logo
Piątek, 19 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Alfa, Leonii, Tytusa, Elfega, Tymona, Adolfa – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Jacek Salij OP
Temu, kto nie ma, zabiorą nawet to, co ma
Miesięcznik W drodze
 


To jest niestety smutna prawda o nas. W czasach, kiedy ludzie różnych światopoglądów otwarcie deklarują swoje duchowe przynależności, my zachowujemy się tak, jakbyśmy chcieli ukryć to, że jesteśmy katolikami.
 
Świadectwo Ignacego Domeyki o Adamie Mickiewiczu
 
Czy pełzającą apostazję da się zatrzymać? Jakie są szanse rozbudzenia wśród nas dumy z tego, że jesteśmy katolikami? Jak przezwyciężyć naszą duchową bierność, tak abyśmy przynajmniej nie uciekali od pytań o wiarę, stawianych nam przez dzieci czy znajomych?
 
Poruszające świadectwo przebudzenia religijnego, które się dokonało w latach 1833–1834 wśród stosunkowo zimnych religijnie polskich emigrantów w Paryżu za sprawą przede wszystkim Adama Mickiewicza, zostawił nam jego serdeczny przyjaciel Ignacy Domeyko:
 
„Z tylu dobrych i prawych Polaków, którzy składali naszą emigracją, mogę powiedzieć, że za przyjściem do Francji nie znałem jednego, który by się odznaczał z pobożności swojej i dawał z siebie przykład drugim; nie sarkano wprawdzie na Kościół, nie szydzono z księży, nie bluźniono, ale bardzo mało mówiono o Panu Bogu, więcej o rewolucji, o bataliach, o błędach dowódców i Rządu Narodowego, którym nade wszystko przypisywano upadek sprawy; mało księży polskich przyszło z nami, a i ci, zimniejszego charakteru, przyłączyli się zaraz do parafialnych kościołów francuskich i przy nich służbę pełnili.
 
Schodzili się wprawdzie wszyscy prawie bez wyjątku, i tak nazwani arystokraci, i tak nazwani demokraci, i ci, którzy byli wolni od owych nazwań, na rocznicę naszego powstania (29 listopada) na mszę do grobu króla Jana Kazimierza w kościele St. Germain des Pres i słuchali mszy z uwagą, przystojnie i smutno; przyklękali na podniesienie i przeżegnał się każdy wchodząc i wychodząc z kościoła; ale żaden nie przyniósł z sobą książki do nabożeństwa; ktoś obaczywszy, że Mickiewicz ruszał wargami, rzekł z zadziwieniem do drugiego: Patrz, wszak doprawdy Mickiewicz mówi pacierze – i nie chciano wierzyć.
 
Co gorsza, demokracja nasza poczęła wiązać się z saint-simonistami, fouryerystami, socjalistami, masonami i całą bezbożną gawiedzią paryską i dawał się przebijać w mowach, dyskusjach, dzienniczkach emigranckich ów liberalizm nieschludny, co powstaje na wszelką wiarę, a bardziej na wiernych i wierzących.
 
Tak było pierwszego roku emigracji. Ale przy końcu roku i na początku drugiego poczęła się za łaską Bożą objawiać w niektórych, młodszych mianowicie, wychodźcach jakaś nowa dążność i nowe usposobienie.
 
Zbierali się dosyć licznie nasi Litwini i niektórzy z innych dzielnic, Wołynia i Podola, u Mickiewicza, a w jego rozmowie przebijał się duch katolicki i umiał on nas przenosić żywo i gorąco do domowych stron, do szlacheckiego, domowego życia, do naszych kościołków, odpustów, świąt i procesji. Lubiliśmy go słuchać i powoli pobożność stawała się wybitniejszą cechą i przedmiotem rozmowy między nami, mianowicie tymi, co do naszego koła należeli” [1].
 
Ktoś po usłyszeniu tego świadectwa powiedział: „Musimy się modlić o to, żeby Bóg również w naszych czasach powołał takich przywódców religijnego odrodzenia!”.
 
Tutaj przypomnę starożytną anegdotę: Bogacz modli się o to, żeby nikt w jego mieście nie cierpiał głodu. Na to znany opiekun ubogich, słysząc jego modlitwę, powiada: „Wiesz ty co, daj mi połowę twego majątku, to ja nakarmię nawet ubogich z przedmieścia!”.
 
Rzecz jasna, trzeba się modlić o religijne odrodzenie naszego społeczeństwa. Ale być może niektórzy z czytelników tego tekstu mogliby ponadto sami siebie zapytać: A może właśnie ja mógłbym chociaż odrobinę się do tego odrodzenia przyczynić?
 
Jacek Salij OP
W drodze 5 (489)/2014
___________________________
Przypisy:

[1]  Ignacy Domeyko, Moje podróże. Pamiętniki wygnańca, Wrocław–Warszawa–Kraków 1962, t. 1, s. 166–167.
 
Zobacz także
ks. Mateusz Szerszeń CSMA
Zdarza się czasem, że przychodzą do mnie ludzie, którzy pytają w jaki sposób osiągać mistyczne stany lub doświadczać nadprzyrodzonych wizji. Ich pragnienie duchowego rozwoju i naśladowania wielkich mistyków jest tak wielkie, że zaczynają posługiwać się językiem, który właściwie uniemożliwia jakiekolwiek działania w kierunku rzetelnej pracy duchowej i pokornego prowadzenia przez Boga.
 
Roman Zając

„Alleluja” śpiewamy podczas katolickiej mszy, na której pojawia się ono bezpośrednio po drugim czytaniu, przed Ewangelią. Wyjątek stanowi okres Wielkiego Postu. Jest to czas powstrzymywania się nie tylko od zabaw, ale również od używania „Alleluja”. Przez całe 40 dni słowo „Alleluja” jakby nie istnieje w liturgii Kościoła i nie wymawia się go ani razu. Dopiero podczas Wigilii Paschalnej słowo to powraca, stając się wyrazem dziękczynienia i radości oraz głosząc triumf Zwycięzcy śmierci, piekła i Szatana. 

 
ks. dr Grzegorz Strzelczyk

Ojciec jest Bogiem, Syn jest Bogiem, Duch jest Bogiem. Są od siebie jakoś różni, ale mimo to nie ma trzech bogów. Czyżby wiara kazała nam – wbrew logice – uznawać, że 1+1+1=1, że 3=1?

 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS