logo
Czwartek, 25 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Jarosława, Marka, Wiki – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Peter Halldorf
Twoja tęsknota jest Twoim zjednoczeniem z Bogiem
materiał własny
 


Poniżej zamieszczona jest rozmowa pomiędzy Peterem Halldorf, szwedzkim rekolekcjonistą i redaktorem czasopisma "Pilgrim" z karmelitą o. Wilfridem Stinissenem, jednym z najbardziej poczytnych skandynawskich katolickich pisarzy, z ponad 60-cio letnim doświadczeniem zakonnego życia.

Ojcze Wilfridzie, wstąpiłeś do klaszoru jak miałeś 16 lat. Co wpłynęło na to, że zdecydowałeś się tak wcześnie?

Po pierwsze ukończyłem naukę szkolną, zdałem maturę. Mogłem rozpocząć studia na uniwersytecie, ale wiedzialem dobrze, czego chciałem. Chciałem żyć dla Boga i chciałem życia kontemplatywnego. Wcześniej poznałem kilku karmelitów, chodziłem do ich przyklasztornej szkoły, dlatego to było czymś, co we mnie długo wzrastało. Nie mogę jednak powiedzieć, że decyzja była łatwa, raczej była to ciężka walka. Nie uważam, że łatwo było pójść do zakonu. Później przekonałem się, że ci którzy wstępują do zakonu tanecznym krokiem i z romantycznymi ideami, zwykle tam nie pozostają.

Ty pozostałeś?

Podczas nowicjatu miałem głęboki wgląd w "bezgraniczną pustkę". Co oznacza, że wszystko co nie ma nic wspólnego z Bogiem, co nie służy temu, by zadowolić i ucieszyć Boga, nie ma żadnej wartości. To musiała byś jakaś szczególna łaska, którą otrzymałem i która mnie nigdy nie opuściła. Oczywiście wytworzył się pewnego rodzaju dystans do tego, co nazywamy światem.

Jak długo byłeś w nowicjacie?

Wtenczas były to dwa lata, a później nastąpiły długie studia, trzy lata filozofii i cztery lata teologii. Miałem ciężko w nowicjacie. Po trosze z powodu mistrza nowicjatu, który nas straszył – a było nas wielu – że będziemy musieli opuścić klasztor, jeżeli nie zrobimy tego albo tamtego. Żyłem w ciągłym strachu. 

Twój mistrz nowicjatu cię straszył? 

Tak. Dostał zgodę na pełnienie funkcji mistrza nowicjatu przez trzy lata, i to były właśnie moje lata nowicjatu! Jednakże myśl, by opuścić zakon nigdy mi w głowie nie zaświtała. Raczej wolałbym umrzeć w zakonie niż go opuścić!

Powiedziałeś, że wiedziałeś, czego chciałeś. Można wiedzieć, co się chce zrobić ze swoim życiem w wieku zaledwie 16-tu lat? Co powiedziałbyś dziś szesnastolatkowi, który by przyszedł do Twojego klasztoru i chciał zostać nowicjuszem?

Powiedziałbym: poczekaj dwa lata! Jest różnica między dniem dzisiejszym a rokiem 1943, kiedy wstępowałem do zakonu. Wtenczas było społeczeństwo na wielu płaszczyznach, bardziej stabilne. Pochodzę z bardzo pobożnej, katolickiej rodziny z codzienną Mszą Świętą i różańcem. W naszych czasach nie sądzę, by było wielu gotowych do podjęcia takiej decyzji w tym wieku. Nie można jednak niczego przesądzać, mając na uwadze konkretny przypadek. Może się zdarzyć, że jakiś młody człowiek wie, czego chce. Nie możemy zapominać, że śluby wieczyste składamy dopiero po pięciu latach. Ma się dość dużo czasu, by wypróbować swoje powołanie. Dlaczego nie można zdecydować się na wstąpienie do zakonu, kiedy można się żenić. Co jest bardziej ryzykowne?

Jak możesz porównywać powołanie do życia zakonnego z małżeńswem?

Jeden z moich przyjaciół, który jest żonaty i jest bardzo mądry powiedział kiedyś, że było łatwiej się ożenić, niż wstąpić do klasztoru, ale łatwiej jest żyć w klasztorze niż być żonatym.

Chyba nie sądzę, że trudno być żonatym...

Miło słyszeć, że jesteś szczęśliwie żonaty! Lecz zarówno ty, jak i ja spotykaliśmy ludzi z problemami w swoich małżeństwach. Może się ktoś czuć boleśnie samotnym, kiedy nie może rozmawiać o tym, co dla niego ma jakieś znaczenie. Może pojawić się stały lęk przed opuszczeniem albo, że ta druga osoba umrze, dzieci zachorują lub im się coś złego przydarzy. Sytuacja ekonomiczna rodziny, groźba bezrobocia może też generować problemy. Jest dużo ryzykownych momentów, które nie występują w klasztorze. Tam stawia się wszystko na jedną, pewną kartę: Bóg. Cały czas wszystko o Nim przypomina. To czyni życie klasztorne proste i z solidnymi podstawami – pod warunkiem oczywiście, że żyje się tym całym swoim sercem. Wierzę w ludzkie możliwości związania się na całe życie. To zostało w dużym stopniu utracone. Obecnie mówi się, że nie powinno się składać ślubów wieczystych, tylko śluby tymczasowe, które się okresowo odnawia. Nie podzielam jednak tego poglądu.

 
1 2 3 4 5  następna
Zobacz także
Magdalena Pajkowska
Bez rozmowy nie ma porozumienia, nie ma komunikacji. Jeśli nie byłoby komunikacji, każdy żyłby osobno, nie udałoby się nam nic zrobić, nie stworzylibyśmy żadnych więzi. Świat byłby okropny. Naucz się rozumieć, co ktoś do ciebie mówi, a życie stanie się prostsze! Każdy komunikat jest jak zapakowana paczka...

Z o. Tomaszem Gajem OP rozmawia Magdalena Pajkowska
 
Irena Świerdzewska

Największym problemem jest przeżywanie żałoby w samotności. Ten, kto traci bliską osobę, zostaje opuszczony także przez znajomych, dlatego że oni nie wiedzą, jak mu towarzyszyć: „Straciła syna, nie będę do niej chodzić, bo o czym mam z nią rozmawiać?”. „Tak trudno patrzy się na ten jej smutek, ja chcę cieszyć się życiem” – to nie tylko bezradność, ale też pobudki egoistyczne. Dawniej społeczna akceptacja smutku – komuś smutno, bo stracił bliską osobę – była o wiele większa niż dziś.

Mówi ks. Wojciech Szychowski, psycholog i psychoterapeuta pracujący z osobami po stracie bliskich w rozmowie z Ireną Świerdzewską

 
Fr. Justin
Wiele kobiet domaga się święceń kapłańskich w imię równouprawnienia z mężczyznami i nie rezygnuje z walki przeciw upośledzeniu i niedowartościowaniu ich miejsca w Kościele. Czyż kościoły nie są wypełnione przede wszystkim przez kobiety? Religijność mężczyzn, zwłaszcza jeśli oceniamy je w oparciu o uczestnictwo w nabożeństwach kościelnych, jest o wiele niższa niż kobiet.
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS