logo
Czwartek, 28 marca 2024 r.
imieniny:
Anieli, Kasrota, Soni, Guntrama, Aleksandra, Jana – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Piotr Błaszkiewicz
W drodze do ziemi obiecanej
List
 


Z perspektywy czasu

Mówiąc o świecie Biblii, nie możemy milczeć o Bogu. Ja mogę powiedzieć o Nim tylko to, kim jest dla mnie. By to zrobić, muszę opowiedzieć o moim życiu, na które dziś, dzięki Biblii, patrzę inaczej niż przed laty.
 
Urodziłem się w rodzinie katolickiej jako szóste z siedmiorga dzieci (ósme jest w niebie, zmarło przed narodzeniem). Pochodzę z Wielkich Oczu. Przed wojną było to miasteczko trzech narodowości, trzech religii i trzech kultur. W jednym mieście żyli obok siebie Polacy, Ukraińcy i Żydzi. Mój ojciec przed wojną był czeladnikiem u Żyda, krawca Hal-perna. Ze wspomnień taty i długich opowieści w zimowe wieczory dowiedziałem się o zwyczajach, obrzędach i tradycjach żydowskich. Synagoga (dzisiaj w trakcie renowacji) i kirkut były odniesieniem tego żydowskiego świata.
  
Nasz dom był zawsze pełen ludzi. Do taty - naczelnika straży pożarnej i krawca jednej osobie - przychodzili klienci i strażacy schodzący z nocnej zmiany. Wszystko to sprzyjało atmosferze opowiadania i słuchania opowieści, które jako dziecko wprost chłonąłem. Opowieści o żydowskich sąsiadach, o ich świecie i nieodłącznej im Biblii wydawały mi się wówczas legendą, odległą historią, zaprawioną trochę sentymentalizmem ojca. Po latach odkryłem, jak głęboki związek mogą one mieć z moim życiem. Mama miała szczególnie zamiłowanie do czytania książek i Biblii (po kryjomu rozprowadzanej wtedy - bo były to lata 60. - po domach). Dzięki ojcu poznałem więc tradycje i zwyczaje religii żydowskiej i katolickiej w przekazie ustnym, a dzięki mamie - przez głośne czytanie. Z dzieciństwa pozostało mi pewne wspomnienie, które do dzisiaj pozwala mi konfrontować wydarzenia mojego życia z Bogiem.
 
Tata wiele razy opowiadał, jak w czasie wojny został skierowany "na roboty" do Niemiec, do kopalni węgla. Gdy wyjeżdżał, dostał od swojej mamy - a mojej babci - różaniec i obrazek Jezusa Ukrzyżowanego. Ojciec trzykrotnie uciekał z kopalni, za co został skierowany do obozu pracy pod ścisłym nadzorem. Jak mówi, tylko dzięki Opatrzności Bożej zamiast do obozu trafił jednak do bauera, u którego pracował na roli. Tam poznał swoją przyszłą żonę, a moją mamę. Powtarzał wiele razy: "Synu, Bóg przez różaniec i ten święty obrazek uratował mi życie. Różaniec i obrazek przez lata pracy w Niemczech zawszenosiłem przy sobie". Tenże nieco podniszczony obrazek był zawieszony nad drzwiami w naszym domu.
 
Droga Abrahama

Kiedy sam założyłem rodzinę, miałem plan na to, jak powinno potoczyć się moje życie, jak będzie wyglądało moje małżeństwo. Wszystko legło w gruzach, gdy po kilku latach małżeństwa wciąż nie mogliśmy z żoną mieć dzieci. Jeździliśmy do kolejnych specjalistów, nic nie pomagało. Męczyło mnie też moje rozdwojenie w przeżywaniu wiary. W kościele byłem kimś innym, a w domu i w pracy kimś innym, raz chrześcijanin, raz ochrzczony poganin. Przeżywałem kryzys małżeństwa i tożsamości religijnej. Zbawieniem dla mnie były katechezy wspólnoty neokatechumenalnej. Bóg mnie odnalazł w moim "dołku". Najpierw rozpoznałem swoje rozdwojenie w przeżywaniu wiary i usłyszałem dla siebie Dobrą Nowinę: Bóg mnie kocha i nie gorszy się tym, że wciąż Go zdradzam. Na katechezach usłyszałem też opowiedzianą na nowo historię Abrahama i odnalazłem w niej wszystko to, co mnie spotkało, mój największy ból. Zrozumiałem moją historię i mój krzyż - brak syna. Razem z żoną ruszyłem w drogę do wiary dojrzałej.

 
1 2 3  następna
Zobacz także
Magdalena Urlich
Akceptacja siebie to bezwarunkowe i całkowite przyjęcie siebie samego takim, jakim się jest. Taka postawa to nie jedna z wielu opcji, ale podstawa. Wszystkiego. Wydaje ci się, że to przesada? Uświadom sobie, że od tego, czy akceptujesz siebie, zależą: twoja wiara w siebie, odwaga do podejmowania wyzwań, sposób przeżywania porażek, gotowość wchodzenia w relacje.  
 
Mitsuko Otaguro
Kiedy w gimnazjum, zaczęłam uczyć się języka angielskiego, cieszyłam się, że wreszcie będę mogła poznać język, który daje możliwości komunikowania się z całym światem. Już po kilku miesiącach nauki angielskiego, a było to już 30 lat temu, zaczęłam korespondować z Teresą, dziewczyną z Polski...
 
Elżbieta Kowalewska
Wychowałam się w rodzinie ateistycznej. Rodzice mówili, że nie wierzą w Boga i dlatego nie chodzę na lekcje religii jak inne dzieci. Gdy w podstawówce moja klasa przeżywała I Komunię, ja także dostałam zegarek jak inne dzieci – na imieniny. Rodzice ubierali choinkę w czasie świąt Bożego Narodzenia i malowaliśmy jajka na Wielkanoc. W moim odczuciu nie różniłam się od innych dzieci. Ale poglądy rodziców na sprawy wiary nie pozostały bez śladu...
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS