Grób z roku 1980 nazywał się „Pojednanie”, a w kronice parafialnej czytamy „Pojednanie przez Chrystusa Pana, przez Jego Krzyż (cierpienie czarny i zwycięstwo – jasny), przez pełną miłości i pokorną posługę apostolską Ojca Świętego Jana Pawła II (...) wytrwale przemierzającego ze znakiem Krzyża św. tę ziemię i głoszącego ukrzyżowanego Chrystusa, i nawołującego do otwarcia wszystkich okien Chrystusowi znoszącemu wszystkie ludzkie granice i zapory w pojednaniu, dając bezgraniczną miłość i Boży Pokój”.
– W 1984 roku powstał grób, gdzie człowiek był zakuty w kajdany, a śruby skręcające te kajdany były pomalowane na czerwony kolor. – wspomina ks. prał. Malacki. – Taki element wystarczył, aby ludzie wiedzieli, o co chodzi: kto nas zniewala, kto odbiera nam wolność, kto te śruby dokręca. Ale w każdym grobie była nutka nadziei, pragnienie odnalezienia tej drogi, która wiedzie nas do wolności.
– Podczas Okrągłego Stołu pan Miedza-Tomaszewski zrobił Polskę okoloną łańcuchem – opowiada ks. prał. Malacki – rozrywanym przez wielkie biało-czerwone ręce. Nam się wydawało, że ta niewola w ’89 będzie rozerwana. Czy tak się stało, to już inna sprawa, ale była nadzieja, że niewola wreszcie się skończyła.
W rocznikach parafii św. Krzyża przypominany jest grób Pański z 1985 r., w którym nie było figury, tylko sześcian promieniujący światłem wewnętrznym. Krople rosy spływały po szklanej bryle grobu, cały grób zamglony był od wilgoci. Całość pomysłu oparta była na kontraście pomiędzy protokolarną wymową prawnego i merytorycznego aspektu Męki Pańskiej i jej wizją religijną. Zwiedzający kojarzyli wymowę grobu ze śmiercią ks. Jerzego Popiełuszki. W tym czasie odbywał się proces jego zabójców w Toruniu, a styl publicznie ogłaszanych komunikatów prawniczych i lekarskich dziwnie przypominał cytowane w sali lektur dokumenty dotyczące męczeństwa, którego ślady utrwalone zostały na powierzchni Całunu Turyńskiego, jak można przeczytać w „Roczniku parafii św. Krzyża”.
Ks. Józef Jachimczak, proboszcz parafii św. Krzyża w latach 80., wspomina również grób Chrystusowy z 1986 r., który poruszył wielu warszawiaków. Był tam ogromny głaz spętany sznurami i powrozami, nad którym stała figura Zmartwychwstałego. – Wierni odczytywali w tej wizji opis czasów, w których żyliśmy. Tak jak symboliczny grób pętały sznury, tak Polska była spętana brakiem wolności słowa i wolności wyznania. Z drugiej zaś strony grób był symbolem zwycięstwa i nadziei Polaków na powrót do normalnych czasów. Tak jak Chrystus zwyciężył śmierć, co symbolizowała figura Zmartwychwstałego Chrystusa Pana nad głazem, tak my odzyskamy wolność – opowiada ks. Jachimczak.
Wymowa grobów Pańskich była solą w oku ówczesnych władz. Proboszczowie parafii, w których były akcenty narodowe i wolnościowe, miewali z tego powodu regularne kłopoty. Ks. prał. Józef Jachimczak był wzywany w sprawie grobu z głazem spętanym powrozami. Kiedy ks. Malacki był wikariuszem w parafii Matki Bożej Różańcowej na Bródnie, jego proboszcz miał z powodu grobu Pańskiego duże kłopoty. – Wykupiliśmy z kiosku nakład gazet, szczególnie „Trybuny Ludu” – opowiada ks. Malacki. – Tymi gazetami wykleiliśmy wielką płaszczyznę 8 na 6 metrów, w niej wycięliśmy krzyż. Proboszczowi władza zarzuciła profanację prasy. A nam chodziło o to, że w tym kłamstwie, które nas zalewa, Krzyż Chrystusa zwycięży. Prawda zwycięży.
Niezwykłe były w tym czasie groby Pańskie w parafii św. Stanisława Kostki, zwłaszcza po śmierci ks. Jerzego Popiełuszki, bo już jego grób, sam z siebie, wołał o wolność. Coroczne dekoracje pokazywały okrucieństwo stanu wojennego i nieustanne pragnienie bycia wolnym – wspomina ks. Malacki.
„Chodzenie po grobach” w Wielką Sobotę wpisało się na trwałe w obraz wielkanocnej Warszawy. Warszawiacy czekali na ten dzień przez cały rok, a spotkania i rozmowy w wielkich cichych kolejkach do grobu Pańskiego, wymieniane fotografie, dyskusje i analizy stały się częścią naszego życia. W taką Wielką Sobotę łatwiej było uwierzyć, że prawda i wolność naprawdę zwyciężą.
Anna Dołęgiewicz