozplatania warkoczy, a także pokładania się do snu w ciągu dnia, bo wszystko to mogło ściągnąć na człowieka chorobę.
 
W drugi dzień świąt wspominano św. Szczepana, a w kościołach święcono owies, który zanoszono później do stajni, aby koniom wynagrodzić to, że podczas Wigilii nie dostały opłatka. Jakże miały go jednak otrzymać, skoro - wedle tradycji - nie było ich obok woła i osiołka, przy żłóbku w Betlejem? Obsypywano się także owsem, życząc sobie: "Na szczęście, na zdrowie, na to Boże Narodzenie, żeby się darzyło w komorze". Zdarzało się, że owsem rzucano również w księdza po Mszy św., na pamiątkę ukamienowania pierwszego męczennika. Bywało jednak, że ktoś przedobrzył i cisnął owsem zmieszanym np. z bobem albo rzucał nim z chóru w ludzi wychodzących z k­ścioła. Wieczorem w świątyni ludzie zbierali rozrzucony owies, bo miał cieszyć się on sławą najlepszej karmy dla kur znoszących jaja.
 
Podczas gdy w miastach wędrowano od kościoła do kościoła, aby przy kolejnych żłóbkach pokłonić się Narodzonemu, na wsi służba wadziła się z gospodarzami, którzy chcieli pozyskać czeladź do pracy na następny rok. Powiadano, że "na święty Szczepan - każdy sobie pan", bo na Boże Narodzenie wygasały wszelakie umowy zawarte między pracownikami najemnymi a chlebodawcami. Gospodyni stawiała na stole barszcz suto kraszony, a gospodarz wyjmował antałek i zapraszał służbę: "Pożywajmy, co Bóg dał!"; jeśli parobek nie odpowiadał, wiadomo było, że wypowiada umowę.
 
I po świętach były święta
 
27 grudnia Kościół wspomina św. Jana Ewangelistę, któremu niegdyś próbowano wrzucić truciznę do kielicha z winem, a on znakiem krzyża miał rozbić ową czarę; dlatego w tym dniu przywożono z dworów do świątyń wino do poświęcenia. Kapłani udzielali wówczas wiernym Komunii św. pod dwiema postaciami. Nasi przodkowie przeciwstawiali Janowi Ewangeliście - od którego słońce przesila się ku latu, a zima ku mrozom - Janowi Chrzcicielowi, od kiedy to słońce zwraca się ku zimie, a lato ku upałom.
 
Natomiast 28 grudnia, w święto Młodzianków, starano się dzieciom wynagrodzić okrucieństwo Heroda, obdarzając je szczodrze upominkami. Młode dziewczęta biegały zaś po wioskach przybrane rutką, bo porzekadło głosiło: "Na święte Młodzianki trza się stroić w wianki".
 
Gdy nadchodził czas kolędowania
 
Zaraz po świętach księża wyruszali na kolędę. Jak to pisał przed laty ks. Jędrzej Kitowicz: "...w te czasy jeżdżą po dworach, po wsiach, albo miastach, chodzą po domach, ogłaszają w krótkiej przemowie przyjście na świat Słowa Wcielonego, życzą błogosławieństw wszelkich, niebieskich i ziemskich...".
 
Niejeden gołowąs z biciem serca oczekiwał odwiedzin księdza, zwłaszcza gdy jeszcze po Pasterce sumienie mu wyrzucało, że nalał do kropielnicy atramentu albo podpiął rąbek spódnicy klęczącej niewieście. Unikał więc dobrodzieja, aby mu uszu nie natarł, a choć okazał skruchę, odgarniając śnieg wokół kościoła i przed plebanią, to i tak ojciec urwisa musiał udobruchać wielebnego, ofiarowując podczas kolędy kokoszę, gęś, suszone grzyby albo choćby osełkę masła. Księdzu towarzyszył organista z dzwonkiem, bakałarz i kilku chłopców ze szkółki parafialnej. Młódki niecierpliwie wyczekiwały aż będą mogły zająć miejsce, na którym siedział dobrodziej, bo miało to gwarantować rychłe zamążpójście.
 
Ale przyjmowano również innych kolędników, rozmaitych przebierańców. Przed wiekami przyprowadzano czasem gospodarzowi pod zagrodę prawdziwego tura albo niedźwiedzia, ale kiedy te zwierzęta wyginęły, pojawili się przebierańcy z turoniem i kulą, a potem gwiazdą, wyśpiewujący pastorałki. Przyjmowano także chłopców z szopką i kolędą na ustach, a także uczestniczono w "Herodach" lub "Maryjkach", czyli jasełkach o Narodzeniu Pańskim. A zewsząd dochodziły dźwięki muzyki, ponieważ trwał już czas zabaw i maskarad, ciągnących się aż do zapustów. 
 
Michał Gryczyński
 
 
Zobacz także
ks. Andrzej Orczykowski SChr
Bernard z Clairvaux porównał duszę człowieka w zjednoczeniu z Bogiem do kropli wody, która spadła do dużej ilości wina i zdaje się w nim zanikać, przyjmując smak i kolor wina. Wino wchłania wodę, a Chrystus bierze w siebie nas samych i nasze grzechy...
 
ks. Andrzej Orczykowski SChr
Św. Patryk (ok. 385-461) urodził się w Anglii. Kiedy miał 16 lat został porwany przez irlandzkich piratów i sprzedany jako niewolnik. W niewoli przez sześć lat był pasterzem owiec. W końcu udało mu się uciec do Francji. Zdobył znakomite wykształcenie i został duchownym. Ale w snach ciągle słyszał: "Wróć do Irlandii, zanieś jej Chrystusa"...
 
ks. Andrzej Orczykowski SChr
Liturgia jest centrum i szczytem życia Kościoła. Muzyka zaś jest integralną i bardzo ważną jej częścią. Najkrócej można powiedzieć, że za muzykę liturgiczną uważamy taką muzykę kościelną, która odznaczając się charakterem sakralnym i doskonałością formy może być używana przy sprawowaniu kultu Bożego. Muzyka liturgiczna to bogactwo stylów i form. Poniżej zostaną przedstawione jej rodzaje, które usłyszeć możemy w kościele podczas liturgii...
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS