logo
Wtorek, 23 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Ilony, Jerzego, Wojciecha – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
o. Bernard Sawicki OSB
Umiarkowanie
Poważne sprawy - poważne odpowiedzi
 


Podobna sytuacja pojawia się gdy św. Benedykt mówi o właściwym czasie – hora competenta (RB 31, 18 – 19; 47, 1) czy czasie niestosownym (hora incompetenta 49, 21). Mowa o tym, gdy trzeba coś dawać, lub o coś prosić, ale też gdy wzmianka jest o czasie odpowiednim dla kolejnych godzin oficjum, czy wreszcie o czasie niewłaściwym dla rozmów. Jak określić tę właściwość? Niemożność jej precyzyjnego zmierzenia – czy raczej wymierzenia – nakazuje odwołać się do innego, zewnętrznego kryterium, które byłoby w pewnym sensie „ponad miarą”. Oczywiście pojawia się tu problem jego określenia. Na czym bowiem miałoby się ono opierać? Św. Benedykt tego nie precyzuje, pozostawiając sprawę właściwym (odpowiednim – kompetentnym) osobom i licząc na ich rozeznanie. Zastanawiające, że i w tym przypadku – podobnie jak i w określeniu słusznej miary potrzeb czy wyznaczenie granic możliwości – konieczna jest jakaś arbitralna diagnoza i decyzja, bez wątpienia subiektywna, aczkolwiek oparta o konkretne przesłanki „wymierne” i „niewymierne” (nieuchwytne, nadprzyrodzone). Cnota, czy umiejętność umiaru zasadza się właśnie na tym styku subiektywności z obiektywnością oraz wymierności z niewymiernością.

Horyzont teologiczny
 
Rozszerzając jeszcze bardziej spectrum rozumienia umiaru i umiarkowania, spróbujmy zagospodarować zarysowany powyżej teologiczny wymiar tych pojęć. Do tej pory poruszaliśmy się w obszarze statycznym. Spróbujmy teraz popatrzeć na zagadnienie krańcowości dynamicznie – tj. jako na możliwość czy nawet konieczność pewnego ruchu. Chcąc nie chcąc, wspominając o czymś „ponad”, o przekraczaniu miary, zastosowaliśmy kategorię przestrzenną, która jest właściwym środowiskiem ruchu. Dynamizm zdaje się być naturalnym dopełnieniem tego wszystkiego, co do tej pory powiedzieliśmy o umiarze i umiarkowaniu. Nie tylko dlatego, że samo życie, tworzące go relacje, mają taki właśnie charakter. Św. Benedykt spoglądając na umiar i umiarkowanie z rozmaitych stron – a raczej dostrzegając jego potrzebę praktycznie w każdym obszarze życia – nie mógł nie dotrzeć do tej dynamicznej jego strony. Tym bardziej, że – jak to wspominaliśmy – jego rozumienie i opisywanie spraw praktyki życiowej jest wydatnie steologizowane.
 
Wypośrodkowywanie skrajności będzie więc zawsze jakimś opowiedzeniem się za transcendencją, ukierunkowaniem takich czy innych dylematów ku nadprzyrodzoności. Umiar i umiarkowanie nie są jednak prostym „uśrednieniem”, ani jakimś prostym kompromisem. Są one wynikiem wielu składowych, rezultatem procesu bez mała dialektycznego. Aby to zrozumieć, należy przywołać 7. rozdział Reguły, w którym mowa jest o pokorze. Jest to jednak wizja dialektycznego godzenia skrajności, a raczej ich wzajemnego się uzupełniania i w pewnym sensie nawet…znoszenia. Istotę tego rozumowania przedstawia św. Benedykt w początkowych słowach wspomnianego rozdziału:
 
„Tak więc, bracia, jeżeli chcemy osiągnąć szczyt wielkiej pokory i jeśli chcemy szybko dojść do tego wywyższenia w niebie, do którego dochodzi się przez uniżenie w życiu ziemskim, musimy wstępując do góry po stopniach naszych czynów wznieść ową drabinę, która ukazała się we śnie Jakubowi. Na niej to widział on zstępujących i wstępujących aniołów (Por. Rdz 28,12). Nie ulega wątpliwości, że to zstępowanie i wstępowanie oznacza po prostu, iż wynosząc się schodzimy w dół, wstępujemy natomiast ku górze przez pokorę” (RB 7, 5-7).
 
Nic to nowego, wszak od dawna w duchowości chrześcijańskiej ta zasada była znana i św. Benedykt przejął ją z Ewangelii, i z będącej do niej komentarzem tradycji Ojców Pustyni. Jest to w pewnym sensie jakaś forma ocalenia i dowartościowania krańcowości, aczkolwiek w sposób całkowicie ją rozbrajający. Zamierzony efekt jest odwrotny do realizowanego. To, co pozostaje aktualne i ważne, to stopień, głębia – rzec by się chciało miara – zaangażowania. Niezależnie, czy faktycznego, czy intencjonalnego – zawsze tym skuteczniejszego, im jest ono większe. Nie oznacza to wszakże, że osłabiamy tym samym jego dialektyczny rdzeń – wręcz przeciwnie. Idąc dalej tym tropem dochodzimy do samego chrystologicznego sedna Reguły. Jest ono widoczne jakby pośrednio, wtórnie, z analizy praktycznych sformułowań św. Benedykta. Zdumiewające jest jednak, że zarysowane tak wyraźnie główne linie jego argumentacji układają się w taką właśnie, ewidentnie chrystologiczną – i chrystocentryczną – konfigurację. Ma to miejsce już w przypadku wspomnianej zasady pokory. Podobny, dialektyczny sposób opisania „ruchu” kenotycznego Wcielenia Chrystusa zawarł już św. Paweł w swym Liście do Filipian (Flp 2, 6 – 11). Jak widzimy, dochodzi tu do integralnego połączenia, scalenia – by nie rzec zniesienia się – rozmaitych skrajności, czy to statycznych, czy to, tak czy inaczej, dynamicznie ukierunkowanych. Przychodzi tu na myśl kluczowe dla chrystologii orzeczenie Soboru Chalcedońskiego o wzajemnym stosunku dwóch natur – boskiej i ludzkiej – w osobie Jezusa Chrystusa: jednego i tego samego Chrystusa Pana, Syna Jednorodzonego należy wyznawać w dwóch naturach, bez zmieszania, bez zmiany, bez rozdzielania i rozłączania (BF VI, 8). I może taka właśnie, tajemnicza, bo nadprzyrodzona relacja umożliwia ich współistnienie. Jeśli zobaczymy w tym zasadę funkcjonowania umiaru i umiarkowania – jako łączenia i godzenia tego, co sprzeczne i krańcowo odmienne – będziemy blisko benedyktyńskiej praktyki teologicznej. Z racji na swe zakorzenienie w życiu, któremu chce służyć i z którego, tym samym, musi czerpać. Jest to również teologiczna perspektywa różnorodności i wzajemnego się dopełniania jej aspektów. Znamiennym jej przykładem jest cały 4. rozdział Reguły, w którym podając rozmaite „narzędzia dobrych uczynków”, św. Benedykt śmiało zestawia rozmaite ich rodzaje i formaty – oprócz podstawowych są i bardziej „zaawansowane”, oprócz negatywnych – pozytywne. Mimo pozornego „wymieszania” tworzą one żywą i pełną tkankę umożliwiająca rozwój postępu duchowego. Jego perspektywa posiada wyraźne ukierunkowanie, o którym już wspomnieliśmy, a które ma wyraźny charakter chrystocentryczny. Ujmują je dwa zacytowane już przez nas określenia, które winny być raz jeszcze przytoczone nie tylko, aby dopełnić prezentacji benedyktyńskiej teologii, lecz także by jak najpełniej ukazać perspektywę rozumienia i przeżywania tak umiaru jak i umiarkowania. Stwierdzając, „niech nic im nie będzie droższego nad Chrystusa” (RB 72, 11) oraz, wcześniej, „niech niczego nie przedkładają nad miłość Chrystusa” (RB 4, 21), św. Benedykt jednak jakby opowiadał się za krańcowością. Możemy to w pełni zrozumieć przywołując jego zaskakujące stwierdzenie z końca Reguły, którą określa jako „maleńką” i „dla początkujących”. (RB 73, 8). Tak naprawdę ukazane tu jest wyjście z systemu, w którym próbowaliśmy odczytać umiar czy umiarkowanie. Ale i zarazem ukazana jest ich właściwa perspektywa – nieskończoności, niezależnie w którą stronę by nie prowadziła.
 
o. Bernard Sawicki OSB
 
poprzednia  1 2 3
Zobacz także
ks. Przemysław Bukowski SCJ
Amerykańska pisarka Jodi Picoult żywi przekonanie: „Może rzeczywiście dopiero po ciężkim kryzysie człowiek poznaje się naprawdę, może trzeba dostać w kość, żeby zrozumieć, czego właściwie chce się od życia”. W tej niepewności autorki kryje się mimo wszystko śmiałe przypuszczenie, że kryzys, który dosięga w jakimś sensie i stopniu każdego człowieka, a zatem pewne zwątpienie we własne możliwości, jest jednocześnie szansą na ponowne rzucenie się w nieznane...
 
Katarzyna Mistarz
Prawdziwa miłość nie jest ślepa, a pozwala dostrzec to, co niewidoczne dla oczu, ponieważ nie zatrzymuje się tylko na tym, co zewnętrzne. Bardzo łatwo przychodzi nam ocenianie ludzi – mądry, głupi, interesujący, nudny, ładny, brzydki, godny szacunku, itd. Patrząc przez pryzmat miłości, w każdym dostrzegamy człowieka...
 
Małgorzata Fajfer
Pan Jezus za pośrednictwem św. siostry Faustyny wielokrotnie podejmuje temat sakramentu pojednania. Chce tym samym pomóc nam w odkryciu cudu Bożego miłosierdzia, który uobecnia się w sakramencie pokuty. Dzięki temu sakramentowi możemy podnosić się z każdego grzechu i pojednać się z Bogiem, który jako jedyny może zaspokoić swoją miłością najgłębsze pragnienia naszych serc. 
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS