logo
Czwartek, 28 marca 2024 r.
imieniny:
Anieli, Kasrota, Soni, Guntrama, Aleksandra, Jana – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Ruth Burrows OCD
Uwierzyć w Jezusa
Wydawnictwo Święty Wojciech
 


Gdy tylko przestaniemy walczyć o nasze zasługi, niepotrzebnie skupiając uwagę na nas samych, a w zamian za to uznamy naszą słabość, nasze potrzeby, droga będzie otwarta do spotkania Boga i do świętości Jezusa, która jest Jego darem.

 

Wydawca: Wydawnictwo Święty Wojciech
Rok wydania: 2012
ISBN: 978-83-7516-433-6
Format: 120x190
Stron: 256
Rodzaj okładki: Miękka

 
Kup tą książkę  
 

 

Wezwanie do świętości


Czym jest świętość? Jest to pytanie kluczowe. Świętość nie jest czymś, co mogę zdobyć. W Piśmie Świętym "święty" jest Bóg, a termin ten został użyty, by wyrazić Jego transcendencję, Jego istotę, Jego własny świat ostatecznie oddzielony od świata ludzi. Oznacza on własną, niedostępna egzystencję Boga. Człowiek jest święty o tyle, o ile wchodzi w kontakt z boską świętością. By tak się stało, boska świętość musi się do człowieka zbliżyć i go dotknąć, ponieważ człowiek, sam z siebie, nie może wkroczyć w boską atmosferę. Boże życie jest dla niego niedostępne. Bycie świętym w absolutnym sensie oznacza, że człowiek został wzięty wprost w tę atmosferę, że żyje z Bogiem w boskiej sferze. Autorzy Nowego Testamentu mówią o chrześcijanach jako o Bożych świętych ludziach. Oznacza to, że zostali oni do tego wezwani. Całe znaczenie ich powołania jako chrześcijan odnosi się do najskrytszego serca Boga. Zostają oni przyciągnięci przez Jezusa, który bierze ich na własność. To On jedyny z całej ludzkości jest święty w absolutnym sensie, ponieważ należy całkowicie do Boga; będąc po naszej stronie, jest On zarazem całkowicie po stronie Boga. Przez nasze zjednoczenie z Jezusem i my możemy wkroczyć, i wkraczamy w święty świat Boga.

Będąc z zasady świętymi, musimy takimi być w rzeczywistości, musimy pozwolić Bogu, by się do nas zbliżył i aby poprzez tę bliskość uczynił nas takimi, jak On, zdolnymi do życia całkowicie w Jego sferze, Jego "życiu wiecznym". Nie sposób tu przecenić Bożej inicjatywy. Zbyt łatwo myślimy o świętości jako o czymś, co zdobywamy. Nie zdobywamy jej, ale musimy pracować, by przygotować się na przyjście Boga do nas i pracować wraz z Nim, kiedy nas ku sobie pociągnie.

To tak, jakby Bóg dodawał nam skrzydeł. Musimy ćwiczyć mięśnie tych zalążków skrzydeł, które są w nas, by się rozwinęły. Nie potrafimy jednak nijak sami z siebie wznieść się ponad ziemię, to znaczy opuścić siebie samych. Kiedy skrzydła, dzięki ćwiczeniom, dostatecznie się rozwiną, wtedy dochodzi do Bożej interwencji. Pojawia się wiatr, który nie tylko nas unosi, ale także penetruje skrzydła tak, że zaczynamy lecieć, zostawiając za sobą własne ja – najpierw od czasu do czasu, a następnie przez dłuższy okres.

I tak, w końcu znajdujemy się w bolesnej sytuacji, nie będąc już w swoim ja, a równocześnie nie przynależąc całkowicie do Boga. Wciąż znajdujemy się w sferze oddziaływania ziemskiego, przyciągani przez grawitację, nawet jeśli wyruszyliśmy ku Bogu. Jeśli będziemy wierni, nadejdzie moment, kiedy Bóg pochyli się, złapie nas i przygarnie do siebie. Zabierze nas z ziemi, od naszego ja, tak definitywnie, że jego władza nad nami przepadnie na zawsze. Nie będzie powrotu. Odtąd będziemy żyli z Bogiem i w Bogu. To Jego, a nie nasze siły będą kontrolować nasze zachowanie. Żaden nasz wysiłek nie jest w stanie tego spowodować. To On musi nas porwać daleko od samych siebie.

Możemy sobie pomyśleć, że wszystko to brzmi bardzo ekscytująco i że chcielibyśmy, aby i nam się to przytrafiło! Jednak, w przeciwieństwie do wszelkich oczekiwań, cierpimy, ponieważ Bóg zbliża się do nas, grzeszników, takich, jakimi jesteśmy. Czytamy w Starym Testamencie, że Bóg dawał się poznać w jakiś sposób pewnemu mężczyźnie lub kobiecie. Skutkiem był budzący grozę lęk, bolesny, ale pociągający. Kiedy czytamy o takich doświadczeniach, świętych i tajemniczych, możemy sobie pomyśleć "to bardzo przyjemne"; chętnie znieślibyśmy taki ból. Nie uświadamiamy sobie jednak, że te historie są obrazowym przedstawieniem doświadczenia wewnętrznego, doświadczenia, które nie dotyczy sfery zmysłów. My jednak sądzimy, że wybuchnęlibyśmy z radości przed obliczem Boga, nawet trzęsąc się z rozkosznego strachu.

Kiedy Bóg się zbliża, oznacza to, że schodzi On pod poziom naszej świadomości, zmysłowego doświadczenia; Bóg kontaktuje się z naszym najgłębszym ja i wymyka się poznaniu. Niemniej, nasze najgłębsze ja jest oczarowane, dotknięte, a doświadczenie to można opisać tylko jednym słowem: drżenie. Nie ma tu mowy o żadnym elemencie nagrody. Jest to głębokie zagubienie pośród prozaicznego, wyzbytego romantyzmu kontekstu codziennej egzystencji. Nie ma tu żadnej wizyty u bram niebios, żadnej nagłej fali zachwytu, tylko zwyczajne życie, ogołocone z wszelkich duchowych zdobyczy, których moglibyśmy się spodziewać. To owa zupełna tajemniczość, ukryty charakter tego ogołocenia są najważniejsze. Jeśli mamy do czynienia z czymś, co sprawia nam przyjemność, to z całą oczywistością nie jest to Bóg, tylko kolejna błyszcząca duchowa zabawka, którą dzierżymy w dłoni.


Zobacz także
Jacek Prusak SJ
Wyobraźmy sobie, że przyjaźń nigdy nie boli. Jakby wtedy wyglądała? Sztucznie i sterylnie. Byłaby to przyjaźń między ludźmi, którzy bojąc się być blisko siebie, oglądają siebie przez szybę, aby się nie zranić. Ale wtedy, nie chcąc się wystawić na ryzyko bólu i cierpienia, skazaliby się na samotność we dwoje. Przyjaźnie muszą boleć, bo tworzą je ludzie. 
 
Anna Orlik

Wierzę, że przyjdzie kiedyś taki dzień, kiedy nastania jedna Owczarnia. Stanie się tak w wyniku Bożego, a nie ludzkiego działania. Wielu zapewne zapyta, kto będzie do niej należał, kto będzie tym prawowiernym, którego powoła Bóg. Odpowiedzi zapewne znalazłoby się wiele, ale mam taką nadzieję, że Bóg posłuży się miarą miłości, jedyną słuszną i sprawiedliwą.

 
Ks. Mariusz Pohl
Żeby odkryć to podobieństwo i wyciągnąć wnioski, trzeba wczuć się w sytuację Szymona. Był on znakomitym rybakiem, prawdziwym fachowcem, wykonującym swój zawód z gorliwością i poświęceniem. Na pewno zaimponowało mu, że Jezus wybrał właśnie jego łódź jako swoją mównicę.  
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS