logo
Sobota, 20 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Agnieszki, Amalii, Teodora, Bereniki, Marcela – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Monika Białkowska
Tajemnica księdza Jana
Przewodnik Katolicki
 


Z czasem starał się jeszcze bardziej ograniczyć to, co nazywał swoim obżarstwem. Uznał ziemniaki za luksus i próbował żyć na samych ziołach. Przynoszony przez gospodynię świeży chleb oddawał żebrakom, w zamian dostawał zeschłe i brudne kromki, które zjadał po namoczeniu w wodzie. I choć ze wszystkich sił starano się go kontrolować, ks. Jan nie dał się odwieść od tych umartwień. Kiedy zaniepokojona jego stanem zdrowia dziedziczka zabrała go do lekarza, ks. Jan dostał wyraźne zalecenie co do sposobu odżywiania: tłuste i mleczne potrawy, gotowane mięso, chleb z masłem i miodem, dużo winogron. Kartkę z tymi zaleceniami wyrzucił jednak natychmiast po wyjściu z gabinetu lekarskiego. Uważał, że nie może tyle jeść, skoro wielu jego parafian jada zbyt mało.

Sypialnia

Sypiania na plebanii w Ars również nie pamięta swojego proboszcza. Materace i pościel zniknęły natychmiast po wprowadzeniu sie ks. Jana – oddał je przechodzącemu cyganowi. On sam ułożył sobie legowisko w piwnicy. Kupa chrustu, na niej kilka worków ziemniaków – ot, i całe proboszczowskie łóżko. I jeszcze nieodłączni piwniczni towarzysze proboszcza, czyli myszy i szczury.

Kilka lat później, kiedy reumatyzm z zimnej piwnicy wykręcił stawy Vianneya, wydawało się, że zacznie wreszcie jak wszyscy ludzie korzystać z sypialni. Nic bardziej mylnego. Z wysoką gorączką przeniósł się z piwnicy na strych, chociaż i tak większość nocy spędzał w kościele, na modlitwie przed Najświętszym Sakramentem.

Ubranie

Wobec takiego trybu życia nie mogło specjalnie dziwić, że spod sutanny księdza proboszcza Jana wystawały tylko strzępy starych spodni i zniszczone buty. Kiedy ktoś z parafian nie wytrzymywał i kupował proboszczowi nowe – on i tak szybko je sprzedawał i oddawał pieniądze ubogim. Ale i tak to nie spodnie wzbudzały największą sensację w małym Ars. Najbardziej pamiętna stała się sprawa mucetu.

Mucet to krótka pelerynka kanonicka, zwykle upragniona, a na pewno z dumą noszona przez uhonorowanych kapłanów, wyróżniająca ich spośród tłumu braci w kapłaństwie. W październiku 1852 r. do Ars przyjechał biskup Chalandon. Kiedy ks. Jan Vianney zbliżył się do niego, ten dał znak swojemu sekretarzowi, który podał mu kanonicki mucet z czerwonego jedwabiu, obszyty gronostajem. Biskup nałożył mucet na ramiona księdza Jana, ogłaszając jego nominację na kanonika honorowego katedry w Belley. Ksiądz Jan zaś, zamiast pokornie podziękować – zaczął bronić się przed gestem biskupa i wyswobadzać z mucetu, nie pozwolił biskupowi nawet zapiąć guzików. Przekonywał przy tym biskupa, żeby uhonorował raczej księdza wikariusza, któremu na pewno bardziej do twarzy będzie w mucecie. W efekcie tej szarpaniny mucet zawisł nieszczęśnikowi w poprzek ramion. Biedny ksiądz Jan, któremu wytłumaczono wreszcie, że nie wolno mu ściągać mucetu w obecności biskupa, stanął czerwony ze wstydu w drzwiach zakrystii. Myślał tylko o dwóch sprawach – że biskup zrobił z niego kukłę, i że mucet trzeba będzie szybko gdzieś sprzedać, bo przecież miejscowa wielodzietna rodzina bardzo potrzebuje pomocy.

Ostatecznie sprzedaż się powiodła, 50 franków otrzymała uboga rodzina z Ars – a inny parafianin, który był świadkiem transakcji, mucet odkupił i ponownie podarował proboszczowi...

Dzisiaj

Kiedy człowiek staje przed plebanią w Ars, staje się świadkiem tamtej historii. Wchodzi do kościoła i domu, widzi nieszczęsny mucet i drewniany zegar, oznaczający godziny zajęć świętego Proboszcza, na którym na sen przeznaczone są tylko dwie – trzy godziny na dobę. Słucha historii o umartwieniach ponad siły, o nierozsądnych postach, zachowywanych wbrew zakazom lekarza i biskupa.

Współczesnemu człowiekowi ciśnie się na usta pytanie: dlaczego? Przecież dążenie do świętości to nie zawody sportowe w upokorzeniach i postach, to nie wyścigi w ubóstwie. Bóg nie bierze do nieba za pieniądze, ale nie bierze też za ich brak. I o zbawieniu nie decyduje to, czy żołądek człowieka karmiony był spleśniałymi ziemniakami, czy pachnącą pizzą.

Gdyby nie intencja życia księdza Jana Vianneya, jego umartwienia i ubóstwo niewiele by znaczyły. Nie mógłby on być wzorem dla współczesnego kapłana. Trudno wyobrazić sobie takie zachowania we współczesnych parafiach - nawet gdyby księża żyli jak najubożsi w ich parafiach wierni, i tak nie doścignęliby w umartwieniach Świętego Proboszcza z Ars. Ale najważniejsze w wyrzeczeniach św. Jana Marii Vianneya było wynagrodzenie za grzechy tych, którzy sami nie pokutują. Głód, brak snu, rozpadające się buty nie były dziwactwem ani samobójstwem na raty – były pracą duszpasterską. Były uzupełnieniem tej pracy, która rozpoczynała się na ambonie, w konfesjonale i katechezie. Dopełnieniem słów kapłana była prawdziwa ofiara jego życia, ofiara z samego siebie za grzechy wiernych.

Monika Białkowska
 
Zobacz także
Leszek Aleksander Moczulski
Mnóstwo czynów, słów, traktatów tworzyło to, co nazywamy "rozumnym sercem" Europy. Owe prądy i zjawiska podlegały nieustannym starciom, kwitły, przekwitały, ulegały transformacjom, ale te, które zakorzeniły się na trwałe, stanowią o dziedzictwie Europy. Jak okiełznać namiętności, które zawsze targały naszym kontynentem?...
 
ks. Kamil Sobiech

Temat egzorcyzmów i posługi uwalniania od działania złych duchów jest coraz bardziej znany i popularny. Jeszcze kilka czy kilkanaście lat temu, gdy mniej się o tych sprawach mówiło i pisało, nie było konieczności poruszania tego zagadnienia. Dziś jest inaczej – trzeba pewne sprawy jasno rozróżnić, by wierzący katolicy się nie pogubili.

 
Dariusz Salamon SCJ

Takiego Jezusa, skatowanego biczowaniem, w cierniowej koronie i płaszczu purpurowym wyprowadza Piłat przed oczy tłumu. Wypowiada przy tym dziwne słowa: „Ja nie znajduję w Nim żadnej winy” (J 19,4). Najpierw kazał Go ubiczować, a teraz stwierdza, że jest niewinny? Jeszcze bardziej uderzające są następne słowa Piłata, które kieruje do tłumu, wskazując na Jezusa: „Oto Człowiek” (J 19,5). Nie wiadomo dokładnie, co namiestnik miał na myśli, ale w jego lakonicznym stwierdzeniu jest jedyna w swoim rodzaju głębia. Jezus jest prawdziwym człowiekiem. 

 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS