logo
Czwartek, 28 marca 2024 r.
imieniny:
Anieli, Kasrota, Soni, Guntrama, Aleksandra, Jana – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Beata Szymczak-Zienczyk
Sztuka latania
Szum z Nieba
 


To znaczy, że powinnam przede wszystkim rozumieć własną historię i nie muszę zastanawiać się, dlatego ktoś inny cierpi?

Zgadza się. Poza tym, to, jak wygląda nasze życie, poza pewnymi sytuacjami, zależy od nas. Zawsze, kiedy o tym mówię, pojawiają się argumenty typu: a co z cierpiącymi dziećmi w szpitalach, czy one też mają wpływ na swój los? Pomijam już fakt, czy to człowieku jakoś w ogóle uzasadnia co ty robisz lub nie robisz w swoim życiu, ale dlaczego próbujesz osądzać sytuację tych dzieci? Po co ci wiedzieć, jaki ma sens cierpienie w życiu innych? Dowiedz się, jaki sens ma w twoim życiu, a może się przekonasz, że te „czarne” momenty staną się jasne i będą źródłem twojej mocy, choć ktoś inny, patrząc na ciebie, może się litować „o jaki ty jesteś biedny” i jednocześnie nie mieć pojęcia, jak ci jest z tym dobrze. Bo to, co dla niego jest twoją słabością, dla ciebie może być siłą.

A co z powołaniem np. do małżeństwa? Czy coś trzeba robić, by je zrealizować, czy jedynie cierpliwie czekać?

Człowiek jest przede wszystkim powołany do rozwoju. Jeśli za tym nie idzie to tak, jakby miał dziecko i niczego go nie uczył, bo i tak przecież urośnie, miał czterdzieści lat, a zachowywał się jak nastolatek. Wtedy nie dziw się, człowieku, że twoje powołanie się nie realizuje. Od dorosłego oczekuje się pewnych postaw, i dobrze. Zdarza się także, że ludzie wchodzą w magiczne myślenie typu: „No, skoro Bóg mi dał powołanie do małżeństwa, to niech mi ześle tę moją drugą połowę”. Zupełnie jak w amerykańskim filmie – i tak będziemy razem, jeśli jest nam to przeznaczone. Bzdury. To tak, jakby wierzyć w astrologię, że wszystko już jest „zapisane w gwiazdach” i nie zależy od naszej decyzji. Miłość to nie emocje, ani doznania, ale wybór, który jest w pełni świadomy. Chemia i romantyczne uczucia w jakimiś momencie wygasają, dlatego nie mogą nami kierować przy podejmowaniu decyzji. Jest też taka skłonność w grupach modlitewnych, że ludzie spotykają się na płaszczyźnie jedynie duchowej, a nie poznają się w życiu, czyli tam, gdzie realizuje się powołanie do małżeństwa. I w takich wspólnotach nie realizują się powołania, bo ludzie nie wychodzą poza nie. Może się zdarzyć, że grupa staje się dla człowieka całym życiem, a wtedy nie pozwala mu się rozwijać w pełni – na wszystkich płaszczyznach życia. I człowiek zaczyna przeżywać frustracje, że jego powołanie się nie realizuje. Tak się dzieje – bo nic z tym nie robi. Oczywiście tu nie chodzi o kalkulacje, ale o aktywne poszukiwanie kogoś interesującego i rozeznawanie.

A jak w takim razie traktować słabości innych?

Człowiek ma brać swój krzyż na ramiona, czyli swoje słabości, a nie cudze. Czasem, kiedy rozmawiam z np. pracodawcami, to mówią, że pewne sytuacje im „wiążą ręce”, bo są chrześcijanami i powinni być miłosierni. Trzeba być „ludzkim” pracodawcą, rozumieć, że nie każdy jest doskonały i nie na wszystkim się zna w danym fachu, ale nie oznacza to, by tolerować na przykład lenistwo, czy „robienie łaski”, że się pracuje. A często dla takiego pracodawcy większym krzyżem jest nie zgodzić się na to, niż zwolnić kogoś z pracy. Tak rozumiane miłosierdzie powoduje, że w człowieku utrwalają się złe nawyki i nic nie zmienia w swoim życiu, tkwi w fałszywym mniemaniu o sobie, a firma słabo się rozwija. Ale np. w małżeństwie jest inaczej, bo obowiązuje inna „umowa”. Dlatego jest tak ważne, by wiedzieć, co się robi, podpisując tę umowę i kim jest osoba, z którą zawieram małżeństwo. Oczywiście taka decyzja zawsze jest związana z ryzykiem, ale ono jest wpisane w miłość. Bóg także je podejmuje, ufając człowiekowi. W miłość jest także wpisany ból, ale nie oznacza to, że trzeba zgadzać się na wszystko.

Prawdziwa miłość jest wymagająca?

Jeśli ktoś nie wymaga od siebie tu na ziemi, nie „odrabia pracy domowej”, to trafi do czyśćca. Wcale nie dlatego, że Bóg nie będzie go chciał w niebie, ale dlatego, że człowiek nie będzie umiał żyć na miarę nieba. Nawet dziecko w łonie mamy jest aktywne. Bóg powiedział już na początku: „Bądźcie płodni i rozmnażajcie się” (Rdz 1, 28). To dotyczy każdego, bo nie chodzi tu tylko o płodność fizyczną, ale też o twórczość i aktywność.

Rozmawiała: Beata Szymczak-Zienczyk
 
Zobacz także
o. Jerzy Gogola OCD

Teresa znalazła drogę, na której świętość Boga staje się świętością człowieka. Odkryła drogę do wielkości na miarę Boga. Powie o niej na łożu śmierci. że “…polega na usposobieniu serca, które sprawia, że jesteśmy małymi i pokornymi w objęciach Boga, uznającymi swą słabość i ufającymi do zuchwalstwa Jego dobroci ojcowskiej”. Iść małą drogą “…to uznawać swoją nicość, oczekiwać wszystkiego od Boga, jak małe dziecię oczekuje wszystkiego od ojca, niczym się nie kłopotać, nie gromadzić mienia”.

 
Tomasz Ponikło
Artykuł został usunięty, ponieważ redakcja Tygodnika Powszechnego zakończyła współpracę ze wszystkimi serwisami internetowymi, także z naszym.

Zapraszamy do czytania innych ciekawych artykułów w naszej czytelni.
 
Ks. Stanisław Haręzga
Życie każdego człowieka obfituje w rozmaite działania. Ich źródłem mogą być same tylko zmysły bez pomocy refleksji i sądu rozumu. Na wyższym poziomie stoją działania oparte na rozumnym spojrzeniu i roztropnym sądzie. Najwyżej zaś należy ocenić te ludzkie czyny, które wypływają ze źródła mądrości Bożej, rodzą się z łaski, z doświadczania obecności i mocy Pana Boga. Najlepiej jest, gdy ludzkie czyny pochodzą z głębi serca, które przenika Duch Boży.  
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS