logo
Piątek, 29 marca 2024 r.
imieniny:
Marka, Wiktoryny, Zenona, Bertolda, Eustachego, Józefa – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Ojciec Benignus
Szatan istnieje naprawdę. Spotkałem go.
Wydawnictwo Esprit
 


ISBN 978-83-60040-89-8
Format 130x200 mm
Stron 280
Rok wydania 2009
Wydanie I
Oprawa miękka
tłumaczenie: Joanna Chapska

Kup tą książkę

 

Silne uderzenie w klatkę piersiową

W nocy jednak poczułam się bardzo źle. Jak tylko położyłam się do łóżka, dopadł mnie silny ból głowy. Miałam wrażenie, jakby cała masa mrówek chodziła po mojej głowie i po całym ciele. A w tym czasie moja głowa była jakby przez kogoś podtrzymywana: to było takie samo odczucie jak w chwili, kiedy o. Francesco Pio położył dłonie na mojej głowie.

Odczuwałam obecność kogoś, kto domagał się miejsca, żeby ze mną spać. W pewnym momencie poczułam silne uderzenie w klatkę piersiową.
Następnego dnia (piątek, 8 marca 2002) wstałam cała obolała. Od razu zadzwoniłam do o. Francesco Pio i trochę żartobliwym tonem zapytałam, jak się czuje. Odpowiedział mi: „Ja czuję się dobrze, a ty?”. Z uprzejmości odpowiedziałam, że dobrze, i opowiedziałam mu o wszystkim, co działo się w nocy. Ze szczegółami opisałam mu odczuwaną nadal obok siebie obecność. Zapytał mnie, czy byłam także molestowana seksualnie. Zawahałam się chwilę, a potem odpowiedziałam, że nie. Skłamałam, ale tylko dlatego, że rozmawialiśmy przez telefon. Gdybyśmy rozmawiali twarzą w twarz, nie mogłabym ukryć prawdy przed jego wzrokiem.

O tym wszystkim nigdy z nikim nie rozmawiałam, ponieważ nie miałam odwagi stawić czoła problemowi; nie wiedziałam nawet, od czego zacząć. Modliłam się do Jezusa, aby mi pomógł rozwiązać także i ten problem.

Ponadto byłam także przejęta, żeby z powodu obecności, która nie chciała mojego spokoju, nie stracić tego, co posiadałam (chłopaka-lekkoducha). Wiedziałam, że franciszkanin nie odmówiłby mi pomocy, nawet gdybym mu powiedziała, nie siląc się na uprzejmość, że jego widok z podniesionym kapturem budził we mnie strach. Tymczasem stałam się milcząca i zamyślona, zadając sobie pytanie, dlaczego to wszystko mi się przydarzyło.

W sobotę rano (9 marca 2002) udałam się do o. Francesco Pio w towarzystwie rodziców. Pierwszy rozpoczął z nim rozmowę ojciec. Nie wiem, o czym rozmawiali. W tym czasie czekałam w kościele i starałam się przypomnieć sobie to, co o. Francesco Pio powiedział mi poprzedniego ranka przez telefon. Przyszło mi na myśl, że kiedy opowiadałam, jak minęła mi noc, powiedział mi, żebym się modliła do Matki Bożej, aby mi pomogła rozwiązać mój problem.

Po dwudziestu minutach weszłam do konfesjonału nerwowa i pobudzona, z trzęsącymi się rękami. Czułam w sobie energię zła. Jak tylko znalazłam się naprzeciwko o. Francesco Pio, poczułam jeszcze większą nerwowość. Zakonnik otworzył Biblię i zaczął się modlić, a ja poczułam w sobie nieopanowaną siłę i powiedziałam: „Przestań się modlić i wypuść mnie stąd”.

Nie zdążyłam wykonać ruchu, żeby wstać, kiedy na moją głowę spadły krople święconej wody. Znowu zaczęłam uderzać głową w stojącą naprzeciw mnie szafę; nie mogłam oddychać, płakałam.
Wtedy o. Francesco Pio powiedział: „Popatrz na mnie”. Podniosłam wzrok i spotkałam oczy tak jasne, jakich nigdy dotąd nie widziałam. Odczuwałam jednak, że moje spojrzenie jest przeniknięte nienawiścią do niego. W swoim wnętrzu czułam, że moje oczy nie są moimi. Obserwowałam zakonnika z opuszczoną głową, nie spuszczałam z niego wzroku. A jednocześnie nie byłam w stanie kontrolować swego zachowania. Czułam w środku ogromną wściekłość, ale i jednocześnie wielką żałość, ponieważ miałam świadomość, że bardzo źle traktowałam tego zakonnika, i było mi bardzo przykro z tego powodu. Wcześniej odczuwałam wielką miłość do Boga, ale w tym momencie górę brała nienawiść i rozżalenie.

Byłam w pełni świadoma tego, co mówiłam, i tego, co się działo, ale w całości tworzyło to jakby koszmar senny.
Nieustannie obserwowałam o. Francesco Pio, który radosnym tonem powiedział mi: „Zaczekaj na mnie chwilkę”.

Zostałam w pokoiku w towarzystwie matki, która nie mogła uwierzyć w to wszystko, co się wydarzyło. Słuchanie jej głosu drażniło mnie. Z arogancją w głosie powiedziałam, żeby była cicho. Cała zapłakana nadal uderzałam głową w szafę. Mój ojciec zbliżył się do drzwi pokoiku-konfesjonału i widząc mnie w tym stanie, oniemiał zupełnie.


Płonące dłonie na mojej głowie

Po kilku minutach przyszedł o. Francesco Pio i zaprowadził nas do maleńkiego pokoiku na tyłach kościoła (sobota, 9 marca 2002, godz. 11.45). Wchodząc, zobaczyłam innego zakonnika, który na mój głos odwrócił się. To był ten sam zakonnik, którego spotkałam na początku, poszukując o. Francesco Pio. To on był tym zakonnikiem o cierpliwym wzroku, którego zagadnęłam.

Wyniosłym głosem zapytałam o. Francesco Pio: „Kim jest ten zakonnik?”. Odpowiedział mi: „To ojciec Benignus”.
Nie umiem powiedzieć, dlaczego postać tego zakonnika wzbudziła we mnie jeszcze większy strach.

Zapytał mnie, czy chcę umówić się na wizytę. Odpowiedziałam, że nie potrzebuję żadnej wizyty. Zbliżył się do mnie i z ogromną uprzejmością położył mi ręce na głowie. Przypomniałam sobie pierwsze wrażenie, kiedy pierwszy raz spojrzałam na jego dłonie. Wydawały mi się wówczas lekkie i delikatne, teraz, kiedy poczułam je na mojej głowie, wydały się nie tylko delikatne, ale i płonące ogniem.

Byłam bardzo rozdrażniona jego modlitwami i starałam się odsunąć jego ręce z głowy. Zaczęłam się nerwowo zachowywać i krzyczeć. Dwaj mężczyźni pochwycili mnie i położyli na czerwonym materacu. W tym momencie przypomniałam sobie sen, jaki śniłam kilka tygodni temu: miejsce modlitwy, coś czerwonego, trzech mężczyzn i moja siostra, która była w bardzo złym stanie. To był sen proroczy, ale ja nie umiałam go zinterpretować: osoba, która była w złym stanie, to ja. Jezus zesłał mi ten sen jako uprzedzenie, chciał mnie przygotować na to: tym sposobem miałam mniej cierpieć.

Po tym spotkaniu, które trwało ponad godzinę, nie pamiętałam dobrze wszystkiego, gdyż byłam bardzo zmęczona fizycznie. Czułam, jak prąd przeszywa całe moje ciało, szczególnie w miejscach, gdzie odczuwałam ową obecność, która była przyczyną mojego złego stanu.
Dwie osoby, których nie znałam, trzymały mnie bardzo mocno na materacu. Był obecny też o. Francesco Pio.

Wielokrotnie ojciec Benignus prosił mnie, abym współpracowała i powtarzała razem z nim modlitwy. Wrzeszczałam jak obdzierana ze skóry (wrzeszczałam, dopóki nie straciłam głosu), ponieważ odczuwałam straszliwy ból żołądka i wzdłuż kręgosłupa.
Pomimo że rzucałam się nerwowo jak wściekła, ojciec Benignus kontynuował modlitwy z wielkim spokojem i łagodnością. Zorientowałam się, że słowa modlitwy płyną mu z głębi serca, wypowiadał je ze słodyczą i nieopisaną gorliwością. Nie były to słowa wypowiadane tylko ustami, usta otwierały się ledwo, ledwo, jak wówczas, kiedy spotkaliśmy się po raz pierwszy w kościele. Zrozumiałam, że Bóg i Matka Boża przekazują mu wielką moc.

Odczuwałam nadprzyrodzoną siłę, która płynęła z jego kapłańskich rąk.
O. Francesco Pio położył mi na żołądku stułę, którą miał na szyi. Przecież ważyła zaledwie kilka gramów, ale poczułam jakby na mój żołądek spadła ognista kula. Patrzyłam na niego zapłakanymi oczami i prosiłam, aby ją zabrał.

Ojciec Benignus kontynuował modlitwy, prosząc o pomoc Matkę Bożą, aby przyczyniła się do mojego uwolnienia. Potem podszedł do swojej torby i wyjął z niej wielki metalowy krucyfiks. Położył mi go na szyi i na gardle. Zaczęłam drżeć jak liść na wietrze. Starałam się uwolnić od trzymających mnie osób. Z całą siłą pociągnęłam za habit o. Francesco Pio, prosząc, aby pozwolił mi odejść.
Ojciec Benignus z wielką łagodnością ujął moją twarz w swoje ręce i powiedział do mnie: „To są relikwie św. Ojca Pio. Proś razem ze mną, aby wstawił się o twoje uwolnienie”.

Słysząc imię świętego, zaczęłam znowu wrzeszczeć bez opamiętania, błagając, aby zabrał te relikwie, które już zdążył położyć mi na żołądku. Widząc je na moim ciele, dostałam ataku szału, stałam się okropnie brutalna.
Po zakończeniu modlitwy ojciec Benignus zabrał relikwie, które przyłożył także do mojego kręgosłupa, a ja w tym momencie poczułam, jakby ktoś zdjął ze mnie wielki ciężar: wydawało mi się, że odzyskałam jasność umysłu. Dostrzegłam, że na ścianie, na wprost mnie, wisi obraz Matki Bożej. Zaczęłam wpatrywać się w niego uważnie i moje serce w tym momencie zaczęło mówić. Moje zapłakane oczy pytały, dlaczego to wszystko, dlaczego wzbierała we mnie taka nienawiść.

Poprosiłam Matkę Bożą, aby dała jeszcze większą siłę ojcu Benignusowi. Było mi strasznie przykro, ponieważ w środku dalej odczuwałam wielką złość.
Ojciec Benignus podszedł do mnie raz jeszcze i delikatnym, ledwo słyszalnym głosem powiedział mi: „Poprośmy razem, aby św. Michał wstawił się o twoje uwolnienie”.
W modlitwie prosił św. Michała, aby strzegł mojego łóżka i pokoju.

Ale na te słowa zaczęłam krzyczeć: „Jest mężczyzna, młody mężczyzna, który cierpi, jest mu źle i płacze; słyszę go obok mnie; czuję go w moim pokoju i w moim łóżku; molestuje mnie, ponieważ jest mu źle; jego głos jest głosem młodego mężczyzny”.
Ojciec Benignus zaczął odmawiać modlitwę po łacinie i nadal wzywał Ducha Świętego. To wywołało we mnie dziwne odczucie. To tak jakby pękła butelka i wylało się z niej morze złośliwości.

Ujął później moją twarz w ręce i poprosił mnie, abym wzywała Ducha Świętego. Odpowiedziałam mu, że nie mogę. Zapytał mnie: „Dlaczego nie możesz? Kim jesteś?”. Jedna część mnie chciała wykrzyczeć jakieś brzydkie słowo. Druga część czuła się pociągana przez obraz Matki Bożej wiszący na wprost. Na koniec przeważyła we mnie ta część, która była bliżej Matki Bożej. Uchwyciłam się rękami habitu ojca Benignusa i cała zapłakana powiedziałam: „Proszę cię, pomóż mi”. On uścisnął moją dłoń. Poczułam, jak przekazuje mi wielką siłę, którą poczułam podczas modlitw, siłę, która płynęła od Boga. Drżącym głosem zaczęłam się modlić razem z innymi aż do momentu, kiedy doszłam do siebie zupełnie.

Po chwili weszli moi rodzice, który przez cały czas słyszeli moje krzyki i współodczuwali moje cierpienie. Dzisiaj wiem, że w tamtym momencie cierpieli równie mocno jak ja.

Zanim wyszliśmy, porozmawiałam chwilkę sam na sam z ojcem Benignusem. Zapytał mnie, co czułam i czy wszystko pamiętam. Czy w czasie snu byłam także molestowana seksualnie. Odpowiedziałam, że nie. Przykro mi było, że kłamałam, ale nie wiedziałam, od czego zacząć. Moja powściągliwość nie pozwoliła mi powiedzieć ani słowa. Jeszcze przez chwilę rozmawiałam z ojcem Benignusem. Przed wyjściem podarował mi buteleczkę wody święconej. Miałam nią pokropić moje łóżko i pokój. Oczy wszystkich, którzy mi pomagali, były przepełnione radością.


Zobacz także
Kamila Tobolska
Zły duch chce nas, zwykłych śmiertelników, przestraszyć. Próbował tego też ze mną. Zresztą w mojej posłudze cały czas doświadczam różnych jego sztuczek, takich jak chociażby SMS-y z groźbami wysyłane z nieznanych numerów najczęściej o godzinie piętnastej albo o trzeciej nad ranem...

Rozmowa z egzorcystą ks. Michałem Olszewskim o sztuczkach złego ducha, istocie egzorcyzmu i o tym, kto tak naprawdę powinien z niego skorzystać 
 
Kamila Tobolska
Według astrologii osoby urodzone w tym samym czasie powinny posiadać podobne właściwości osobowościowe i losy życiowe. Zakładając, że na świecie w ciągu minuty rodzi się 180 osób, dlaczego istniał tylko jeden Albert Einstein? Jeden Leonardo da Vinci? Jeden Jan Sebastian Bach?
 
Agnieszka Huf

Kiedyś „leczył”, wyciągając rękę. Dziś w wyciągniętej dłoni ściska różaniec. Historia Staszka to opowieść o Maryi depczącej głowę węża. Jej początki – jak to zwykle bywa – były bardzo niewinne… Wszystko zaczęło się od tego, że Staszek chciał robić coś, czego nie umiał mój tata… a tata potrafił prawie wszystko – uśmiecha się Grażyna.

 

 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS