logo
Sobota, 20 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Agnieszki, Amalii, Teodora, Bereniki, Marcela – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Wakacyjne spotkania z Bogiem A.D. 2002
materiał własny
 


Regulamin Konkursu
Konkurs trwał w miesiącach sierpień-wrzesień 2002 r. 
Tematem były opowieści o wakacyjnych spotkaniach z Bogiem. (np. na Mszy Świętej na krakowskich Błoniach podczas wizyty Ojca Świętego, ale także podczas różnych wycieczek, na rekolekcjach, wędrówkach po górach, pieszych pielgrzymkach lub zwyczajnie pośród codziennych zajęć...)

 

Konkurs - Wakacyjne spotkania z Bogiem

Dwa miesiące z Bogiem

Nazywam się Kamil i bardzo chciałbym się z Wami podzielić moim wakacyjnym spotkaniem z Bogiem. A jest o czym opowiadać. Otóż cała "przygoda" zaczęła się jeszcze przed wakacjami, a dokładnie 16 czerwca kiedy to razem z ministrantami wyruszyliśmy na biwak do Goniądza (było SUPER). Przed samym wyjazdem w moim życiu źle się działo. Był alkohol, różnego rodzaju przyjemności i nieczystości i inne grzeszki (ale w sumie to nie spowiedź). No i kiedy zbliżał się czas wyjazdu odczułem, że coś trzeba zmienić (a raczej wszystko). Teraz kiedy piszę to opowiadanie wiem że to odczucie zmiany, które mnie wtedy dotknęło nie pochodziło ode mnie, ale...

Moją osobistą metanoję zacząłem od sakramentu pojednania, który wydawał mi się koniecznością. I to chyba wtedy najbardziej odczułem obecność i działanie Boga. Byłem jak kurczak, który się wykluł (sorry ale nie wiem jak to się pisze) ze skorupki jajka a raczej ze skorupki grzechu miażdżącego mają duszę. Nagle ku memu zaskoczeniu otrzymałem od Boga wiele łask. W mym życiu zaczęło się wszystko układać, stało się bardziej kolorowe i przejrzyste. I od tamtej pory zaczęła się moja historia z MOIM PANEM I PRZYJACIELEM!

Moje spotkanie z Bogiem w miarę czasu stawało się coraz bardziej doskonałe. Zacząłem praktykować modlitwę Namiotu Spotkania (polecanego przez Ruch Światło -Życie) oraz uczęszczałem na codzienną Eucharystię. To był prawdziwy oddech i pokarm dla mojej duszy z którego korzystam do dziś. Później przyszła kolej na pielgrzymkę do Różanegostoku. Tu inicjatywę przejęła Matka Boża, która również wlała we mnie cząstkę swojej Boskiej Mocy . Ale chyba tą kulminacyjną sprawą jest to, że zachęciła mnie (nie wiem w jaki sposób) do codziennego odmawiania różańca w rożnego rodzaju intencjach. I to nie do bezmyślnego oklepywania zdrowasiek, ale do prawdziwego i głębokiego przeżywania wszystkich tajemnic. I powiem wam szczerze że podczas wczorajszego różańca, kiedy to rozważałem część bolesną, przy ostatniej tajemnicy upadłem na ziemię i polały mi się łzy jak u dziecka (FAJNIE BYĆ DZIECKIEM). Choć i często bywało tak, że nie było żadnych wzruszeń i cała modlitwa opierała się na wyżej wymienionym klepaniu zdrowasiek(ale to już była walka).

Po powrocie z pielgrzymki udałem się w niedługim czasie na rekolekcje oazowe do Tylmanowej Potok koło Krościenka. Na nich Pan działał we mnie w sposób szczególny, gdyż zabrał ode mnie całe emocje(cukiereczki) związane z Nim, a jednak cały czas wierzyłem że On przy mnie jest i prowadzi mnie swoją drogą, choć krętą to jednak dającą wielką Nadzieję. Na tych rekolekcjach podpisałem jako członek Krucjatę Wyzwolenia Człowieka( jeśli ktoś nie wie o co chodzi to polecam wejście na stonkę Ruchu Światło-Życie) w intencji mojego tatusia, który od wielu lat jest alkoholikiem. Ona bardzo mi pomaga w przezwyciężaniu moich wielu słabości i lęków. Jest również dobrym lekarstwem na alkohol dla mnie i w szczególności dla mojego taty. Może w jego przypadku ta "tabletka " teraz nie działa, ale wierzę że na pewno kiedyś wyda owoc. Rekolekcje w Tylmanowej nauczyły mnie jak sobie radzić w trudnych sytuacjach i że walcząc z nimi trzeba bezgranicznie zaufać BOGU.

I tak minęły pierwsze dwa tygodnie wakacji. Następnie miałem chwile spokoju i wyciszenia spędzone w domu. Pan podczas tego czasu przychodził do mnie "w lekkim powiewie". Po tym pięknym czasie przyszedł moment na upragnione rekolekcje w Chermanówce. Tam znowu Bóg wlał we mnie nowe nauki i doświadczenia. A mianowicie w tej cichej wsi Pan Bóg podczas jedenastu dni, powoli krok po kroku pozwalał mi poznać samego siebie (jaki ja jestem). Ukazywał moje wady i zalety oraz dary jakimi mnie obdarzył. A zrobił to bardzo sprytnie, bo wykorzystał do tego innych ludzi. Ku mojemu zdziwieniu wielu moich nowo poznanych kolegów i koleżanek podchodziło do mnie i mówiło mi jaki ja jestem (to było naprawdę dziwne), jedni mówili pozytywne rzeczy a inni negatywne. A raz nawet dostałem fragment tekstu z Pisma Świętego ST (nie pamiętam parametrów), który później został na dwa sposoby zinterpretowany. Jedna dziewczyna powiedziała, że fragment ten poucza mnie, ażebym się zastanawiał nad tym co najpierw chcę powiedzieć a druga osoba powiedziała że ten fragment chwali moją łagodną mowę ,która często rozstrzyga różne trudne sytuacje. I jedno i drugie z radością przyjąłem do swojego serca. Właśnie w taki dość śmieszny sposób na tej oazie poznałem siebie samego. Uznałem to za kolejny etap mojej formacji życiowej.

Następnie pan powiedział do mnie (przez list do Efezjan), że teraz kiedy odkryłem w sobie dary, to powinienem się nimi podzielić z innymi do "wykonywania posługi dla budowania Ciała Chrystusowego, aż dojdziemy wszyscy razem do jedności wiary i pełnego poznania Syna Bożego, do człowieka doskonałego, do miary wielkości według pełni Chrystusa." (Ef 4, 12-13). Na tych rekolekcjach spotkała mnie również bardzo przykra sytuacja. Choć nie dotyczy ona w ogóle pobytu w Chermanówce, ale relacji w moje rodzinie o której się dowiedziałem przez telefon, to jednak w dużym stopniu zaważyło na moim nastroju w końcowym etapie oazy. Dokładnie ta relacja dotyczyła mojego 29 letniego brata i wcześniej już wspomnianego taty. Otóż w ostatnim czasie mój brat się mocno rozpił i doszło do tego, że kiedy przyszedł pewnego razu do domu w nieprzyzwoitym stanie i trafił na tatę, który był zły na poczynania syna, bardzo na tym ucierpiał. Gdyż jak się potem odwiedziłem tato uderzył Zbyszka i powiedział żeby się "więcej tu nie pokazywał". Ta cała sytuacja bardzo mnie zasmuciła. Nawet był taki moment, że nie chciałem wracać do domu. Ale na szczęście wróciłem.

17 sierpnia przyszedł czas na wyjazd do Krakowa na spotkanie z Ojcem Świętym, który odprawił msze świętą na Błoniach. Jechałem tam z dwóch powodów, aby zobaczyć po raz pierwszy papieża oraz aby ofiarować Bożemu Miłosierdziu mojego brata i tatę. I stał się CUD, bo gdy wróciłem w poniedziałek do domu, pierwszą wiadomością jaka otrzymały moje uszy było to, iż mój braciszek podpisał w niedzielę przysięgę abstynencji na pół roku. Moja radość była ogromna. Dawno już tak się nie cieszyłem. W momencie kiedy się o tym dowiedziałem chciałem wykrzyknąć z całej siły "DZIĘKI BOŻE". Ale się nie odważyłem (może i źle). I to chyba była jedna z ostatnich tak wielkich łask, która mnie dotknęła na tych wakacjach. Choć wiem, że to nie koniec gdyż jestem dopiero na STARCIE mojego rajdu ku Panu Bogu. I mam nadzieję, że nie zbocze z kursu a mężnie będę przeskakiwał razem z Panem Jezusem przez przeszkody.

I kto by pomyślał, że tyle się mogło wydarzyć w ciągu tych dwóch miesięcy. Cieszę się bardzo, że mogę się z wami tym wszystkim podzielić. Oby takich konkursów było coraz więcej. To bardzo dobry sposób na dawania świadectwa (a trzeba świadczyć). "Wy jesteście światłem świata(...) Tak niech wasze światło jaśnieje przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie" (Mt 5,13-16)
Za to wszystko niech będzie CHWAŁA PANU!

Kamil


Zobacz także

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS