logo
Piątek, 29 marca 2024 r.
imieniny:
Marka, Wiktoryny, Zenona, Bertolda, Eustachego, Józefa – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Dariusz Piórkowski SJ
Tajemnica niewysłuchanych modlitw
Mateusz.pl
 
fot. Cason Asher | Unsplash (cc)


„Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam. Albowiem każdy, kto prosi, otrzymuje; kto szuka, znajduje; a kołaczącemu otworzą” (Mt 7,7).

 

Czy to nie dziwne, że modlimy się ciągle o pokój, chociaż w tylu miejscach na świecie toczą się konflikty zbrojne i wojny? Błagamy Boga o zdrowie dla naszych bliskich i innych chorych, chociaż równocześnie widzimy, że ich stan wcale się nie poprawia, a niektórzy z nich umierają. Prosimy o uwolnienie z dokuczającej nam słabości, chociaż po latach zdajemy sobie sprawę, że w zasadzie niewiele się zmienia.

 

Niektórzy winią za wszystko Boga, niektórzy siebie

 

Doświadczając nieskuteczności modlitwy zaczynamy myśleć w kategoriach przyczyny i skutku. To, co nas spotyka, musi mieć jakieś wytłumaczenie. Jeśli nasze prośby nie są spełniane, coś lub ktoś musi być za to odpowiedzialny. Niektórzy winią za wszystko Boga, który ich zdaniem jest wobec nas obojętny lub zupełnie odrzucają Jego istnienie. Gdyby był rzeczywiście dobrym Bogiem, odpowiadałby przychylnie na nasze wołanie i nie przyglądałby się z oddali ludzkiej biedzie. Często niewysłuchane modlitwy stają się źródłem poważnego kryzysu wiary.

 

Najczęściej szukamy przyczyn w sobie. Pytamy się, czego brakuje naszym modlitwom? Jaki błąd popełniamy? Co powinniśmy zmienić w sobie? Mistrzowie duchowi podają całą litanię możliwych wyjaśnień. Nie mamy wiary. Tak naprawdę na co dzień nie dbamy o relację z Bogiem, lecz przypominamy sobie o Nim, kiedy w naszym życiu dzieje się źle. Nasze motywacje nie zawsze są szczytne. Szukamy tylko tego, co dla nas dogodne. Modlimy się niewłaściwie, traktując Boga jak automat sprzedający na życzenie gorące lub zimne napoje. Brakuje nam wytrwałości.

 

Ale nawet te przyczyny, chociaż słuszne, nie wyjaśniają wszystkiego. Oczywiście, można szukać zrozumienia w nieskończoność, bo – jak sądzimy- musi istnieć jakieś wytłumaczenie. Czy rzeczywiście? Istnieją przecież wierzący, którzy żarliwie, ufnie i z wytrwałością proszą Boga, pomimo doświadczenia rozczarowania i pustki. Zdarzają się również cuda, nawrócenia, uzdrowienia, chociaż nie są poprzedzone długimi modlitwami.

 

Wytrwałość i natarczywość w modlitwie

 

Jednym z najbardziej zastanawiających dylematów w dzisiejszej Ewangelii jest to, że Jezus nie mówi jasno o tym, o co mamy prosić, czego szukać, do których drzwi się dobijać. Wprawdzie pojawia się obraz chleba i ryby, a w innym miejscu jajka, ale co to oznacza? Wydaje się, że chodzi o coś niezbędnego w życiu. Jeśli tak, to dlaczego wytrwała i nieustępliwa prośba rodziców o zdrowie dla chorej córki nie zawsze prowadzi do jej uzdrowienia? Czyż zdrowie i życie dziecka nie jest czymś ważnym i niezbędnym dla rodziców? Czy w każdej sytuacji można przypisywać im brak wiary lub jakąkolwiek inną przyczynę? Byłoby to nieludzkie.

 

W wielu miejscach Ewangelie podkreślają wagę wytrwałości i natarczywości w modlitwie, która kończy się sukcesem. Ciekawe jest jednak uzasadnienie. W Ewangelii św. Łukasza Jezus najpierw porównuje Ojca do przyjaciela, który mimo oporów wstaje w środku nocy i użycza chleba swojemu przyjacielowi (Por. Łk 11, 5-8). Inna przypowieść mówi o niesprawiedliwym sędzim, który podejmuje się obrony wdowy, aby nie przychodziła bez końca i nie zadręczała go (Por. Łk 18,1-8). W Ewangelii św. Mateusza pojawia się scena z kobietą kananejską, której Jezus z początku w ogóle nie chce słuchać i traktuje ją szorstko. Dopiero po interwencji apostołów, którym nota bene przeszkadza jej zawodzenie, wysłuchuje tego, co ma do powiedzenia i uzdrawia jej córkę(Por. Mt 15, 21-28).

 

Co uderza w tych trzech przypowieściach?

 

Zaskakujący jest powód, dla którego prośby ich bohaterów zostają wysłuchane. Wbrew temu, czego byśmy oczekiwali, na czoło wysuwa się pozbycie się intruza, który zjawia się nie w porę i dręczy; próbuje pokrzyżować plany i wchodzi w drogę. Sędzia, przyjaciel, Jezus i apostołowie nie chcą zbyt długo znosić niedogodności, którą sprawiają im błagający o pomoc. Można odnieść wrażenie, że przystają na prośbę, jakby od niechcenia, aby mieć „święty” spokój. Z drugiej strony uprzykrzanie się i natręctwo to działania, które w pewnym sensie przypominają dobroczyńcom o ich „powinności” i budzą drzemiące w nich poczucie odpowiedzialności. Dobry przyjaciel zwłaszcza w trudnych okolicznościach powinien wspierać swojego przyjaciela. Zadaniem sędziego jest obrona pokrzywdzonego. Jezus, jako Pan i Syn Dawida, ma władzę nad złymi duchami, dlatego powinien je wyrzucać.

 

W powyższych przykładach Jezus stara się nam objawić Ojca. Można by przypuszczać, że Bóg wysłuchuje nasze prośby dopiero wtedy, kiedy ma już dosyć naszego marudzenia. To jednak byłoby błędne założenie. Natarczywość bardziej jest potrzebna nam. Prowadzi do uzyskania wolności w stosunku do tego, o co prosimy, czyli zaufania, że nawet jeśli nasze prośby nie zostaną wysłuchane, to i tak wszystko spoczywa w Bożych rękach. A ponieważ trudno w to uwierzyć, musimy trwać w nieustannej modlitwie. Jeśli Bóg troszczy się o lilie i ptaki, to w pewnym sensie niczego nie może nam zabraknąć.

 

Tajemnica „niewysłuchanych” modlitw

 

Wydaje się, że nie przybliżymy się do tajemnicy „niewysłuchanych” modlitw, jeśli nie przekroczymy ludzkiej logiki, polegającej na łączeniu skutku z przyczyną. Czasem jest to potrzebne, ale nie zawsze „wina” leży po naszej stronie. Kardynał Ratzinger pisze we „Wprowadzeniu do chrześcijaństwa”, że z jednej strony Bóg szanuje nasze możliwości rozumienia, z drugiej jest zupełnie ponad nimi. My często idziemy na skróty. Tworzymy czarno-białe schematy, które, naszym zdaniem, pozwalają ogarnąć to, czego w gruncie rzeczy nie pojmujemy. Czasem ostatnią deską ratunku pozostaje teoria spiskowa. W ten sposób próbujemy oswoić to, co niezrozumiałe. Ale nie wszystko poddaje się naszej mocy. Szczególnie w sferze modlitwy.

 

Dariusz Piórkowski SJ
www.mateusz.pl

 
Zobacz także
Lidia Bączek

Medytacja sama z siebie prowadzi z czasem do kontemplacji. Kontemplacja zaczyna się tam, gdzie umysł ludzki staje oniemiały wobec tajemnicy i miłości Boga. Narzędziem, jeśli tak można powiedzieć, kontemplacji przestaje być umysł, staje się nim wiara w sensie zawierzenia. Łacińskie contemplare oznacza patrzeć, oglądać. Kontemplacja jest trwaniem wobec Boga i Jego zbawczego działania. Pewną pomoc stanowi w tym wyobraźnia, lecz nie o nią zasadniczo tu chodzi.

 

Ze Stanisławem Łucarzem SJ rozmawia Lidia Bączek

 
Dariusz Salamon SCJ
Liturgiczny okres Adwentu posiada podwójny charakter. Pierwsza jego część, która kończy się 16 grudnia, akcentuje oczekiwanie na ostateczne przyjście Chrystusa na końcu czasów. Tego ducha oddaje pierwsza prefacja adwentowa: On przez pierwsze przyjście w ludzkiej naturze spełnił Twoje odwieczne postanowienie, a nam otworzył drogę wiecznego zbawienia.
 
ks. Mateusz Mickiewicz

Dzisiejsza Ewangelia w swoim najgłębszym sensie dotyczy tajemnicy chrztu świętego – naszych „powtórnych narodzin”, kiedy umieramy dla grzechu, aby żyć dla Boga, kiedy, będąc dotąd jedynie dziećmi ludzkimi, stajemy się dziećmi Bożymi. W Wigilię Paschalną, już za trzy tygodnie, po uroczystej litanii do wszystkich świętych, którzy już doszli do celu, odnowimy nasze przyrzeczenia chrzcielne, potrójnie wyrzekając się grzechu, wszystkiego, co do niego prowadzi, szatana, oraz otwartym sercem znów wyznając wiarę w Trójcę Przenajświętszą i całość prawdy, którą podaje nam Kościół.

 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS