logo
Piątek, 26 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Marii, Marzeny, Ryszarda, Aldy, Marcelina – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Ingrid Trobisch
Ucząc się żyć po utracie ukochanej osoby
Wydawnictwo Pomoc
 


Autor: Ingrid Trobisch
Wydawca: Wydawnictwo Misjonarzy Krwi Chrystusa Pomoc
Rok wydania: 2009
ISBN: 978-83-7256-883-0
Format: 110 x 180
Stron: 128
Rodzaj okładki: miękka
 

Kup tą książkę

 

Rozdział 2:
GŁĘBOKI BÓL

Wszystko w porządku! - to była pierwsza myśl, która do mnie przyszła, gdy następnego dnia obudziłam się w naszym łożu małżeńskim. Jesteśmy w domu.
   Nie zdziwiło mnie także to, że miejsce obok mnie było puste. Byłam przyzwyczajona, że Walter wstawał wcześnie. Szedł potem do swojego gabinetu i pisał aż do wspólnego śniadania. Stało się zwyczajem Waltera, że przynosił mi do łóżka filiżankę herbaty, gdy nadchodziła pora wstawania. To dawało nam okazję, aby spędzić wspólnie kilka cennych minut, zanim dzień postawi przed nami swoje wymagania. Potem zwykle wspólnie czytaliśmy fragment Słowa Bożego wypadający na ten dzień, modliliśmy się i omawialiśmy nasze plany.
   Tamtej soboty, 13 października 1979 roku, znajome dźwięki cieszyły mnie jakoś szczególnie. Walter był w salonie i gimnastykował się. Regularne stukanie jego stóp wprawiało podłogę w delikatne drgania. Osiągnął idealną wagę, a przy ostatnich badaniach lekarskich jego poziom cholesterolu okazał się zupełnie normalny. Przy swoich 55 latach był w doskonałym stanie fizycznym. Nie palił i pił jedynie od czasu od czasu kieliszek wina.
   Otworzył drzwi sypialni i wsadził głowę do środka:
- Dzień dobry, kochanie - powiedział, gdy zauważył, że się obudziłam.
- Wezmę tylko szybko prysznic i przyniosę naszą herbatę.
   Owładnęło mną szczęście. Włączył się radio-budzik i łagodna muzyka klasyczna rozbrzmiała z małego głośnika. Dzisiaj z Salzburga mieli przyjechać Ruth z Danielem i Betty, narzeczoną Daniela. Miał to być spokojny dzień spędzony z rodziną i już cieszyłam się na niego.
   Walter przyszedł z tacą herbaty. Miał na sobie czerwony szlafrok i był świeżo ogolony. Odstawił herbatę na mój nocny stolik. Potem odsłonił zasłony i wpuścił do środka słoneczne światło.
Dopiero wtedy wyczułam, że coś z nim jest nie tak.
 - Ingrid - powiedział rzeczowo - Moje ciało chce mi coś powiedzieć. Nie rozumiem tego.
   Położył się i podsunął sobie poduszkę pod kark, podczas gdy ja nalałam mu herbaty. Podałam mu filiżankę, na moment uchwycił ją mocno, ale potem zaczęła się ona przechylać. Wykrzyknęłam jego imię, ale nie odpowiedział. Z trudem łapał powietrze. Jednym susem znalazłam się przy jego boku.
 - Walter! - krzyczałam ciągle i potrząsałam nim. Nie słyszał mnie. Spróbowałam sztucznego oddychania usta-usta, ale już nie reagował.
   Zawiadomiłam naszego lekarza rodzinnego, który w kilka minut był na miejscu.
 - Za późno" - powiedział - Pękła ściana serca.
 - To nie może być prawdą! - przeleciało mi przez głowę. Przecież Walter dopiero co ze mną rozmawiał! Herbata, którą mi zrobił, jest jeszcze gorąca. Jak człowiek, który od 27 lat był moim mężem, może z sekundy na sekundę przestać być przy mnie?
   Nie mogłam pojąć tego co się stało. Przyszli sąsiedzi i płakali razem ze mną. Zawiadomiono naszego pastora. Zadzwoniłam do dzieci: Stephena w Wiedniu, Davida w Heidelbergu i Katrin w Richmond (Virginia). Ruth była jeszcze w szkole, nauczyciel musiał przekazać jej tę tragiczną wiadomość. Nie mogłam również zastać Daniela.
   Nie odczuwałam żadnego bólu, znieczulił mnie szok. Matthias i Karl, nasi sąsiedzi, pomogli mi ubrać Waltera, dopóki jego ciało było jeszcze ciepłe. Przyniosłam jego najlepszy garnitur, "fiński garnitur", jak go nazywał, ponieważ kupił go na podróż do Finlandii. Poprzedniego dnia odkryłam przypadkiem w szufladzie jego najładniejszą białą koszulę.
- Włóż ją do mojej małej, czarnej walizki - poprosił mnie.
 - Będzie tam sobie już leżeć gotowa na moją następną podróż. Wyszukaliśmy jego srebrny krawat, ten, który zakładał tylko przy szczególni uroczystych okazjach.
   Przyjechał nasz austriacki pastor. Byli obecni także wszyscy sąsiedzi. Pomodliliśmy się razem. Potem poprosiłam ich, by zostawili mnie samą z moim mężem. Straciłam poczucie czasu. Matthias pojechał do St. Georgen, by znaleźć prostą świerkową trumnę. Jego żona Erni przygotowywała w kuchni coś do zjedzenia dla moich dzieci. I kiedy tak klęczałam obok łóżka Waltera, zobaczyłam, jak jego wyraz twarzy zmienił się jeszcze raz. Wyglądał tak spokojnie - tajemniczy uśmiech położył się na jego twarzy.
   Czytanie z Biblii na tamten dzień, 13 października 1979 roku, brzmiało: Łaskawość i wierność spotkają się ze sobą (Ps 85,11) i z Listu do Rzymian 12,12: Weselcie się nadzieją! W ucisku bądźcie cierpliwi, w modlitwie - wytrwali!.
   W tym momencie nie mogłam zrozumieć żadnego z nich. Ale myślałam o tym, co Walter powiedział mi przedwczoraj. Tego dnia dowiedziałam się o pewnym zdarzeniu, które mnie bardzo zasmuciło i opowiedziałam Walterowi o moich odczuciach. Przysłuchiwał się cierpliwie, a kiedy położyłam głowę na jego kolanach, pogładził mnie pieszczotliwie po włosach i powiedział: "Ingrid, just let the deep pain hurt." (Pozwól na głęboki ból.)
   Wciąż klęczałam przy boku Waltera, gdy usłyszałam nadjeżdżający samochód. Drzwi domu były otwarte i ktoś wszedł do środka. To był nasz trzeci syn, Stephen. Przed dwoma tygodniami rozpoczął studia na Uniwersytecie Wiedeńskim. Przywiózł go przyjaciel. Stephen i ja objęliśmy się bez słowa, a wtedy on wybuchnął szlochem, poszedł do naszej sypialni i głośno płakał nad swoim ojcem.
   Nastawiłam wodę, zaparzyłam jeszcze raz te same liście herbaty, których Walter użył rano i dałam z tego pić Stephenowi. Krótko potem przyjechał Daniel i nasza najmłodsza córka, Ruth, której 18-te urodziny chcieliśmy świętować tego dnia. Jej bólu nie da się ująć w słowa. Dałam jej letniej już herbaty i poszłam pospacerować z nią i Stephenem. Szliśmy w dół tej samej polnej drogi, którą dzień wcześniej szłam z Walterem. Położyłam moje ręce na nich, gdy usiedliśmy na ławce, i opowiedziałam im o moich ostatnich godzinach z ich ojcem.
   Dopiero późnym popołudniem David z narzeczoną dojechali z Heidelbergu. Wszyscy staliśmy wokół łóżka Waltera. Daniel poprowadził modlitwę, potem wspólnie zaśpiewaliśmy: "Jezu, krocz przed nami". Zakończyliśmy naszym rodzinnym wersetem: Niech Bóg się zmiłuje nad nami, niech nam błogosławi; niech zajaśnieje dla nas Jego oblicze! Aby na ziemi znano Jego drogę, Jego zbawienia - pośród wszystkich ludów(Ps 67,2-3).
   A potem przyszli sąsiedzi i wynieśli jego ciało i Walter rozpoczął swoją ostatnią podróż na tym świecie. Musiał się pożegnać z domem, który tak bardzo ukochał.
   Pięć dni później został pochowany na małym cmentarzu w Attersee, obok swojej matki, w cieniu kościoła, w którym w ciągu naszych 15 lat w Austrii często głosił kazania. Sam wyszukał sobie słowa, które znajdują się na jego nagrobku: A gdy ranek zaświtał, Jezus stanął na brzegu (J 21,4).
   Dla niego był to koniec jego wędrówki po tym świecie. Dla mnie był to początek mojej samotnej podróży jako wdowy...

***

12 września - na moje 18 urodziny Tata napisał mi:

"Niepokój i napięcie będzie panować w Twoje 18-te urodziny, a czytanie dnia z Jakuba 2,13 ze swoją przynaglającą treścią nie dostarczy Ci bynajmniej odprężenia ("Bowiem sąd bez litości dosięgnie każdego, kto nie miał miłosierdzia; miłosierdzie góruje nad sądem"). A jednak słowo "miłosierdzie" przenika wszystko. Oznacza to właściwie "nieść sercem". Jest to niemal program życia na Twoją pełnoletność. Nie wiem jeszcze jak będzie wyglądać Twoja przyszłość. Ale w tym zapewne leży tajemnica życia, że dajesz się nieść sercu Bożemu i stąd czerpiesz siłę, żeby innych nieść również na tym sercu."

Niepokój i napięcie z pewnością cechowały ostatnie dni, ale wciąż na nowo mogliśmy doświadczać Bożego miłosierdzia. Chcę moją przyszłość podstawić pod słowa, które Tata napisał mi jeszcze z okazji Nowego Roku w mojej książeczce z czytaniami biblijnymi na każdy dzień: "Bóg pokazuje nam zawsze jedynie ten następny krok".

Ruth Trobisch, uczennica, na krótko przed maturą


Zobacz także
Ewa Owsiany
Siostra Mirosława nie lubi telefonów od dziennikarzy. Pytają o różne dworcowe historie, szukają sensacji: Ilu bezdomnych zamarzło? Na bocznicy czy pod mostem? Ile zmaltretowanych kobiet przemoc wyrzuciła wczoraj z mieszkania? Czy dom przy Malborskiej napełnia się zimą bezdomnymi? "A czy wy, tam w redakcji, macie trochę miejsca dla nich?" - odpowiada wtedy siostra pytaniem na pytanie.- "Bo nasze przytulisko jest pełne cały rok...".
 
Marek Wójtowicz SJ
Źródłem duchowej siły Matki Teresy była żarliwa modlitwa i wielogodzinna adoracja Jezusa obecnego w Najświętszym Sakramencie. To przed Nim codziennie wypowiadała tajemnicę i pragnienia swego serca. Nad wejściem do kaplicy, gdzie mieszkają jej siostry w Kalkucie, umieszczono słowo Pragnę. Matka Teresa odpowiedziała na to pragnienie Jezusa służbą Panu w umierających nędzarzach. 
 
Karolina Krawczyk
W Polsce morderstwo Heleny Kmieć odbiło się szerokim echem. Jej pogrzeb, który zgromadził ponad dwa tysiące wiernych, miał charakter państwowy. Helena Kmieć miała wszystko to, o czym marzy młody człowiek: wspaniałą rodzinę, przyjaciół, ciekawą pracę, wykształcenie. Znała języki i podróżowała po świecie. Czy zostanie świętą? 
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS